38. Przyjaciółki Mające Tajemnice To Dziumdzie
- A więc? Jak to jest? – Shannon spojrzał na przyjaciółkę wyczekująco, popijając łyk karmelowej kawy.
- Niby co? – odburknęła zza kubka Chrissy.
Obie siedziały na antresoli opustoszałego jeszcze lokalu i podziwiały prawie pustą salę z góry. Zagrzebane w fioletowych poduszkach w kotki czuły się tu niemal jak u siebie, chociaż lokal znały raptem od pół roku.
Shannie poruszyła brwiami w wymowny sposób.
- Całować się z Dylanem? Spać obok niego? – W jej głosie brzmiała swego rodzaju tęsknota, która aż zakuła Chrissy w uszy. – W końcu to twój wróg.
- Niespecjalnie, to raczej samo tak wychodzi. Chociaż całuje lepiej od Scotta... – wymsknęło jej się nim zdążyła zamknąć usta. – Ty tak ni robisz z Jackiem? – Wycelowała w nią palec. – W ogóle skoro tak długo się umawiacie czemu ani razu nie widziałam was razem podczas przerwy.
Przyjaciółka odwróciła wzrok.
- To nie takie proste. Nie chcę się nim afiszować, poza tym... Jesteśmy prawie dorośli. Nie potrzebujemy wszystkiego upubliczniać.
- Shannie, czy ty się słyszysz? W ogóle od kiedy ty pozwalasz się tak traktować? Jak z tobą jest, to na serio. Ludzie nie umrą jeśli zobaczą jak razem jecie lunch.
- Wiem, ale na to przyjdzie pora – usprawiedliwiła się Shannon. – To po prostu... trochę za wcześnie.
Chrissy pokręciła głową z politowaniem i nabrała olbrzymią porcję bitej śmietany, po czym natychmiast włożyła ją do ust.
- Od kiedy łatwiej o seks niż wspólny lunch? Shannie, nie daj się tak traktować. Nikt nie mówi o durnym statusie na Facebook'u, ale takie ukrywanie się jest dziecinne.
- Tak jak fakt, że krążycie z Dylanem obok siebie od lat? – odparła kpiąco Shannon. – Nie przerywaj mi. Scott był słodki, ale okazał się dupkiem, więc może przewrotny los uczyni z twojego wroga nową miłość?
Obie spojrzały na siebie w kompletnym milczeniu i po chwili roześmiały się głośno. Niedziela upłynęła pod znakiem słodkości i filmów komediowych. Butelka wina znalazła się niemalże sama. Podobnie jak dwa kieliszki i dodatkowa czekolada. Dom Shannon opuściła szalenie późno i z szalenie wypchanym żołądkiem.
Dopiero leżąc w łóżku wróciła do żartu, który przyjaciółka powiedziała jej w restauracji. Zalało ją dziwne odczucie. Dopiero po chwili zorientowała się co jej nie pasuje.
Nie czuła już niechęci myśląc o Dylanie Cottingham.
To ja, zapracowana i w dodatku matka.
Tak, Meduza ma dziecko. A konkretnie gołębia na odchowaniu. Życzcie powodzenia i oczekujcie dalszej części.
Ten tydzień dobiegł końca. Co przyniesie nowy???
Wasza Bardzo Niewyspana,
Meduza
P.S. Zabawne, że w opowiadaniu minął dopiero tydzień <nie licząc prologu>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro