Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Rafał na horyzoncie.

Cześć ;D Jest to moje pierwsze Yaoi. Czekam na wszystkie uwagi i krytykę, a także gwiazdki, jeśli się wam spodobało. Na początku piszę, że na pewno nie zabraknie scen erotycznych i brutalnych, więc czytasz na własną odpowiedzialność.

~Kacper~
- Kotku obiaaad... - Zawołałem Domisia, a ten zdziwiony stanął w kuchni. Miał na sobie szary, bardzo długi T-shirt, białe stopki i czarne bokserki, które zauważyłem, kiedy usiadł mi na kolanach. On to dopiero wiedział, jak mnie uszczęśliwić. Objąłem go mocno przyciskając do siebie i zająłem się jego mleczną szyją. Domiś jak zawsze delikatnie jąkał kiedy mocniej się do niej przysysałem, ale ja wiedziałem, że kocha każdą malinkę ode mnie najbardziej na świecie.

- Idziemy do sypialni? - Zapytałem w przerwie między jedną malinką, a drugą.
- Yhmn. - Dominik obrócił się tak, aby wygodnie było mi go zanieść. Niosłem, go jak księżniczkę, choć nie było to łatwe, bo nie należał do najlżejszych, ale wyglądał na o wiele mniej. Kochałem go za to, bo w przeciwności do poprzednich moich kochanków, z nim nie bałem się, że go połamię w pewnym momencie. Jego waga była jego największą obsesją, a za razem największym kompleksem, bo zawsze chciał być chudy jak anorektyk. Był ode mnie piętnaście centymetrów niższy, czyli miał ok. metr osiemdziesiąt pięć wzrostu. Ostatnio dowiedziałem się, że uwielbia mnie między innymi za to, że jestem sporo wyższy od niego, bo do tej pory trudno było mu kogoś takiego znaleźć.

Rzuciłem go na łóżko i nachyliłem się nad nim, a on objął moje biodra nogami. Swoimi malinkami schodziłem co raz niżej, a kiedy zaczęła przeszkadzać mi w tym jego koszulka zacząłem ją zdejmować.
- Do góry rączki! - Powiedziałem jak do dziecka, na co on tylko szeroko się uśmiechnął. Dominik stopami zdjął mi bokserki i zobaczył mojego, stojącego na baczność żołnierza.

- Wow, aż tak się do tego śpieszysz? - Zaśmiał się, co spowodowało dwa wielkie rumieńce na mojej twarzy.
- Ostatnio moja księżniczka nie miała humoru, więc... - Nie dokończyłem, tylko zacząłem całować jego sutki. Mój kotek chciał bawić się moimi włosami, ale tym razem nie dałem mu tej satysfakcji i łapiąc za nadgarstki, przycisnąłem jego ręce do śnieżnobiałej pościeli. Dominik jęczał cicho co sprawiało, że marzyłem tylko o momencie, w którym zatopię się w jego wnętrzu. Mimo tego, że zawsze był mi poddany, to nie bał się nigdy eksperymentować i to on stawiał przed nami wyzwania jeśli chodzi o zabawy łóżkowe. Miał też swoje humorki i czasami trudno było mi go zaciągnąć do łóżka. Jakimś cudem wyrwał się z mojego uścisku i przyciągając do siebie moją twarz wpił się w moje usta, pozwalając mi po chwili dominować. Jego wargi były takie delikatne, czasem bałem się, że coś mu zorbie. Nie miał dużych ust, ale mega seksownie wyglądał kiedy przygryzał dolną wargę, a ostatnio zdarzało mu się to co raz częściej. Ponieważ nasi koledzy ocierali się siebie, a mojemu niebywale śpieszyło się do akcji, to oderwałem się od jego ust i zszedłem do niższych partii ciała. Moje usta całowały już jego pępek i byłem przygotowany, żeby złapać zębami za gumkę jego bokserek, gdyby nie dzwonek do drzwi.

- Kurwa! Kogo tam niesie?! - Odsunąłem się od Domisia, żeby nie przestraszyć go swoim krzyknięciem, a kiedy się obróciłem on już w koszulce dał mi sygnał, żebym się ogarnął, a sam zmierzał w stronę drzwi. Kiedy patrzyłem na jego seksowny tyłeczek, to myślałem, że oszaleję. Taka okazja, taki nastrój, rodzice tydzień temu wyjechali na pół roku do Francji w celach służbowych, a tu ten pierdolony dzwonek.
- Cześć. Jest Kacper?! - Usłyszałem z korytarza głos mojego kuzyna.
- Tak, zaraz go zawołam - Powiedział Domiś, swoim słodkim jak miód głosem, który tak bardzo mnie uspokoił, przed znokautowaniem Rafała.
- Nie trzeba, poradzę sobie. - Teraz to już wiedziałem, że nici z seksu z moim kociakiem, bo będzie mi cały wieczór suszył głowę za Rafała.

- Cześć stary, co tam u Ciebie? - Kuzyn przytulił się do mnie i poklepał po plecach. Takiego serdecznego powitania z jego strony już dawno nie otrzymałem. Domiś jak zwykle poirytowany zachowaniem Rafiego uciekł do sypialni, a my usiedliśmy przy stole w kuchni.
- Ty nadal z tym słonikiem? - Zapytał kuzyn licząc chyba na to, że kociak to usłyszy.
- Już ci mówiłem, nie nazywaj go tak! - Powiedziałem stanowczo i ze złością w głosie.
- Dobra, dobra kuzynku... ja tu w innej sprawie do ciebie. - Zaczął, a ja usłyszałem skrzyp paneli dochodzący z sypialni, co oznaczało, że Dominik wszystko podsłuchuje.
- Wiesz co... moja siłownia ma teraz ciężki okres i musiałem sprzedać mieszkanie, mógłbym przez chwilę porozbijać się u Ciebie? - To pytanie było jak bomba atomowa, miałem tylko dwa kabelki, żeby ją rozbroić, a którego z nich bym nie przeciął to i tak wybuchnie. Jeśli mu odmówię, to wyjdę na totalnego frajera przed resztą rodziny, a jeśli się zgodzę, to Dominik nie odezwie się do mnie do mojego wyjazdu. Właśnie, nie powiedziałem, mu o wyjeździe!

- No dobraa... Myślę, że możesz chwilę tu pomieszkać. - Czułem już wzrok Dominika na swoich plecach. Rafał pobiegł do przedpokoju i po chwili wrócił z walizkami do kuchni. Ja wskazałem mu pokój gościnny i wróciłem do Dominika, który siedział przy biurku i odrabiał zadania. Pocałowałem go delikatnie w szyję, a ten odepchnął mnie i wrócił do pisania.

- Ej no... co jest? - Próbowałem udawać, że nie wiem o co mu chodzi, ale ten posłał mi tylko lodowate spojrzenie.
- Dobrze wiesz! - Dodał, a ja bezradny opadłem na łóżko.
- Czy ty musisz zawsze się obrażać?! - Krzyknąłem, czego za raz bardzo pożałowałem, bo po policzkach Dominika popłynęły łzy.

- Idź lepiej zabawiać naszego gościa. - Powiedział łamiącym się głosem i zrobił kilka kroków w stronę szafy. Przebrał koszulkę, ukazując swoje dość zaokrąglone jak na chłopaka biodra, które po chwili znikły zakryte czernią jego koszulki z napisem "Fuck" na klatce piersiowej. Narzucił na nią czarną, skórzaną kurtkę, a na nogi włożył białe trampki.
- Gdzie idziesz? - Zapytałem zaciekawiony, bo Dominik rzadko wychodził beze mnie z tego powodu, że kochał spędzać czas w domu.
- Daleko. - Odpowiedział niechętnie, po czym przybliżyłem się do niego i położyłem ręce na jego co biodrach.
- Puszczaj! Będę nocował u Dawida, więc macie cały wieczór dla siebie. - Powiedział z satysfakcją, bo wiedział, że od zawsze byłem zazdrosny o jego najlepszego przyjaciela.
- Musisz być zawsze taką księżniczką? - Zapytałem bezradnie. Ten nawet nie spojrzał na mnie tylko włożył słuchawki do uszu i poprawił swą brązową grzywkę.

~Dominik~
Jak on mógł mi to zrobić? Przecież dobrze wie, że nienawidzę tego debila Rafała, który odkąd pierwszy raz mnie zobaczył, śmiał się z mojej wagi, a raczej nadwagi. Teraz wyglądam już znacznie lepiej, ale moja okrągła buźka i lekko za szerokie uda cały czas przypominają mi o tym, że powinienem jeszcze zrzucić kilka kilko.

Wyjąłem z kieszeni mojego białego smartphone'a i idąc ulicą zacząłem pisać z Dawidem. Mój najlepszy kumpel mieszkał z rodzicami kilka ulic dalej, więc zawsze mogłem spokojnie pójść do niego na piechotę.

JA: Cześć ;D Mogę wpaść do Ciebie?
DAWID: Siemka :) No jasne po co w ogóle pytasz?
JA: Ok. Będę za 5 minut.
DAWID: Czekam tygrysiee... ;*
JA: Przestań, bo jeszcze Kacper odczyta kiedyś tego sms'a!
DAWID: Niech czyta. :D

Nawet nie zauważyłem, kiedy doszedłem do jego bloku. Po chwili byłem już pod jego drzwiami, cały zdyszany i czerwony na policzkach, ponieważ mieszkał na 10 piętrze, a ja od dłuższego czasu zrezygnowałem z korzystania z wind. Chłopak z dwoma czarnymi tunelami przywitał mnie z bardzo szerokim, wręcz maniakalnym uśmiechem i wpuścił do środka.

- Chcesz coś do picia? - Rzucił, wyraźnie ucieszony moją wizytą rudzielec. Kiwnąłem głową na tak i zdjąłem kurtkę.
- Mamo! Zrobisz nam dwa koktajle bananowe!? - Zadarł się niemiłosiernie głośno, ale oczywiście na żarty. Zawsze podziwiałem to, że Dawid potrafił mnie pfff... nie tylko mnie, ale wiele osób rozweselić. Poszliśmy do jego kuchni, gdzie przywitałem się z panią Sikorą i usiadłem z przyjacielem do stołu w przytulnej kuchni.

- Co u Ciebie słychać Dominiku? - Zapytała, lecz nie mogłem odpowiedzieć, ponieważ przerwał mi zgrzyt blendera. Po chwili jednak opowiedziałem o przyjeździe Rafała, pomijając to co robiliśmy zanim zjawił się w naszym mieszkaniu i tym, że ma u nas zamieszkać, żeby po chwili oznajmić, że teraz o wiele częściej będę ich odwiedzał. Dawid mówił mamie wszystko, no może po za pikantnymi wątkami ze swojego życia. Jego mama nigdy nie miała do niego, ani do mnie pretensji. Akceptowała nas i z ciekawością wysłuchiwała wszystkiego co mieliśmy jej do powiedzenia. Zapomniałem też wspomnieć, że mój BFF też jest gejem, chociaż zdarza mu się czasem skończyć w łóżku z jakąś dziewczyną. Zabraliśmy od jego mamy koktajle i poszliśmy do jego pokoju. Odłożyłem torbę z rzeczami w kąt i rzuciłem mu się na łóżko.
- Tak od razu? Bez żadnej gry wstępnej? - Posłał mi sarkastyczny uśmiech i oberwał poduszką. Po tym położył się koło mnie i tak leżeliśmy przez dobre pół godziny, po czym nie pamiętam kiedy zasnąłem. Obudziłem się już po południu, było coś po szesnastej. Dawid siedział przy biurku i robił zadania, patrzyłem tak chwile na niego, a kiedy miałem zamiar wykonać jakiś większy ruch, łóżko skrzypnęło, a ten zapytał się, czy już wstałem. Podał mi mój koktajl, a ja wypiłem go całego na raz. Pooglądaliśmy jakiś film i stwierdziliśmy, że chcemy iść na miasto.

Rudzielec naciągnął na głowę czarną czapkę i ubrał zieloną parkę oraz adidasy. Wyszliśmy z jego bloku i udaliśmy się w stronę pobliskiej galerii. Zaczęliśmy od kupienia dwóch wielkich kubków kawy waniliowej i przez ponad dwie godziny włóczyliśmy się po sklepach. Dawid kupił sobie trzy koszulki, a ja znalazłem świetne, różowe bokserki dla Kacpra i koszulę w takim samym kolorze, a sobie wielki czerwony szal w kratę, którym od razu się otuliłem, bo było bardzo zimno na zewnątrz. Po drodze paliliśmy papierosy. Dawid zwyczajowo, a ja żeby odreagować zły dzień. Nagle poczułem szarpnięcie za kołnierz i zauważyłem Kacpra z Rafałem.

- Obiecałeś, że nie będziesz palił! - Powiedział spokojnym lecz stanowczym tonem Kacper, na co Rafał tylko prychnął.
- Dziś musiałem. - Odpowiedziałem równie stanowczo co on, a potem wcisnąłem mu w ręce reklamówkę z prezentem.
- Masz, to dla Ciebie - Chciałem już odejść, ale Kacper złapał mnie za rękę i podszedł do mnie.
- Proszę nie rób mi tego. Przecież wiesz jak Cię kocham. - Przygryzłem nerwowo wargę, co bardzo często mi się zdarzało, a Kacper czekał na mój odzew.
- Wiem, ja Ciebie też, ale dzisiejszą noc spędzę u Dawida, ok? - Chłopak odsapną, pocałował mnie w policzek co wywołało wielki rumieniec na mojej twarzy i na ucho powiedział, że pięknie dziś wyglądam. Uśmiechnąłem się, a mój szczęśliwy wyraz twarzy wzmocniła tylko znudzona mina Rafała.

Kacper otworzył torebkę i zajrzał do środka. Uśmiechnął się równie szeroko co ja i jeszcze raz podszedł do mnie, żeby złożyć na moim policzku dużego całusa.
- Gdzie idziecie? - Zapytałem, póki moje kochanie było jeszcze tak blisko mnie, żeby jego kuzyn nie usłyszał.
- Na jedno piwo. - Odpowiedział.
- Ale tylko jedno, ok? - Na szczęście odpowiedział twierdząco.
- Ale ty wracasz już do domu. - Powiedział, na co ja tylko skinąłem głową w odpowiedzi i ruszyłem z Dawidkiem w stronę jego mieszkania.

- Wy to naprawdę się kochacie! - Stwierdził po chwili milczenia przyjaciel.
- Taaa... chyba coś w tym jest. - Odpowiedziałem ponownie się uśmiechając.
- Wiesz... może byłem trochę zbyt ostry dla niego. - Dawid popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Moim zdaniem nie. - Odpowiedział i zaczął palić kolejnego papierosa.
- Poza tym dałeś mu już prezent. - Dodał i nie mając innych argumentów, zaczęliśmy wspinać się po schodach. Dawid chciał spalić jeszcze trzeciego szluga, ale wyrwałem mu go z ust i przekonałem, że na dziś wystarczy. Potem on niespodziewanie chwycił mnie za ramiona i zaczął całować. Nie spodziewałem się tego i nie chciałem, ale bardzo mi się podobało, więc postanowiłem pocieszyć przyjaciela. Po chwili jednak, przypomniałem sobie o Kacprze i chciałem go odepchnąć.

- Uśmiech! - Zawołał znany mi głos i zostaliśmy uderzeni białym światłem lampy z telefonu. Na moje nieszczęście był to Rafał. Ten dupek nas śledził.
- Skasuj to! - Krzyknąłem i pobiegłem za nim. Na szczęście nigdzie nie było z nim Kacpra. Dobiegłem do niego, ale to i tak mi nie pomogło, bo był wyższy i silniejszy nawet od Kacpra.
- No, no, no... mała zdrada? - Zapytał najbardziej sarkastycznie jak tyko można było.
- Żadna zdrada, pocieszałem przyjaciela! - Próbowałem wywalczyć usunięcie zdjęcia, ale on tylko zaczął śmiać się w głos.
- Ciekawe jak to odbierze Kacperek - W moich oczach pojawiły się łzy
- Nie zrobisz tego... - Wiedziałem, że to zrobi.
- Wiesz co, nie zrobię, jeśli ty będziesz robił wszystko co Ci będę kazał. - Nie miałem wyboru, musiałem się zgodzić.
- Wszystko, rozumiesz? - Jeszcze raz kiwnąłem głową, a on wyszedł z klatki schodowej i na pożegnanie rzucił, że widzimy się w domu.

Całą noc płakałem. Nie dość, że teraz miałem być miły dla Rafała, to musiałem, jeszcze robić wszystko co mi rozkaże. To było okropne, na szczęście Kacper przychodzi z zajęć tylko lekko później ode mnie, a czasem nawet wcześniej, a przy nim Rafał nie będzie tak odważny jak w cztery oczy ze mną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro