Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24: Scorpius! Przestań mierzyć w łazience z Albusem różdżki!

Kiedy profesor eliksirów zaczął odpowiadać na nasze pytania nie sądziliśmy że dowiemy się tylu rzeczy.

Słowo daje świadomość tego iż w moich żyłach płynie krew jednego z najpotężniejszych czarodziejów była czymś czego nie spodziewałam się w żadnym wypadku.

Chociaż jednak bardziej zaskoczyło mnie to że Scorpius został nazwany przez profesora eliksirów "Strażnikiem Merlina".

Tak to było właśnie najbardziej szokujące.

Wszyscy dosłownie wpatrywaliśmy się w pierworodnego Draco Malfoy'a, który sam był w nie mniejszym szoku.

- Co proszę? Ja strażnikiem Merlina? - zapytał po dłuższej chwili Scorpius.

- Tak. Ród Malfoy'ów był jednym z sojuszników Merlina pomimo jego poglądów na temat czystości krwi. Strażnikiem samego Merlina był sam Sprout Malfoy, który zmarł chroniąc na prośbę Merlina jego ciężarną córkę. W chwili kiedy umierał Malfoy, Merlin do niego przyszedł. Na łożu śmierci Sprout I tata poprzysięgli sobie że ich rodziny zawsze będą się strzec, a Strażnik z rodu Malfoy'ów pomoże potomkowi Merlina obalić Caterinę. Dwa dni po śmierci Sprout'a, Caterina zamordowała Merlina.- odpowiedział Blake, a w jego oczach widać było smutek na wzmiankę o śmierci ojca.

Widać że mimo kary jaką otrzymał bardzo go kochał I szanował, jednak nie mógł przecież obwiniać się za to pokochał uczennicę Merlina.

- Ciekawe czy Merlin i Sprout spodziewaliby się że tak się zaprzyjaźnią- mruknął oparty o fotel Albus, który chwilę później syknął łapiąc się za kostkę u nogi I spadając na podłoge.

- Angel za co to?

- Tak profilaktycznie kochanie, tak profilaktycznie.- odparła przekręcając oczami gryfonka, której wzrok powędrował na Blake'a.

- Czyli na Scar poluję jakaś psychiczna babeczka, którą wystawił facet dla przyjaciółki? A Scorpius to co jej pitbull ochronny? To szalone zostawić osieroconą dziewczynę samą bez ochrony zwłaszcza że ktoś poluje na nią, a jako małe dziecko blizny nie zakryje...

- Kto Ci powiedział panno White że Scarlett pozostała bez ochrony?- zapytał nauczuciel pierwszy raz wypowiadając moje imię zupełnie jakbym nie była jego uczennicą.

Angel uniosła zdziwiona brew jakby wyczekując kontynuacji odpowiedzi profesora.

- Kiedy ojciec obdarzył mnie karą długiego życia nie tylko mi wydał taki wyrok. Moja ukochana, jego uczennica Evelyne również otrzymała ten sam los. W przeciwieństwie do mnie jednak ona wyjechała wraz z Annelise i jej mężem, aby chronić ich dziecko oraz ich potomków. Przez ten czas pisaliśmy do siebie listy aż kontakt urwał się szesnaście lat temu. W ostatnim liście mówiła że opiekuję się ciężarną żoną zmarłego potomka naszej krwi i że ciąża jest zagrożona. Teraz jednak rozumiem dlaczego ucichła.- przerwał na moment czarodziej spoglądając na mnie przez co ja sama również nabrałam pewności co do słów mężczyzny.

- Twoja matka zmarła kilka dni po twoich narodzinach, lecz nie byłaś sama. Evelyne dopilnowała tego.

W tym momencie dosłownie mnie przytkało. Wychowywała mnie sama uczennica Merlina, przeklęta za miłość kochanka mojego profesora eliksirów i zmuszona do ochrony mej krwi kobieta, która jeszcze pięć lat temu poszła ze mną na pokątną wybierać różdżkę oraz uczyła mnie pierwszych zaklęć i latania na Nimbusie 2000 z czasów kiedy w Hogwarcie uczył się ojciec Albusa.

Westchnęłam opierając się głową o ramie ślizgona czując jak natłok informacji rozpiera mi czaszkę. Cholera za dużo tego...

- Myślę że Scarlett musi odpocząc. Trochę za dużo informacji jak na jeden dzień.- powiedział spokojnie ślizgon biorąc jedną dłoń pod kolana, zaś drugą pod plecy.

Nim zorientowałam się co się dzieje poczułam jak Malfoy unosi mnie I wstaje z swojego miejsca. Nie miałam siły się tym razem sprzeciwiać, więc po prostu pozwoliłam się nieść zamykając oczy.

Pov.Angel

- Między nimi coś jest?- zapytał pan Malfoy kiedy tylko jego syn wyniósł padniętą Scarlett z salonu.

- I tak i nie. Teoretycznie miłości sobie nie wyznali, ale śliną się wymienili I sypiają ze sobą grzecznie niczym aniołki.

- A praktycznie to już zbieramy kasę na wesele, bo to może się tylko tak skończyć.- dokończył rozbawiony Albus wciąż siedząc na podłodze.

- A Angel prawdopodbnie już szuka sali weselnej - parsknął rozbawiony Kriss, na co ja prychnęłam.

- Ja nie szukam, ja już ją mam tylko czekam na pierścionek na palcu.

- Swoim czy blizny?- odparł Albus wstając i ruszając biegiem w kierunku wyjścia z salonu.

- Na twój pogrzeb kochanieńki!- ruszyłam biegiem za młodym Potter'em wywołując tym śmiech pozostawionych w salonie towarzyszy.

~ • ~ • ~

2/6

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro