Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Dla wera200119 i svveetygirl.

Pracowali nad tym eliksirem kilka godzin. Kilka godzin nudnej, mozolnej pracy. W końcu był prawie gotowy. Trzeba było go teraz tylko chwilę pogotować i na koniec dodać sproszkowany róg dwurożca. Jednak wciąż męczył ją temat cruciatusa. Spojrzała na profesora Slughorna, który czytał właśnie Proroka Codziennego.
- Profesorze, co miał pan na myśli mówiąc, że siła Cruciatusa zależy od osoby, która go rzuca? - spytała po chwili trochę niepewnym głosem.
- Kochana, nie wiem o tej klątwie zbyt wiele. Myślę, że powinnaś spytać się o to Albusa, albo Severusa. Powiedzą ci więcej - uśmiechnął się do niej życzliwe. - Jeśli mogę się spytać, po co ci te informacje?
- Jestem po prostu ciekawa. Sama wiem o tym tylko tyle, że jest to zaklęcie Niewybaczalne i powoduje silny ból uderzając w układ nerwowy ofiary. Ale nigdy nie spotkałam się ze stwierdzeniem, że na działanie Cruciatusa zależy też kto rzuca zaklęcie, nie licząc oczywistego faktu, że im czarodziej potężniejszy tym potężniejsze zaklęcie.
- Moje dziecko, to kto rzuca zaklęcie jest niezwykle ważne. Zazwyczaj Crucio rzuca osoba, którą kieruje nienawiść. W tedy mamy pewność, że zadziała.
- To znaczy, że profesor McGonagall... nie, przecież ona nie, nienawidzi dyrektora, prawda? To znaczy użyła na niego Cruciatusa, ale... - podniosła wzrok na nauczyciela, pogubiła się już. ..
- Minerwa ma powód żeby z nienawidzić Albusa. Podobnie jak Severusa. Oboje wiedzą jednak za wiele. Zawsze się zastanawiałem czemu akurat ta dwójka zawsze wiedziała wszystko jako pierwszi. Dopiero niedawno Albus mi coś powiedział. Gdybym tego nie wiedział pewnie też zachodził bym teraz w głowę czemu kazał Minnie potraktować go klątwą. Mam jednak wrażenie, że ona mimo wszystko nie czuje do niego nienawiści, że wybaczyła mu to już dawno... chociaż... jest jeszcze jedna możliwość dzięki której jej Cruciatus był tak silny.
- Jaka panie profesorze? - spytała zaciekawiona.
- Są rzeczy, których Minerwa nigdy nikomu nie powiedziała, próbowała je ujawnić, pokazać, ale ta jedna osoba nigdy tego nie zauważyła zbyt zajęta użalaniem się nad swoim raczej ślizgońskim zachowaniem. Później było już za późno na ujawnienie sobie pewnych spraw, a Albus mógł w tedy dużo zmienić. Wątpię, żeby sprawy teraz tak się miały... powiedział bym ci to trochę jaśniej, ale Minerwa prawie zabiła Albusa, gdy się dowiedziała o tym, że mi wszystko wygadał. Gryfonki, bez obrazy Hermiono - ale dziewczyna tylko się uśmiechnęła. -Więc wracając do tematu ten Cruciatus mógł być silny dlatego, że Albus sam siebie nienawidzi za to co jej zrobił i przez to kim ona dla niego jest...
Hermionie już się otwierały usta, żeby zadać kolejne pytanie, ale Horacy powiedział,że trzeba dokończyć eliksir. Patrzyła jak eliksir ciemnieje i bulgocze, ale słowa profesora odbijały się echem w jej głowie. Próbowała to sobie poukładać, znaleźć jakiś złoty środek, ale po dłuższej chwili stwierdziła, że to bez sensu. Zbyt mało wiedziała o swoich profesorach. Po prawie siedmiu latach nie wiedziała o nich tak na prawdę nic. Westchnęła i zaczęła przelewać eliksir do małych flakoników, uważając, żeby go nie rozlać. Kiedy skończyła do pomieszczenia weszła akurat pani Pomfrey.

- Popy, coś nie tak z Seveusem? - spytał zaniepokojony Slughorn.

- Nie jestem w stanie dłużej trzymać go w śpiączce, jest zbyt duże ryzyko, że się nie obudzi. Muszę natychmiast podać mu eliksir, - powiedziała podchodząc do Hermiony i zabierając jej dwa flakoniki. - Panno Granger, mogła by mi pani pomóc?

- Oczywiście, proszę pani - Hermiona uśmiechnęła się słabo i wyszła za szkolną pielęgniarką żegnając się z profesorem.

- Aby podać Severusowi eliksir najpierw muszę go wybudzić, tym zajmie się profesor McGonagall, ale w między czasie będzie musiała rzucać na niego bardzo skomplikowane zaklęcie, bez którego eliksir nie zadziała. Pani, panno Granger będzie musiała go przytrzymać. I proszę mi wierzyć to w cale nie będzie tak proste, jak mogło by się wydawać.

Miała rację. Hermiona z całych sił próbowała utrzymać swojego profesora, ale był zbyt silny. Wyrywał się jej niczym małe dziecko, które zostało zmuszone iść na szczepienie albo do dentysty. Próbowała już chyba wszystkiego, ale on wciąż się wiercił. Nie mogła nawet rzucić na niego drętwoty, aby nie przeszkodzić profesor McGonagall. Najgorsze było to, że nie był świadomy tego, co się w okół niego dzieje. Nic do niego nie docierało. Wciąż krwawił, mimo starań Dumbledore'a, ale nie chciał pomocy. Uznał ich za wrogów. Kiedy w końcu pani Pomfrey udało się podać mu eliksir, odetchnęła z ulgą siadając na zimnej podłodze lochów.

- Teraz, przez kilka godzin będzie spać, musi się zregenerować a eliksir potrzebuje czasu - wyjaśniła pani Pomfrey, gdy Hermiona pisnęła widząc, jak Snape znów traci przytomność i osuwa się bezwładnie na kanapę.

- Panno Granger, lepiej będzie, żeby wróciła już pani do Nory - wyszeptała profesor McGonagall wpatrując się w jakiś punkt za nimi.

- Minerwo znowu? -spytała zaniepokojona pielęgniarka. Starsza kobieta skinęła tylko głową, próbując złapać oddech.

- Pani profesor?

- Panno Granger, wracaj co Nory - powiedział Dumbledore, który właśnie wyszedł z kominka.

- Ale... -chciała zaprotestować, ale przerwał jej.

- Zarówno profesorowi Snape'owi jak i profesor McGongall nic nie będzie. Wracaj już, nim Molly nie przyszła tu jeszcze mnie zabić za to, że tak długo cię tu trzymam.

Hermiona spojrzała niepewnie na śpiącego Snape i desperacko próbującą złapać oddech McGonagall a potem z nadzieją na Dumbledore, ale ten zdawał się być nieugięty. Westchnęła głośno i podeszła do kominka, wzięła garść proszku Fiuu i po chwili stała już w pełnej gwaru kuchni Weasley'ów.

------------------------------------------

Przepraszam, że tak późno, ale mam problemy z komputerem, następny rozdział we wtorek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro