Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32 Jak zostać wrogiem publicznym numer jeden...

 Od razu po tym jak Blake nas zostawił nie czekaliśmy bezczynnie na przybycie Cateriny. Od razu zaczęliśmy czytać księgi, powtarzać zaklęcia i nawet organizowaliśmy walki między sobą. Robiliśmy wszystko co mogliśmy, aby mieć jak największą przewagę w walce z zabójczynią Merlina. Nauka pochłonęła cały dzień naszej pracy i połowę nocy. Jedyne co nas informowało i zmieniającym się czasie byli mieszkańcy opiekujący się zamkiem mojego przodka, którzy na prośbę Blake przynosili nam posiłki oraz ciepłe napoje. Finalnie jednak sen zamknął nas w swoich sidłach na kilka chwil godziną trzecią.

Myślałam nawet że przespaliśmy ledwie z dwie godziny, aby znów powrócić do nauki. Jednak ogromny szok pojawił się na mojej twarzy kiedy zauważyłam niebie czerwień, a stary zegar zatrzymał się na godzinie dwunastej.

- Ej! Wstajemy coś jest nie tak! - syknęłam budząc moich przyjaciół, którzy podobnie do mnie ucięli sobie drzemkę na zimnych kafelkach.

- Co jest? Pali się? - mruknęła sennie Angel szturchając mocno Potter'a, który pomimo mojego krzyku planował dalej udać się na spoczynek.

Nie zdążyłam powiedzieć czegokolwiek. Ogromne uderzenie, zdecydowanie większe od tego z posiadłości Malfoy'ów sprawił iż wszyscy podnieśli się na nogi. Nie potrzebowaliśmy już odpowiedzi, bo doskonale ją znaliśmy.

- Do Blake'a. - polecił Scorpius, po czym całą grupą ruszyliśmy biegiem w poszukiwaniu profesora.

Tym razem uderzenia były częstsze. Wydawały się być mocniejsze, aż dziwił mnie sam fakt iż jeszcze nic nie stanęło w ruinie.

Wbiegliśmy na dziedziniec, gdzie stał Blake. Dumnie stał wpatrując się w górę, przez co mnie przeszedł dreszcz.

- Catarina nie należy do cierpliwych – westchnął profesor, kiedy stanęliśmy obok niego.

Spojrzałam w kierunku, gdzie krzyżowało się spojrzenie Blake'a. Dreszcze przeszły moje ciało kiedy widziałam zmieniający z bieli w krwistą czerwień księżyc, a pośród niego niczym zjawa unosząca się czarna postać. Catarina.

-Czemu nie atakuję? - wypsnęło mi się z przerażeniem nie spuszczając oczu z zjawy.

- Stworzyłem barierę. Jednak długo nie wytrzyma - powiedział Blake, po czym wyciągnął różdżkę.

- Znów uciekamy?

- Nie tym razem, Scar. Już nie mamy czasu, a ja jedyne co mogę zrobić to sprowadzić pomoc.

- Zostawiasz nas?!- krzyknęłam niemal płaczliwie przerażona.

Nauczyciel spojrzał na mnie, a jego spojrzenie złagodniało. Nie było już srogie i teraz byłam pewna że mężczyzna zdał sobie sprawę z tego że nie wysyłał na walkę doświadczonych magów. Lecz dzieci.

- Wrócę jak najszybciej, obiecuję Wam to. Nie możecie jednak opuścić bariery. Do pełnego zaczerwienia księżyca dzieli nas godzina, a nie możemy pozwolić sobie na jakikolwiek błąd.

Nim, którekolwiek z nas wydało z siebie jakiś dźwięk Blake zniknął. Przełknęłam ślinę głośno, czując kołatanie serca. Byliśmy sami przeciwko doświadczonej wiedźmie.

- Dobra słyszeliśmy Blake'a. Póki bariera działa, jesteśmy bezpieczni. - podsumował Scorpius, jednak kolejne uderzenie Catariny w barierę nie dało nam przekonania w słowach profesora eliksirów.

- Ona też na bank długo nie wytrzyma. - powiedziała Sasha zerkając na stworzoną przez nauczyciela kopułę.

- W każdej chwili może się przedrzeć.

- Czyli musimy stworzyć własny plan?- jęknął cierpieńczo Albus, który na bank był chętny wyczekiwać na zbawienie jakim był nauczyciel.

- Blake powiedział że mamy godzinę do pełnego zaczerwienia. Do tego czasu spróbujmy jednak opóźnić spotkanie Cateriny z Scarlett. - zaproponował Kriss.

- Niestety wilczku, ale już za późno. - przemówił nagle lodowaty damski głos, przez który wszyscy odwróciliśmy wzrok w stronę dźwięku.

Catarina...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro