Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Czasem żaby są spoko

Długo nie musiała czekać na reakcję Shannon. Zdawała sobie sprawę, że właśnie uciekają jej ostatnie sekundy nim zada to feralne pytanie, na które nie miała ochoty odpowiadać. Dzień był podły, jakby nie wystarczyło mu być poniedziałkiem i chociaż przejść cicho we wstydzie nad tym, jak wiele osób go nienawidzi.

- W coś. Ty. Się. Wpakowała?

I się zaczęło. Każde jedno słowo zdawało się być oddzielnym, pełnym mocy zdaniem. Twarde spojrzenie mierzące Chrissy znad czarnych oprawek okularów tylko pogłębiało to wrażenie. Czyli jednak zaspała idealnie na tyle, by nie przyjść przyjaciółce z odsieczą i zdążyć zobaczyć widowisko z panią Wallace w roli naczelnego kata i strażnika porządku.

- Gdybyś nie zaspała, Shannie.

Doskonale wiedziała, że Shannon jest skłonna zabić za ten skrót, jednak jedyne co czuła w tym momencie to wściekłość, która jakoś musiała ujść. Nieobecność przyjaciółki wydała się jej wobec tego odpowiednim powodem do wrednego zachowania. Mimo to dziewczyna jedynie cicho westchnęła i zagrodziła jej drogę, kładąc ręce na ramionach.

- Wiem co przeżywasz, ale uwierz mi, wyżywanie się na mnie tylko dlatego, że niebieska mysza odmówiła współpracy, to kiepski pomysł.

- Mysza padła?

- Z rana stwierdziła, że poniedziałek nie zasługuje na uświetnienie go swoją obecnością na drogach. – Shannon wzruszyła ramionami. – Tata powiedział, że są jeszcze jakieś nadzieje, ale powinnam się nastawić na pogrzeb i pomyśleć nad nowym samochodem.

Kolejne westchnięcie uleciała z dwóch ust jednocześnie. Odkąd rok temu Shannon otrzymała prawo jazdy i niebieską myszę – jak nazwały pieszczotliwie starego gruchota – poczuły się paniami świata. Mysza może i była brzydka, miejscami nadgryziona rdzą, ale jeździła lepiej od najdroższej limuzyny, bo była na każde ich zawołanie. Ojciec Shannon powiedział, że pierwszy samochód nie powinien być zbyt dobry, zwłaszcza iż zdolności prowadzenia jego córki do wybitnych nie należały, bo i tak szybko trafi na złom. Cóż... w tym ostatnim jak widać się nie mylił.

- Co teraz zrobimy? – zapytała Chrissy.

- Jak to co? – Shannon wzruszyła ramionami. – Mam trochę oszczędności, ale na pewno nikt nie odda mi za nie auta. Wracamy do autobusów i niech nam pachy współpasażerów śmierdzące nie będą. Poza tym zmieniasz temat. – Pociągnęła ją w kierunku sali. – Jakim cudem zasłużyłaś sobie na godzinę kozy z naszym ulubieńcem?

- Scott zmienił status w związku, że tak ujmę. – Głos Chrissy lekko załamał się. Chcąc pokryć chęć płaczu dodała ostro: - Wiesz jaki jest Dylan. Nie przepuści żadnej okazji, żeby mi dokopać.

- Wydaje mi się, że jest taki wredny, bo wie, że nie ma u ciebie szans. Więc w ten sposób chroni swoje jeszcze mniejsze od mikrych jąderek ego.

Obie dziewczyny cicho zachichotały i urwały rozmowę. Dwie minuty spóźnienia nie są jakimś karygodnym wyczynem, ale wpadnięcie do sali niczym rozchichotane tornado mogłoby mieć karne konsekwencje, a to nie było im do niczego potrzebne. Niczym cienie przemknęły między ławkami, by usiąść w rzędzie pod oknem. Dostatecznie daleko od biurka nauczyciela co od tylnych ławek, którym zawsze przyglądał się najczujniej. Podręczniki cicho opadły na blaty.

Po chwili na ławce Chrissy wylądowała niewielka kulka papieru. Walcząc z ciekawością dała radę ignorować ją najwyżej przez minutę. Starając się nie szeleścić, rozwinęła ją i odsłoniła treść.

Szkoda, że Scotty tak szybko znalazł pocieszenie. Liczyłam, że po twoim nieudolnym epizodzie zajmę się nim osobiście.

Ciekawość pierwszym stopniem do piekła. Cóż... Autor tej jakże mądrej maksymy niewiele się pomylił. Gdyby spojrzenia mogły posyłać w podziemia, Alicia Boulevard trafiłaby tam w ciągu pół minuty. Niestety nie mogły, a lekcja biologii toczyła się swoim zwykłym rytmem, pozwalając jedynie na odpisanie. Chrissy dyskretnie wyrwała kawałek kartki z tyłu zeszytu, jednak ostatecznie stwierdziła, że zmieści się na tej samej karteczce. Ta wyrwana i tak przyda się na późniejsze liściki do Shannon.

Wydaje mi się, że wykład pana Jenkinsa jest zdecydowanie ciekawszy od twojego jakże bogatego życia emocjonalnego, więc z łaski swojej daj mi się skupić na płucach nieszczęsnej żaby, do której, nawiasem mówiąc, jesteś z lekka podobna.

Zwinęła karteczkę w podobną kulkę i odrzuciła ją na stolik Alicii. Ledwo to zrobiła ręka nemezis wystrzeliła w górę niczym lepszego sortu katapulta oblężeniowa.

- Proszę pana, McKinnan przeszkadza mi w zajęciach.

Triumf w jej oczach sprawił, że Chrissy miała ochotę wybuchnąć śmiechem. Alicia wiedziała, że pan Jenkins ma w zwyczaju czytać wszystkie liściki na głos, jednak chyba spodziewała się litanii żali. Stuknęła Shannon w plecy i puściła jej oczko.

- Będzie zabawnie – szepnęła.

Czarne buty nauczyciela biologii zatrzymały się tuż przy stoliku Alicii. Rozległo się klasyczne cmoknięcie, a liścik, zamiast zostać odczytanym ku publicznej radości, zniknął w kieszeni. Pod wąsami nauczyciela zaigrał uśmiech.

- Mogę zobaczyć pani zeszyt, panno Boulevard? To sytuacja patowa i należy ją odpowiednio rozsądzić.

Shannon nie kryła chichotu, kiedy pusty zeszyt Alicii został podniesiony wysoko do góry, żeby każdy mógł zobaczyć przykład typowego lenistwa.

- Panno McKinnan, mogę prosić pani zeszyt?

Chrissy bez wahania podała swój. Może notatki nie należały do najpiękniejszych, jako że była wyjątkowo oporna na sztukę kaligrafii, niemniej jednak zawierały wszystko co istotne, a nawet pobieżne schematy. Żaden z uczniów nie poważył się na głośne porównanie, jednak pan Jenkins nawet na takowe nie liczył.

- Panno McKinnan, zwracam zeszyt i honor, a pannę Boulevard zapraszam po lekcjach do tej sali. Trzeba w końcu wyjąć nowe preparaty z magazynku. Szczury w formalinie zbrzydły już nawet paniom sprzątającym szkołę. A teraz wróćmy do nieszczęsnej żaby.

Przez chwilę Chrissy wydawało się, że nauczyciel porównuje wyświetlany na tablicy schemat płaza i Alicię, jednak uznała to za przywidzenie. Pan Jenkins zdecydowanie należał do ulubieńców uczniów, ale nie spodziewała się, by dzielił czyjekolwiek sympatie i antypatie.


Ponieważ krojenie żab jest klasykiem każdej zagranicznej szkoły daję wam żabę. Nie zmarnujcie jej! Jest jedyna w swoim rodzaju, a przy tym żadna żaba nie ucierpiała, ponieważ ta konkretna żaba jest wymyśloną żabą. No. A teraz won, obrońcy praw żab!

Nie wiem czemu, ale żaba mnie zafascynowała... Was też?


Pozdrawiam ciepło i serdecznie,

Meduza

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro