Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37.1. Dylan Pojawia Się Wszędzie

Scena 18+! Wszyscy młodsi w tym momencie robią won, albo czytają na własną odpowiedzialność! Reszcie życzę miłego czytania!

Matko, zawsze chciałam to napisać!

W ogóle jakim cudem w kategorii romans na szycie listy są jakieś tandetne szmiry, które polegają jedynie na prokreacji? Weźcie mnie pocieszcie, bo aż mi się smutno zrobiło <nietożeuwierzyłamżetambędziecośdobrego> jako miłośniczce DOBRYCH romansów. Tak, tak, skarby. Romans =/= seks. Proszę to zapamiętać, bo inaczej oczy mogą dostać raka :<

Chrissy znowu była w pokoju Dylana i nijak nie mogła zrozumieć co ja do tego podkusiło. Miała niejasne wspomnienia z ich wspólnego wyjścia do klubu, ale najwyraźniej znowu wypiła za dużo. Tylko dlaczego znowu nie odwiózł jej do domu? I na jaką okazje Sandy kupiła jej tę czerwoną, dopasowaną jak druga skóra sukienkę?

Zaskoczona przysiadła na łóżku. W ogóle gdzie on sobie poszedł? Skoro już tu utknęła pewnie kazała mu się wynieść do innego pokoju. O tak, nie zamierzała spać z nim po raz drugi w jednym łóżku. Są w końcu jakieś granice. Mimo to poczuła nieprzyjemne ukłucie. Coś na kształt żalu. Równocześnie w jej głowie pojawiły się niechciane wspomnienia ich wspólnego poranka. Chrissy, ogarnij się. Niechęć. To jest to co powinnaś czuć. Wewnętrzne słowa wydawały się jakby obce, nic nie znaczące. W ogóle skąd to dziwne uczucie? To oczekiwanie... niepokój...

Drzwi otworzyły się i Chrissy w końcu zobaczyła Dylana. Był ubrany w same jeansy. Naga klata zdawała się być lekko wilgotna zupełnie jakby dopiero co skończył ćwiczyć.

- Dylan!

Głos z całą pewnością należał do niej, ale brzmiał drapieżnie. Całe zgromadzone w niej napięcie szukało ujścia, nie dając się kontrolować. To tylko raz, tylko ten jeden raz. Mruczał głos w jej głowie, kiedy położyła mu ręce na ramionach. Uśmiechnęła się do niego i powiodła spojrzeniem zza zasłony rzęs. Zwilżyła językiem suche wargi, a Dylan jakby czekając na ten gest momentalnie nakrył je własnymi. Tylko raz, och, tylko jeden raz.

Nie przerywając pocałunków runęli na łóżko. Ręce Chrissy rozpaczliwie błądziły po jego plecach, podczas gdy jego zręczne palce rozpinały zamek. Sukienka zniknęła gdzieś w ciemnym kącie, a jego ręka powoli sunęła w górę uda...

Tego było za dużo.

Z głuchym okrzykiem Chrissy wyprostowała się do siadu i złapała olbrzymi wdech. Jej pokój był pogrążony w ciemności, a ona prawie dostawała spazmów. Drżącymi dłońmi dotknęła twarzy, jakby upewniając się, że ona to ona. A nie jakaś inna dziwna Chrissy, która prawie... Dylana... no...

Zapaliła lampkę nocną i sięgnęła po stojącą na szafce nocnej butelkę z wodą. To wszystko przez niego. Gdyby nie musiała oglądać Cottinghama tak często, na pewno nie przyśniłby się jej. Drgnęła, czując coś dziwnego we własnym wnętrzu, jednak zrzuciła to na karb koszmaru. Ponieważ to nie było niczym więcej niż koszmarem. A jutro pewnie będę miała wory pod oczami jak stąd na Alaskę. I nijak nie wytłumaczy się z nich Shannon. Przecież nie powie jej twarz, że we śnie prawie zaliczyła Dylana i ze strachu obudziła się w środku nocy.

A żeby cię jakaś Margaret dopadła, Dylanie Cottingham. Tym razem trzymaj się z daleka od moich snów.

Wybaczcie drobne oszustwo. Nie ma 18+... Ale by było! Tylko Chrissy się obudziła.

Zauważyłam ostatnio sugestię maratonu. Podejmuję się, ale nie obiecuję, że coś z tego wyjdzie. Jest 13:55, więc pisać będę na bieżąco. Pojawią się błędy, literówki i wszystko, co złe. A teraz idę coś zjeść :D Więc kolejny "rozdział" pewnie za jakieś 2 godziny.

Zaskoczona Ogromem Przedsięwzięcia,

Meduza

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro