Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32. Dobry Pancake Łagodzi Wstyd

Chrissy ściskała w drżących dłoniach jeansy, biały stanik i sweterek. Co mogła zrobić? Cóż, na pewno mogła nie wylatywać jak oparzona z pokoju. Na pewno mogła powiedzieć Sandy cokolwiek sensownego zanim zabrała jej ubrania na dzisiaj. I na pewno mogła się ubrać w nie już co najmniej pięć razy, a zamiast tego siedziała na podłodze w łazience i bezwiednie muskała dłonią usta. Ciągle mrowiące usta. Zupełnie jakby Dylan je podpalił.

Dziewczyna jęknęła, zasłaniając dłońmi twarz. To upokarzające. Mimo to nie mogła zaprzeczyć. Całowanie się z Cottinghamem budziło uczucia, których Scott nie wywołał w niej ani razu.

Przejechała językiem po wargach, wbrew sobie wracając do momentu sprzed kilku minut. To chyba możliwe, że Dylan pociąga ją fizycznie, nawet jeśli z charakteru jest niezłym dupkiem? Ostatecznie sporo dziewcząt uważa go za przystojnego, więc nie byłaby odosobniona. Mimo to będzie mądrzejsza i się nie zakocha. Ostatecznie w przeciwieństwie do tamtych ślicznotek wie, że ma do czynienia z puszką szprotek. Nie ważne jak puszka jest piękna z zewnątrz ani jak kusi – dalej będzie puszką szprotek, a Dylan pozostanie Dylanem.

Poza tym... Jeśli moim wrogiem w walce o Grega ma być Alicia, chyba powinnam się umieć dobrze całować. Czemu miałabym szukać innego chętnego do ćwiczeń? Z tą myślą odetchnęła. Nawet jeśli to, co uznała za ćwiczenia, dawało jej zdecydowanie zbyt dużo przyjemności jak na zwykłe całowanie ze ślicznym chłopcem.

Mimo to nie bardzo miała ochotę na opuszczenie bezpiecznej łazienki. Z niechęcią zmieniła ubranie i poprawiła włosy, które w wyniku porannej gimnastyki znalazły się w totalnym nieładzie. Chrissy, jesteś silna. Rzuciła swojemu odbiciu ostre spojrzenie i wymaszerowała na korytarz.

Do jej nozdrzy dobiegł cudowny zapach gorącego oleju i czegoś smakowitego. Niewiele myśląc poszła za nim, wiedząc, że nie może prowadzić do innego pomieszczenia niż kuchnia. Ostatecznie gdzie indziej ktoś mógłby smażyć coś, co pachnie naleśnikiem polanym syropem klonowym?

Stanęła w progu i przyglądała się Sandy operującej drewnianą łopatką. Właśnie, z dużą wprawą, przekręcała olbrzymie puszyste coś na drugą stronę.

- No, w końcu jesteś. – Wyszczerzyła się do niej. W jej głosie brzmiało rozbawienie. – Bałam się, że mój kuzyn cię nie wypuści z łóżka.

- Jakbym chciała z nim spędzać czas w łóżku...

Chrissy prychnęła pogardliwie i weszła głębiej do kuchni. Dopiero wtedy zauważyła czającego się za lodówką Dylana, który posyłał jej oburzone spojrzenie.

- Tak? Lepiej przyznaj się do kogo tak mocno przytulałaś się w nocy, kiedy zrobiło ci się zimno. Grzałaś tak bardzo, że nie mogłem wytrzymać w piżamie.

- To było się wynieść na podłogę – odwarknęła Chrissy, czując, że rozmowa zaczyna przybierać zły obrót. – Tak chyba zachowuje się dobry gospodarz.

- Sandy, powiedz jej coś...

Dylan splótł ręce na wciąż nagiej piersi. O ile obie dziewczyny były już w pełni ubrane, o tyle on paradował ubrany jedynie w jeansy i skarpetki. Zupełnie jakby chciał wywołać dodatkowe zakłopotanie.

- Wyglądacie słodko. – Alexandra pokazała obojgu język i przybrała rozmarzony wyraz twarzy. – W sumie co was nie widzę, jesteście zajęci całowaniem się. To totalnie słodkie.

- Poprawka: to Dylan całuje mnie – odszczeknęła Chrissy, siadając za stołem.

- Poprawka: McKinnan całkiem dobrze te pocałunki oddaje – nie pozostał dłużny chłopak. – Naprawdę całkiem dobrze! Daję ci okejkę!

Sandy roześmiała się, wypełniając wesołością całą kuchnię, wobec czego gadzie spojrzenie Chrissy znacznie straciło na mocy. Ba! Sama się leciutko uśmiechnęła. Czy nie lepiej to właśnie jako żart potraktować? Odchrząknęła cicho.

- Bo kiedy ty się wygłupiasz, ja korzystam z darmowych lekcji. Mam nadzieję, że nie odbierzesz tego jako wykorzystywanie cię.

Dylan leniwym krokiem podszedł do stołu. Przysiadł na jego krawędzi, posyłając jej magnetyzujące spojrzenie. Ona z kolei zdała sobie sprawę, że zdecydowanie za bardzo wpatruje się w umięśnione ramię.

- Skarbie, jeśli tak to wygląda... pozwalam ci na większe wykorzystywanie.

- Złaź ze stołu, zboczeńcu – burknęła zakłopotana Chrissy. – Będę z tego jeść.

- A myślałem, że z talerza...

- Cottingham...!

- Cisza!

Na głos Sandy oboje spojrzeli w jej stronę. Wymachiwała ku nim drewnianą łopatką i posyłała gniewne spojrzenie. Oboje spuścili głowy, doskonale zdając sobie sprawę za co ich karci.

W milczeniu postawiła na stole talerz z pokaźną kupką prawdziwych amerykańskich pancakes.

- Miałam nie przychodzić, ale pomyślałam, że skoro Josh wstaje z samego rana do pracy, a Dylan ma dwie lewe ręce, to umrzecie z głodu. Po grubej imprezie to niewskazane. Poza tym – uśmiechnęła się uroczo – jestem ciekawa postępów. Smacznego moi drodzy zakochani.

Chrissy i Dylan jak na komendę spojrzeli na siebie, powodując jedynie powiększenie uśmiechu Sandy. Jako, że zaprzeczanie nie miało najmniejszego sensu, po prostu rzucili się na jedzenie.

W międzyczasie stopniowo, przerywając sobie nawzajem, opowiadali przebieg wczorajszej imprezy. Na wzmiankę o jacuzzi Pocahontas aż zaklaskała, całkowicie aprobując pomysł kuzyna. Z jeszcze większą radością przyjęła fakt, że Gregory tak szybko podchwycił pomysł „porwania", który mu podsunięto.

Pytania o to, jak spędzili czas sam na sam były bardziej niż... Cóż, rumieniec nie schodził z policzków Chrissy, chociaż zgodnie z prawdą, do niczego niepokojącego nie doszło.

- I miałaś na sobie jego bokserki? – zapytała z niedowierzaniem Sandy.

- Tak, a rozmiar był mój. – odpowiadając puściła oczko. – Miałaś rację co do pewnych kompleksów.

- Tak? A wyobraź sobie...

Głos uwiązł jej w gardle, kiedy Dylan wydał z siebie trudny do opisania dźwięk.

- Niech ktoś mi powie, że to chłopcy są przerażający albo zboczeni – wymamrotał pod nosem. – Co mamy sobie wyobrazić Sandy?

Splótł ręce razem i oparł o nie brodę. Mierzył kuzynkę spojrzeniem, jakiego nie powstydziłby się żaden ojciec dorastającej córki. Sandy tylko pokazała mu język.

- Chciałam powiedzieć o porannej gimnastyce, ale Gregory był w niej kiepski. A gimnastyka z Dylanem, co Chrissy? Jest tak samo mierny jak jego przyjaciel?

Zabiję ją. Zabiję i będzie po problemie... Chrissy prawie zakrztusiła się kawałkiem pancake'a. Nawet jeśli przytyk miał pójść w pięty Dylanowi, jej również nie stawiał w dobrym świetle. Czyżby Sandy wierzyła, że oni... tego... ze sobą? Posłała koleżance triumfalny uśmiech.

- Nie mam pojęcia, ale patrząc na to, że podnieca go własna podkoszulka, grają w tej samej lidze.



Trawię. Ale mój żołądek umiera. Wiem, że was to nie obchodzi, ale komuś musiałam się pożalić :D

A teraz, whaaaat's next? Nie mam pomysłów, trawienie zabiera mi wenę  i inne takie. Liczę na was :D

Ktoś shipuje Chrisy x Dylan? Ma pomysł na nazwę? :D


:D :D :D

Meduza

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro