Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

  Hermiona czuła dziesiątki spojrzeń na sobie. Za każdym razem, gdy kogoś mijała ten natychmiast odwracał wzrok i kończył prowadzoną wcześniej rozmowę. Miała wrażenie, że wszyscy przed nią uciekają. Słyszała jak szepczą za jej plecami. Jednego dnia z Panny Wiem To Wszystko, przyjaciółki Pottera, stała się tą złą, wnuczką Sami Wiecie Kogo. Najgorsze jednak była reakcja Ślizgonów na "nową Hermionę". Zaczęli dosiadać się do niej w bibliotece, za wszelką cenę chcieli być z nią w parach na zajęciach i spędzać czas pomiędzy zajęciami. Raz nawet zaprosili ją do swojego stolika. Część Gryfonów zachowywała się tak, jakby nic się nie stało, ale pozostali razem z Krukonami i Puchonami unikali jej, zupełnie tak, jakby była trędowata.
    Wzięła głęboki wdech zanim weszła do sali. Jej pierwsza lekcja transmutacji. Zastanawiała się jak będzie teraz wyglądała transmutacja. Hermiona była wnuczką Voldemorta, ale McGonagall jego żoną. Harry opowiedział jej kilka poltek jakie chodzą po szkole. Jedne mówiły o tym, że McGonagall nigdy nie wyszła by za niego z własnej woli, a inne opowiadały ile osób i w jaki sposób zabiła czy torturowała. Ciekawa była jak szybko i na jej temat pojawią się podobne historie.
-Hermiona chodź tutaj - Harry pociągnął ją w stronę jednej z pierwszych ławek. - Usiądziesz ze mną.
- Miałeś siedzieć z Ronem. Coś się stało?
- Nie. Razem z Ronem uznaliśmy, że bezpieczniej będzie jeśli będziesz siedziała na lekcjach, z którymś z nas - wyjaśnił Harry uśmiechając się do Hermiony pocieszająco. - Herm, pamiętasz jak w drugiej klasie uważano mnie za dziedzica Slitherina? W czwartej za Chłopca, Który Przeżył i Uważa, Że Wszystko Mu Wolno? Sam wrzucił swoje nazwisko do czary? Albo w piątek jak mnie i Dumbledore uznali za wariatów mówiących o powrocie Voldemorta? - spojrzał na nią niepewnie i dopiero, gdy skinęła głową, jako potwierdzenie kontynuował. - Nie jestem pewien, jak przez to przechodzisz i przez co w ogóle przechodzisz, ale pamiętaj, że i ja i Ron zawsze tu jesteśmy, aby ci pomóc. Jesteś naszą przyjaciółką, Miona.
- Dzięki Harry, naprawdę...
- Panno Smith, panie Potter, wierzę że ta rozmowa może poczekać do przerwy - przerwała im profesor Riddle, wchodząc do sali.
- Oczywiście, pani profesor - odpowiedzieli jednocześnie, posyłając sobie słabe uśmiechy.
- Bardzo dobrze - odparła stając za katedrą. - Otwórzcie podręczniki na stronie czternastej i wyciągnijcie różdżki. Na dzisiejszej lekcji nauczymy się...
- Jak torturować mugolaków? Niech pani powie jakie to uczucie, gdy ktoś błaga panią o życie? - spytał jakiś ciemnowłosy Krukon.
- Obawiam się, że nie jest to pytanie na chwilę obecną, panie Cross.
- Czyli nie zaprzecza pani, że kogoś pani zamordowała? - spytała zaskoczona Cho.
- Uważam, że moja przeszłość pozostawia zbyt wiele kontrowersyjnych wniosków i pytań, panno Chang. A teraz mam nadzieję, że możemy już przejść do lekcji.
*
-  Co teraz zrobimy? - spytał Ron.
- Z czym?
- Jak to z czym, Hermiona? O McGona... to znaczy Riddle, mówią, że jest Śmierciożercą, o tobie też chodzą różne plotki. Harry musi zniszczyć horkruksy, a Dumbledore nic nam nie mówi. Musimy coś zrobić - powiedział Ron.
- I co chcesz zrobić? Pokazać przedramiona mojej babci, aby im udowodnić, że nie jest Śmierciożerczynią? - spytała Hermiona unosząc jedną brew do góry. - Kiepski sposób zważywszy na to, że na jednym z nich ma Mroczny Znak. Nie rzucisz na wszystkich obliviate, żeby zapomnieli kim jestem, Ron. I nie pójdziesz do Dumbledore, zmusić go do gadania.
- Zawsze coś robiliśmy - wyszeptał rudowłosy.
- Teraz jedyne, co możemy zrobić to czekać - powiedziała wstając z głębokiego fotela i zbierając książki. - Pójdę już spać, rano mamy elikisry, nie chcę zaspać.
- Janse - mruknął nie zwracając już na nią uwagi.
   Hermiona poszła na górę z dziwnym uczuciem, które zrodziło się gdzieś głęboko w niej. Nie widziała się z Severusem od rozpoczęcia roku szkolnego. Odnosiła wrażenie, że jej unikał, ale było to tak absurdalne, że nie dopuszczała do siebie nawet takiej myśli. Miał lekcje, był profesorem więc oprócz tego miał jeszcze inne zajęcia. Na dodatek pracował dla Zakonu Feniksa. Śmierciożercy wciąż na niego polowali. Nic dziwnego, że rzadko opuszczał lochy. Na posiłki, jeśli jadł w Wielkiej Sali, przychodził bardzo wcześnie i szybko wychodził. Ale jutro miała mieć pierwszą z nim pierwszą lekcję. Znów mieli być zamknięci w jednym pomieszczeniu przez dwie godziny, zupełnie tak jak w wakacje. Z tym wyjątkiem, że teraz będzie im towarzyszyć szesnaście innych osób. Nie mogła doczekać się jutrzejszego dnia i końca zajęć, kiedy będzie mogła z nim swobodnie porozmawiać. Jednak obawiała się tej rozmowy. Nie wiedziała, jak zareaguje, czy będzie chciał z nią rozmawiać, czy uzna ją za zdesperowaną nastolatkę. A może doszły już i do niego plotki rozsiewane po całym Hogwarcie? Może i on zaczął zastanawiać się, która Hermiona to ta prawdziwa? Ta, która kocha się uczyć, uwielbia książki, walczy po stronie dobra i ma wielkie serce? Czy ta, która zabija, torturuje i pije południową herbatkę z Bellatrix a święta spędza z Voldemortem i jego świtą?
   Otworzyła ostrożnie drzwi, nie mając pewności, czy jej współlokatorki już śpią. Weszła po cichu, słysząc lekkie pochrapywanie Lavender i na palcach prześlizgnęła się do łazienki. Kiedy zamknęła za sobą drzwi, podeszła szybko do wanny i rozkręciła kurki dolewając do ciepłej wody swój ulubiony olejek o zapachu wanilii.
   Rozkoszując się przyjemnym zapachem, który zaczął unosić się w łazience, zaczęła się rozbierać. Podeszła do zlewu i przejrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Jej twarz wyglądała na zmęczoną i dużo starszą. Miała cienie pod oczami, a skóra zbladła. Przeczesała włosy ręką. Była przemęczona. Ciągłe rozmyślenia, co będzie dalej, ukrywanie się przed wrogimi spojrzeniami i szeptami, nauka, której w tym roku mieli jeszcze więcej i strach. Strach o to, co przyniesie nowy dzień, czy w ogóle nadejdzie. Strach jaki wzbudzała w niej wojna oraz ten podsysany jej własnymi uczuciami. Miała dość, a minął zaledwie tydzień. Potem miało być jeszcze gorzej. W końcu musiała kiedyś wrócić do Riddle Manor, musiała zacząć przynosić Zakonowi potrzebne informacje, a żeby to zrobić, najpierw musiała spełnić życzenia Voldemorta, jej dziadka...
  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro