Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Kiedy się obudziłaś, nadal buzowało Ci w głowie. Kompletnie nie pamiętałaś, co działo się z Tobą przed tym, jak Ratchet wbił Ci w żyłę strzykawkę ze środkiem uspokajającym. Podniosłaś się do siadu i szybko napiłaś szklanki wody, która leżała na szafce nocnej. 

-Spokojnie, (Imię) - usłyszałaś głos Ratcheta - Nie wstawaj. Będę musiał cię zbadać. 

-Co się takiego stało? - Spytałaś, przyglądając się mech'om stojącym nieopodal. Obecni byli tylko medycy i Bulkhead. 

-Miałaś jakiś napad paniki, wpatrywałaś się w ścianę i żaden z nas nie mógł cię obudzić - wyjaśnił Bulk, wzruszając przy tym ramionami. 

-Uch, to chyba źle - mruknęłaś, a następnie spróbowałaś zejść z łóżka. Udało Ci się bez problemów. Chwyciłaś za torbę i ruszyłaś w kierunku schodów. 

-A panna gdzie się wybiera? - Burknął biało-pomarańczowy bot. 

-Umyć się. 

-Jeszcze cię nie przebadałem!

-No to zrobisz to, jak będę pachnąca i czyściutka - stwierdziłaś, po czym wyszłaś z pomieszczenia. Nie dali Ci jednak długo być samej i chwilę później, pod same drzwi, zaniósł Cię nie kto inny, aniżeli Knockout. 

-Jak poczujesz, że coś jest nie tak, to wołaj - stwierdził, a Ty lekko się uśmiechnęłaś. 

-Żebyś mógł popatrzeć sobie na moje nagie ciałko? Nie ma opcji. 

-A miałabyś coś przeciwko? - Również uniósł kąciki ust i oparł się o ścianę jedną ręką. Zachichotałaś cicho. 

-Nigdy w życiu - Knockout już chciał zmniejszać swoją masę, ale wyciągnęłaś przed siebie rękę - Ale jeszcze nie teraz. Jeszcze muszę się ogarnąć. 

-Poczekam ile będzie trzeba. 

Pokiwałaś głową, po czym weszłaś do łazienki. Zrzuciłaś z siebie stare ubrania i bandaże, po czym weszłaś pod gorący prysznic. Dawno nie czułaś się tak dobrze. Dosłownie, zmyłaś z siebie brudy ostatnich miesięcy i w końcu umyłaś włosy. Robienie tego jedną ręką było ciężkie, ale dałaś radę. 

Kiedy wyszłaś spod prysznica, owinęłaś ręcznikiem siebie i głowę, a następnie dokładnie wytarłaś i nałożyłaś maść przeciw oparzeniom. Przyjemny chłód łagodził te miejsca i, ku swojemu zdziwieniu, wydały się o wiele bledsze, niż ostatnio. Ratchet się postarał. 

Potem ubrałaś się w świeże ubrania, wysuszyłaś włosy i, jak nowo narodzona, wyszłaś z łazienki. Medyk czekał jak obiecał i, tuż po wyjściu, wskoczyłaś na jego podłożoną rękę. 

-Muszę przyznać, wyglądasz dwieście razy lepiej - stwierdził, a Ty klepnęłaś go w palec - No co? To komplement. 

-Oj, Knockout. Będziesz musiał się jeszcze sporo nauczyć.

-Jeśli ty masz być nauczycielką to nie będę się sprzeciwiał - nie mogłaś powstrzymać i rumieńca i cichego śmiechu. Po dotarciu do głównego pomieszczenia, Bulkhead zaproponował Ci odwiezienie do domu. 

-Nie! - Krzyknęłaś w odpowiedzi. Trochę za szybko i zdecydowanie za głośno - Nie chcę być nie miła, ale... Wolałabym zostać na razie tu. 

-Jasne, (Imię). Rozumiem. 

Odetchnęłaś z ulgą. Pewnie minie jeszcze trochę czasu, zanim uda Ci się wyjść na zewnątrz. Tu, w bazie Autobotów, czułaś się stuprocentowo bezpiecznie (pod warunkiem, że ktoś z Tobą był). Świat zewnętrzny, kojarzył Ci się aktualnie, tylko i wyłącznie z Nemezis, ukrywaniem tajemnic, narażaniem swojego życia i utratą życia. Zdecydowanie wolałaś na razie zostać. 

***

Odpoczywałaś w swoim tymczasowym pokoju, z Knockout'em obok. Od czasu, gdy się obudziłaś, nie opuszczał Cię na krok. Podejrzewałaś, że jest to spowodowane nie tylko tym, iż się martwi, ale sam czuje się niepewnie. Wciąż wszyscy (oprócz Ratcheta i Optimusa) patrzyli na niego krzywo. 

-(Imię) - mruknął, Ty otworzyłaś oczy i uniosłaś głowę. 

-Hmm?

-Myślisz, że jestem wstanie się zmienić? 

-Knockout. Myślę, że nie jesteś wstanie - powiedziałaś, a mech spojrzał się na Ciebie zdziwiony. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał - Bo już to zrobiłeś. Podejmując decyzję, żeby mnie uratować. 

Uśmiechnął się lekko, a następnie pocałował Cię w czubek głowy. Mruknęłaś zadowolona i wtuliłaś się w zagłębienie w jego szyi, pozwalając sobie na krótką drzemkę. 

***

Aż do wieczora zostaliście w Twoim pokoju. Dlaczego? Bo Knockout został wyznaczony, aby przytrzymać Cię w nim do osiemnastej, aby mogli zorganizować imprezę powitalną! Może wcale nie był tak źle traktowany, jak myślałaś!

Spojrzałaś się na stół wypełniony jedzeniem. Pociekła Ci ślinka, ale powstrzymałaś się od rzucenia się na (ulub. danie). Zamiast tego, podziękowałaś i otworzyłaś pudełko owinięte kokardką, które przekazał Ci agent Fowler. Otworzyłaś je i wyciągnęłaś z niej czarną protezę z niebieskimi elementami i znakiem Autobotów na jej wierzchu. Pomógł Ci ją założyć i chwilę później z powrotem miałaś palce! Może nie miałaś w nich czucia, ale sztuczna dłoń była na tyle nowoczesna, abyś mogła zginać nią jak normalną ręką. W podziękowaniu, ucałowałaś jego dwa policzki i przybiłaś piątkę swojemu bratu.

,,Prime'y nie świętują" poinformował Was kiedyś Optimus. Wbrew swoim wcześniejszym słowo, tego wieczora spędził ten czas razem z Wami. 

Dużo rozmawialiście; razem z Knockout'em opowiedzieliście im o swoich wspólnych eksperymentach.

-Żałuję tylko, że nie mam przy sobie tego ogona, kameleona.

-Tego, z którego o mało nie zleciałaś z sufitu?

-Dokładnie - uśmiechnęłaś się lekko, a chwilę później przypomniałaś o jednym, ważnym szczególe, który obiecałaś sobie, że zrobisz - Ratchet, mógłbyś na słówko?

Kiwnął głową, a następnie odeszliście od reszty grupy. Upewniając się, iż nikt Was nie słyszy, zaczęłaś mówić. 

-Muszę się prosić, abyś usunął z komputera i swojego umysłu wszystkie informacje o broni, którą wtedy wymyśliłam - powiedziałaś, a medyk rozszerzył optyki. 

-Dlaczego? W odpowiednich rękach może stać się kluczem do wygranej. 

-To nie broń jest tutaj kluczem do wygranej. Poza tym... Przyniosła za dużo złego - mruknęłaś, wzdychając ciężko - Nawet w dobrych rękach. 

-Jeśli taka jest twoja wola, to nie mogę się jej sprzeciwić. 

-Dzięki, Ratchet - uśmiechnęłaś się w jego stronę. Odpowiedział tym samym, a następnie wróciliście do pozostałych. 

***

Mimo, że teoretycznie nie powinniście, Bulkehad wyciągnął ze swojej skrytki specjalny rodzaj Energonu, działający na mech'y jak alkohol. Okazało się, że Agent Fowler też miał coś na składzie i niedługo później przybijaliście swoje kieliszki. Jack też dostał (zachowywałaś się trochę jak ciotka, upijająca swojego siostrzeńca), a Miko nie trzeba było namawiać. Wręcz zagroziłaś, że jak też się napije, to nie stworzysz jej niesamowicie szybkiej deskorolki, ale koniec końców, też jej coś skapnęło. Tylko Rafael pozostał w pełni umysłu i szukał czegoś na komputerze. 

Rozejrzałaś się po bazie. Ratchet i Optimus siedzieli w kącie i wyznawali sobie, jak to się szanują i, że bez siebie nawzajem nigdzie by nie doszli. Knockout znalazł wspólny temat z Arcee i Bulkhead'em, a Bee opiekował się Miko i Jack'em, którzy siedzieli siebie bliżej, aniżeli na początku rozmowy. 

Wyznaczyłaś sobie dwie misje na ten wieczór. Jedna - powiedzieć wszystkim wokół, że Ty Knockout jesteście w bardzo dziwnej relacji, przypominającej związek i spytać się swojego faceta... Wróć, mech'a, czy zechciałby przetestować z Tobą kompatybilność botów z ludźmi pod względem cielesnym. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wybaczcie, ale to ostatni rozdział na najbliższe dni. Pisanie lemonów to ciężka sprawa, więc potrzebuję więcej czasu.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro