17. We Trójkę Zawsze Raźniej
Opanowanie i kontrola. Tylko te dwa słowa ciągle na nowo rozbrzmiewały w głowie Chrissy, kiedy ignorując ostatnie słowa, prowadziła Dylana do swojego pokoju. Ewentualnie wyobrażenie smaku lasagne – skoro chłopak nie zrobił jej jeszcze żadnego zdjęcia, poczuła się względnie spokojna. Czuła, że to złudne pragnienie, ale ciągle miała...
- Twój tyłek jest jak jabłuszko.
Odwróciła się do Dylana, starając się przybrać wściekły wyraz twarzy, co zaowocowało jękiem bólu. Maseczka ponownie zaschła i groziła pęknięciem.
- Te dresy idealnie się do niego dopasowują, aż kusi sprawdzić, czy nie są czymś wypchane...
Chrissy pisnęła z oburzeniem, czując jak ręka ściska jej pośladek. Wystrzeliła niczym strzała. U szczytu schodów skierowała ku niemu oskarżycielsko palec i wymamrotała niezrozumiałe, acz na pewno obraźliwe, określenia. Nie przyniosły one jednak oczekiwanego efektu i jedyne co zrobił Dylan, to wybuchnął śmiechem. Dziewczyna bez dalszych komentarzy odmaszerowała do pokoju.
Gwałtownymi gestami wskazała Sandy swoją, znowu twardą jak kamień, twarz. Łagodząca mgiełka uwolniła ją od bólu i uczucia ciągnięcia.
- Leć to zmyć – pozwoliła łaskawie. – Po okrzykach sądzę, że jedzenie już dojechało.
- Zdrajca – wymruczała Chrissy i mijając się z Dylanem w drzwiach pobiegła do łazienki.
Z rozpędu nawet nie zamknęła drzwi. Wściekła na sytuację odkręciła kran na maksa, zamknęła oczy i włożyła twarz pod strumień ciepłej wody. Włosy zebrane w dwie kitki jak raz grzecznie trzymały się za plecami, nie wpadając w paskudną papkę, którą była wysmarowana. Zaburczało jej w brzuchu, przez co jedynie przyspieszyła, chcąc jak najszybciej pozbyć się maseczki. Dopiero po kilku miutach uznała, że pozbyła się całkowicie tego świństwa. Na oślep odwróciła się w kierunku, gdzie powinno stać pudełko z chusteczkami.
Mimo to, pudełko zupełnie nagle znalazło się w jej rękach. I mimo poirytowania na intruza wytarcie twarzy określiła jako istotniejsze. Z ciągle zamkniętymi oczami wróciła do lusterka i łapiąc się krawędzi zlewu, zaczęła osuszać twarz pacnięciami.
Łypnęła wściekle na Dylana, kiedy pociągnął ją za kucyk, ale nie przerwała wycierania twarzy. Za chamskie obmacywanie była gotowa ignorować go aż do skutku – do przeprosin.
- McKinnan, nie bocz się... - Trącił ją biodrem w bok. – McKinnan...
Rzuciła mu jedynie spojrzenie godne bazyliszka i brodą zadartą do góry wróciła do pokoju. Położone na podłodze plastikowe pudełka z lasagne działały wręcz hipnotyzująco. Z zachwytem w oczach Chrissy usiadła tuż obok nich i zanurzyła widelec w idealnie spieczonej warstwie sera. Wybuch doznań smakowych w ustach wywołał błogi uśmiech na jej twarzy. Przynajmniej dopóki nie usłyszała dźwięku aparatu.
- To na pamiątkę – wyjaśniła Sandy i dodała: - W razie gdyby po całej akcji nasze drogi się rozeszły...
Uspokojona Chrissy wzruszyła ramionami i wróciła do konsumowania. Przynajmniej dopóki nie poczuła oddechu chłopaka na swojej szyi a aparat nie obwieścił wykonania zdjęcia.
- Uśmiechnij się Chrissy!
Co zrobić, kiedy ktoś tak delikatny jak Pocahontas prosi jedynie o uśmiech. Szybkimi ruchami Chrissy zarzuciła ramię za szyję Dylana, a drugą zaczęła nacierać mu głowę, uśmiechając się wyjątkowo radośnie. Jej panowanie nie trwało jednak długo. Po chwili powalona na podłogę zwijała się pod wpływem zręcznych ruchów palców, łaskoczących ją po całych żebrach. Śmiech zamienił się we wrzaski rozpaczy, kiedy dopadł stóp. Zwijając się w kulkę, oddzieliła go od najwrażliwszej części ciała i niczym wąż unieruchomiła jego ręce nad głową. Bokiem docisnęła klatkę piersiową i całym ciężarem utrzymywała jego nadgarstki przy podłodze. Dyszała ciężko, a kucyki już dawno przestały być kucykami i przypominały raczej wybuch atomowy.
- Poddajesz się? – wysapała, czując że na policzki wypełza jej rumieniec zadowolenia.
- Poddaję – roześmiał się. – Ale tylko dlatego, że Sandy potem uraczyłaby mnie wykładem na temat bycia dżentelmenem
- I tak uraczy – wtrąciła się sama zainteresowana i pomachała telefonem. – Wyślę ci potem wszystkie zdjęcia na maila. Od razu doda ci je do Google.
Chrissy, czując kolejny spazm głodu, wycofała się do swojego pojemniczka i nie czekając na kolejne żarty Dylana, wyjadła całą jego zawartość. Dopiero potem zdjęła do reszty frotki ze spuszonych kucyków i wyłożyła się na łóżku, gotowa udawać najznamienitszego węża trawiciela.
Sandy i Dylan zajęli się sobą, omawiając jaki powinien być kolejny krok w działaniach przeciwko Gregoremu i kiedy od samego patrzenia przejść do rozmowy, ale słuchała ich tyle o ile. Nie sądziła, że zabawa w spa może być tak męcząca i póki ktokolwiek odwrócił uwagę Sandy, chciała jedynie poleżeć w bezruchu.
- Wtedy mogłaby go pocałować, wiesz, taki syndrom Kopciuszka, tylko bez pantofelka.
Zdanie jakimś cudem przebiło się do świadomości Chrissy, wybijając ją z błogiego lenistwa. Jednak nie na tyle, żeby wstać, chociaż od tego momentu łowiła uchem każde słowo, jedynie czując pojawiającą się na ramionach gęsią skórkę.
- Wtedy Greg za wszelką cenę będzie chciał ją poznać. Jeśli Chrissy go wtedy zleje, tylko nakręci go jeszcze bardziej. Doprowadzi go do frustracji.
- Dokładnie! – Sandy roześmiała się dziewczęco. Chrissy wręcz czuła, jak wbija w nią spojrzenie. – Chrissy?
- Co? – wyburczała w odpowiedzi, czując, po raz kolejny z resztą, że to się za dobrze nie skończy. Podniosła się na łokciach i spojrzała na oboje.
- Umiesz się całować?
Rumieniec, który tym razem zalał połowę twarzy Chrissy oraz perfidny uśmieszek Dylana wywołał jedynie dobrotliwy uśmiech Sandy.
- A więc to tak... Siss, mówiłaś, że Dylan to maszkara najgorszego sortu, czy coś w tym rodzaju?
- Tak mówiła? – Dylan nie krył oburzenia. – Więc ja twierdzę, że Siss – zrobił apostrof palcami – koszmarnie się całuje.
Chrissy aż się zapowietrzyła, rozumiejąc, że oboje nabijają się z niej jak mogą. Postanowiła nie pozostawać dłużna.
- Mi przynajmniej nic nie stanęło na baczność – skwitowała prosto.
Pocahontas przylgnęła do podłogi, nie mogąc stłumić śmiechu. Z pełnym samozadowoleniem Chrissy powróciła do kontemplacji sufitu i namiętnego trawienia lasagne.
Pytania od -zoldor-
1. Chrissy, czy jeśli miałabyś być szczera, byłabyś w stanie umówić się z Dylanem?
Jak już mówiłam, jeśli dałby radę potem odczepić się ode mnie, jestem gotowa zaciągnąć go na kawę i nawet zapłacić. Kwota nie gra roli.
2. Scotty, co takiego pociągało cię w Margie, że wybrałeś ją?
Miałem dość nabijania się chłopaków, że jestem prawiczkiem, a Margie była pod ręką. Nic do niej nie mam, w miarę ładna i tyle.
3. Dylan – czy coś podoba ci się w Chrissy?
Poza Charakterem – wszystko. Od jabłuszkowego tyłka, nawiasem mówiąc dość jędrnego, aż po te wielkie oczy. Wszystko inne... też pewnie ma wspaniałe. Szkoda, że charakter ma jak złośliwa stara panna.
4. Shannon, czy jest jakieś zachowanie Chrissy, które cię irytują
W Chrissy najbardziej irytował mnie Scott, ale jak widać problem z głowy. Vivat Klub Byłych!
I pytania od ReinnFall
1. Dylan, czy serio miałeś taką podnietę, gdy całowałeś Chrissy? Nie było ci wstyd, kiedy żołnierz stanął na baczność?
Wierciła się dość... intensywnie. Bez prawnika nie zdradzę nic więcej na temat wzmożonego przepływu krwi w pewnych okolicach. Czy się wstydzę? Skąd ci to przyszło do głowy? To przecież naturalne, a McKinnan brzydka nie jest, więc...
2. Chrissy, jak bardzo irytują cię, a ile przyjemności tak naprawdę znajdujesz w zabiegach i wymysłach Pocahontas? Czy jest jakiś postęp w twoim odbiorze tych wrażeń?
O ile na początku traktowałam to jedynie jako coś koniecznego, od kiedy zobaczyłam reakcję Scotta zaczynam odczuwać coraz większą przyjemność. Nie zrozumcie mnie źle, to boli jak cholera, ale widok jego miny rekompensuje wszystko.
3. Sandy, za co llubisz Three Days Grace?
Oni... hmm... natrafiłam na nich przypadkiem i dodałam do playlisty. Nie lubię większości ich piosenek, ale na przykład Last to know. Nie lubię kiedy wokalista wydziera się do mikrofonu...
4. Sandy, co byś pomyślała, gdybyś dowiedziała się, że „najmilszy człowiek na świecie Dylan" jest wredny dla Chrissy, a nawet posunął się do układu z pocałunkiem w roli głównej?
Jak miałabym wierzyć w takie pogłoski? Pewnie się droczył, a ktoś to głupio zrozumiał i tyle. A pocałunki są na ogół zabawne, więc co w tym złego?
No to sayonara. Łapcie, komentujcie... Czuję głód komentarzy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro