33
-Zostawię was samych Narcyzo, wierzę, że macie sobie sporo do wyjaśnienia- westchnął Dumbledore. - Pamiętaj tylko o naszej ostatniej rozmowie - dodał i odszedł zostawiając ich samych.
Szedł pogrążony w ciszy, która panowała na korytarzach Hogwartu. Delektował się spokojem, jaki tu panował. Póki panował. Popołudniu dostał sowę od Minerwy, doskonale wiedział, co oznaczały jej słowa. Bitwa była nieunikniona. Pokręcił głową, jak mają zamiar ewakuować w porę uczniów? Nie miał pojęcia, jak powinien to rozegrać, aby jak najmniej ludzkich istnień straciło życie... Obawiał się też zdrady. Wiele osób w obliczu zagrożenia tchórzy. Pokładał wielką wiarę w członków Zakonu, ale nie mógłby ich winić, gdyby postanowili ratować życie sobie i swoim bliskim.
Wciąż nękany ponurymi myślami pchnął drzwi do swojego gabinetu. Zdziwił się słysząc cichy szloch i dźwięk tłukącego się szkła, kiedy otworzył drzwi. Podniósł wzrok i zobaczył stojącą przy schodach Minerwę, całą zalaną łzami.
- Minerwa? – spytał zdziwiony podchodząc szybko do kobiety i biorąc ją w ramiona. – Co się stało? Dlaczego płaczesz?
Spojrzał na kobietę, ale nie uzyskał żadnej odpowiedzi, zamiast tego wtuliła się w jego ramiona i pozwoliła swobodnie spływać łzą po swoich policzkach.
- Minerwa, co zrobiłaś? – spytał odsuwając się od kobiety i patrząc jej prosto w szmaragdowe oczy.
- Albus, ja, ja – wyszeptała, ale nie mogła wydusić z siebie ani słowa więcej. Usiadła na schodach i zaniosła się jeszcze większym płaczem. – Widziałam ją dzisiaj. Widziałam Rebecce.
Albus zesztywniał na dźwięk imienia siostry Alastora.
- Rebecca nie żyje od czterdziestu lat, Minnie – wyszeptał siadając obok niej i otulając ją czule ramieniem. – To był tylko sen.
- Ta dziewczyna miała jej oczy i ten sam wyraz twarzy – ciągnęła łamiącym się głosem. – Ten sam wyraz twarzy, kiedy zabijałam Rebecce – Albus skrzywił się na to wspomnienie.
- To był wypadek, moja droga.
Minerwa pokręciła głową:
- Tom ją zabił. Wiesz, co zrobił potem? Zmasakrował jej ciało. W niczym nie przypominała tej pięknej dziewczyny, którą była jeszcze kilka chwil wcześniej. Patrzyłam na to i nic nie zrobiłam. Tak samo, jak czterdzieści lat, gdy umierała Rebecca. Nie potrafiłam w tedy powstrzymać swojej magii a dzisiaj nie potrafiłam jej zatrzymać – wyszeptała. – Potem Bellatrix wprowadziła Fleur – schowała twarz w dłoniach. – Nie mogłam ochronić jej przed Tomem, nie mogłam powstrzymać Bellatrix...
- Ty miałaś ją torturować – skończył za nią Dumbledore, wpatrując się w jakiś punkt nad Minerwą.
- Odmówiłam.
- Rzucił na ciebie crucio? – Wzrok Albusa ponownie skierował się na kobietę, którą trzymał w ramionach. Poczuł dziwny ból w sercu, widząc ją w takim stanie, czując jak cała drży.
- On prawie zabił moje dziecko – wyszeptała, a jej głos załamał się, kiedy wypowiadała ostatnie słowo. – Torturował Mirabell. Widziałam jak się wykrwawia, jak wije się z bólu, zobaczyłam w końcu puste spojrzenie jej oczu - zacisnęła wargi, kręcąc głową, jakby chciała wyrzucić z myśli obraz torturowanej córki. – Przerwał dopiero, gdy rzuciłam crucio.
Albus czuł jak sztywnieją mu mięśnie na myśl o tym, jak bardzo musiała cierpieć Mirabella i co czuła Minerwa. Potem przed jego oczami pojawiła się twarz Fleur wykrzywiona bólem.
- Bellatrix nie miała nawet czasu zareagować.
- Bellatrix? – powtórzył zdziwiony. – Myślałem, że rzuciłaś klątwę na Fleur.
- Nie – Minerwa ponownie pokręciła głową. – Fleur jest teraz w moich komnatach w Riddle Manor. Obawiam się, że będzie musiała zostać tam aż do bitwy.
- Minerwa - podniósł podbródek kobiety, aby mógł spojrzeć na jej twarz, miała przekrwawione i opuchnięte oczy, spękane usta, krew płynęła cienką strugą z rany tuż nad skronią a na bladych policzkach błyszczały łzy, - nie jesteś...
- Taka jak dawniej? – prychnęła. – Nie miałam skrupułów przed zamordowaniem dziecka, Albus. Najgorsze jest to, że im więcej czasu spędzam z Tomem, tym bardziej przekonuję się, jak wielki ma na mnie wpływ. Jak z dnia na dzień coraz bardziej zatruwam się jego czarną magią, jak staję się coraz bardziej uległa. Po prostu pozwalam, aby klątwa podejmowała za mnie decyzje.
-Jesteś silna Minerwa, wierzę, że potrafisz się sprzeciwić nawet temu – mruknął Dumbledore przysuwając ją bliżej siebie.
- Odkąd Tom wrócił czuję, jak twoja klątwa słabnie – powiedziała bardziej do siebie niż do niego. – Odkąd do niego wróciłam, nie czuję jej już prawie wcale. Chyba, że jesteś blisko mnie.
- Nie chcę cię skrzywdzić jeszcze bardziej Minerwa. – Albus wstał podchodząc do biurka i zaczął przyglądać się Fawkesowi, który właśnie czyścił swoje pióra.
- Kocham cię Albus – odpowiedziała wstając ze schodów i podchodząc bliżej, - i nie mogę dociec czego ty nie rozumiesz w tych dwóch słowach.
- Twoich działań – odpowiedział w końcu ze złością w oczach. – Wychodzisz za Voldemorta, potem wracasz, masz ze mną dziecko, ale uparcie nie chcesz wziąć rozwodu. Walczysz przeciwko Tomowi jednocześnie umierasz z tęsknoty do niego. Myślisz, że nie widziałem jak przez te trzydzieści pięć lat z dnia na dzień jesteś coraz smutniejsza, coraz bardziej starasz unikać się... Mówisz, że nie chcesz go znać więc czemu do niego wróciłaś? Spędzasz z nim tak wiele czasu, że nawet nie wiem, czy nie przeszłaś na jego stronę – warknął wściekle, strącając wszystkie dokumenty z biurka. Nie zdążył nawet zareagować, gdy po chwili poczuł jak ręka Minerwy opada na jego policzek zostawiając po sobie jedynie czerwony ślad i ból.
- Przypomnij mi, kto uznał, że dzieli nas zbyt duża różnica wieku? Kto namawiał moich rodziców, żeby wydali mnie za Toma? Mimo że doskonale wiedziałeś jaki był! Kto sam nie chciał zerwać zaręczyn z Verą z obawy, że złamie jej serce? Ale masz racje ja miałam ryzykować życie swojej córki, bo ty miałeś taki kaprys! Kto sam spytał się mnie, czy byłabym wstanie ponownie owinąć sobie Toma wokół palca, abyś wiedział o wszystkich jego zamiarach, planach, przemyśleniach? Które z nas, ja czy ty wepchnęło mnie z powrotem do jego sypialni? Które pierwsze odrzuciło drugą osobę? To ty chciałeś ukryć Jamesa i Clary, to ty ożeniłeś się z Verą, to ty nie raczyłeś mnie uprzedzić o klątwie. Doskonale wiesz na co zgodziłam się, mówiąc ci o każdym horkruksie. To ja umrę tego dnia, kiedy wygramy wojnę – spojrzała na Albusa. – Jestem żoną Lorda Voldemorta z twojej własnej inicjatywy. Na co liczyłeś? Że go powstrzymam? Że na mnie nie wpłynie? Nie potrafiłam zapanować nad własną mocą, wystarczyło, że stracę panowanie nad emocjami a magia dosłownie ze mnie ekspoluduje – skrzyżowała ręce na piersiach. – Nawet nie mogę uściskać wnuków, bo ty... - nie dał jej dokończyć łapiąc ją nagle za biodra i przyciągając bliżej siebie. Pocałował ją. Po raz pierwszy od... szesnastu lat. Ostatni raz całował ją na chwilę przed, jak dowiedzieli się o śmierci ich jedynego syna.
Trzymał ją mocno w objęciach, już zapomniał jak to jest. Miał wrażenie, że jej magia otacza ich. Wplotła palce w jego siwe włosy pogłębiając pocałunek. Chyba żadne z nich nie zdawało sobie sprawy, jak bardzo za sobą tęsknili. Ten pocałunek wyrażał każdą ich emocje i gniew i smutek i żal i tęsknotę, pożądanie, miłość.
Żadne z nich także nie usłyszało ciche zgrzytu towarzyszącego otwieraniu drzwi. Vera Dumbledore patrzyła właśnie jak jej mąż trzyma w objęciach swoją dawną uczennicę, kochankę... Kobietę, która odkąd tylko pojawiła się w ich życiu była cierniem w jej oku. Najpierw wysłuchiwała historyjek, jak to bardzo jest utalentowana, jak się marnuje przez swój upór. Później zostawił ją dla niej, gdy ta gówniara miała ledwo szesnaście lat. Potem, kiedy w końcu opuściła Hogwart, a Vera miała nadzieję, że wszystko wróci do normy, wróciła na kilka tygodni przed ich ślubem... Urodziła mu dzieci. Znowu stała się jego oczkiem w oku, podczas gdy Vera znów poszła w odstawkę, słuchając jedynie jak bardzo skrzywdził Minerwe. Nigdy nie pomyślał jak bardzo skrzywdził swoją żonę. Dopiero, gdy uznał, że Minerwa nie może go kochać, zwrócił się z powrotem do niej, ale nigdy już nie widziała tego błysku w oczach Albusa, kiedy na nią patrzył, nigdy nie usłyszała czułych słów skierowanych w jej stronę, nie usłyszała żadnego komplementu bardziej zobowiązującego niż grzecznościowe „Ładnie wyglądasz". Podczas, gdy Minerwe wręcz nimi obsypywał, Vera poczuła jak do jej oczu napływają łzy, zacisnęła wargi. Kochała go, ale czy można kochać bez wzajemności? Ile można wytrzymać w takim związku? Zadawała sobie te pytanie nieustannie przez czterdzieści lat. Nie potrafiła znaleźć odpowiedzi. Złapała za klamkę i wyszła zamykając za sobą cicho drzwi. Minerwa jej w końcu zapłaci za te wszystkie lata zniewagi....
Albus złamał pocałunek. Odgarnął jej kruczoczarne włosy z twarzy.
- Nie umrzesz – wyszeptał. – Musi być jakiś sposób...
- Tom przywrócił mnie do życia. Oddał mi część swojej duszy, aby zachować moją. Powiązał nas ze sobą na zawsze. Jeśli on odczuwa ból, ja także, jeśli on umrze... ja razem z nim.
- Mam pewien pomysł – powiedział kreśląc dłońmi koła na jej plecach. – Wszystkie zasady da się obejść, wszystkie są by je łamać. Czy to nie twoje słowa, kochanie?
- Miałam w tedy siedemnaście lat – pokręciła głowa z irytacją.
- I miałaś rację – spojrzał na nią. Była tak blisko niego, niemal słyszał bicie jej serca, czuł na sobie jej oddech, jej zapach unosił się wokół. Musnął jej usta ostrożnie nie będąc pewnym, jak zareaguje.
- Musisz skrócić tą brodę i włosy – zaśmiała się, odgarniając brodę Albusa do tyłu. Odsunęła się od niego. – Musimy ustalić pal ewakuacji uczniów i... Plan bitwy, musimy być przygotowani na każdą ewentualność. Tom raczej uderzy od strony Zakazanego Lasu – mówiła wyciągając mapy i ustawiając na nich jakieś pionki.
Albus zmarszczył brwi, widząc jak porusza się z gracją.
- Wierzę, że mimo wszystko może to zaczekać do jutra – wyszeptał jej prosto do ucha, obejmując ją w tali.
- Nie mamy zbyt wiele czasu – zaprzeczyła Minerwa odwracając się twarzą do niego.
- Tym bardziej powinniśmy go dobrze wykorzystać pani profesor.
---------------------------------------------
Dawno mnie tu nie było, ale musicie mi wybaczyć, miałam poważne kłopoty ze zdrowiem.
Ten rozdział cóż... planowałam dać tutaj Severusa i Hermionę, ale Minerwa i Albus skradli swoje pięć minut, ale spokojnie! jutro w końcu pojawi się romantyczna scena Sevmione, no i troszkę z perspektywy Narcyzy.
Nox!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro