1.
Pewnego dnia chłopak imieniem Richard, stwierdził że przejdzie się na spacer. Jego życie było zmienne , tak jak emocje które odczuwał. Raz był wesoły , A już za chwilę smutny. Miał trójkę przyjaciół: Johna, Paula i Georga. Tego ostatniego dażył ogromną przyjaźnią, chłopak nigdy go nie zostawił w potrzebie. Nasz bohater także był mu wierny.
Chłopcy często spędzali razem czas , lecz nie dziś . Bowiem dzisiaj był dzień rozpaczy. Paul i John przez zakład stracili dziewczyny. George swoje ciasteczka , A Ringo ( bo tak mówili na niego przyjaciele) miał poprostu doła. Spacerując po ciemnych ulicach , wpatrywał się w stare kamienice i domy. Niebo było dziś pochmurne, tak jak jego dusza. Czuł się źle , źle ze sobą, potrzebował wsparcia, lecz tak owego w tych dniach nie dostawał.
Skręcił w ciemną uliczkę. Szedł przed siebie spokojnie, na końcu można było dostrzec trzech mężczyzn. Wyglądali na Rockerów. Ringo szedł nadal , nie zwracając na nich uwagi.
Gdy był przed nimi , ci zatrzymali go.
-Jaki fajny wielkonosy misiu- powiedział jeden trzymając Ringo za skurzany długi płaszcz.
Chłopak nie odzywał się, pomyślał że jeśli będzie chciał się bronić, pogorszy tylko swoją sytułację.
-Mało mówny coś- dodał drugi . Ringo chciałby by teraz pojawili się jego przyjaciele. Lecz to nie możliwe, są kilka dzielnic z tąd , w domach .
Trzeci z mężczyzn rzucił nim o mur jednej z kamienic.
Ringo poczuł jak ból przeszywa jego ciało. Lekko zakrecilo mu się w głowie. Po chwili wstał, zrobił to z trudem , ale wiedział że trzeba uciekać .
Pędem zerwał się do biegu , oczywiście jak tylko mógł.
Biegł , patrząc w tył.
Gdy nagle na coś A raczej kogoś wpadł . Był to mężczyzna w śmiesznym stroju. Miał wąsy, A czuprynę chował pod czapką.
Wyglądał na człowieka marynarki wojennej.
Podniósł chłopaka z ziemi, łobuzy które przebiegły za Ringo, teraz uciekały w podskokach. Mężczyzna rozpylił dziwny czarny proszek, który strasznie szczypal w oczy i wywoływał kichanie.
To pieprz! Pomyślał Ringo.
-Kim pan jest!?- spytał z lekka przerażony zaistniałą sytułacją chłopak.
-Jestem Sierżant Pieprz, pracuję w marynarce wojennej.- Zdziwienie Ringo było coraz większe.- Coś cię gryzie chłopcze?- spytał .
-Tak pieprz który pan rozsypał!- Ringo był zły , niby katar spowodowany pieprzem to nic wielkiego , ale nie w przypadku Ringo i jego wielkiego noska.
-Pytam poważnie- odezwał się sierżant.
-Mam doła- odpowiedział poważnie.
-Uuu to słabo, czy ze chciałbyś może należeć do klubu samotnych serc?
-Samotnych czego?- powtórzył chłopak .
-Serc!- to mój klub dla ludzi z różnymi problemami ...to taka terapia.
-Rozumiem .
-Jutro o 12:30 pierwsze spotkanie- Ringo patrzy i na mężczyznę z niedowierzaniem.- w porcie.
Po tych słowach kazał mu się odwrócić. Chłopak zrobił to co starszy mu rozkazał.
A gdy se odwrócił sierżanta już nie było. Z trochę mniejszym dołem udał się do domu , był zaciekawiony jutrzejszym dniem, A w głowie słyszał tylko 12:30...
Mam nadzieję że mój nowy pomysł na książkę się podoba , później będzie trochę śmieszniej ...przynajmniej taki jest cel książki.
Historię z Beatelsami napisze niebawem ..ponieważ mam lekki brak weny jeśli chodzi o jedną postać :(
☆LemonCheri☆
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro