Rozdział 2
Dojechaliśmy późnym popołudniem. Wyjęliśmy nasze walizki z autokaru i ustawiliśmy się w grupach przed hotelem.
- Dobrze, mam tutaj dla was kluczyki do waszych domków. – Pani Aneta przeczytała nam grupy, w których będziemy mieszkać. Trafił mi się domek z Karoliną i moją koleżanką z klasy i oczywiście koło bliźniaków. Kiedy kobieta skończyła sprawy organizacyjne, położyła nam koszyczek z kluczykami na stoliku i powiedziała:
- Dobrze, weźcie teraz swoje kluczyki, pójdźcie do domków, rozpakujcie się i o 18 widzimy się na kolacji. Wszyscy od razu podeszli do stolika by zabrać kluczę. Z dziewczynami stałyśmy cierpliwie i czekałyśmy żeby bezproblemowo wziąć swój. Kiedy tłum się rozszedł okazało się, że w koszyk był pusty. Odwróciłam się i kontem oka zobaczyłam, że Szymon niósł jeden klucz a Mati drugi.
- Japierdolee- westchnęłam zmęczona
- co jest?- zapytała Vica
- No bo bliźniaki nam kluczyk zabrali- powiedziałam pocierając skronią. Idę do nich. Idziecie ze mną czy czekacie pod domkiem?
- Oczywiście, że idę. To może być ciekawe.- powiedziała zadowolona Karolina.\
- To ja też ide, pośmieje się może.- Ruszyłyśmy w stronę domku chłopaków. Otworzyłam drzwi bez pukania i weszłam. Wszyscy patrzyli się na mnie ze zdziwieniem, a ja powiedziałam:
- Dajcie kluczyk- powiedziałam spokojnym głosem
- Co?- zapytał Mati. Podeszłam do niego i przybliżyłam swoją twarz bliżej jego. W tym momencie Szymon złapał mnie za nadgarstek, w tym momencie Piter z Vicą powiedzieli ciche oł. Chłopak spojrzał się na nich ze zdziwieniem, a ja wyswobodziłam swoją rękę, podcięłam go i złapałam za bluzkę kilka centymetrów nad ziemią. I powiedziałam jeszcze raz.
- Kluczyk.- Szymon sięgną do kieszeni i oddał mi kluczyk. Opuściła to delikatnie na ziemię. Wychodząc rzuciłam tylko.
- Do zobaczenia.
Poszłyśmy do naszego domku się rozpakować. Kiedy weszłyśmy zobaczyłyśmy 4 łóżka i łazienkę. Ściany były ciemno brązowe, a na podłodze leżały kremowe kafelki. W kącie stała sporą brązową szafą, a na ścianie wisiał telewizor.
~Szymon~
Minęło chyba 5 minut odkąd dziewczyny wyszły od nas z domku, a ja nadal leżałem na podłodze zszokowany tym co się stało przed chwilą. W końcu wydukałem.
-Skąd... Kto...Kto ją tego nauczył?- spojrzałem pytając na Piotrka, który się śmiał razem z moim bratem.
- Wstawaj, dzbanie- podał mi rękę Mati. Wstałem i usiadłem na łóżku i powtórzył pytanie.
- Kto ją tego nauczył?
- Sama się tego nauczyła, słyszałem, że się zapisała na jakiś kurs samoobrony.
~Hania~
Czekamy, na Bliźniaków i Pitera chyba już 10 minut, a ich nie ma i nie ma.
- Hania, skocz po chłopaków. - poprosiła Pani Aneta.
Poszłam między domkami i zobaczyłam ich koło dzwi, zostawili w nich kluczyk. Pobiegłem po ich klucz schowałam go do kieszeni i poszłam na zbiórkę. Kiedy doszłam ,usłyszałam głos Szymona.
- Łaskawa księżniczka raczyła się zjawić.- już zaczynałam otwierać usta żeby coś powiedzieć, ale Pani Aneta mnie wyprzedziła:
- Jak to powiedziałeś "Łaskawa Księżniczka" poszła po Was, Książęta.-
Uśmiechnęłam się w podziękowaniu do naszej opiekunki. Nauczyciele nas policzyli i poszliśmy na obiado- kolację. Cały czas posiłku mijał nam bardzo miło. Wracając do domku przypomniałam sobie, że przecież w kieszeni mam klucz chłopaków. Weszłyśmy do pokoju, a ja rzuciłam się na łóżko i zaczęłam się panicznie śmiać. Dziewczyny patrzyły się na mnie jak na idiotke.
- Han co ci się stało?- zapytała Kara.
Nic nie powiedziałam tylko wyjęłam kluczyk z kieszeni. Przyjaciółka podeszła i gdy tylko zobaczyła jaki numerek widnieje na zawieszce też zaczęła się śmiać.
-A..A..mają..otwarte...czy....zamknięte? - zapytała przez śmiech
- O..o..obawiam....się...że..otwarte- gdy tylko wypowiedziałam ostatnie słowo, obie wybuchłyśmy jeszcze głośniejszym śmiechem.
- Dobra wariatki o co chodzi?- zapytała Vica
- No więc, poszłam po chłopaków i się z nimi minęłam ale oni mnie nie zauważyli, a zostawili kluczyk w drzwiach no więc go wzięłam i zapomniałam go im oddać- zaczęłam
- Dzwi najprawdopodobniej są otwarte, więc będą szukać i szukać ale nie wpadną na to że my go mamy- skończyła Kara
- Wszystko rozumiem, ale mam jedno pytanie. Wymieniłyście się dwoma zdaniami i nie było takiej historii, a jednak Kara wie co chciałaś powiedzieć. Jak?- zapytała.
- Magia- odpowiedziałyśmy churem
- Ale oddacie im ten kluczyk?
- Tak. Tylko jak to robimy. Wchodzimy i udajemy ze znalazłyśmy. Czy po prostu wkładamy w dzwi, pókamy i pytamy czy specjalnie mają kluczyk w dzwiach?
- Domyślą się. Ja to załatwię.- powiedziała Vica i wystawiła rękę po kluczyk. Bez zastanowienia jej go dałam. Kiedy tylko Vica wyszła pobiegłam do okna żeby zobaczyć co ona wymyśliła.
~Vica~
Schowałam klucz do kieszeni i zapukałam do drzwi.
- Hej, ja po Pitera.
- Uuu,Piotruś nie mówiłeś, że masz dziewczyne.- powiedzieli bliźniacy
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne- powiedział blondyn
- Chodź nie gadaj- rzuciłam szybko, i złapałam chłopaka za rękę i wyciągnęłam na zewnątrz. Wyjęłam kluczyk z kieszeni i powiedziałam
- Masz. Hania zabrała, a potem zapomniała oddać, bo zostawiliście w drzwiach. Nie mów chłopakom bo będzie drama.
- Dobra. Dzięki.
Dopiero teraz zauważyłam, że przez cały czas trzymaliśmy się za rękę.
- Dobra ja już musze lecieć. Pa!
Pobiegłam do domku i od razu usłyszałam głos Hani
- Długo żeście się trzymałaś tą rękę.
Obudziło mnie czyjeś szturchanie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Karę. Zaspana zapytałam:
- Czo si stoło?
- Co ty mówisz? Mniejsza chciałam Ci powiedzieć że jak za chwile nie wstaniesz
to się spóźnisz.
- A która jest?- zapytałam już trzeźwiej
- 7:45.
- Przecież pobudka jest o 8:15. Daj mi 5 minut.
- Za 5 minut to łazienka bedzie już zajęta.
- Dobra już idę. A czemu ty jesteś jeszcze w piżamie?
- No bo uznałam, że najpierw ty się pójdziesz ubrać.
- No to nie filozofuj tylko rusz dupe i idź się ubrać, a mnie obudź jak się ubierzesz.
- Dobra niech i tak będzie, ale jak wyjdę to masz wstać.
- Dobrze, dobrze.-Przymknęłam oczy, już prawie usypiałam kiedy szturchnęla mnie Vica.
- Co tam?
- Hania, jest taka jedna sprawa. Tak zastanawiałam czy może być mi nie pomogła bo podoba mi się Piter.
- Wiem.
- CO!!? Skąd ty to wiesz?
-Błagam cie to widać. A co Ci się tak zebrało na zwierzenia?
- Bo wydaje mi się, że już mu się nie podobam.
-Vica- usiadłam na łóżku- trochę sobie chłopak odpuścił. Podobałaś mu się od chyba 3 lat, a ty go do friendzon'a wrzuciłaś. Nie ma się co dziwić, ale nie ma się też co martwić. On nadal coś do Ciebie czuje, ja to wiem, ale on jeszcze nie.- puściłam jej oczko
- Ale skąd?
- Mam takie przeczucie.- uśmiechnęłam się zadziornie.- A dobrze wiesz że moje przeczucie się nie myli. Może pokaż mu, że Ci się podoba.
- Dobrze wiesz że to nie takie proste.
- Ja nie mówię żebyś rzuciła mu się na szyję i darła się że go kochasz- wstałam i zaczęłam wybierać sobie ciuchy- tylko na przykład trzymaj się blisko niego staraj się jakoś pokazać mu swoje zainteresowanie. Spokojnie pomogę ci. - wyjęłam krótkie dzinsowe spodenki z małymi awokado wyszytymi w przodu i białą bluzkę na ramiączka.
- Hania do łazienki- powiedziała moja przyjaciółka wychodząc z wcześniej wspomnianego pomieszczenia.
- Oke już- obróciłam się jeszcze do Vici - A ty się nie przejmuj.
Weszłam do toalety, zamknęłam drzwi na zamek, nagle poczułam jak bym spadała w dół, nie było co krzyczeć, dużo razy mi się to zdarzało już się przyzwyczaiłam. Każdy taki atak oznaczał przepowiednie.
《Kiedy znowu poczułam grunt pod nogami, byłam na plaży tej na którą zawsze chodzimy z obozem. Widziałam jak chłopaki nas wywracają, najpierw zmuszają do tego żeby iść tyłem, a potem drugi kładzie się na ziemi i potykasz się o niego. Piter próbuje tak z Vicą, w ostatnim momencie ciemnooka złapała go za ramiona, i nie upadła na ziemie. Ich spojrzenia się spotkały, widziałam ten błysk w ich oczach.》
Obraz zaczął się rozmywać, wyglądało tak jak by wszystko było z piasku i nagle zawiał mocny wiatr i wszystko zwiał. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro, moje oczy zrobiły się lekko fioletowe. Zawsze to lubiłam. Kiedy odzyskałam trochę, siły ubrałam się, i umyłam twarz. Spojrzałam w lustro, oczy wróciły do normalnego koloru ale byłam blada jak ściana. Moje piegi były koloru gorzkiej czekolady. Posiedziałam jeszcze chwile w łazience, żeby chociaż trochę odzyskać kolor, a potem z niej wyszłam.
- Co...co ci się stało?-wydukała Vica, która wstała ze swojego łóżka i przecierała oczy jak gdyby chciała zobaczyć czy jej się to nie śni.
- Mam chorobę lokomocyjną...- zaczęłam
- Ale nigdzie nie jedziemy, więc co to ma do rzeczy? - zapytała Kara
- Jak jadę, to się źle czuje do końca dnia i prawie nic nie jem. Po prostu osłabłam. Zjem śniadanie i będzie okej.- uśmiechnęłam się licząc na to, że mi uwierzą.
Doszliśmy na zbiórkę, a wszyscy spojrzeli się jak by zobaczyli ducha. Przewróciłam tylko oczami i ustawiłam się koło Matiego.
- Jesteś pewna, że wszystko dobrze?- zapytała nasza opiekunka
- Tak, spokojnie. Zjem śniadania i wszystko będzie dobrze.- uśmiechnęłam się uspakajająco.
- W takim razie, odliczamy- powiedziała głośno i zaczęliśmy odliczać.
- Wiesz, że to niedobrze, że tak wyglądasz- usłyszałam kolejne pytanie.
- Zdaje sobie z tego sprawę. Ale mam niejasne wrażenie, że to nie twoja sprawa, Mati- uśmiechnęłam się sztucznie.
- Co ty ukrywasz?- zapytał
- A co niby bym miała?
- Ty mi powiedz- mówiąc to świdrował mnie wzrokiem. Nie odpowiedziałam tylko szturchnęłam go łokciem. Brunek zrozumiał o co mi chodzi i szybko powiedział:
- Pięć
- Sześć- powiedziałam tuż po nim, a potem dodałam- Nie martw się, duża jestem i dam sobie rade ze swoimi problemami.
Wyszliśmy ze śniadania, dziewczyny poszły do domku, a ja poszłam zobaczyć rozkład dnia. Nie zmienił się nic, więc po przeczytaniu poszłam do domku. W środku zastałam Karolinę i bliźniaków kłócących się o coś oraz Vice i Pitera próbujących ich uspokoić.
- CO JEST!- wydarłam się. Wszyscy odwrócili się w moją stronę. Vica z Pietrem grzecznie usiedli na łóżku.- CO NAGLE ZABRAKŁO WAM WENY DO KRZYCZENIA?!- wszyscy zaczęli gadać zaraz, a ja się czułam jak by zaraz miała mi pęknąć głowa.- ZAMKNIJCIE SIĘ!- wzięłam głęboki oddech i powiedziałam już spokojnie- Vica, Piter wy mówcie.
- No więc zaczęło się od tego, że nie mogliśmy znaleźć klucza, więc automatycznie pomyśleliśmy, że wyście nam zabrały. Poszliśmy do was ...-zaczął Piter
- I Piter grzecznie się zapytał czy wzięłyśmy ich klucz...- powiedziała Vica.
Zauważyłam że Szymon otwiera usta żeby coś powiedzieć.
- ANI SIĘ WAŻ! Wy- pokazałam na cała trójkę- Macie być cicho, póki oni nie skończą.
- No wiec myśmy powiedziały, że go nie mamy. Wtedy Mateusz wbił na chama, i wtedy zaczęła się miedzy nimi ta cała sprzeczka. Próbowaliśmy ich uspokoić, ale nie wyszło nam.
~Mati~
Kiedy zakochani skończyli swoją opowieść, Hania odwróciła się do nas. Jej oczy nie były niebieskie tylko granatowe. Zdziwiło mnie to mocno ale uznałem, że nie będę jej bardziej denerwować.
- Chłopaki, czy patrzyliście czy nie macie otwartego domku?- zapytała spokojnie blondynka pocierając skronią.
- emm, jak by ci to powiedzieć. Chyba nie do końca- zaśmiał się głupio mój braciszek. W dziewczynie się aż zagotowało.
- To może łaskawie ruszcie dupy i zobaczcie- wycedziła przez zęby. Szybko zebraliśmy się i pobiegliśmy do naszego domku. Jak się okazało drzwi rzeczywiście były otwarte.
- Matkoo, jaka ona jest nerwowa- powiedział Szymon rzucając się na łóżko.
- Nie przesadzaj, sami niepotrzebnie rozkręciliście aferę.- Stwierdził Piotrek.
- Masz rację, ale w zeszłym roku miała większą cierpliwość. Coś się u niej stało?- zapytałem
- Wiem tyle samo co wy. Chodźcie, bo się spóźnimy
~Hania~
Siedzieliśmy na angielskim. W mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli. Zaczęłam się zastanawiać czy nie za ostro powiedziałam chłopakom, czy wszystko ułoży się po mojej myśli i biłam się z ogromnym przekonaniem, że coś złego się stanie. Nagle szturchnęła mnie Kara.
- Ta burza too..- powiedziała nie kończąc zdania.
- Nie martw się niedługo się ogarnę i burza powinna się uspokoić.- uśmiechnęłam się łagodnie
- Dzieci, wprawdzie zajęcia angielskiego, ale zacznę po polsku. W tym roku na zajęciach będziecie robić projekty, codziennie będziecie tutaj przychodzić i robić projekty które wam przypisze. Mam tutaj karteczki z tematyką, będziecie podchodzić do mnie po kolei i losować.- są trzy kategorie: plakat, filmik i przedstawienie. Kiedy wszyscy wylosowali, okazało się, że jestem w grupie z bliźniakami Piterem, Karą i Vicą. Zagotowało się we mnie, a na niebie błysnęło, chwile później wysiadł prąd.
- Nic się nie dzieje, to tylko burza. Prace mają być gotowe do naszej ostatniej lekcji. Wszystko ma być po angielsku.
- Przepraszam bardzo, pytanko- odezwałam się – czy nie uważa pan, że przedstawienie to jest trochę przesada?
- Niby czemu? Zadanie jak każde inne, nie widzę sensu tego pytania. – gdy tylko usłyszałam odpowiedź rozległ się ogromny huk. Pan od angielskiego, aż podskoczył- dobrze, ponieważ pada pani Aneta powiedziała żeby was puścić do domków żebyście zaczęli już swoje projekty.
Ruszyliśmy spokojnie w stronę wyjścia, by zaraz po przekroczeniu progu zacząć biec.
- Idziemy do was czy do nas?- zapytał szybko Mati
- Do was- rzuciła szybko Kara. Chwilę później wbiegliśmy do domku, przemoknięci do suchej nitki. Chłopaki od razu poszli się przebrać. Piotrek od razu wziął jedną swoją suchą bluzę i podając ją Vice powiedział:
- Idź chociaż bluzkę zdejmij żebyś całkiem się nie przeziębiła- dziewczyna bez zastanowienia wzięła bluzę i weszła do łazienki się przebrać.
- To ja idę do nas się przebrać- powiedziała Kara, ale kiedy otworzyła drzwi zorientowała się, że nie ma to sensu. Deszcz padał tak mocno, że wystarczyło wyjść na sekundę i wrócić jak gdyby z pod prysznica.
- Jeednak zostaje- powiedziała i usiadła koło mnie na łóżku- mam nadzieje, że niedługo przestanie.
- Nie zapowiada się na to.- powiedziałam uśmiechając się przepraszająco. Vica wyszła z łazienki ubrana w bluzę Pitera.
-Widzisz to co ja?- zapytałam telepatycznie Karolinę.
-Masz na myśli ten wzrok Pitera? Oczywiście, oni będą razem ja ci mówię-uśmiechnęła się do mnie.
- Heej! Dziewczyny tu ziemia- usłyszałyśmy głos Szymona
- Nie ziemia, tylko ty- zaśmiała się Kara
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne Karolinka- zaśmiał się sarkastycznie Szymon- Ciekawe kto teraz będzie się śmiał- mówiąc to przybliżył do niej twarz tak, że stykali się nosami. Wiedziałam, że coś o siebie czują.
- Hej, gołąbki, może my wyjdziemy?- zapytał retorycznie Mati
- Myślę, że nie będzie takiej potrzeby- rzuciła szybko moja przyjaciółka. Wiedziałam ten żal w oczach Szymona, że im przerwano.
- Zimno się jakoś zrobiło- powiedziała Karolina.
- Nie dziwmy się, adrenalina ci skoczyła- zaśmiałam się- Szymuś skoro tak lubisz Karolinkę to dał byś jej bluzę?- uśmiechnęłam się wrednie. Szymon bez zastanowienia podszedł do szafy i wyjął z niej dużą granatową bluzę.
- Hania ma rację. Idź się przebrać.- Kara wzięła niechętnie bluzę i poszła się ubrać. Ja w tym czasie zaczęłam się ogrzewać mocami, ale robienie tego tak by nikt nie zauważył do najłatwiejszych nie należało.
Siedziałyśmy u chłopaków już od jakiejś godziny. Zaczęło mi się robić zimno. Palce mi zsiniały, a szczęka chodziła mi góra dół.
- Mateusz!- wydarła się nagle moja przyjaciółka- Daj jej jakąś bluzę, przecież jej zimno jest.
- nie jest mi aż tak zimno- rzuciłam
- Jak nie jest? Trzęsiesz się i zęby ci chodzą- powiedziała zdenerwowana
- Ale co Mati ma do tego? Z tego co wiem nie ma obowiązku dawania mi swoich rzeczy- powiedziałam zdecydowanie.
- Weź jej daj tą bluzę, miło jej będzie- szepnął Szymon, swojemu bratu.
- O co ci chodzi- powiedział mocno zdenerwowany Mati. Szymon zaczął otwierać usta ale ja nie chciałam tutaj kłotni.
- Szymon, nie warto się o to kłócić, przecież i tak zaraz to wszystko wyschnie i nie będzie problemu.
- Trzymajcie mnie. Kiedy mój brat stał się kompletnym idiotą?- zapytał retorycznie- Przecież widać, że te ciuchy są całkiem mokre.- podszedł do szafy i wyjął z niej taka samą bluze jak Karoli tylko bordową- masz idź się ubierz.
- dzięki, ale..- zaczęłam
- bez żadnego „ale". Karola nie będzie sama pisać scenariusza, a ja nie mam zamiaru słuchać marudzenia Ma..
- chyba już wystarczająco powiedziałeś- przerwał mu Mati- I w ogóle czemu dałeś jej moją bluzę?
- Bo moją ma Karola, a jak Hania nam się przeziębi to prawda jest taka, że żadne z nas tego nie ogarnie i gówno z tego będzie. Chyba, że uważasz, że lepiej to wszystko zrobisz.- zaczynała się kłótnia, wiec podeszłam do Matiego i rzuciłam mu bluzę na kolana
- Masz. Skoro to jest dla ciebie problem, to ja jej nie potrzebuje.
- Nie no, przepraszam. Weź ją idź załóż, bo wyglądasz jak zmokły szczur- chyba go trochę speszyło, że będę nosić jego bluzę. Mimo to szybciutko poszłam się przebrać. Jak wyszłam Mati patrzył się na mnie jak by uważał, że ładnie mi w tej bluzie.
- Mati, wiesz zawsze mogłeś wejść do środka a nie rozbierać ją wro..- Szymon nie dokończył, bo dostał w głowę poduszką.
- Nie wiem czy to dobra wiadomość czy zła. Ale pani aneta napisała, że mamy zostać w domkach do obiadu, czyli jeszcze jakąś godzinę.- powiedziałam. I zabraliśmy się do naszego projektu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro