Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟯: krótki mecz

- James? Jak wyglądam? Nadaję się na przyszłą panią Wood? — spytała cicho Lydia, siadając w pierwszym rzędzie, z udawanym uśmiechem patrząc na boisko, na którym właśnie rozpoczął się mecz. Miała na sobie satynową, czerwoną sukienkę z długimi rękawami i grubym paskiem materiału na szyi. Kreacja ciągnęła się aż do kolan, idąc za popularnym ostatnio wśród czarodziejów, mugolskim trendem, będąc jednocześnie na tyle elegancką i dziewczęcą, by pasować do niej idealnie. Nie odpowiedział na tą jawną prowokację, boleśnie przygryzając wargę i odwracając głowę. Paparazzi nie mogli wychwycić jego napadu zazdrości, który nagle opanował całe jego ciało, na chwilę czyniąc go zupełnie bezbronnym. Crouch siedziała tuż przed nim, absolutnie świadoma stanu, który aktualnie nim targał. Chętnie go u niego wywoływała, tylko po to, aby pobawić się uczuciem, które wyjawił jej po jednym z bankietów, licząc na pozytywny odzew. Nie czuła się winna lub zła - te uczucia porzuciła już dawno, pozostawiając jedynie dobrą zabawę podczas okrutnej gry, w którą grała bardzo często z niechętnymi do tego współpracownikami. - Nieważne. O wiele ważniejsze jest to, aby dziennikarze zauważyli, że coś jest nie tak, jak zawsze. A później, aby dostrzegli mnie. - James przewrócił oczami. Gdyby nie znał jej ponad dziesięć lat, uznałby ją za niewinną, miłą panienkę, która faktycznie stara się wejść w nieznany jej świat, tylko po to, aby potwierdzić siłę swojego uczucia.

Nie minęła chwila, a mecz rozpoczął się. Uważnie śledziła wzrokiem Olivera Wooda, którego poznała niemalże od razu. Był to bardzo kruchy, jak na obrońcę, mężczyzna, który wydawał się nie mieć szans z potężnie zbudowanymi ścigającymi drużyny przeciwnej. Był wysoki, to widziała nawet z tej odległości i z pewną dozą zachwytu stwierdziła, że zwinność i plastyczność w Quidditchu liczą się o wiele bardziej niż stawianie oporu powietrzu i mocne rzuty. Z niewidocznym zachwytem usłyszała odgłosy, jakie wydawały lampy błyskowe i po chwili kilku zaciekawionych dziennikarzy wtoczyło się do loży, byleby porozmawiać z bardzo poważną personą w aktualnym, pogrążonym w wojnie o władzę świecie.

— Witaj, Lydia. Możemy zadać ci kilka pytań? Widok ciebie w tym miejscu jest dla całego, czarodziejskiego świata zaskakujący, a nasi czytelnicy chętnie dowiedzą się, co sławna modelka i polityk robi na stadionie Quidditcha, podczas meczu dwóch, jakby się wydawało, podrzędnych drużyn. — Znana jej dziennikarkach o czerwonych włosach z uśmiechem przysiadła na miejscu obok niej, umieszczając notes i samopiszące pióro na swoich kolanach. Lydia chętnie miotnęłaby w nią jakimś niewybaczalnym, chociażby ze względu na to, że obserwowanie jej walących po oczach włosów było dla niej doznaniem niezwykle nieprzyjemnym, jak i irytującym zarazem. Blondynka zrobiła gniewne spojrzenie, patrząc nieprzyjemnie na kobietę z Proroka. Zagrała bardzo sceniczne oburzenie, ale Eva to łyknęła, śmiejąc się perliście z jej gniewu. — Zatem sądzisz, że jedna z tych drużyn nie jest podrzędna. Niech zgadnę, Zjednoczeni z Puddlemere, tak? Już od wejścia można zauważyć twój zachwycony, a jednocześnie zatroskany wzrok, który wręcz śledzi jednego z graczy. Czyżby twój nowy wybranek? Do tej pory raczej nie przykładałaś uwagi do swojego życia uczuciowego.

— Proszę, nie mówcie mu — zaśmiała się wesoło, przykładając palec do ust. Eva zawtórowała jej, niczym najlepsza przyjaciółka, która zdała sobie sprawę, że jej besti wpatruje się w jednego chłopaka od piętnastu minut, nie mrugając ani razu. Rumieniec, który wykwitł na twarzy Lydii uznała za prawdziwy i naturalny, podkreślający niesamowitą urodę kandydatki na ministra, która widocznie postanowiła zaangażować się w swoje życie uczuciowe - coś, czego brakowało jej fanom. Nie wyglądała jednak tak, jakby robiła to dla sławy - była po prostu młoda i zakochana po uszy w niesamowitym mężczyźnie na miotle. — Jest niesamowity, prawda? Pracuje tak ciężko nie tylko dla siebie i zespołu, ale teraz także dla swojej ukochanej matki. Jego szlachetność, poświęcenie i lojalność już w szkole przyciągały mój wzrok, sądzę, że już wtedy się w nim kochałam. Teraz tylko potwierdzam swoje uczucie, które jest tak mocne i silne, że w chwilach samotności nieraz rozdziera mnie szczęście i żal jednocześnie. Nie sądzę, że kiedykolwiek zwróciłby na mnie swoją uwagę, ale nie chcę odpuścić. Przynajmniej do czasu, aż nie spotkam się z jednoznaczną odmową.

— To bardzo poważne słowa, jak na dziewczynę w twoim wieku, ale już na pierwszy rzut oka widać, że idą prosto z serca. Ten chłopak, oczywiście nie zdradzamy jeszcze czytelnikom który, jest przeogromnym szczęściarzem i na jego miejscu już teraz zeszłabym z tej miotły i pytała cię o rękę. Ale wątpię, że jestem w twoim typie. — Dziennikarka puściła do Lydii oczko, a ta uśmiechnęła się delikatnie, pozwalając swojej zarumienionej buzi uśmiechnąć się i z udawanym uczuciem spojrzeć w stronę Olivera Wooda, który korzystając z małej przerwy, badał wzrokiem zamieszanie w loży. Odwróciła się gwałtownie, udając, że została przyłapana na czymś karygodnym i nieznośnym. — Widać, że to bardzo wspaniałe uczucie. Patrzysz na niego z takim zachwytem i emocjami w oczach, że aż chciałabym się cofnąć dwadzieścia lat wstecz, byleby znowu spojrzeć na mojego męża z takim oddaniem i miłością. Mam nadzieję, że przejrzy na oczy i w końcu ujrzy swoją najwierniejszą i zapewne najpiękniejszą fankę. Powodzenia! — Pióro opadło na notes, a Eva uśmiechnęła się miło, gdy mecz zakończył się, a Lydia zaczęła zbierać się do wyjścia. — Do zobaczenia w piątek, Crouch.

— Pewnie, do zobaczenia. — Potwierdziła bez wahania, znikając za drzwiami. Eva rozglądnęła się, dostrzegając Olivera, który zaciekawiony podleciał do loży. Spojrzał na nią pytająco, a ona roześmiała się głośno, życząc mu powodzenia i gratulując. Zmarszczył brwi, nic nie rozumiejąc i odleciał do drużyny. Rzucił jeszcze szybkie spojrzenie w tamtym kierunku, po chwili zapominając o dziwnej sytuacji i zamieszaniu na tym niezwykle krótkim meczu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro