Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

47. Zołzy nie lubiłyby czekolady

Dom Camille dalej był idealnie żółty. Dlaczego spotkanie po raz kolejny wypadało u niej, skoro Shannon mówiła, że lokalizacja się zmienia? Myśl momentalnie uleciała z jej głowy. Ostatecznie z resztą dziewczyn poza Sandy nie miała kontaktu. Przez ostatnie dni i rewelacje jakie niosły za sobą zapomniała, że któraś z nich miała się zająć Scottem – co po fakcie nie miało już sensu. Dupek zajął się sobą sam, wręcz za dobrze. Instant karma?

- W końcu jesteście! – Camille tak jak ostatnio wyciągnęła ręce i przytuliła je serdecznie. – Chodźcie, Alexandra czeka już od dwudziestu minut i nie może usiedzieć na miejscu.

- Sorki – odpowiedziała Shannon. – Musiałam jeszcze zajechać na stację, Mysza zrobiła się szalenie głodna. Czy to zapach brownie?

- Z lodami waniliowymi – odpowiedziała Camille.

- Jak cudownie...

Shannon momentalnie wyswobodziła się z objęć i śmiało weszła do środka. Chrissy tylko ciężko westchnęła i poszła w jej ślady. Zdjęła buty i skierowała się do salonu. Powiodła spojrzeniem – rzeczywiście dotarły jako ostatnie. Z lekkim zażenowaniem uświadomiła sobie, że nie pamięta imienia żadnej z dziewczyn.

Jeszcze większe zażenowanie wywołały ciche, grzeczne oklaski skierowane definitywnie ku jej osobie. Stała w drzwiach niepewna jak się zachować w takiej sytuacji. Rzuciła spojrzenie na Sandy, która patrzyła na nią rozświetlonymi oczami.

- Siadaj, siadaj – machnęła na nią zachęcająco i poklepała miejsce obok siebie. – Ta jędza Shannon powiedziała nam tylko, że urządzamy specjalne spotkanie w celu świętowania sukcesu, ale nie chciała powiedzieć nic więcej. Dosłownie umieramy z ciekawości.

- Dokładnie! – potwierdziła rudowłosa, wysoka dziewczyna. Amber? Abigail?

Nie była w stanie przypomnieć sobie jej imienia.

-Spokojnie dziewczęta. Dajcie Chrissy odetchnąć. Cho, podasz jej ciastko? Sądzę, że dodatkowa porcja cukru przyda się do tylu wrażeń.

Chrissy z wdzięcznością przyjęła talerzyk i rozsiadła się obok Pocahontas. Pierwsza łyżeczka niemalże sama znalazła się w jej ustach. Było to stanowczo najlepsze brownie zaraz po tym zrobionym przez panią Perkins. A może nawet równie dobre?

Z niejakim zdziwieniem zdała sobie sprawę, że od początku całej hecy minęło jedynie półtorej tygodnia. Pierwszy raz spotkała się z nimi w zeszły poniedziałek. Przez te kilkanaście dni zerwała ze Scottem, dowiedziała się, że Shannon ma chłopaka, a Sandy wyleczyła się z chorej chęci zemsty. Czy to w ogóle możliwe? Przemyślenia pchnęły się w dziwnym kierunku.

Przecież niemożliwe, że tak szybko odchorowała wieloletni związek ze Scottem. Chyba, że... od dawna już go nie chciałam? Myśl spadłą na nią jak grom z jasnego nieba. Czy możliwe jest, że po prostu uznała obecność Scotta w swoim życiu za oczywistość i przestała zwracać uwagę na własne odczucia, pozwalając je wyprzeć przyzwyczajeniu? A może była to kwestia okoliczności rozstania? Z niemiłym poczuciem spowodowanym rozdźwiękiem Chrissy musiała przyznać część racji obu wersjom. Cała akcja z dziewczynami pozwoliła jej odciąć się myślami od tej sytuacji, ba! Nawet Dylan bywał w tym pomocny.

Skrzywiła się minimalnie. Od kiedy Dylan tak łatwo pojawia się w jej myślach?

- Więc jak to było? – podekscytowana Sandy wbiła palce w jej ramię.

- Niech Shannie wam opowie, mi relacjonowanie idzie dość opornie – wyłgała się.

Widząc aprobatę w spojrzeniach rozsiadła się jeszcze wygodniej w wielkim fotelu i skubnęła kawałek lodów. Shannon również nie zdradzała oporów na jej propozycję. Z werwą godną półfinałów w koszykówce stanęła na środku pokoju i zaczęła relacjonować wydarzenie, dodając od siebie szczegóły, które z racji stresu kompletnie nie zapadły w pamięć Chrissy. Ostatecznie kiedy szarżuje na ciebie Alicia skupiasz się raczej na wściekłym wyrazie twarzy niż na tym, że zdążyła jeszcze ofuknąć jakiegoś pierwszaka. A już kompletnie nie wiesz, że twoja twarz przybrała zielonkawy kolor, kiedy szkolne ciacho zaprosiło cię na zabawę.

- I na koniec kazała do od ciebie pozdrowić, Sandy – oznajmiła tryumfalnie. – Żebyś mogła widzieć jego zaskoczoną minę! Albo tej larwy! Wpadła w taką hiperwentylację, że sztuczne cycki prawie odpadły jej od żeber.

Oblicze Alexandry jaśniało. Chrissy w tym momencie lekko zwątpiła we wcześniejsze zapewnienia, że zemsta straciła dla niej znaczenie, jednak nie mogła się też dziwić. Co gorsze, zdała sobie sprawę, że na jej twarzy również gości pełen satysfakcji uśmiech. Czy już stała się wredną suką?

Czekolada rozpływająca się na języku spowodowała falę przyjemności.

Nie, zołzy nie lubiłyby czekolady.

Spoważniała uświadamiając sobie, że do zakończenia historii Klubu Byłych został jej jeszcze jeden ważny punkt.


Z lekkim opóźnieniem i w sumie mało. Ostatni tydzień okazał się dość trudny pod względem ilości stresu, a słowo, było go dużo jak na takiego paranoika jak ja :)



Ta, Której Węże Osiwiały z Nerwów,

Meduza

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro