Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2


Tego dnia było ciemniej niż zwykle. Dobrze wiedziałem, że nie powinno mnie tu być, dostałem bowiem instrukcje, której w teorii nie mogłem obejść. A jednak mimo to byłem tam i czekałem razem z moimi przyjaciółmi na rozwój wydarzeń. Ja, Oskar i Nikola. Każde z nas udawało, że nie wie co zaraz się zdarzy i każde z nas wiedziało, że to nie skończy się dobrze.Żadne z nas nie powiedziało ani słowa, kiedy przyniesiono pierwszą butelkę. Butelkę z alkoholem. Dostaliśmy wyzwanie to trzeba było je wykonać.

Mieliśmy z Oskarem po dziesięć lat, a Niki miała siedem, ale nie byliśmy głupi. To był zakład. Moja siostra, Oliwka, była ciężko chora, a jedynym sposobem, aby ją uratować była kosztowna operacja serca. Nie mieliśmy pieniędzy,poznałem w internecie pewnego chłopaka, powiedział, że nam pomoże jeśli tej nocy stawię się z moimi przyjaciółmi w parku za miastem. Chciałem zrobić to za zgodą rodziców, ale mi zabronili,więc poinformowałem tylko Nikolę i Oskara, że musimy to zrobić  względnie dyskretnie, a rodzice nie mogą się dowiedzieć.

Nikola miała nie iść. Jej trzyletni brat potrzebował tego dnia jej opieki, bo babcia, która się nimi opiekowała złamała rękę, Niki położyła brata do łóżka, poczekała aż zaśnie i dołączyła do nas. Wiedziałem, że to niebezpieczne, a ona była dziewczyną i to dużo młodszą. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że jej rodzina więcej jej nie zobaczy. Nie wiedziałem też czego będzie od nas oczekiwał tamten chłopak.

Mógł chcieć wszystkiego, a ja i tak bym się zgodził... Nie myślałem wtedy trzeźwo, choć nie wypiłem jeszcze tego napoju, który nam dał. Nie wytłumaczył jeszcze zasad. Czekaliśmy. On od początku nie powiedział nawet jednego słowa, my też milczeliśmy. On miał maskę na twarzy, widzieliśmy tylko jego oczy. Baliśmy się, ale obiecaliśmy sobie, że dla Oliwii to zrobimy... Było warto. Oli była wspaniałą dziewczyną...Miała wtedy dwanaście lat, bardzo ją kochałem, a ona mnie...Jednak choroba... to było niezależne od nas, potem powiedzieli nam tylko - za późno przyjechaliście.

Ten chłopak podał nam list, to co było dziwne i trochę mnie zaskoczyło to, to że kartka, na której napisał wiadomość była krwistoczerwona, pomyślałem wtedy – to tak jakby z góry zakładał, że nas dzisiaj zabije. Przeszedł mnie dreszcz. Spojrzenie chłopaka było przerażające, zimne, martwe.Nikola nie umiała jeszcze najlepiej czytać, więc Oskar chciał odczytać to na głos, ale nadawca listu uciszył go gestem i zabronił to zrobić. Posłuchaliśmy. Nie było innej możliwości.Niki dała sobie radę, ale trwało to dosyć długo. Tamten, który dał nam ten list wydawał się być jednak spokojny i nie pospieszał naszej przyjaciółki. To wszystko brzmiało mniej więcej tak :

Kochani
Wiemy, dlaczego dzisiaj tu jesteście, życie ludzkie jest cenne i wy chcecie je ratować.Ale w tym cennym życiu nie ma nic za darmo. Pragniecie pieniędzy na operacje dziewczyny, ja mam te pieniądze. Przy sobie 100 tys. zł, a w domu jeszcze dziesięciokrotnie więcej. Jestem gotowy wam to oddać pod jednym warunkiem. Tej nocy jedno z was zostanie ze mną. Ja wybiorę które. Ale żeby było sprawiedliwie, nie zabiorę wam całej zabawy. Zagracie w butelkę (prawda czy wyzwanie), ja będę zadawał pytania i dawał polecenia. Każde zakręcenie to duży łyk  z butelki, którą już otrzymaliście. Mam jeszcze 4 takie,wszystkie muszą zostać wypite przez was do świtu. Ten z was, który najszybciej się podda zostanie ze mną, jeśli wszyscy wytrwacie do końca, żadne z was nie będzie musiało ze mną zostawać.Dostaniecie pieniądze i odejdziecie w spokoju
Powodzenia
MAD

Zdziwił mnie ten podpis. MAD? Czy to coś znaczyło? A może to było imię?Nie wiem, nie spotkałem się wcześniej z takim. A może pseudonim?Pewnie nie chciał, abyśmy wiedzieli, kim był. W każdym razie nigdy się tego nie dowiedziałem i już pewnie się nie dowiem.Graliśmy. Na początku wyzwania były łatwe, pytania nie ujawniały zbyt dużo. Dopiero po jakiejś godzinie zaczęło się robić niebezpiecznie. Płyn w butelce definitywnie był jakimś małoprocentowym alkoholem, wiedziałem, jakie niebezpieczeństwo  niesie za sobą nasze działanie, tym bardziej dla małej Niki to nie mogło skończyć się dobrze. Napój był gorzki i jestem niemal  pewny, że do alkoholu było dodane jeszcze coś... Dzisiaj myślę,że to były jakieś niezbyt mocne narkotyki, które jednak po czasie zaczynały działać mocniej, a tamten chłopak to zwykły diler... Ale nie wiem czy mam racje.

Nie pamiętam tych zadań zbyt dobrze... Wiem tylko, że bardzo bałem się o Niki, bo ona zawsze dostawała najtrudniejsze i najbardziej niebezpieczne... Nie odmówiła ani razu, wszystko co jej zlecono wykonywała z całą dziecięcą siłą jaką jeszcze miała. Po wszystkim Oskar poinformował mnie, że mniej więcej w połowie tej "zabawy" zorientował się, że mała zawsze robiła większy łyk tego napoju niż powinna... Chciała nam w ten sposób pomóc. Najwyraźniej kochała nas bardziej niż siebie. Wiedziała, że to co jest w butelce to nic dobrego. Kochałem tę małą dziewczynkę, była dla mnie jak siostra. Nawet nie pamiętam jak się poznaliśmy... Ona była od zawsze, to znaczy odkąd się urodziła.

Po czterech godzinach wypiliśmy zawartość dwóch butelek... Nie było możliwości, abyśmy zdążyli do świtu. Znaczy... tak, była opcja... dało się obejść to "niemożliwe". Wszyscy wiedzieliśmy, że dane nam zadanie jest nierealne, chyba że złamiemy trochę zasady. Jak? To nie było takie trudne, przecież ten chłopak nie powiedział, że nie możemy na przykład wypić tego płynu na raz. Wziąłem jedną butelkę, ale zanim ją odkręciłem Nikola mi ją zabrała.

-Zwariowałeś!? Musimy się trzymać zasad.
-Niki, te zasad są chore, według nich nie mamy szansy wygrać - szeptaliśmy. Oskar milczał. On chyba nie mógł mówić, to było jedno z jego wyzwań.
-Pokaże ci coś. Udowodnię ci, że wygramy. Tylko zaufaj mi, Kacper. Jeszcze ten jeden raz.
-Dobrze, kocham cię... siostrzyczko.
-Ja ciebie też, braciszku. Nigdy nie przestanę i pamiętaj, zawsze bez względu na wszystko będę z wami. Z tobą i z Oskarem. Nigdy was nie zostawię. Nawet śmierć nas nie rozdzieli - siedmiolatka przytuliła się do mnie, a potem do mojego przyjaciela... Nie rozumiałem jej słów. O czym mówiła? Czy już wtedy wiedziała, jak się skończy tamta noc?

Oskar zrobił z dłoni serduszko i pokazał je Nikoli, chciał powiedzieć - kocham cię - ale nie mógł. Graliśmy w butelkę jeszcze przez jakiś czas... Skakaliśmy z drzew, ujawnialiśmy nasze sekrety... To wszystko było dla Oliwii. Kiedy wybiła 5.15, została nam jeszcze jedna pełna butelka. Po każdym łyku tego płynu czułem się co raz gorzej, nie wiem jak Niki to wytrzymała. Chociaż w sumie... no tak, ona nie wytrzymała. Była bardzo dzielna. Tamten chłopak pokazał nam karteczkę z napisem "macie 7 min do świtu". Miałem zaufać Nikoli, ale co taka mała dziewczynka mogła zrobić? Jednak w głowie mi się kręciło i nie mogłem nic zrobić. Ostatnie co pamiętam, to Nikola sięgająca po ostatnią butelkę i jej głośny krzyk kilka sekund później. Krzyknęła : powiedzcie mojej rodzinie, że nie odchodzę na zawsze i mojemu bratu, że był całym moim światem!

Potem wszystko ucichło. Chłopak zniknął. zamknąłem oczy. Następne co pamiętam to szpital i głos mamy:
-Skarbie, Nikola była w zbyt ciężkim stanie, a Oliwia nie wybudziła się spod narkozy. Obie nie żyją.

"Nie żyją" - te słowa słyszę do dziś. Obie zginęły przeze mnie. Z mojej głupoty. Straciłem siostrę i wspaniałą przyjaciółkę. Nie warto kłócić się przez tego chłopaka, nie trać przyjaciółki. Pamiętaj - masz wybór.

-Wow... to... to prawdziwa historia? - zapytała Milena.
-Tak - odparł Kacper i ze łzami w oczach odszedł od pogrążonej we własnych myślach dziewczyny.

...


ehh to opóźnienie, ja jednak nie potrafię pisać pod wyznaczony termin (rozdział nie jest sprawdzony)
Miłego dnia
wasza Lili

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #klasa