Rozdział 7
Od razu gdy znaleźliśmy się w szkole, chłopaki zabrali mnie do krawcowej. Zmierzyła moje wymiary i powiedziała żebyśmy przyszli za godzinę. Chłopaki zabrali Lili do kuchni, żeby coś zjeść, a ja poszłam obejrzeć mój pokój.
- Będziesz mieszkać z Rose. Ma więcej niż jedną moc tak jak ty. Jest.. dość przewrażliwiona na punkcie innych ludzi. Kiedyś w pierwszej klasie powiedziała swojej koleżance, że ma kilka mocy, a ona zrobiła z niej dziwadło i wszyscy się z niej śmiali. Udało nam się wyczyścić wszystkim pamięć, ale Rose dalej ma lekką traumę. Boi się nowych osób, więc była bym wdzięczna jak byś na wejściu pokazała jej, że jesteście w tej samej sytuacji- mówiła dyrektorka prowadząc mnie przez korytarze, by na końcu stanąć przed drewnianymi drzwiami w zachodniej części szkoły.
Kobieta dotknęła ich, a one automatycznie się otworzyły. Doszłyśmy do pokoju wspólnego. Ściany były w zimnych kolorach, a meble w ciepłych. Mimo wszystko dobrze, że sobą współgrało. Weszłyśmy po schodach i otworzyłyśmy kolejne drzwi. Jak się okazało tak były sypialnie. My podeszłyśmy do tych z numerem 34. Trzeba przyznać, że można się trochę pogubić. Weszłyśmy po długich kręconych schodach. Mój pokój chyba był na szczycie wieży. Petunia popchnęła drzwi i mnie zostawiła, a ja zobaczyłam coś pięknego. Drewniane łóżka z czerwoną pościelą. W kącie duża również drewniana szafa. Ściany w kolorze lekko żółty nadawały pomieszczeniu ciepłej atmosfery. Na jednym z łóżek siedziała dziewczyna. Miała lekko lokowane brązowo-rude włosy i duże zielone oczy. Biła z nich jednocześnie radość i strach. Myślałam jak pokazać jej nasze podobieństwo.
- Myślę, że nie masz czym się denerwować- powiedziałam ostrożnie i jedną rękę pochłoną ogień, a drugą otoczyło powietrze. Dziewczyna gdy tylko to zobaczyła zeskoczyła z łóżka i zaczęła skakać i krzyczeć:
- Nareszcie! Nareszcie! Ktoś taki sam jak ja- powiedziała z ulgą w głosie- jestem Rose, a ty?
- Hania, miło się poznać- uśmiechnęłam się.
- ciebie też. W ogóle ile masz mocy? Ja mam 6. Woda, powietrze, ziemia, ogień, telepatia i telekineza- zaczęła wymieniać.- ty się chyba specjalizujesz w powietrzu. Ile masz mocy?- jej oczy błyszczały taką radością, jak u małego dziecka.
- Ja mam 15 mocy- streściłam jej całą swoją historie, a ona słuchała z ogromnym zaciekawianiem.
- Czyli mieszkasz z bliźniakami? Tymi co nie zdali?
- Tak, w sumie nie jest źle.- nagle usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam. W wejściu stał chłopak trochę wyższy ode mnie, miał troszkę dłuższe ciemne włosy i jasno brązowe oczy.
- O to mój brat. Leo.- zaczęła- Ona jest taka jak ja.- powiedziała tym razem zwracając się do brata.
- Serio? W takim razie na pewno się dogadacie. Leo jestem- podał mi rękę.
- Hania miło mi- Uśmiechnęłam się i ją uścisnęłam- Może nie stój w przejściu. Zrobiłam gest ręką by wszedł do pokoju. Chłopak usiadł na łóżku swojej siostry i już otwierał usta by coś powiedzieć kiedy znowu ktoś zapukał. Otworzyłam. W progu stał Mati i trzymał ubrania od krawczyni.
- Wejdź. - przesunęłam się żeby mógł wejść. Chłopak zrobił to co powiedziałam położył rzeczy na łóżko i sam na nim usiadł.
- Leo, to ta twoja słynna siostra Rose, tak? Cześć miło Cię wreszcie poznać- wyciągnął rękę w stronę dziewczyny.
- Hej?- odpowiedziała lekko speszona na dziewczyna i uścisnęła dłoń chłopaka.
– A w ogóle skąd znasz mojego brata. Z tego co się orientuję Leo jest rok młodszy od Ciebie.
- Owszem ale razem jesteśmy w drużynie. I się kumplujemy. I teraz będziemy razem na roku. – nastała chwilowa cisza- Czemu jesteście w szkole tak wcześnie? Rozpoczęcie jest jutro.- zapytał Mati zmieniając temat
- Rosie trochę boi się podróży ze wszystkimi, a ja jako dobry brat ide z nią.
- A jak się inaczej podróżuje niż tą magiczną furtką?
- Ogólnie przechodzisz, jak to powiedziałaś, przez magiczną furtkę i jesteś na dworcu GSP, czyli Główna Smocza Przystań. Nie są to prawdziwe smoki, już dawno się nimi nie lata ale magiczne maszyny. Wchodzisz do takiego i jesteś jak by w czymś pomiędzy pociągiem a samolotem. Masz przedziały jak w pociągu ale smok jest zaprojektowany trochę jak samolot. Tylko ma duże okna. I może skoro teraz ty przyszłaś to Rose się zgodzi i poleci podczas świątecznej przerwy?- skończył pytaniem brat, dziewczyny.
- Dobra ale lecisz ze mną w przedziale i Hania też ma tam być.
- Okej. - Odpowiedzieli chórem chłopcy. Zauważyłam, że Mati strasznie się rozwalił na moim łóżku.
- Nie za wygodnie Ci?- zapytałam
- Jest idealnie - powiedział szczęśliwy chłopak. Zrobiłam okrężny ruch palcem i z łazienki zaczął wypływać wodny wężyk. Rodzeństwo spojrzało się na to i zaczęli się podśmiewać pod nosem. Mati nie zauważył co robię, bo zamknął oczy. Zrobiłam taki duży bąbel wody tuż nad jego głową. I upuściłam go. W tym momencie wszyscy oprócz mokrego chłopaka zaczęli się śmiać
- Tak ci wesoło?- zapytał się mnie zły chłopak. I przytulił. Teraz oboje byliśmy mokrzy
- Nie fajnie – zaśmiałam się i zrobiłam kolejny bąbel z wody i zmoczyłam Matiego. Teraz był już mokry do suchej nitki. Pokazałam mu język, a następnie wysuszyłam się zaklęciem.
~Leo~
Jest 8. Dziewczyny zaraz spóźnią się na śniadanie. Zabrałem swojego kolegę z pokoju, Alexa. Zapukałem do drzwi. Otworzyła Hania. Była w piżamie. A przynajmniej w dużej bluzce do połowy uda. No nie był to codzienny widok ale Alex chyba mocno się zaskoczył.
- Hej co ty tu robisz?- zapytała zaspana.
- przyszliśmy was obudzić. To jest Alex, mój kolega z pokoju.
- Hej Hania jestem – podałam mu rękę- Wejdźcie, tylko cicho, Rose śpi.- powiedziała wypuszczając nas do środka ,wpadając na Rose. Załagodziłem upadek.
- Fale dźwiękowe?- zapytała
- No prawie. Pole siłowe.
- Fajne. A ty Alex jaką masz moc?
- Umiem kontrolować wszystko co żyje.
- W sensie?
- No ludzi, zwierzęta ,a rośliny mogę ożywiać w sensie, one są żywe ale chodzi o to, że...- zaczął się tłumaczyć sam nie do końca wiedząc co mówi.
- Dobra łapie- zaśmiała się dziewczyna - Ale to nie jest taka telepatia.
- W sumie tak ale nie. Bo jak masz telepatie to możesz się porozumiewać przez myśli. Kontrolowanie jest na wyższym poziomie, no taka kontrola umysłu- zatrzymał się na chwile- Masz racje taka telepatia, i kontrolowanie roślin.
- Aha. A po co do nas przyszliście?- zapytała moja siostra
- Żeby was obudzić. Jest już 8.20. A znając Ciebie to to długo Ci to zajmie. Wprawdzie nie znam Hani ale jesteś dziewczyną...
- Cóż za spostrzeżenie. - przerwała mi Hania.
- A, że jesteś dziewczyną to NA PEWNO długo ci to zajmie- powiedziałem podkreślając. Dziewczyna coś chciała jeszcze powiedzieć ale ktoś zapukał do drzwi.
- Mógł byś?- zapytała mnie. Już nie odpowiedziałem tylko otworzyłem je. I zobaczyłem Matiego. Był tak samo zdziwiony moim widokiem ta samo jak ja jego.- O hej Mati. Ty też na poranne spotkanie?
- Nie. Pani dyrektor prosiła żeby cię obudzić bo nie widziała cię na śniadaniu.
- Ludzie jest 8. co wy se myślicie, z tego co się orientuję to dzisiaj jeszcze nie ma zajęć, a śniadanie kończy się o..-przerwała na chwile- Rose ? O której się kończy śniadanie?
- W ciągu tygodnia o 9, a w weekendy i święta, oraz rozpoczęcie i zakończenie roku o 11.
- No więc mamy jeszcze około godziny na to, żeby się zebrać i miło, że o nas pamiętaliście ale nie widzę potrzeby żebyście tutaj byli. A teraz wybaczcie ale musimy "zdążyć" się przygotować, bo przecież jesteśmy dziewczynami- powiedziała z kpiną ostatnią część zdania.
- My się nigdzie nie wybieramy. Trzeba was przypilnować.- zaczął Mati
- Zgodzę się z kolegą- odpowiedział Alex
- No skoro wy to i ja.- skwitowałem.
-Bo będziemy musiały was niezbyt grzecznie wyprosić.- ostrzegła Hania
- Naprawdę?- zaczął Mati, zbliżając się mocno do blondynki.
-Naprawdę.- Powiedziała tylko Hania. Podniosła rękę. Z niej wyleciał wirek powietrza uniósł Matiego i poleciał z nim za drzwi zamykając je za sobą.- To jeden z głowy. Wyjdziecie sami czy mam wam pomóc?- zapytała się dziewczyna, ale my byliśmy pierwsi. Ja zrobiłem pole siłowe, żeby nie mogła nam nic zrobić, a Alex zablokował jej moc. Zdjąłem pole siłowe i podszedłem do Hani i zapytałem:
- No i co kto teraz jest groźniejszy?
-Nadal ja- Powiedziała i zanim się obejrzałem już leżałem na podłodze. Usiadłem i spojrzałem z lekkim przerażeniem. Dziewczyna spojrzała się na Alexa i zapytała- Też chcesz sobie poleżeć na ziemi?
- Chyba preferuje łóżko.- powiedział nic nie robiąc sobie z tego ,że dziewczyna o prawie głowę niższa, wywaliła mnie na ziemie. Wprawdzie to było zaskoczenia, ale i tak to, że miała tyle siły żeby mnie wywalić, musze przyznać szacun.
-Ty se poradzisz w życiu- usiadłem na jej łóżku, mówiąc do Hani.
- Miło, że tak uważasz. Więc skoro poradzę sobie sama w życiu to możecie wyjść bo se damy rade.- powiedziała spokojnie z wrednym uśmiechem.
- Wiesz co to łóżko jest tak wygodne, że chyba tu zostanę na dłużej.- zacząłem się z nią droczyć. I razem z Alexem położyliśmy się na jej łóżku. Jeden po jednej drugi po drugiej stronie dziewczyny. Hania objęła nas ramieniem. Trochę się ciepło zrobiło. Oj nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich zagrań ze strony dziewczyn.
- Jestem gotowa idziemy?- nagle usłyszałem głos mojej siostry.
- Tak daj mi sekundę.- dosłownie w sekundę zrobił się wokół niej wir i już była gotowa. - dobrze to widzimy się po południu jak zechce nam się wrócić. Paaa!- krzyknęła wychodząc przez drzwi i przykuwając nas do łóżka.
- Myślałem, że blokujesz jej moce.
- No blokowałem ale jak nas przytuliła...
- Dobra mniejsza co to jest?- pokazałem na jakieś dziwne zaklęcie, które rzuciła na nas Hania ja wychodziła.
- Nie wiem, wygląda jak to zaklęcie, jak ono miało..- zaczął się zastanawiać chwile.- nie pamiętam jak się nazywało, to co działa jak kajdanki.
- Jeśli to jest to zaklęcie to będziemy tu siedzieć do jutra.
~Hania~
Wychodziłyśmy ze śniadania po chyba godzinie siedzenia i jedzenia i gadania o wszystkim i o niczym. Poszłyśmy sobie pozwiedzać sobie zewnętrzną część szkoły(Lasek, łączka, jezioro). Szłyśmy właśnie po plaży. I oświeciło mnie.
- ROSE! Co jak chłopaki siedzą cały czas u nas?
- Nic, a co miało by być?
- I to, że siedzieli by tak coś koło 3 godzin i nie wiadomo co by wymyślili.
- CO!!? Kiedy to minęło?
- No właśnie nie wiem. Dobra lecimy.
- Nie można używać mocy poza szkołą.
-Trudno. - powiedziałam, złapałam Rose za rękę i poleciałyśmy w stronę szkoły. Chwile później byłyśmy już pod naszymi drzwiami.
- Jak będę miała kłopoty to cię zabije.
-Dobra luz, winę biorę na siebie.- Popchnęłam drzwi i zobaczyłam, że chłopaki rozwalili się na naszych łóżkach- Ale wy wiecie ,że drzwi były otwarte. Prawda?- ich miny były bezcenne. Szok, zdziwienie i złość jednocześnie. I mimo to, że Rose była na mnie zła też wybuchnęła śmiechem. - Dobra wynocha!- nakrzyczałam na chłopaków.
- Podziękuje- Zaczął Leo
- Mi tez bardzo wygodnie.
- Chłopaki no. - powiedziała Rose
- Dobra idę po Matiego- powiedziałam i zeszłam po schodach i zapukałam do drzwi otworzył mi Didi.
- Hej co tam potrzebujesz?- zapytał miło
- Pomocy, bo Alex i Leo nie chcą wyjść od nas.
- Jasne. Maciek! -zawołał chłopaka- Nie masz nic przeciwko temu żeby on szedł z nami? Wiem ,że się nie lubicie.
- Nie na luzie. - powiedziałam- Cześć Kędziorek.- przywitałam się z chłopakiem, z lekkim sarkazmem.
- Hania możemy pogadać w cztery oczy- poprosił chłopak
- To ja idę po bluzę- powiedział Didi i znikną w drzwiach
- Chciałem Cię przeprosić za to u chłopaków w domu.
- Spoko. Dobra wołaj Didiego.
- Didi, klucho chodź, już skończyliśmy gadać.- Zawołał chłopaka
- Klucho? - przyszedł szatyn- Chcę zauważyć, że w przeciwieństwie do Ciebie ja mam sześciopak- zaczął się śmiać i podciągnął sobie bluzę.
- Nie popisuj się ,nie jesteś w jej typie.
- A skąd ty wiesz kto jest w jej typie?
- Wyobraź sobie...- zaczął ale mu przerwałam
- Może rozkminy kto jest w moim typie, a kto nie zostawcie sobie na później.- Zaczęliśmy iść po schodach na górę. Popchnęłam drzwi i weszliśmy do środka.- No więc chłopaków już znacie. To jest Rose. Rose to jest Didi, a to Kędziorek.- Dziewczynie zaświeciły się oczy. Coś czuje, że będziemy miały do pogadania. A chłopaków chyba też nieźle zaszokowało- Dobra nie przyszliście się gapić tylko pomóc.- pokazałam na chłopaków, którzy ciągle leżeli na naszych łóżkach.
- Dobra powiedziałem, że pomożemy to pomożemy.- Powiedzieli złapali Alexa za ręce i za nogi, położyli go na podłodze i sami się położyli na łóżku Rose.
- Oj teraz to już przesadziliście.- Rose zaczęła się wkurzać musze przyznać, że zaczynałam się bać- Leo zabieraj kolegów i wywalaj- mówiła przerażająco spokojnie. Leo chyba tez się przeraził spokojem siostry, więc szepną coś Kędziorkowi. Ten szepną coś Didiemu ale on się nie przejął, a Leo powiedział coś Alexowi chłopak trochę się poruszył ale też nic specjalnego sobie z tego nie zrobił.
-Dobra my idziemy. Musimy..- zaczął się zastanawiać Kędziorek
- Znaleźć Matiego- skończył Leo i wyszli.
- Chłopaki możecie już wyjść.- poprosiłam grzecznie. Nic nie odpowiedzieli.
- Czy możecie już wyjść?- zapytała spokojnie, za spokojnie, Rose. Chłopaki nadal nic sobie z tego nie robili.- KURWA, WYNOCHA Z POKOJU!!- wydarła się na nich. Oni się na nią spojrzeli, widziałam lekkie przerażenie w ich oczach ale chyba postanowili ryzykować. Rose naprawdę mocno się wkurzyła. Rośliny, które były na parapecie zaczęły się rozrastać. Nagle ogromne pnącze złapało Alexa za nogę i dosłownie wyrzuciło go przez drzwi. Niewiele myśląc pobiegłam na chłopakiem. Zbiegłam na dół i zobaczyłam, że szczęśliwie Alexowi udało się jakimś cudem uratować.
- Żyjesz?- zapytałam trochę przestraszona
- Nie, wiesz co umarłem- powiedział sarkastycznie
- A no to nawet lepiej, gdzie cię pochować?- zapytałam z sarkazmem. Zanim jednak usłyszałam odpowiedź, z naszego pokoju usłyszałam jakiś hałas. Szybko się tam wróciłam i zobaczyłam, że Didi próbuje zablokować moc dziewczyny. Udało mu się osłabić jej moc i pnącza nie były już tak duże i silne ale mimo to Rose była już tak zła, że jej oczy świeciły się na ostry zielony.
- ROSE!- krzyknęłam. Nie zwróciła nawet na mnie uwagi.- Rose!!- powiedziałam i zmusiłam , żeby się opanowała. Nagle wszystko się uspokoiło. Dziewczyna przez chwile była lekko skołowana. Rozejrzała się po pokoju, kiedy zobaczyła minę Didego i ten cały bałagan zorientowała się co zrobiła. Podbiegła do Didiego i powiedziała:
- Boże strasznie cię przepraszam. Nic ci nie jest? Nie jesteś nigdzie ranny?- oczy zaczęły jej się lekko szklić. Didi widząc jej panikę położył jej rękę na ramieniu i powiedział:
- Jest git, nic mi się zrobiłaś, spokojnie.
- Ale na pewno? Coś mogę zrobić, żeby ci to wynagrodzić?- zapytała przestraszona Rose. Brunet uśmiechnął się
- Skoro pytasz, Jest taka jedna rzecz- uśmiechnął się chytrze.- Możesz mi dać buzi- puścił jej oczko. Dziewczyna chyba spanikowała, bo zaciągnęła mnie do łazienki. Zamknęła drzwi i zaklęciem wyciszyła pomieszczenie.
- Ja nie wiem czy umiem. Jestem z nim w klasie od pierwszego roku i on podoba mi się od chyba 2 lat.
- No to jest bardzo dobra okazja żeby go pocałować.
- Ale ja się boję
- Laska proszę Cię. Sam zaproponował, czyli chce tego. Nie ma co się bać.
- Dobra.- powiedziała i wyszła z pomieszczenia. Brunetka podeszła do chłopaka, dzieliły ich minimetry, ale ona zamiast pocałować zbliżyła się do jego uch i szepnęła- Przyjdź wieczorem. A teraz wynocha- powiedziała już głośniej
- ale my tu jeszcze wró..- Nie skończył bo trzasnęłam drzwiami- Jacy debile.
- Ale słodcy debile, a przynajmniej jeden z nich.- zaczęła wzdychać.
- I obie wiemy , o którego Ci chodzi. I nie martw się wieczorem też przyjdzie jestem tego pewna- zaśmiałam się z niej.
- Ej no wiesz. Tobie Alexik chyba też przypadł do gustu.- Zaśmiała się ze mnie.
- Oj nie. Co to, to nie. To jest skończonym idiotą. A to, że wiem, że jego słabym punktem jest jego wyjebane ego jest zasługą czytania w myślach. I jeszcze wiele innych takich słabych punktów - prychnęłam i udawałam obrażoną. Może nie znam Rose za długo ale wiem jedno uwielbia mieć haki na wszystkich. A już szczególnie na chłopaków.
- Znasz jeszcze jakieś?-zapytała
- znam ale ci nie powiem, bo się śmiejesz- udałam urażoną
- Ojj no weź już nie będę- zaczęła zawodzić dziewczyna.- no nie bądź taka.
- To może umówmy się tak. Dzisiaj wieczorem siadamy i opowiadamy sobie o wszystkich hakach na wszystkich chłopaków jakich znamy . Co ty na to? - Widziałam jak z sekundy na sekundę w oczach dziewczyny zaczyna pojawiać się coraz więcej entuzjazmu.
- Taaaaaaaaaaaakkkkkkkkkkk!- wydarła się.
- Ale spokojnie. Jeszcze będziemy musiały się pozbyć chłopaków, bo na pewno tutaj wrócą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro