Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Hermiona i Ginny poszły spakować parę najważniejszych rzeczy, zawiadomiły panią Weasley, że dzisiaj będą nocowały u profesora Dumbledore'a i razem z Syriuszem teleportowały się do Dumbledore Manor. Hermiona otworzyła oczy od razu jak tylko poczuła, że odzyskała grunt pod nogami. Widok zaparł jej dech w piersiach. Mogła się spodziewać po Dumbledore'rze wszystkiego, ale to przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Czuła się jakby znalazła się w środku pięknej baśni. Dom, a raczej zamek, okalał ogromny ogród z fantazyjnie obciętymi krzakami, można było zauważyć spacerujące dostojnym krokiem białe pawie. Na marmurowych rzeźbach, - które przypomniały Hermionie rzeźby antyczne- siedziała para zimorodków, a nad jedną z idealnie obciętych choinek latał mieniący się tysiącami barw koliberek.
- Witam panie w Dumbledore Manor - Syriusz uśmiechnął się szeroko i poprowadził dziewczęta wysokimi schodami do środka posiadłości. -Ciociu?! Clary?! - zawołał w progu.
- Już schodzimy! - odkrzyknęła mu Clary.
-Iskierka - ledwo Syriusz zdążył wypowiedzieć imię, a mała skrzatka ubrana w niebieską sukienkę wyglądającą jakby cała została zrobiona z małych kwiatków. Hermiona uśmiechnęła się do niej przyjaźnie, będąc zadowoloną, że chociaż tutaj traktują skrzaty przyzwoicie.
- Mogłabyś zanieść rzeczy naszych gości do ich pokoi?
Skrzatka skinęła głową i zniknęła razem z małymi torbami dziewczyn.
- Rozalie zaraz zejdzie, poszła wysłać list do Liama - Ginny i Hermiona spojrzały na siebie zdziwione, jeszcze nigdy nie widziały swojej nauczycielki transmutacji w mugolskim ubraniu, a już tym bardziej nie w spodniach. - Jadę z Clary na Pokątną, Albus chciał żebyś do niego przyszedł - zwróciła się do Syriusza, a tuż za nią pojawiła się Clary z Tonks. - Pandella! - przed Hermioną i Ginny pojawiła się druga skrzatka tym razem ubrana w prostą białą sukienkę. - Zaprowadź naszych gości do biblioteki i przynieś im kolację. Rozalie niedługo do was dołączy. Nie wiem czemu tak długo jej to schodzi - powiedziała Rozalie, spoglądając niepewnie na Syriusza.
*
Gdy Hermiona weszła do biblioteki zamrugała kilka razy oczami ze zdumienia. Było to ogromne pomieszczenie z kilku metrowymi regałami, zajmującymi całe ściany na obu piętrach. Niektóre księgi zamknięte były za szklanymi szybami. Był tu ogromny  kominek składający się z setek rzeźb, a na przeciwko niego stały dwa fotele oraz szezlong, przy których stał niewielki dębowy stół. Hermiona podeszła do niego i podniosła leżącą na nim starą i grubą książkę obitą w  czarną skórę ze złotymi literami składające się w napis:
Damnatorum Amore.
- Potępiona miłość - wyszeptała Hermiona.
- Mionka, widziałaś tego pieska? - Ginny przykucnęła przy małym mopsie, który przyglądał jej się zaciekawiony.
- Yhy - mruknęła Hermiona znad książki. Tekst był po łacinie, ale większość słów rozumiała, pisali tu o wielkich czarodziejach i jakiejś klątwie, o której nigdy wcześniej nie słyszała. Usłyszała jak otwierają się za nią drzwi, pomniejszyła szybko książkę i schowała ją do swojej kieszeni. Odwróciła się i zobaczyła przed sobą Rozalie.
- Przepraszam, że musiałyście tyle czekać, ale ten przeklęty ptak nie chciał mnie słuchać - powiedziała z grymasem niezadowolenia. - Co robimy?
*
Kiedy Syriusz wszedł do pokoju swojej córki, aby obudzić dziewczyny zastał tam prawdziwy poligon. Wszędzie porozrzucane były poduszki, a pierz z nich zaśmiecał całą podłogę, na łóżku pełno było okruszków po chipsach i babeczkach, a przy łóżku leżało kilka butelek piwa kremowego. Szafa dziewczyny z kolei otwarta była na oścież, a jej zawartość obecnie znajdowała się w najróżniejszych miejscach pokoju. Rozejrzał się za dziewczętami, Rozalie leżała pod łóżkiem, tak że wystawała spod niego jedynie jej kasztanowa czupryna, Ginny spała smacznie skulona na szczycie szafy, a Hermiona z kolei leżała na parapecie mrucząc pod nosem o seksownych pośladkach profesora Flitwicka.
- Co tu się na Merlina działo? - spytał sam siebie, kręcąc teatralnie głową.
- Syriusz niech one się pospieszą, Severus nie będzie zadowolony jeśli Hermiona się spóźni - usłyszał ponaglający głos żony, dobiegający gdzieś z drugiego końca korytarza.
   Westchnął i zaczął budzić dziewczyny. Hermiona wstała i przetarła oczy, była cała obolała od spania na parapecie.
- Która godzina? - spytała zaspanym głosem.
- W pół do dziewiątej...
Hermiona spojrzała na Syriusza przerażona. Wstała na równe nogi i podbiegła do swojej torby, odtworzyła ją pośpiesznie i...
- Co to jest? - spytała widząc w środku ciuchy pani Weasley.
- Musiałaś pomylić torby - powiedziała Ginny zaglądając jej przez ramię.
- Pożyczę ci coś - Rozalie wstała i podbiegła do swojej szafy, wyciągnęła z niej parę czarnych szortów i czerwoną koszulę, wiązaną na boku i na ramiączka.
- Dzięki - powiedziała Hermiona biorąc od dziewczyny ciuchy i znikając za drzwiami łazienki. Kiedy z niej wyszła wszyscy byli już na dole w jadalni. Zabrała ze stołu tosta i żegnając się wskoczyła do kominka. Wylądowała w gabinecie profesor McGonagall, rozejrzała się dookoła, ale nigdzie jej nie było, wzruszyła ramionami i pobiegła do lochów. Zapukała do drzwi i nie czekając na zgodę weszła do pracowni profesora Snape'a. Podniosła wzrok na swojego nauczyciela szykując się na krzyki, ale zamiast tego zobaczyła Malfoy'a wymachującego dłońmi przed Snape'em.
- Widzę, że panna Granger raczyła do nas dołączyć - powiedział ledwo powstrzymując ziewanie. - Draco, zostaw nas samych.
Blondyn spojrzał na dziewczynę z obrzydzeniem i wyminął ją w drzwiach trącając ramieniem.

- Panno Granger, ma pani chyba coś, co nie należy do pani. Profesor McGonagall szukała tego cały poranek... - powiedział od niechcenia, Hermionie serce podskoczyło do gardła, nie wiedziała o co mu chodzi, dopiero po chwili przypomniała sobie o książce znajdujące się w kieszeniach spodni. - Nie powinnaś była tego czytać i szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak znalazła to profesor McGonagall, ale jeśli to nie znajdzie się w gabinecie dyrektora dopóki nie wróci z Ministerstwa, obie będziecie miały kłopoty. Dyrektor nie jest w złym humorze.

-Profesor Dumbledore w złym humorze? - prychnęła nie wiele myśląc.

- Wyobraź sobie Granger, że tego człowieka bardzo łatwo wkurzy pewna osoba, która, podobnie do ciebie ma wodę w głowię zamiast rozumu.

- Na kim jeszcze ciąży ta klątwa, nie licząc profesora Dumbledore'a i Voldemorta? - spytała prowadzona przez zżerającą ją ciekawość.

- Na nikim - warknął - nie powinnaś była tego czytać. Powinienem wyczyścić ci pamięć.

- Więc czemu pan tego nie zrobi?

- Bo teraz jesteś w pewnym sensie powiernikiem tajemnicy, o której Voldemort nie może się dowiedzieć, o której nikt nie może się dowiedzieć, ja sam wiem nie wiele więcej, zobaczymy, czy zdasz test. A teraz idiotko idź do McGonagall, życzę powodzenia, pod adres tego kto zabrał tą książkę słała takie klątwy i przekleństwa, o których istnieniu nawet ja nie wiedziałem.. Gdybym powiedział, że jest wściekła było by to wielkie niedomówienie... Cóż na twój pogrzeb może założę coś w odcieni ciemnej zieleni? - to ostatnie powiedział jakby do siebie. - Jak wrócisz, o ile wrócisz, masz do przygotowania kilka trucizn i testerów, radziłbym się pośpieszyć..

Jakby ktoś nie widział jak wyglądają białe pawie:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro