15. Pożegnanie
***
Do przyjazdu Kacpra zostało: 7 dni
- Wstawaj już koteczku. - Usłyszałem Szarego i natychmiast otworzyłem oczy. Ku mojemu zdziwieniu nie widziałem go nigdzie w pokoju.
- Wiktor? Gdzie jesteś? - Zawołałem i wstałem z łóżka.
-Tutaj. - Kiedy usłyszałem głos za moimi plecami, przestraszyłem się, a kiedy obróciłem się przodem zobaczyłem Wiktora w czarnym lateksowym wdzianku, które zakrywało całe jego ciało oprócz głowy.
- Boże... wiesz jak się przestraszyłem. Po co Ci to? - Zaśmiałem się kiedy chłopak podszedł do mnie.
- Żebyśmy się nie nudzili w łóżku. - Chłopak wziął mnie na ręce.
- Wariat! - Powiedziałem, kiedy rzucił mnie na łóżko i założył do kompletu maskę. - Ściągnij to, wolę widzieć Ciebie. - Chłopak zrobił to i powoli zaczął mnie uciszać wpychając mi swój język do gardła.
- Podoba Ci się czy nie?
- Kostium? Fajny jest, ale jak ty chcesz w nim... No wiesz, nie widzę tu żadnych dziur na... - Przerwał mi nagle znów mnie całując.
- Są, są... nie bój się o to. - Uśmiechnął się. Chłopak przyssał się do moich obojczyków, a ja jęknąłem cicho.
- Ej, ej... spokojnie. Strój fajny, ale robiliśmy to ostatnio tyle razy, że czas na przerwę tygrysie. - Odsunąłem chłopaka od siebie.
- Obiecałeś, że nie będziesz się sprzeciwiał. - Powiedział z niezadowoloną miną.
- A ty obiecałeś, że nie zrobisz mi krzywdy i to już drugi raz. - Spojrzałem na jego twarz, a ten po chwili napięcia,w końcu dał za wygraną i zaczął się rozbierać.
- Dziękuję. - Podrapałem go delikatnie po plecach.
- Nie ma za co. - Chłopak wydostał się z obcisłego stroju i rzucił się na łóżko.
- Kocham Cię. - Zaczął muskać swoim nosem o mój i w chwili mojej nieuwagi wsunął swój język do moich ust. Nie postanawiałem się mu sprzeciwiać, więc rozchyliłem je szerzej, aby łatwiej było mu wejść.
To wszystko było dla mnie takie błogie, takie piękne i tak bardzo mi teraz potrzebne.
- Naprawdę bardzo Cię kocham. - Potwierdził Wiktor, jakbym nie słyszał za pierwszym razem, a ja kiwnąłem tylko głową. - Co chciałbyś dziś robić? - Oderwał się od moich obolałych już nieco ust i przeczesując moją blond grzywkę zanurzył swe spojrzenie w moich oczach.
- Chodźmy na łyżwy. - Odpowiedziałem, a ten natychmiast pobladł.
- T-to nie jest dobry pomysł. Jest zimno przeziębisz mi się. - Powiedział i wstał z łóżka.
- Tylko mi nie mów, że nie umiesz jeździć. - Zapytałem, kiedy ten szedł w stronę okna, a po chwili do niego dołączyłem.
Płatki śniegu leciały jak manna z nieba. Wielkie, białe, zimne i piękne. Wiktor obejmował mnie teraz, a jego ciepłe ręce błądziły radośnie pod moją koszulką, kiedy ja obserwowałem ten przepiękny widok.
- Umiem, umiem... po prostu nie za dobrze mi to idzie. - Chłopak wyraźnie się speszył, na co ja tylko prychnąłem i odwróciłem się do niego twarzą.
-Dobra. Ubierajmy się i chodźmy na te łyżwy. - Popatrzyłem na niego najbardziej słodko, jak tylko potrafiłem, a ten z nieskrywaną niechęcią zrobił to o co prosiłem.
Kiedy byliśmy już na lodzie Wiktor był raczej blisko barierki, a ja postanowiłem się popisać i robiłem wszystkie najtrudniejsze figury, jakie tylko umiałem.
- Chodź zatańcz ze mną. - Chwyciłem szarego za ręce i pociągnąłem w stronę lodowiska.
~Wiktor~
Trzymając się kurczowo mojego kotka, powoli stawiałem kolejne kroki na lodzie. Nasze, a raczej moje niezdarne podrygiwanie z każdą minutą co raz bardziej przypominało coś na wzór tańca. Nie mogłem się nadziwić tym, jak zachowuje się Dominik. Był teraz taki posłuszny, milutki, kochany, a to wszystko, tylko za dwie obietnice. Ale czy on mnie kochał, czy to wszystko, to była jedna wielka gra aktorska? Nie chcę go stracić. Tak bardzo mi na nim zależy.
I nagle bum, w jednej chwili, po raz kolejny uderzyłem o taflę lodu.
- Kurwa... - Powiedziałem pod nosem, a Domiś uśmiechnął się i uklęknął przy mnie. - Możemy już wracać do domu? - Zapytałem i musnąłem jego usta.
- Jeśli tego chcesz, to tak. Dziękuję Ci, że poszedłeś ze mną. - Chłopak odwzajemnił mój pocałunek i oblał się malinowymi rumieńcami. Nie chciałem tego kończyć, więc przedłużyłem to, chwytając zimną dłonią jego szyję. Na lodowisku, oprócz nas, było może parę nastolatków. A gdyby nie oni, to z pewnością zacząłbym rozbierać mojego kotka. W pewnej chwili, kiedy i on zauważył, że staliśmy się główną atrakcją lodowiska, delikatnie rozłączył nasze wargi i znacząco mrugnął potrząsając głową w stronę wyjścia.
~Dominik~
Kiedy razem z Wiktorkiem wróciliśmy do domu jego rodziny już nie było. Bardzo ucieszyłem się z tego powodu, bo choć nikt z nich nie był dla mnie nie miły, to było dość tłoczno, czego bardzo nie lubiłem. Wiktor zsunął kurtkę z moich ramion i odwiesił w korytarzu. Ja wszedłem do hallu, a kiedy i ten się rozebrał chwycił mnie za rękę i poszliśmy do piwnicy.
- Wypuść go teraz, proszę. - Spojrzałem na niego przygnębiony. Ten spoważniał i wpisał kod do zamka, a następnie otworzył ciężkie drzwi i po chwili zniknęliśmy w laboratorium. Nie czekając na niego pobiegłem od razu do Eryka. Leżał na łóżku zapłakany i trząsł się z zimna.
- Cześć. - Rzuciłem i mocno się do niego przytuliłem.
- Cześć. - Spojrzał na mnie tak smuto, a za razem desperacko, że aż coś zakuło mnie w sercu.
- Jeszcze dziś będziesz wolny. - Oczy Niskiego w jednej chwili się rozpromieniły.
- J-jak to? - Przerażony chłopak mocno trzymał mnie za rękę. Niestety, świetnie go rozumiałem.
- Udało mi się go uprosić, ale proszę Cię o jedno. Jeśli stąd wyjdziesz i będziesz cokolwiek pamiętał, to nikomu nie mów o tym co się tu wydarzyło, ani o mnie, ani o tych tam przy ścianie. - Chłopak skrzywił się nie kryjąc swego niezadowolenia.
- Dlaczego? Załatwimy go raz na zawsze. - Wiktor był co raz bliżej, więc musiałem się śpieszyć.
- Na pewno masz na sobie nadajnik, więc dla niego dorwanie Cię nie będzie problemem. Poza tym, przy sumach jakimi dysponuje ta rodzina, wygranie procesu sądowego, to dla nich pikuś. - Chłopak przytulił się do poduszki, a ja pogłaskałem go po czole, czując tym samym jak jest rozpalone.
- No jak tam się miewa nasz Eryczek. - Zapytał Wiktor kładąc mi rękę na ramieniu.
- Jest chory. - Skuliłem głowę. - Obiecałeś mi, że będziesz o niego dbał, a tymczasem tu jest zimno jak w lodówce. - Postarałem się o to, aby zobaczył dwie łzy przecinające moje zmarznięte policzki.
- Nie płacz proszę. Nie lubię jak się smucisz. - Otarł je, a ja podciągnąłem nosem, żeby jeszcze bardziej go wzruszyć.
- Dobra, daj mu jakieś ubrania i niech stąd idzie. - Powiedziałem.
- Spokojnie. - Pocałował mnie w czoło. - Ej... dziwko! Wstawaj! - Potrząsnął nim, a ten jak najszybciej tylko mógł opuścił łóżko. - Posłuchaj. Wypuszczę Cię, ale jeśli powiesz komukolwiek o tym co się tutaj działo, to bądź pewny, że Cię znajdę i nie będzie za wesoło. - Chłopak pokiwał przestraszony głową.
- Aha... pod skórą, na plecach masz malutki nadajnik, którego nie radzę Ci próbować się pozbyć. Bo powiadomi mnie o tym i zapewniam Cię, że źle skończysz. - Wiktor obrzucił go szyderczym uśmiechem i wskazał głową, żeby poszedł za nim.
- Spokojnie. Teraz będzie już tylko lepiej. - Uśmiechnąłem się do niego i razem maszerowaliśmy za Wiktorem. Kiedy chłopak umył się i ubrał w jeden z zestawów, które Szary trzymał w swym specjalnym pokoiku ruszyliśmy w stronę drzwi. Chłopak już jedną stopą był na zewnątrz, kiedy wrócił i ostatni raz, cały we łzach rzucił mi się na szyję.
- Nie wiem jak to zrobiłeś, ale dziękuję. - Poklepałem go tylko, żeby jak najszybciej sobie poszedł, zanim mój pan się rozmyśli. Rzucił jeszcze ciche "pa", a ja podniosłem tylko rękę do góry, po czym ten zamknął za sobą drzwi.
***
Do przyjazdu Kacpra zostało: 6 dni
Po tym jak wczoraj Wiktor, aby poprawić mi humor zamówił pizze i urządził maraton Harry'ego Pottera, którego obaj lubiliśmy w tym samym stopniu, zwlekłem się z łóżka, dopiero o dziesiątej. Spaliśmy już na górze w jego pokoju. Słyszałem jak ten kąpie się w łazience. Na mojej szafce nocnej stała wielka szklanka soku pomarańczowego i karteczka z napisem "Dzień dobry Kochanie!". Kiedy ją przeczytałem prychnąłem cicho i wypiłem cały sok jaki został mi przyniesiony. W telewizorze leciały jakieś wiadomości, a za oknem padał śnieg.
- Moje słoneczko już wstało? Świetnie. - Przede mną pojawił się Szary z mokrymi włosami, obwinięty tylko żółtym ręcznikiem wokół bioder.
- Cześć. - Powiedziałem sennie i odwróciłem się do niego plecami tuląc w poduszkę. Chłopak zrzucił z siebie ręcznik wszedł pod kołdrę i chwycił mnie za prącie.
- Mmm... widzę, że chcesz tego. - Powiedział drapiąc mnie dwudniowym zarostem po szyi.
- Przestań. To tylko morning wood. - Prychnąłem i zabrałem jego rękę z mojego krocza.
- Co nie znaczy, że nie możemy go wykorzystać. - Szary znów zaczął ściskać moje bokserki.
- Nie mam ochoty. Spędźmy jakoś miło te kilka dni, bo od poniedziałku przecież idę do szkoły. - To na dobre wybiło go z nastroju.
- Myślisz, że będą traktować Cię normalnie? - Spojrzał na mnie zakładając ręce na piersi.
- Na pewno nie, a to wszystko dzięki Tobie. - Zrobiłem to samo co on.
- Uspokój się. Mam Ci załatwić nowego chłopca do bicia? - Zrozumiałem, że zostało powiedziane kilka słów za dużo z mojej strony.
- Przepraszam. Ja tylko... - Schowałem oczy pod opadającymi na nie złotymi kosmykami.
- Nic się nie stało, na co masz ochotę? - Wiktor przysunął się blisko mnie.
- A ty? - Zaśmiałem się, aby jakoś rozładować niekorzystne napięcie, a ten położył się na mnie.
- Na ciebie koteczku. - Szary zablokował moje nadgarstki i musnął moje usta tak delikatnie, że ledwo to poczułem. Potem nosem zaczął łaskotać mnie po szyi, a ja westchnąłem ciężko.
- Chcę, żebyś coś założył. - Wiktor sięgnął ręką pod jego poduszkę, a po chwili wyciągnął z niej czarne majtki typu jock, na co tylko prychnąłem.
- Serio? Aż tak chcesz sobie to ułatwiać? - Zacząłem się śmiać, a ten w tym czasie zdjął ze mnie bokserki.
- Wkładaj. Będziesz wyglądał pięknie. - Zrobiłem to co kazał.
- Dziwnie się w nich czuje. Tak trochę mi zimno. - Tym razem to on się zaśmiał, ale po chwili kontynuował dobieranie się do mnie.
Po kilku subtelnych próbach wymigania się z tego w końcu uległem, bo wiedziałem, że dalszy opór może zostać źle odebrany. Wiktor zaczął od naszej ulubionej czynności, czyli wprawianiu mojej szyi w bordowy kolor. Kiedy raz po raz ssał każdy najdrobniejszy kawałeczek mojej cienkiej skóry ja wzdychałem z rozkoszy, a zawartość moich majtek bardzo chciała się z nich wydostać.
- Kocham Cię. - Wzdychał razem ze mną Wiktor, a po chwili zszedł na moje obojczyki. Dalej powoli przesuwał się niżej i niżej, a kiedy był już blisko moich slipek naciągnął tylko gumkę i strzelił mnie nią.
- Auć! - Powiedziałem, kiedy położył się obok mnie. - Coś nie tak? - Zapytałem, a ten położył rękę na mojej głowie i pociągnął w stronę swojego krocza. Zrozumiałem o co mu chodzi i przesunąłem się tak, że po chwili jego uda obejmowały moją głowę.
Mimo iż nie miałem na to teraz specjalnej ochoty, postanowiłem to przeciągnąć, żeby za szybko nie dać mu tej satysfakcji. Zacząłem od ssania jego jajek, na co od razu się zarumienił. Robiłem to niezwykle powoli. Jego penis dotykał mojego policzka, ale ani myślałem się nim bawić. Dopiero po dłuższej chwili powoli zacząłem całować jego żylaste, nabrzmiałe prącie. Szary nie mal od razu położył ręce na mojej głowie i sam zaczął kontrolować moje ruchy. Kiedy znudziło mi się robienie tego pod jego dyktando zabrałem jego ręce i z całej siły przycisnąłem do pościeli.
- Takiego cię lubię... - Powiedział tylko i zaczął bawić się sutkami. Zwiększyłem tempo, a kiedy ten był blisko oderwał mnie od swojego krocza. Nie musiał nic mówić. Położyłem się na brzuchu i wypiąłem w jego stronę.
- Co raz bardziej Cię nie poznaję. - Chłopak sięgnął do szafki po gumkę, na co lekko się zdziwiłem.
- Od kiedy to używasz prezerwatyw? Mam się czegoś bać? - Chłopak prychnął tylko.
- Nie. Po prostu od czasu do czasu lubię to z nimi robić. - Zaczął całować mój tyłek. Zamruczałem cicho, na co on od razu zareagował.
- Podoba Ci się? - Kontynuował, a ja chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią.
- Taak... nikt nigdy mi tego nie robił. -Westchnąłem i obaj się zaśmialiśmy.
Kiedy stwierdził, że jestem już odpowiednio nawilżony złapał mnie za biodra i bardzo powoli wszedł do środka.
- O tak... - Zaczął rytmicznie się poruszać. - Gdybym mógł, to nie wychodziłbym z Ciebie ani na sekundę. - Dodał
- Śmiesznie byśmy wyglądali. - Powiedziałem i sam zacząłem się przysuwać i oddalać od jego ciała.
- Chcesz mieć kontrolę? - Chłopak wyszedł ze mnie i położył się na plecach. - No chodź do mnie! - Usiadłem na nim, a ten oddał mi całą inicjatywę. Jedyne co pozostawił sobie, to mój wytrysk, bo zaczął robić mi dobrze.
- Jesteś taki kochany - Powiedział Szary i zaraz po tym sprawił, że doszedłem pokrywając jego brzuch swoją spermą. Ten nie miał zamiaru być mi dłużny, bo po chwili poczułem jak fala ciepła zalewa mnie od środka.
Bezsilny opadłem na łóżko obok niego i przez chwile leżeliśmy tak, obserwując nawzajem nasze podnoszące się i opadające klatki piersiowe.
- Było nieziemsko. - Powiedziałem i musnąłem jego usta, po czym uciekłem do łazienki. Kiedy już się umyłem chłopak kazał mi iść do garderoby i wybrać sobie nowy zestaw ubrań, a sam poszedł się umyć.
Zrobiłem posłusznie co kazał, a kiedy wróciłem ten leżał w śnieżnobiałych bokserkach na łóżku.
- Mrrr... co za bielizna. - Powiedziałem i dołączyłem do niego kładąc się na swoim miejscu.
- Mam powiedzieć pani Helenie, żeby przyniosła nam obiad. - Kiwnąłem głową na tak, a ten podszedł do komody i wyciągnął z niej szary T-shirt i kolejne czarne jocki.
- Przebierz się w to, a ja idę po jedzenie. - Jak kazał, tak zrobiłem. Na szczęście koszulka była na tyle długa, że nie było widać mojego gołego tyłka, który nawet bolał.
Po obiedzie wyszliśmy z Wiktorem do kawiarni i na zakupy. Głównie były to rzeczy dla mnie, ale ja też znalazłem dla niego kilka rzeczy, żeby przełamać jego codzienną elegancję. Bardzo dobrze wyglądał w koszulach i marynarkach, ale chciałem też, żeby trochę się rozluźnił i od czasu do czasu założył jakąś bluzę.
Kiedy siedzieliśmy w Starbucksie, nagle zobaczyłem jak obok przechodzi Dawid z jakimś chłopakiem. Wtedy poczułem coś bardzo dziwnego, poczułem jak bardzo brakuje mi życia normalnego nastolatka jakie prowadziłem, do chwili, aż znalazłem się pod władzą Szarego. Brakowało mi narzekania na szkołę, robienia głupich rzeczy z przyjaciółmi, posiadaniem przyjaciół, marnowaniem czasu na mediach społecznościowych i tego wszystkiego. Chłopak siedzący ze mną w kawiarni musiał to zauważyć, ponieważ po chwili mojego rozmyślania odezwał się.
- Coś się stało? - Zapytał, ale ja nie do końca wiedziałem o co.
- Przepraszam, nie usłyszałem. - Nie wytrzymałem i zacząłem płakać.
- Spokojnie, co Cię ta zasmuciło, kotku. - Chłopak usiadł teraz obok mnie i mocno przytulił.
- Nic, już już dobrze. - Starałem się uspokoić.
- Chodź... wracamy do domu. Starczy wrażeń na dziś. - Poszedłem z nim do auta, a kiedy wróciliśmy od razu poszedłem spać. Ciekawe co robi teraz Kacper? Jak trzyma się Eryk? Czy Fabian już o mnie zapomniał? I dlaczego do jasnej cholery Dawid wcale nie próbował się ze mną skontaktować. Przecież w szkole na pewno wszyscy wiedzą, że jestem w psychiatryku, a gdyby tam poszedł, to daliby mu adres Wiktora. Ale... nie zrobił tego. Nie zainteresował się swoim najlepszym przyjacielem. Dlaczego?
Tak więc, kolejny rozdział za nami, a do przyjazdu Kacpra zostało już tylko dni, które obiecuję, że postaram się jak to tylko możliwe streścić, bo wiem, że wiele z was nie może się tego doczekać.
Kochani, widzimy się po sylwestrze, nowy post 01.01.2016 punkt o 21:00.
Życzę wam wesołych, rodzinnych świąt, spędzonych z daleka od telefonów.
Kto chce next, daje gwiazdkę!
XOXO, YayoBoy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro