Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26

   Minął miesiąc odkąd dowiedziała się, że jest wnuczką Voldemorta. Od tamtej pory widziała go tylko dwa razy. Tylko dwa razy była w Riddle Manor.  Ale dziś wszyscy mieli poznać prawdę. Dzisiaj rozpoczynał się nowy rok szkolny. Miała wrócić do Hogwartu, ale nie jako Hermiona Granger, ta szlama, która pożera książki, ale jako Hermiona Smith, wnuczka Czarnego Pana. Bała się, tego roku, nic nie miało być już takie jak dawniej. Wszystko miało się zmienić. Dzisiaj wszystko, co było do tej pory miało ją opuścić. Ślizgoni będą jej się bać, podziwiać ją, będą chcieli się z nią zaprzyjaźnić. Reszta ją znienawidzi. Bo przecież ona jest taka sama, prawda? Przez te wszystkie lata była cudowną aktorką, wszystkim udało się na to nabrać. Kryła się za Potterem, aby nikt się na niej nie poznał. Teraz miało się to zmienić, ale ona tego nie chciała. Chciała jedynie, aby wojna się skończyła, aby wygrali, a jej życie wróciło do normalności. Do normalności, której tak na prawdę nigdy nie zaznała. Zanim dostała list była po prostu dziwna, potem zbyt często pojawiała się w miejscach, w których nie powinna. Pozostało jej teraz mieć jedynie nadzieję, że przyjaciele nie uwierzą w te wszystkie plotki, które powstaną po dzisiejszej uczcie, mieć nadzieję na normalne życie u boku osoby, którą kochała. Tak, Severus Snape był jedyną osobą, na której opinii teraz jej zależało, dobrej opinii. Stosunki między nimi może i się poprawiły, ale wciąż były dziwne, napięte. Żadno z nich nie wiedziało jak ma się zachować przy drugim. Oboje chcieli się zbliżyć, ale zamist tego błądzili wokół siebie, mijając się, jedynie czasami na siebie trafiając. Nie wiedzieli, gdzie są granice, jak daleko mogą się posunąć, więc nie robili nic. Nic, aby ruszyć z miejsca, nic aby coś zmienić. Po prostu milczeli niczym zaklęci. Czas zdawał się nie płynąć, stać w miejscu. Zupełnie jakby ktoś zamknął ich w innym wymiarze, ale dziś to się zmieni. Hermiona miała już dość tych nieustannych podchodów, dziś zrobi krok na przód. Nawet jeśli on nie jest na to gotowy.
      Westchnęła i weszła do Wielkiej Sali. Uśmiechnęła się do paru osób, które mijała. Ktoś z końca sali pomachał jej na przywitanie, ale nie rozpoznała go z tej odległości.

- Wszystko będzie dobrze - usłyszała cichy głos. Odwróciła się gwałtownie, sięgając po różdżkę, która wciąż była w jej kieszeni. - Spokojnie, to tylko ja  - powiedział blondyn uśmiechając się do niej lekko.

- Nigdy więcej mnie tak nie strasz Draco - warknęła, chowając różdżkę z powrotem.

- Wiem, że pewnie będziemy udawać, że siebie nienawidzimy, ale chciałem, abyś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć. Szczególnie po dzisiejszej kolacji - dodał odchodząc w kierunku stołu Slitherina. 

    Udawać. Powtórzyła sobie w myślach. To nie będzie łatwy rok Hermiono, nie będzie. 

- Hermiona chodź, usiądziesz z nami! - zobaczyła jak Nevil, odsuwa krzesło tuż obok siebie. - Harry i Ron zaraz przyjdą, rozmawiają o czymś z McGonagall. 

    Uśmiechnęła się. Na razie wszystko szło tak, jak zawsze. Nikt jeszcze nie wiedział o małżeństwie profesor McGonagall, ani o tym, że jest jej wnuczką. Lepiej dla niej. Może jeśli będzie zachowywać się normalnie, to łatwiej jej potem uwierzą?

      Harry i Ron dołączyli do nich w ostatniej chwili. Ledwo zdążyli usiąść na swoje miejsce, kiedy drzwi się otworzyły a profesor McGonagall wprowadziła nowych pierwszorocznych do Wielkiej Sali. Hermiona przyglądała im się, zastanawiając się czy ona też wyglądała na tak małą, kruchą i przestraszoną, jak oni. Ceremonia przydziału minęła bardzo szybko. Tiara w swojej pieśni przypomniała im o tym, jak ważne jest, aby w tych ciężkich czasach zjednali siły i nie patrzyli przez pryzmat uprzedzeń. Śpiewała o potędze przyjaźni oraz o tym, że w tych mrocznych dniach będzie ona niejednokrotnie wystawiana na próbę. W końcu przyszedł czas na przemowę Dumbledore. Czyli na to czego najbardziej się obawiała. Miała nadzieję, że wcześniej zdąży się na to przygotować, ale czas minął dla niej zbyt szybko. Szukała wzrokiem babci, mając nadzieję, że ta doda jej otuchy, ale sama wydawała się być przerażona na myśl o tym, co zaraz miało się wydarzyć.

- Witam was ponownie w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart - Dumbledore wstał przrywajac tym samym wszystkie rozmowy i szepty, które rozbrzmiały w Wielkiej Sali po tym, jak Tiara Przydziału skończyła śpiewać. - Długo mógłbym wam mówić, o tym, co śpiewała nam Tiara Przydziału. Mógłbym tak, jak co roku przypomnieć wam w jak trudnych czasach przyszło wam żyć, że za każdym rogiem czai się śmierć - spojrzał na nich zza swoich okularów - połówek.- Ale nie zrobię tego. Zasady i zakazy jakie są w szkole także już znacie, a opiekunowie na pewno jeszcze dzisiaj wam o nich przypomną. Dzisiaj powiem wam tylko, że to jak potoczą się wasze losy zależy od wad. To jaką drogą postanowicie podążać i co dzięki temu zyskacie lub stracicie. Nie będę was straszyć, upominać, namawiać. Chcę tylko, żebyście podejmowali świadome, dojrzałe i daleko idące decyzje. Oraz abyście pamiętali o ich konsekwencjach.

- Coś się stało? - spytała Lavender Brown.

- Mamy wojnę jakbyś nie zauważyła. Codziennie giną niewinni ludzie - mruknął Ron patrząc na dziewczynę z niedowierzaniem.

- Nie chodzi mi oto - oburzyła się. - Spójrzcie na profesor McGonagall. 

     Hermiona odwróciła się w skazanym kierunku, ale nie zauważyła niczego nadzwyczajnego, nie licząc coraz bardziej uwydatniającego się strachu.

- Czy ona nie wygląda na młodszą? - dopytywała Lavender.

- Używała wcześniej paru zaklęć i nosiła upięte włosy, luźne szaty i takie tam - westchnął Harry. 

   Hermiona posłała mu pytające spojrzenie, ale on tylko pokręcił głową. Coś się w nim zmieniło odkąd opuścili peron, ale nie mogła sprecyzować, co to było.

-  Jeszcze na koniec, jeśli pozwolicie przedstawię pierwszorocznym nauczycieli - Dumbledore podniósł nieco głos. - A więc, profesor Filius Flitwick nauczyciel zaklęć i opiekun Ravenclaw - karłowaty nauczyciel stanął na swoim krześle i uśmiechnął się do nich przywitany oklaskami. - Profesor Severus Snape, Mistrz Eliksirów, nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią oraz opiekun Slytherinu - tym razem głośne wiwaty dochodziły głównie od stołu Ślizgonów. - Profesor Pomona Sprout... Profesor Rolanda Hooch... Profesor Horacy Slugohrn, Mistrz Eliksiów, nauczyciel eliksirów... Rubeus Hagrid... Poppy Pomfrey... - Hermiona patrzyła jak wszyscy siedzący przy stole personelu wstawali, jak uczniowie ich oklaskiwali, ale ona czekała na to jedno nazwisko, które dyrektor zostawił sobie na sam koniec. Spojrzała ukradkiem na babcię, gdy Dumbledore wyczytał nazwisko Profesor Sinistry. Wydawała się nagle niezwykle spokojna. - I w końcu moja zastępczyni, opiekuna Gryffindoru i nauczycielka transmutacji - zawahał się a Hermiona zamknęła oczy, - profesor Minerwa Riddle. 

    Na sali zapadła cisza, wszyscy wpatrywali się w profesor Riddle z niedowierzaniem. Dopiero po chwili zaczęli klaskać Ślizgoni, a zaraz po nich Gryfoni, jakby zazdroszcząc, że to nie oni pierwsi się odważyli, a po nich przyłączyły się do nich dwa pozostałe domy.

- Jednak to nie koniec zmian - powiedział Dumbledore. - Prosiłbym, zarówno was jak i nauczycieli, aby od dzisiaj do panny Hermiony Granger zwracać się innym nazwiskiem - zrobił krótką pauzę patrząc na uczniów. - Od dzisiejszego dnia Hermiona nazywa się Hermiona Jane Smith. Kolację czas zacząć - dodał po chwili ciszy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro