Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Pierwszy raz od dwóch dni jest ładna pogoda. Przez ostatnie dwa dni , siedzieliśmy w hali i graliśmy w planszówki. Właśnie szliśmy na plażę. Coś czułam że to będzie ciekawe wyjście. Idealnie kiedy skończyłam swoje rozmyślania doszliśmy na plażę. Ostatnio graliśmy z chłopakami w berka za moimi okularami i chłopaki przegrali. Obiecałyśmy im rewanż.

- Okej dziewczyny, czas na rewanż ! - praktycznie wydarł się Mati.

- Okej, okej. Spokojnie. Już idziemy- podniosłam ręce w obronnym geście- Ale zdajesz sobie sprawę, że przegracie?-mieliśmy się zacząć droczyć, ale Szymon nam przerwał mówiąc:

- To się okaże. Zaczynamy.- oznajmił chłopak. Runda się już zaczęła, a chłopaki się naradzali.

-Ej już zaczęliśmy, wiecie o tym co nie?- krzyknęła do nich Kara.

- Tak już, już. - machnął ręką Piotrek.

- Dobra zaczynamy.- powiedział Szymon

- Nareszcie - odetchnęłyśmy chórkiem.

Kara trzymała okulary, ale Szymon do niej biegł więc rzuciła je do mnie. Mnie natomiast zaczął gonić Mati. Szybko oddałam gogle Vice. Ciemnooka rozglądała się komu podać. Szymon złapał Karole w pasie i przerzucił ją przez ramię, a ona tylko biła go pięściami w plecy. Ja już miałam biec do Vici, ale Mati objął mnie tak, że zablokował mi ręce i podniósł do góry. Vica została sama z Piterem.

- Długo mnie tak nie utrzymasz.- powiedziałam do Matiego

- Oj zdziwisz się.- odpowiedział

-Mówiąc szczerze, patrząc na to ile mieliście czasu, to słabo idzie wam myślenie.- zaśmiałam się. Chłopak w odpowiedzi mocniej zacisną uścisk.

- Ej, spokojnie. Bo mnie udusisz.- Spojrzałam w stronę Vici i Pitera. To co zobaczyłam, mnie rozbroiło. Piter jakoś specjalnie nie trzymał Vici. Po prostu się do niej przytulił od tyłu i trzymał głowę na jej ramieniu. Nie wiem co on jej tam szeptał ale nogi Vici wyglądały jak z waty. Piter pomału wyciągnął rękę, złapał za okulary i schował do kieszeni. Chwilę później zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec rundy. Od razu chłopcy nas puścili oprócz Szymona, który ciągle trzymał Karę.

- PUSZCZAJ MNIE IDIOTO!! JUŻ JEST KONIEC RUNDY- Darła się moja przyjaciółka, jednocześnie bijąc Szymona w plecy.

-Zaraz, cie puszczę. Nie wierć się tak.- odpowiedział spokojnie Szymon, idąc w stronę morza. Zaczęłam iść w stronę chłopaka żeby zostawił moją przyjaciółkę, ale Mati był szybszy i znowu mnie złapał.

- Puść ją!- krzyknęłam do Szymona- On ją wrzuci do morza- tym razem zwróciłam się do Matiego z żalem.

- I co, przecież jej nie zabije.- powiedział spokojnie.

- Ja go przecież też nie zabije.- próbowałam się uwolnić

- Nie wierć się tak, nie puszcze cię.- powiedział, a ja tylko zobaczyłam jak Szymon wchodzi do wody do łydek. I pozwolił zejść Karoli.

- Matii. Szymon już puścił Karę. Teraz ty możesz pójść mnie.

-W życiu! - powiedział i zacisnąć uścisk

- Mati, bo mi cycki rozpłaszczysz.- zaczęłam marudzić, uznałam że szybciej go tak złamie- weź czy ktoś mnie ze chce jak będę płaska...- miałam już zaczyna wykład kiedy chłopak powiedział:

- Dobra dobra. - puścił mnie

- Właśnie puść ją, bo nie będziesz miał na co się gapi...- urwał bo Piter trzepną go w łeb. Mati ewidentnie się speszył.

Za dwa dni mamy zaprezentować nasze przedstawienie na angielski, a nie mamy nic. Zjedliśmy już kolacje, więc uznałam że zapytam panią Anetę czy możemy nie iść na wieczorne gry tylko to skończyć. Zapukałam do drzwi, otworzyła mi nasza opiekunka.

- Dzień dobry. Mam pytanie, no bo widzi Pani, nie mamy w ogóle zaczętej tej pracy na angielski. I chciała bym się zapytać czy mogli byśmy nie iść na wieczorne gry i to skończyć, a właściwie zacząć, i jutro też? - zapytałam z nadzieją

- A co się stało że nie zaczęliście tego wcześniej?- zapytała instruktorka

- Mieliśmy małą spine- skłamałam, ale czego nie robi się dla uzyskania celu.

- Haniu, powinniście byli rozwiązać ten problem i mimo to zrobić tą pracę- zaczynała swój wykład wychowawczyni- ale ostatecznie możecie- oznajmiła wychowawczyni

- Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Bardzo pani dziękuję. Ratuje nam pani życie.- uśmiechnęłam się i pobiegłam do domku. Wbiegłam, do domku z takim hukiem, że dziewczyny spojrzały się na mnie ze strachem.

- Otóż jesteśmy uratowani!!- wydarłam się

- Serio się zgodziła?- zdziwiła się Karolina

- Noooo. Lecę powiedzieć chłopakom.- i z takim samy impetem jak wbiegłam, wybiegłam. Zatrzymałam się przed drzwiami i zapukałam, nie czekając na pozwolenie, weszłam.

- Zgodziła się!!- wydarłam się, po chwili jednak zauważyłam, że nie czekanie na pozwolenie było złym pomysłem. Mati i Szymon mieli dziwne zwyczaje. Siedzieli w samych bokserkach. Jedynie Piter zdążył się ubrać. Od razu jak to zobaczyłam, czułam że się zarumieniłam i wbiegłam z powrotem do domku. Okej mają sześciopak, ale nadal to lekko niekomfortowe. Wbiegłam znowu do naszego domku, zarumieniona.

- A tobie co?- zapytała od razu kiedy mnie zauważyła Kara

- Właśnie strasznie się rumienisz.- zgodziła się ze swoją poprzedniczką Victoria.

- No bo biegłam do chłopaków, no i jak zapukałam to nie czekałam na żadne proszę. Tylko weszłam. A Mati i Szymon leżeli sobie w samych gaciach.-zaśmiałam się i usłyszałam delikatny śmiech mojej przyjaciółki- No w każdym bądź razie dzisiaj piszemy scenariusz, próby i ewentualnie jakieś ciuchy wybrać i to samo jutro.- powiedziałam zadowolona z siebie. Ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam i je otworzyłam. To byli chłopcy.

- Hej! Wchodźcie! - otworzyłam szerzej drzwi.

Obudziłam się w swoim łóżku ale o dziwo koło mnie leżał Mati oboje byliśmy przykryci kartkami ze scenariusza który poprawialiśmy. Karola spała na Szymonie z którym ustała jak powinny wyglądać scenki. Natomiast Vica z Piterem byli tak słodko do siebie przytuleni. Ustalali jak mamy wyglądać w poszczególnych scenach. Na początku ja miałam pracować z Karolą, a Mati z Szymonem, ale tak się sprzeczali, że żeśmy ich podmienili. Chciało nam się strasznie spać, więc musieliśmy mimowolnie usnąć. Miałam właśnie wracać spać, jest ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam i spojrzałam przez wizjer. Zobaczyłam panią Aneta. Od razu otworzyłam.

- Haniu, chłopcy są nadal u was?- zapytała szeptem.

- Tak. Bardzo panią przepraszam po prostu usnęliśmy i w sumie nawet nie wiem która jest godzina.

- 22:30. Chłopcy powinni już wracać.

- Ja wiem ale oni śpią, a ja nie mam serca ich budzić.

- A jak śpicie?

- Piter śpi na wolnym łóżku, Szymon z Mati razem, Vica tam gdzie ja. A Karola ze mną.- skłamałam ale wiedziałam że pani Aneta wtedy pozwoli chłopakom zostać. Na wszelki wypadek wyobraziłam sobie to. Zrobiłam okrężny ruch nadgarstkiem. A z moich rąk wydobył się obraz, który przedstawiał dokładnie tą sytuację co powiedziałam. Ziewnęłam.

- widzę że jesteś śpiąca idź spać. Ale jutro rano chłopaki mają być u siebie

- Tak jest.- powiedziałam kiedy opiekunka odchodziła. Zamknęłam drzwi i niewiele myśląc, położyłam się na moim poprzednim miejscu.

***

Obudziło mnie szturchanie Matiego.

- Co?- otworzyłam oczy i zrozumiałam o czy mu chodzi. Jak to ja, w nocy się kręciłam i uwaliłam się na jego klatce piersiowej.- Sorka- powiedziałam zawstydzona i z niego wstałam.

-Spoko, mam nadzieje że wygodny byłem-zaśmiał się- w ogóle co my tu robimy?

- Wczoraj usnęliśmy i tyle.- wzruszyłam ramionami-Im to chyba bardzo wygodnie.- pokazałam palcem na Vice i Pitera. Ciemnooka leżała na blondynie jak na materacu.

- Chyba na pewno- potwierdził Mati

- Muszę im zrobić zdjęcie.- wyciągnęłam telefon i cyknęłam chyba z 5 fotek.

- Po co ci te zdjęcia.- zapytał ciemnowłosy

- Ship'uje ich od 2 lat. Nie mogę przepuścić takie okazji.

- Jesteś nienormalna. - oznajmił chłopak.

- Wiem- uśmiechnęłam się wrednie.- dobra trzeba ich budzić, musicie iść do siebie.

- Racja. Ale ja jestem śpiący. Idziemy spać. - objął mnie, i pociągną ze sobą. Zaśmiałam się pod nosem.

- Bardzo śmieszne, ale naprawdę musimy wstawać. I wątpię żebyś był śpiący bo tak na oko jest 7:30, a my zasnęliśmy o jakiejś 22:00. To powinieneś być wyspany. Więc wstawaj i idź budzić brata i Karole, a ja budzę Vice i Pitera.- powiedziałam i zepchnęłam chłopaka z łóżka.

- Ejj! Tak się nie robi!- powiedział jak malutkie dziecko

- Inaczej byś nie wstał.- puściłam mu oczko i podeszłam do Vici i Pitera.- Heejj, słodziaki. - nadal spali. Odwróciłam się zobaczyć jak idzie Matiemu. Karola i Szymon właśnie otworzyli oczy. Jak tylko się zobaczyli, odskoczyli od siebie jak poparzeni.

- CO TY ROBISZ W MOIM ŁÓŻKU??!?!!- wydarła się moja przyjaciółka.

- Kara spokojnie usnęliśmy wszyscy wczoraj.- starałam się ją uspokoić.

- ALE MUSIAŁ SPAĆ W MOIM ŁÓŻKU!?

- Pracowałaś przecież z nim w parze to usnęliście razem. Już weź się uspokój, nic się przecież nie stało.

- MASZ PEWNOŚĆ?!

- Jeśli cokolwiek zrobił obiecuje, że zabije, spale, a jego prochy wysypie do morza.

- Co się tak drzecie ?- zapytał dopiero obudzony Piter

- Ona myśli, że między nami do czegoś doszło!- krzyknął Szymon i pokazał palcem na Kare. We mnie zaczęło się gotować.

- Błagam uspokójcie się.- poprosiłam.

- JAK MAM BYĆ SPOKOJNA KIEDY NIE WIEM CO SIĘ DZIAŁO W NOCY!!- znowu wydarła się Karola i wstała z łóżka.

- Może i mój brat ma zboczone teksty, ale nic by ci nie zrobił bez twojej zgody!!- włączył się do kłótni Mateusz. No i miara się przebrała.

- WYSTARCZY!!!- krzyknęłam i nie zapanowałam nad mocą. Krzyk był dwa razy głośniejszy i wytworzyła się fala dźwiękowa, która posadziła Karę na łóżku.

- Co to było?- zapytał się Mati.

- Nie wiem. Ale wiem - moje oczy zabłysnęły na niebiesko , a z rąk wydobywała się taka mgła jak moc "Scarlet Wich" tylko niebieska. Leciała w stronę każdego i trafiała go w czoło- że nie będziecie pamiętać, tak głośnego krzyku i tej fali która was poprzewracała. Skończycie też kłótnie.- skończyłam zdanie i odetchnęłam. Oczy mi zgasło, a mgła zniknęła. Teraz czekać czy zaklęcie wyszło.

- Hania ma rację.- powiedział jak gdyby nic się nie stało Mati. Czyli się udało. Całe szczęście. - pokłócimy się później. Teraz musimy iść do siebie chłopaki.- chłopcy przytaknęli i wyszli.

Dojechaliśmy do domów. Pożegnałam się ze znajomymi i wsiadłam do auta mamy.

- I jak było?- zapytała mama

- Fajnie jak co roku.

- To dobrze...- powiedziała mama ale widziałam że chce mi powiedzieć coś jeszcze

- Coś się stało mamo?

- Bo widzisz jest taka ważna sprawa.

- Jaka?

- Będziesz musiała się przeprowadzić na trochę.

- Co!!?? Gdzie?!!- zapytała przerażona

- Do naszych znajomych w innym mieście. Nie poznałaś ich nigdy bo nie chciałam, żebyś wiedziała o magii. Ale teraz już wiesz więc pojedziesz do nich.

- A wujek, ciocia, babcia, dziadek?

- Słońce. Nie zawsze panujesz nad mocami, a oni nie mają takiego doświadczenia. A ci znajomi też są czarodziejami i z tego co się orientuje mają dzieci.

- A na długo ?

- Nie wiem. Urząd wysyła nas na misje.

- Jaki urząd? Na jaką misje?

- Urząd Magii. Na misje za granicą. Ale wyprzedzając twoje pytanie. Nie możemy cię zabrać. Nie panujesz nad mocami i przez to jesteś wyczuwalna, przez innych czarodziejów.

- A za ile dni wyjeżdżam?- zapytałam zrezygnowana.

- Za tydzień

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro