Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13


  
Hermiona obudziła się następnego dnia bardzo wcześnie rano. Zwlekła się z łóżka i poszła do łazienki się przyszykować. Związała włosy w wysokiego kucyka i założyła bladoniebieską, lekką sukienkę, która sięgała jej kolan i miała grube ramiączka. Na prawym nadgarstku zapięła srebrną bransoletkę, którą dostała w zeszłym roku na urodziny od Harry'ego. Była delikatna, miała dwie zawieszki, małego kruka i jelenia. Uśmiechnęła się, jeszcze rok temu wszyscy mieli wyśmienite humory, nikt nie obawiał się o swoje życie tak jak teraz, nie wiedzieli, co ich czeka za rok, jedyne, co ich zamartwiało, to, to że ktoś czychał na życie dyrektora i wręcz kipiali ze złości, kiedy nikt nie pozwalał im pomóc i dołączyć do Zakonu Feniksa. Westchnęła, tamten rok nie był idealny, ale był zdecydowanie lepszy od tego, który jest przed nią. We wrześniu miała skończyć osiemnaście lat, jej przyjaciele - przynajmniej w większości - mieli ledwie siedemnaście lat, a jednak wszyscy żyli z myślą, że każdy dzień może być ich ostatnim. Była wojna, wojna jakiej nikt się nie spodziewał. Jeszcze tydzień temu nie przepadała za profesorem Snape'em, teraz drżała o jego życie, kilka dni temu uważała profesor McGonagall za starą pannę i choć bardzo ją lubiła, wiedziała, że ta kobieta potrafi jeszcze lepiej od profesora Snape'a ukrywać swoje uczucia i dobry humor. Wczoraj patrzyła na opiekunkę jej domu ze strachem. Ze strachem przed tym kim jest i choć doskonale wiedziała, że jest inna od Voldemorta, na samą myśl o tym, że jest panią Riddle nabierała wątpliwości, czy oby na pewno jest po ich stronie. Do niedawna uważała, że dyrektor jest oazą spokoju i nic nie jest w stanie wyprowadzić go z równowagi, aktualnie patrząc chociażby na jego wczorajszy wybuch na McGonagall nie była tego taka pewna. Dwa tygodnie temu na myśl o Syriuszu w jej oczach pojawiały się łzy, bo dwa lata wcześniej chcąc go ratować skazali go na śmierć, teraz jakby nigdy nic jest wśród nich i na dodatek ma żonę i dzieci... Właśnie to jej o czymś przypomniało. Spojrzała na swoją rudą przyjaciółkę, która jeszcze spała, nie chciała jej budzić, a chłopcy na pewno jeszcze spali. Zeszła więc na dół do kuchni, mając nadzieję, że może pani Weasley coś wie. Przed obiadem chciała pójść jeszcze do Hogwartu zobaczyć jak się czuje Snape i wypytać profesor McGonagall o kobietę ze zdjęcia, którą widziała w Dumbledore Manor. Miała dziwne wrażenie, że Clary może być córką tej kobiety.  Spskiała się swoimi ulubionymi perfumami i zeszła do kuchni, w której krzątała się już pani Weasley i ku jej zdziwieniu przy stole siedział Szalonooki.
- Dzień dobry - przywitała się siadając przy stole.
- Dzień dobry kochanie - powiedziała pani Weasley, - zaraz zrobię ci śniadanie.
  Szalonooki spojrzał jedynie na dziewczynę ze smutkiem w oczach, coś się stało - przeszło jej przez myśl.
- Dziękuję pani Weasly. Nie chcę być wścibska, ale kim jest Clary Black?
   Szalonooki zamarł, posłał pani Weasley ostrzegające spojrzenie.
- Eee... Alastor jest jej ojcem chrzestnym, będzie wiedział więcej - powiedziała patrząc niepewnie na emerytowanego aurora.
   Hermiona zmarszczyła brwi, nie wiedząc, co myśleć o ich dziwnym zachowaniu, ale postanowiła nic nie mówić.
- Nie wiem, co mogę ci powiedzieć, Hermiona. Tak jak już wiesz jest żoną Syriusza od osiemnastu lat, jest siostrą, bliźniaczką Jamesa Pottera...
- Jest siostrą taty Harry'ego? - spytała zaskoczona.
- Tak, Granger - powiedział i nagle posmutniał.
- W takim razie czegoś nie rozumiem... Babcią Harry'ego jest Dorea Potter, a ona nie jest przecież spokrewniona z profesor McGonagall, z tego co wiem dziadek Harry'ego również nie... Zatem dlaczego...
- Clary nazywa Minni swoją ciotką? - przerwał jej Szalonooki.- To długa i skomplikowana historia, panno Granger. Minnie ma wiele sekretów, o których nie wie zapewne ani Voldemort, ani Dumbledore... - Spojrzał na dziewczynę ponuro - i dopóki ona nie uwolni się od tego potwora, żaden z jej sekretów nie wyjdzie na jaw. Niestety ta o Clary i Jamesie pewnie nigdy nie ujrzy światła dziennego. Hermiono, ona nigdy się od niego nie uwolni, ocalił jej życie, a ona teraz spłaca swój dług - westchnął. - Gdyby Dumbledore nie stwierdził by, że jest dla niej za stary była by teraz szczęśliwa, ale życie to nie bajka. Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej o Clary musisz się zapytać Minerwy, tylko ona zna całą prawdę.
   Hermiona spojrzała na jajecznicę, którą zrobiła dla niej pani Weasley. Była załamana, chciała usunąć choć jeden znak zapytania, a zamiast tego pojawiło ich się jeszcze więcej. Pokręciła głową z niedowierzaniem, profesor McGonagall była chodzącą zagadką. Westchnęła i nagle przypomniała sobie, miała odwiedzić dzisiaj jeszcze profesora Snape'a. Zerwała się na równe nogi i zapominając o śniadaniu wskoczyła do kominka ignorując pytające spojrzenia pani Weasly i Szalonookiego.
   Wyszła z kominka prosto do gabinetu dyrektora, który był bardziej wściekły niż wczoraj. Spojrzała na osobę, która mu towarzyszyła. Nie poznała jej na pierwszy rzut oka. Miała na sobie czarne spodnie i rozciągnięty fioletowy sweter. Jej roztrzepane kręcone włosy spadały kaskadą na plecy. Cała się trzęsła od płaczu.
- Nie zrobisz tego Minerwa - warknął. - Nie pozwolę ci na to.
- Albus, nie chcę przeżywać tego jeszcze raz, ale to jest jedyne rozwiązanie - powiedziała, to tak cicho, że Hermiona stojąc niedaleko niej ledwo to usłyszała. Cofnęła się parę kroków do tyłu, tak żeby jej nie zauważyli.
- Minerwa, nie pozwolę ci na to drugi raz, za bardzo Cię kocham, aby pozwolić ci skazać się na pewną śmierć - powiedział Dumbledore łagodniejszym tonem, podszedł bliżej jej, ale ona się odsunęła.
- I tak umrę w dniu, w którym Harry zabije Toma. Nie okłamujmy się, nie przeżyję dnia o własnych siłach - wyszła z gabinetu pozostawiając dyrektora samego, nie zdającego sobie jeszcze sprawy, że ma towarzystwo. Przynajmniej tak się wydawało Hermionie, która nie wiedziała jak zareagować na to, czego była przed chwilą świadkiem. Nagle coś błysnęło na biurku dyrektora, srebrny pierścionek z dużym diamentem na środku i dwoma mniejszymi szmaragdami po bokach. Zmarszczyła brwi, przecież to pierścionek McGonagall...

---------------
 na górze młoda McGonagall

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro