Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Siedziałaś na kanapie, z kubkiem herbaty w ręce. Czułaś się świetnie. I ciepło. Można wręcz powiedzieć, że gorąco. Może to radość tak Cię rozpalała? A może to przez Knockout'a, który trzymał Cię na kolanach? Podejrzewałaś, że to po prostu połączenie wszystkiego sprawiało, iż odczuwałaś aktualnie taką euforię. 

Ratchet skończył Cię badać jakieś pół godziny temu i, po zaaplikowaniu maści i bandaży na Twoje poparzone miejsca, byłaś wolna. Koniec końców, postanowiliście nikogo nie budzić i poczekać do rana, aż zobaczą Cię na własne oczy. Jedynym poinformowanym został Optimus, u którego dawno nie widziałaś takiej radości w optykach. Pogłaskał Cię po głowie i kazał opowiedzieć o wszystkim, co działo się po wysłaniu ich na ziemię w kapsułach ratunkowych. 

-No i... Rozbiłam ostatni nabój - odpowiedziałaś, a Ratchet zgromił Cię spojrzeniem - Tak, zdaje sobie sprawę, czym mogło to grozić. I poniosłam konsekwencję swoich działań. 

Pomachałaś mu swoją niepełną ręką, a medyk już się nie odezwał. Była to mała cena za powrót do bezpiecznego miejsca. 

-A wszystko to dzięki pewnemu, cudownemu Decepticonowi - odwróciłaś się w stronę swojego partnera, który oparł podbródek na czubku Twojej głowie. Protekcyjnie obejmował Cię w talii, a drugą rękę trzymał na Twoim udzie. 

-Przestań (Imię), rozpieszczasz mnie - mruknął sugestywnie, nie zwracając uwagi na dwa, najstarsze boty, które uważnie przysłuchiwały się Waszej rozmowie. 

-W każdym bądź razie - odchrząknął Optimus - Jesteśmy ci dozgonnie wdzięczni, Knockout. Mimo wszystko, chcemy wiedzieć, jakie są twoje dalsze plany. 

-Hmm, dobre pytanie - medyk zastanowił się chwilę, po czym ponownie przycisnął Cię do siebie- Na razie chciałbym spędzić trochę czasu z moim człowiekiem. Potem zobaczymy. 

-Rozumiem. W takim razie, zostawimy was samych. (Imię), dobrze jest znowu mieć cię przy sobie. 

Lider posłał Ci delikatny uśmiech, który chętnie odwzajemniłaś. Zanim razem z Ratchet'em się ewakuowali, biało-pomarańczowy mech obdarzył Knockout'a spojrzeniem, które wyrażało, iż ma go na oku. Niepotrzebnie, sama zamierzałaś to robić, dopóki nie wyschną Ci spojówki.

Była już około czwartej nad ranem. Ziewnęłaś cicho, przymykając jednocześnie oczy. Bądź co bądź, zostałaś brutalnie wyrwana ze snu i Twój organizm domagał się odpoczynku. Poza tym, byłaś po prostu zmęczona dziejącymi się wokół wydarzeniami. 

-Chcesz iść spać? - Spytał medyk, a Ty kiwnęłaś głową. 

-Mhm, ale tylko z tobą - odparłaś, a w odpowiedzi dostałaś cichy śmiech.

 -Da się zrobić. 

Choć była dla niego trochę mała, udało mu się rozłożyć na kanapie. Odstawiłaś herbatę na stoliczek obok i położyłaś się na nim, z głową przy jego iskrze. Objął Cię ramionami i pozwolił, byś w pełni się odprężyła. Nie potrzebowałaś kocyka; Knockout przyśpieszył przypływ Energonu, dzięki czemu ciepło jego ciała w zupełności Ci wystarczyło. 

***

Ranek był kwintesencją mieszania się różnych emocji. Bulkhead nie mógł się powstrzymać i z jego optyk wyleciało kilka, Energonowych kropli, Arcee (oprócz ciepłego powitania), podejrzliwie spoglądała na Knockout'a, a Bee nie wiedział, czy ma się cieszyć, że jesteś prawie cała i żyjesz, czy jednak czuć się zazdrosny o to, iż były medyk Decepticonów naruszał, jak na jego standardy, Twoją przestrzeń osobistą. Koniec końców porwał Cię w ramionach i szeptał, jak bardzo za Tobą tęsknił. 

Niedługo później znowu był spokój, ponieważ ich opiekuni pojechali po trójkę ludzkich nastolatków. W międzyczasie, Ratchet i Optimus wzięli Twojego partnera na przesłuchanie, a Tobą zajął się Agent Fowler. 

Rozmawialiście przez dobre czterdzieści minut, podczas których nie tylko okazał Ci spore wsparcie, ale również obiecał, że w ciągu najbliższych dni zostanie Ci dostarczona najnowocześniejsza proteza, jaką rząd miał na stanie. Najwyżej potem trochę ją podrasujesz. 

-A moi rodzice? W trakcie wybuchu zniszczył mi się telefon. Znają prawdę, czy coś pan wymyślił?- Spytałaś.

-Zostali poinformowani, że pojechałaś na wycieczkę szkolną, ale biorąc pod uwagę twój stan - tu wskazał palcem na Twoją dłoń - Myślę, że w najbliższych dniach będzie trzeba poinformować ich o tym, co naprawdę się wydarzyło. 

-Hmm, ciekawe, czy dostanę szlaban. Moja mama byłaby do tego zdolna - powiedziałaś, a Fowler uniósł brwi. 

-Widzę, że nasze mamy mają podobne metody wychowania - mruknął, a następnie odchrząknął- W każdym bądź razie, dobrze jest mieć Cię z powrotem. Gdybyś czegokolwiek potrzebowała, jestem do twojej dyspozycji.

-Dziękuję, agencie Fowler - zasalutował Ci, a następnie wyszedł z pomieszczenia, chcąc sprawdzić, jak idzie przesłuchanie Knockout'a. 

Za kilka minut powinna zjawić się reszta, więc usiadłaś na schodach, zastanawiając się, co powiesz Rafaelowi. Chociaż... W Waszym wypadku słowa wydawały się zbędne. Mocno go wyściskasz.

Czas dłużył Ci się nieubłaganie. Podparłaś głowę na zdrowej ręce i zaczęłaś przyglądać się pomieszczeniu. Coś było z nim nie tak. Te ściany zawsze miały taki kolor? Te metalowe części przypominały Nemezis tak bardzo. 

Gdyby wziąć kawałek takiej ściany, wyglądem przypominałaby tę, która przygniotła Steve'a. 

Czułaś, jak Twoje serce niepokojąco szybko zaczyna bić. Twój oddech przyśpieszył.

Jego popękana maska utkwiła Ci w głowie. Tak samo, jak widok jego powykrzywianej ręki i Energonu, który wylewał się z niego litrami. 

Oczami wyobraźni zobaczyłaś, jak musiała wyglądać reszta jego ciała. Na pewno odczuwał przeogromny ból, dopóki jego kable nerwowe się nie przerwały. Podejrzewałaś, że w trakcie śmierci nic już nie czuł. 

A lampa... Gdyby zmienić jej kolor, przypominała kształtem broń Megatrona. Gdyby nie udało Ci się uciec, najprawdopodobniej zmiażdżyłby Cię w parę sekund. Albo nie, najpierw za pomocą tortur zmusiłby Cię do wykonania jakiejś potężnej broni, a zaraz potem dobił. Ewentualnie wypuściłby Cię w próżnię kosmiczną i patrzył, jak ciśnienie rozsadza Twoje ciało. 

Bumblebee i Rafael dotarli jako pierwsi. Chłopak szybko wysiadł ze swojego opiekuna i, uśmiechnięty, zaczął biec w Twoją stronę. Nie spodziewał się jednak, że zobaczy Cię w takim stanie. 

Bee szybko się przetransformował i momentalnie do Ciebie doskoczył. Oczy miałaś szeroko otwarte, cała się trzęsłaś, a czoło miałaś mokre od potu. Chwycił Cię w rękę i przystawił do swojej iskry. Następna dotarła Arcee, wraz z Jack'em, której kazał od razu jechać po Ratcheta.

Zatraciłaś się w traumatycznych wspomnieniach. Powróciłaś do rzeczywistości dopiero, kiedy podali Ci mocne środki uspokajające. Byłaś przytomna tylko przez chwilę, a niedługo później zasnęłaś. 

Rafael postawił torbę z Twoimi ubraniami koło szpitalnego łóżka, na którym leżałaś. Kiedy się przebudzisz, na pewno będziesz chciała wziąć prysznic. Bez słowa chwycił Cię za rękę i lekko ścisnął. Cały tydzień żył w niepewności, czy jeszcze kiedykolwiek Cię zobaczy, a kiedy to już się stało, zachowywałaś się jak nie Ty. Bardzo to przeżywał. 

-Ratchet, co się jej stało? - Spytał Jack, obejmując równie zmartwioną Miko. Medyk wzruszył ramionami. 

-Wygląda mi to albo na atak paniki, albo jakiś symptom stresu pourazowego, ale jest za wcześnie, aby podać dokładną przyczynę - wyjaśnił. 

-Rozumiem. A, zmieniając temat, co on tu robi? - Spytał, wskazując palcem na Knockout'a, który przeniósł wzrok z Twojej śpiącej twarzy, na młodego chłopaka.

-Jestem po waszej stronie, krótko mówiąc. 

-Co? 

-To, co słyszałeś. Postanowiłem dać szansę waszemu gatunkowi - stwierdził dumnie, wywołując przy tym głosy oburzenia. Zanim sytuacja stała się napięta, wtrącił się Optimus.

 -Knockout mówi prawdę. Przesłuchaliśmy go i, w ramach zadośćuczynienia, wyjawił nam parę sekretów na temat Decpticonów. Poza tym, (Imię) osobiście za niego poręczyła. 

-Czyżby? - Arcee złożyła ręce na piersi, również nie będąc zachwycona swoją obecnością. Wiśniowy medyk spojrzał się na nią cwanie i zniżył głos. 

-Mhm, nawet nie wiesz z jaką radością - wymruczał, a Bee zacisnął pięści. Bulkhead chwycił go za ramiona i przytrzymał w miejscu. 

-Spokojnie kolego, nie daj się sprowokować - szepnął, a żółty mech prychnął pod nosem. Denerwowało go, że traktował Cię jak swoją własność i mówił o Tobie w taki sposób. 

Faktem było, że choć Knockout denerwował sporą część Autobotów, to niezaprzeczalnie przyczynił się do tego, iż byłaś aktualnie wśród nich. Dlatego musieli przeboleć swoją niechęć i przynajmniej zacząć go tolerować. Zdawali sobie sprawę, że gdyby teraz coś mu zrobili, to źle wpłynęłoby na Twoje zdrowie psychiczne. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro