Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Hej,
ogólnie bardzo przepraszam, że piszę tak rzadko, ale nie mam do tego głowy, gdyż dużo się u mnie dzieje. Teraz są wakacje, wyjeżdżam itd. a potem rok szkolny i znowu strasznie dużo nauki. W tym roku przygotowuję się do egzaminu ósmoklasisty, dlatego też nie wiem jak wyjdzie mi regularne pisanie, ale będę się starała.
Pozdrawiam i zapraszam do lektury kolejnego rozdziału
Lili

...

Milena powoli popadała w rutynę. Nie tak to miało wyglądać, ale jej adopcyjni rodzice bardzo duży nacisk nakładali na naukę. Nie obchodziło ich, że jest weekend lub wakacje. Mila co najmniej godzinę dziennie miała poświęcać nauce. Dziewczynę bardzo to męczyło, ale nigdy nie narzekała. Mimo to matka często na nią krzyczała, zdarzało się nawet, że biła córkę. Dlatego też Milena bardzo lubiła, kiedy jej opiekunka spędzała wiele czasu w pracy, zostawała wtedy z ojcem lub sama. Nie miała nic przeciwko temu. Ojciec był mniej wymagający i bardziej tolerancyjny, rozumiał, kiedy córka potrzebowała odpoczynku lub spotkania z przyjaciółmi. Mimo wyrozumiałości nie miał zbyt dobrego kontaktu ze swoim dzieckiem. Zawsze nad tym ubolewał, ale ona nigdy nie szukała pogłębienia więzi, więc nigdy nie rozmawiali o jej życiu prywatnym.

Milena zadzwoniła do Kingi i umówiła się z nią na spotkanie. Musiała przeprosić przyjaciółkę i w miarę szybko pogodzić się z nią, aby wcielić resztę planu w życie. Matka dziewczyny na szczęście spędzała dzisiaj w pracy dwanaście godzin, a jej ojciec wyjechał w delegacje tydzień temu i miał wracać dopiero w następnym miesiącu. Mila chyba nigdy by się do tego nie przyznała, ale zawsze łączyło ją z adopcyjnymi rodzicami coś więcej niż oni sami myśleli. Prawdopodobnie nie wiedzieli o tym, kim naprawdę jest Milena. Gdyby wiedzieli - nie chcieliby jej ani wychowywać, ani nawet znać. Ale ona wiedziała... Pamiętała. Ten jeden straszny dzień w swoim życiu. Wiedziała to, o czym nie miał pojęcia Kacper, kiedy opowiadał jej historię o Niki i jej rodzinie. Wiedziała, że jej matce nigdy nie brakowało pieniędzy i że kobieta nadal żyje.

Dziewczyny spotkały się na mieście, Kinga lekko się uśmiechnęła na widok Mili, która również obdarzyła ją lekkim uśmiechem. "Zbyt lekkim" - pomyślała Kinga, ale nic nie powiedziała.
-Przepraszam...   - szepnęła Milena. - Nie potrafię się usprawiedliwić, byłam po prostu złą przyjaciółką, wybacz mi...
-Nie spotykam się już tak często z Jankiem - rzuciła dziewczyna. - Nie mam ci za złe, tego jak się zachowywałaś, bo pewnie sama zrobiłabym podobnie. Nie miałam dla ciebie czasu i możliwe, że po części to wszystko jest z mojej winy, ale nie będę cię przepraszać. Ty powinnaś zrozumieć.
-Tak, oczywiście - przyjaciółki przytuliły się, ale w głowie jednej z nich "zapaliła się czerwona lampka". Przytulenie było zbyt słabe ze strony tej drugiej, zbyt nieszczere. Mimo to nie powiedziała nic.

Dziewczyny spędziły ze sobą większą część tego dnia, poszły na lody oraz na pizzę, a kiedy Kinga oznajmiła, że musi wracać, Milena odprowadziła ją pod same drzwi domu. Prawdopodobnie większość osób trzecich powiedziałyby, że spotkanie dziewcząt było udane i chętnie by je powtórzyły. Ale one dobrze czuły ten dystans między nimi, słyszały w swoich głosach ostrożność przy wypowiadaniu każdego zdania, jakiś strach, niepewność. Nikt inny nie mógł tego poczuć, tylko one znały siebie wzajemnie tak bardzo, że bez słów wiedziały, gdy działo się coś złego. Ale tamtego dnia żadna nie zapytała o co chodzi tej drugiej. Szkoda...


...


-Ile jeszcze mam na ciebie czekać? - zapytał głos w słuchawce telefonu.
-Daj mi tydzień... - szepnął przerażony chłopak.
-Daję ci tydzień od miesiąca! - sytuacja była poważna, ale głos niezmiennie spokojny.
-Wiem... tym razem naprawdę tydzień i dostaniesz wszystkie pieniądze, już mam plan jak je zdobyć, oddam wszystko co do grosza!
-Z odsetkami.
-Odsetki do dwóch tygodni, proszę.
-Masz szczęście, że mam tak wiele cierpliwości do ciebie. Ale jak nie zobaczę wszystkich pieniędzy do dwóch tygodni, to przestanie być miło.
-Oczywiście.
-Mówiłeś o planie, przybliż mi, co takiego planujesz zrobić?
-Muszę milczeć jak na razie, dostaniesz pieniądze i się odczepisz od nas.
-Bądź milszy, pamiętaj, że to ja mam te śliczne maleństwo, nie ty. Mogę jej zrobić krzywdę kiedy tylko chcę.
-Proszę, nie!
-Zastanowię się, tak ładnie wykonujesz wszystko co ci każę, odkąd ją mam...
-Ona nic nie zawiniła.
-Wiem, ale odpowiedzialność zbiorowa to wspaniała sprawa.
-Nie rób jej nic...
-To oddaj pieniądze na czas.
-Oddam...
-Dobrze, nie zapomnij o niczym, do zobaczenia.
-Do zobaczenia...

I co teraz? Nie miał przecież żadnego planu, nie wiedział jak zdobyć te pieniądze, ale nie mógł pozwolić, aby tej małej stała się krzywda. Za daleko zaszedł, żeby się teraz poddać. Zresztą... Nie tylko on. Cała ta sprawa zaszła zbyt daleko. Ale teraz będzie ciężko to odkręcić. I na co mu to było? Przypomniał sobie, dlaczego zaczynał. Tak... Dla niej warto się poświęcić. Należało zrobić wszystko co tylko się dało, aby ona mogła być szczęśliwsza. Chciał jej dać to, czego sam nigdy nie miał. Niestety tak mało wiedział...


...


Janek spotkał Bartka w parku, szybko doszedł do wniosku, że choć chodzą razem do klasy, nie rozmawiali jeszcze. Podszedł i zapytał:

-Hej, wiesz może która godzina? - chłopak przeszukał kieszenie w poszukiwaniu komórki, zegarka nigdy nie nosił.
-Przepraszam, musiałem zostawić telefon w domu - rzekł zakłopotany.
-Nie szkodzi. Przejdziemy się? Chciałbym bliżej poznać osoby z nowej klasy.
-Tak, pewnie - Bartek ucieszył się, nigdy nie miał zbyt bliskich relacji z innymi ludźmi. Był... inny niż wszyscy.

Mówiono, że to dziwny chłopak, ktoś czasem rzucił, że kiedyś opętany, lecz nie była to prawda. Po prostu dużo przeszedł, nacierpiał się, stracił trójkę rodzeństwa : dwie siostry i brata. A potem jego matka z ojcem go skłóciła, po czym sama siebie zabiła. Wychowywała go ciocia, a nazywał ją mamą, kuzynów braćmi, kuzynki siostrami. Było ich w domu sześciu, trzy córki, dwóch synów i on. Najmłodsze maleństwo miało trzy latka, najstarsza dziewczyna za miesiąc będzie pełnoletnia.

-Co lubisz robić w wolnym czasie? - Janek przerwał przemyślenia nowego kolegi.
-A... Nic wielkiego.
-Nie masz jakiejś pasji? - chłopak bardzo się zdziwił podejściem Bartka do sprawy. - Przecież to ważne, żeby wiedzieć, choćby mniej więcej, co chce się robić w przyszłości. A jeśli się nie wie, to trzeb szukać swojej drogi, każdy ma talent, albo chociaż jakąś misję, którą musi wypełnić.
-Mam w sumie jedno zainteresowanie - przyznał niechętnie.
-Jakie?
-Fascynuję się... hmmm... jakby to powiedzieć... Sprawami kryminalnymi, ale nie w takim sensie, że chciałbym być detektywem. Ja podchodzę do tego od innej strony. Zastanawiam się dlaczego ktoś coś zrobił, nawet nie chodzi o motyw, ale o jego psychikę. Co sobie myślał, kiedy popełniam przestępstwo, jak się to na nim odbiło.
-Czyli tak jakby psychologią kryminalistyczną?
-O właśnie o to chodzi.
-To niezwykle ciekawe, Bartku. Dlaczego mówisz, że to nic wielkiego? Masz bardzo niską samoocenę.
-Też to zauważyłem...
-Dlaczego nie umiesz w siebie uwierzyć?
-Kiedyś stało się coś bardzo złego... - odparł wymijająco, nie chciał wdawać się w szczegóły. - To mocno się na mnie odbiło i od tamtego czasu nie umiem w siebie uwierzyć.
-Ciężko mi wyobrazić sobie coś aż tak strasznego, ale nie pytam o nic. Chcę tylko, żebyś wiedział, że gdybyś kiedyś potrzebował, to mi możesz zawsze zaufać. Sam mam... dosyć trudną przeszłość, choć nie odcisnęła ona na mnie bardzo wielkiego piętna. Rodzina zawsze mnie wspierała, ale nigdy nie miałem prawdziwych przyjaciół.
-Dlaczego?

-Nie ukrywam, że moi rodzice są po prostu bogaci. Zawsze jak coś chciałem, to dostawałem to niemal od razu. Najnowszy sprzęt elektroniczny, a wcześniej najfajniejsze i najdroższe zabawki, ubrania tylko markowe. Nie chwaliłem się przed innymi dzieciakami tym co miałem, ale one to przecież widziały. Był taki czas w szkole, mniej więcej od czwartej do szóstej klasy, kiedy codziennie byłem umówiony po szkole z innym kolegą. Szliśmy do kina, na miasto, do sklepów. I zawsze ja płaciłem. Dopiero mama mi uświadomiła, że jeśli odmówię zapłaty za nas obu, to stracę danego "przyjaciela".
-Przykro mi.
-Nie przejmuj się. Kupiłem tańsze ubrania, markowe oddałem potrzebującym i zmieniłem szkołę. Odmieniłem swój styl całkowicie i jeśli się z kimś umawiam to każdy płaci za siebie. Nie chcę mieć w przyszłości przyjaciół, którzy będą ze mną, dopóki mam kase. 

Chłopcy pochodzili jeszcze chwilę po parku i każdy z nich poszedł w swoją stronę. Mieli nadzieję, że to nie ostatnie ich spotkanie poza szkołą i że będą mieli szansę się bliżej zaprzyjaźnić. Nie wiedzieli, że cały czas przyglądał im się inny chłopak, który właśnie obmyślał plan...


...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #klasa