Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dom na sprzedaż - koniec

Dembski po wyjściu z pokoju przesłuchań rozkazał jednemu z policjantów, żeby zaprowadził podejrzanego do policyjnego portrecisty. Potem poszedł do swojego gabinetu. Chciał chwilę odpocząć i pomyśleć.
Otworzył szklane drzwi i zasłonił je żaluzjami. Odwrócił się twarzą do biurek i zobaczył panią sierżant.
- Czy zawsze wraca pani jak bumerang?
Nie był wściekły widokiem Celmer tylko załamany.
- Tylko jeśli mam ważną sprawę do załatwienia.
- Tym razem jaką? – zapytał opadając na swój fotel.
- Ofiara to Nina Dolińska mieszkała na Zazamczu.
Mężczyzna spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Jak pani do tego doszła?- spytał wstając.
- Czytam gazety. Nina ostatnio wygrała konkurs recytatorski.
Dembski zdjął z wieszaka swój płaszcz i kurtkę Celmer.
- Głupi ma zawsze szczęście – powiedział podając Klarze jej ubranie.

***

Dotarli pod wskazany adres. Dembski zapukał do drzwi. Otworzyła je siwiejąca kobieta w szarym swetrze.
- Słucham? Państwo w jakiej sprawie?
- Dzień dobry nadkomisarz Sebastian Dembski – pokazał legitymację – i Celmer – nawet nie spojrzał ba nią. – Może porozmawiamy w środku – zasugerował.
Dolińska otworzyła szerzej drzwi i zaprowadziła parę policjantów do salonu.
Na ścianie była pożółkła tapeta. W pokoju stały dwa stare fotela, a pomiędzy nimi znajdowała się ława. Była także meblościanka z telewizorem z lat dziewięćdziesiątych.
- Może państwo się czegoś napiją? – zaproponowała.
- Nie dziękujemy – odpowiedzieli zgodnie razem, za co Dembski spojrzał karcąco na dziewczynę, dając jej do zrozumienia, że ma tylko słuchać.
- Pani jest matką Niny Dolińskiej? – zaczął Dembski.
- Zgadza się, ale o co chodzi?
- Nina została zamordowana.
Dolińska osunęła się na stojący za nią fotel. Pani sierżant poszła poszukać wody.
- W jaki sposób zginęła?
- Została odurzona, a potem pocięta nożem.
Kobieta jeszcze bardziej się załamała. Celmer wróciła ze szklanką wody. Podała ją Dolińskiej.
- Kiedy widziała pani po raz ostatni Ninę?
- W piątek wieczorem.
- I nie zawiadomiła pani policji? – zapytał oburzony policjant.
Kobieta wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić:
- Nina miała pojechać do rodziny, czy znajomych Kaśki. Kasia to jej najlepsza przyjaciółka. Dzisiaj miały od razu iść do szkoły. Wczoraj córka dzwoniła do mnie...
-O której?
- Bo ja wiem? Oglądałam jakieś wiadomości.
- Czy pani córka miała chłopaka?
- Pewnie tak, ale nigdy go do domu nie przyprowadziła. Wstydziła się takiej matki jak ja – rozpłakała się.
- Czy mogę wsiąść to zdjęcie? – zapytał policjant trzymając w ręku ramkę z fotografią.
- Proszę – powiedziała przez łzy.
Policjant zrozumiał to za zgodę, a policjantka jako prośbę o złapanie mordercy.
- Dopadniemy tego bydlaka. Obiecuję – przysięgła Klara podając płaczącej chusteczkę.

***

Gdy usiedli w samochodzie Dembski nie wytrzymał i wybuchł.
- Po co jej obiecałaś? Co będzie jeśli nie znajdziemy mordercy?
- Nie można nawet tak myśleć!
Nic nie odpowiedział.
- Powinien pan zapytać się gdzie jej córka chodziła do szkoły.
- Jest po drugiej, więc w szkole moglibyśmy nie zastać jej koleżanek...
- Przecież to licealiści ja w ich wieku siedziałam do szesnastej – przerwała mu Celmer.
- Czy nigdy nie zwiałaś z ostatnich lekcji? Więc widzisz i tak nie miałoby to sensu. Jutro jeszcze raz porozmawiam z Dolińską.
Dembski odpalił samochód i powoli wycofał.
- Co teraz?
- Ja porozmawiam z Markowiczem, a ty odszukasz do jakiej szkoły chodziła Dolińska.
Policjant włączył głośno radio, aby zagłuszyć kolejne pytania Celmer.

VI

- Marek co ci strzeliło do głowy!? Czy ja wyglądam na niańkę? – zapytał Dembski wchodząc do gabinetu inspektora.
- Co mi strzeliło do głowy? Hmm... – zaczął się zastanawiać Markowicz. – Usiądź lepiej i się uspokój.
- To nie jest odpowiedź.
- Ostatnio miałeś kilku partnerów i z tobą nie wytrzymali. Nie zaprzeczaj! Byli młodymi podkomisarzami i to były ich pierwsze śledztwa.
- Ale...
- Cicho teraz ja mówię – uciszył go inspektor. – To, że się znamy prawie od 10 lat nie oznacza jednak , że możesz wchodzić mi w słowo. Tak wiem skarżyłeś się na nich, że trzeba wszystko po kolei i dokładnie tłumaczyć, bo nie mieli pojęcie jak należy prowadzić śledztwo. Po prostu dzisiejsza szkoła kształci beznadziejnych policjantów albo tylko takich kandydatów przyjmują. A teraz przychodzisz do mnie z pretensjami, że masz bystrą podwładną, która chce działać na własną rękę.
- Z nią nie da się pracować. Wszystko sama chce robić.
- Sebastianie bądź bardziej wyrozumiały. Pamiętasz może podobnego żółtodzioba, który nie chciał mnie słuchać? Czy źle na tym wyszedł? Nie wydaje mi się. Oboje męczyli się razem pięć lat. Obecnie żółtodziób nabrał doświadczenia, jest nad komisarzem i ma własną grupę śledczą. A teraz przychodzi do mnie i zawraca mi głowę! Nie wyrzuciłem cię, wtedy, to i jej tego nie zrobię. Będziesz musiał się do niej przyzwyczaić. Została twoją partnerką.
- Mam nadzieje, że po tym śledztwie wróci do swojej drogówki. Dowidzenia.
Dembski wstał, miał zamiar wyjść.
- Źle mnie zrozumiałeś. Będziesz z nią pracował do odwołania. Bez żadnego, ale!
Nadkomisarz wyszedł lekko trzaskając szklanymi drzwiami.
- Mam nadzieje, że się nie pozabijają — powiedział sam do siebie Markowicz.

***

Dembski wszedł wściekły do swojego gabinetu. Rzucił się na swój fotel.
- Mam to, o co pan prosił — powiedziała Celmer. – Dolińska uczęszczała do Kopernika.
Dziewczyna przyglądała się swojemu przełożonemu.
- Co się stało? – zapytała.
Dembski nic nie odpowiedział tylko bębnił placami o blat biurka. Celmer uznała, że lepiej nie ciągnąć go za język. Wzięła przykład z przełożonego i rozsiadła się wygodnie na swoim krześle.
Zaczęła przyglądać się pomieszczeniu, w którym się znajdowała. Wchodząc do pokoju przez szklane drzwi centralnie na wprost wejścia wisiał czterdziesto calowy telewizor. Obok niego na prawo była ogromna mapa Włocławka i okolic. Po lewej stronie od wejścia była szafka z szufladami. Na tej samej ścianie co drzwi znajdowało się okno zasłonięte żaluzjami. Z tego okna mógłby się rozpościerać widok na resztę wydziału kryminalnego. W koncie za drzwiami znajdował się wieszak. Najwięcej miejsca w całym gabinecie zajmowały dwa biurka. Celmer zajęła, to biurko, że kiedy ktoś wchodził do pomieszczenia siedziała do tej osoby tyłem. Za sobą miała okno na wydział, a z prawej strony kolejne okno tym razem z widokiem na chmury.
- Czemu nic nie robisz? – odezwał się Dembski, kiedy wyszedł z transu.
Policjantka spojrzała na niego zdziwiona.
- A co niby miałabym robić?
- Na przykład jechać do Blonkowskich.
- Ja uważam, że lepiej byłoby odwiedzić szkołę... – powiedziała trochę nieśmiało.
- Dlaczego?
- Nina Dolińska miałaby, by zajęcia do szesnastej, a jest dopiero wpół do.
- Dzwoniłaś do szkoły?
- Warto, to sprawdzić
Mężczyzna spojrzał na nią z ukosa.
- Tak dzwoniłam. Zadowolony?
- Nawet bardzo!

***

Podjechali pod liceum. Budynek jak budynek nic ciekawego. Celmer miała porozmawiać z uczniami, a Dembski z nauczycielami. Oboje wysiedli z samochodu.
W drzwiach minęli dwie uczenie.
- Ma pan przy sobie tam, to zdjęcie? – zapytała Celmer.
Dembski wyciągnął je z kieszeni. Spojrzał zdziwiony na policjantkę.
- Przecież, to ta dziewczyna, którą mijaliśmy.
- Jeszcze tu jesteś?
- Lecę.
Klara wybiegła z gmachu liceum. Na szczęście licealistki szły wolno i policjantka dostrzegła je na ulicy. Pognała w ich kierunku.
Gdy była już za nimi, zapytała:
- Znacie Ninę Dolińską?
- A co ci do tego?! – oburzyła się dziewczyna, której nie było na zdjęciu.
- Grzeczniej!
- Odwal się!
Dziewczyna, która to mówiła wyglądała na buntowniczkę. Krótkie czarne włosy, kolczyk w brwiach i w nosie oraz po kilka kolczyków na każde ucho.
Policjantka pokazała odznakę i kazała zjeżdżać jej. Posłuchała, lecz nie chętnie. Za, to z przyjemnością jej towarzyszka wzięłaby nogi za pas.
Celmer położyła jej rękę na ramieniu, aby nie uciekła.
- Ty jesteś Kasia?
- Yhm.
Nie spojrzała policjantce w oczy. Była, to cicha osóbka ubrana w zielony płaszczyk.
- Nina była z tobą przez cały weekend?
- Nieee — odpowiedziała niepewnie.
- Przecież miała nocować z tobą u twojej rodziny gdzieś za miastem.
- Nie — odpowiedź była stanowcza.
- Wiesz może, dlaczego Nina okłamała matkę?
- Nie — lekko zawahała się.
- Wiesz. Więc jak to było naprawdę?
- Nina powiedziała, że mam ja kryć przed matką.
- Uciekła z chłopakiem?
- Przemka rzuciła. Nie wiem dlaczego. Ostatnio się zmieniła zaczęła się ubierać w markowe ciuchy...
- Znalazła sponsora?
- Nigdy o, nim mi nie wspominała. Jednak ma kogoś starszego. Słyszałam plotki na ten temat. Jej matka dużo nie zarabia, a nowej pracy raczej nie znalazła. Ledwo wiążą koniec z końcem.
- Możliwe, że wyjechała ze sponsorem. Wcześniej prosiła cię o podobną przysługę?
- To był jej trzeci raz. Wcześniejsze dwa były z Przemkiem, przynajmniej mi tak powiedziała.
- Kasiu może odwiozę cię do domu.
- Nie dziękuję siostra czeka na mnie w samochodzie.
Wskazała ruchem głowy na samochód, w którym siedziała buntowniczka.
- Coś się stało Ninie?
- Chodź odprowadzę cię do samochodu.
Ruszyły w kierunku pomarańczowego Citroena.
- Coś złego się jej stało przez tę moją przysługę?
Policjantka nic nie odpowiedziała.
- Boi się pani jak na, to zareaguję. Czy, to..., to najgorsze...
Ustały przy aucie.
- To była twoja ostatnia przysługa. Nina nie żyje.

VII

Celmer czekała przy radiowozie na swojego partnera. Dembski zauważył, że dziewczyna z jakiegoś powodu się cieszy. „Poszło jej lepiej niż mnie" – pomyślał.
- Z czego jesteś zadowolona? -zapytał, odblokowując samochód.
- Z niczego – odparła chłodno.
Wsiedli do Alfy.
- Niczego ciekawego się nie dowiedziałem – zaczął rozmowę nadkomisarz, odpalając samochód – Cicha, spokojna, pracowita uczennica. Żaden z nauczycieli nie zauważył nic podejrzanego, żadnych zmian, oprócz tej, że rzuciła chłopaka. Nazywa się Przemek Wagner. Ja streściłem teraz twoja kolej – podsumował.
- Nina miała sponsora i to prawdopodobnie z, nim się spotkała. Nie był, to jej pierwszy raz.
- Zauważ jedną rzecz. Sponsor by jej raczej nie zabił – włączył się do ruchu.
-Myśli pan, że spotkała się z Przemkiem i to on ją zamordował?
- Albo żona sponsora.
- Albo sponsor.
- Czyli mamy troje podejrzanych – podsumował Dembski.
- Dokąd jedziemy, bo raczej nie na komendę – zauważyła pani sierżant.
- Do Blonkowskiej mam nadzieje, że doszła już do siebie, a potem do Wagnera.

***

Dom Blonkowskich, to paroletni dom. Zwykła parterówka z użytkowym poddaszem. Klasyczny domek z pomarańczowymi ścianami i czerwoną blacho-dachówką.
Nadkomisarz zaparkował w branie, blokując z niej wyjazd. Tak na wszelki wypadek.
Furtka do ogródka była otwarta. W drzwiach przywitał ich szpakowaty mężczyzna. Zaprosił parę policjantów do środka i zawołał żonę.
Kobieta wyglądała lepiej niż poprzednio.
- Dlaczego oprowadzała pani klientów po tamtej piętrówce na Michelinie? – zaczął przesłuchanie Dembski. Policjant znał treść rozmowy Klary i sekretarki biura nieruchomości, od obydwu pań.
- Bo na tym polega moja praca – odpowiedział zdziwiona Blonkowska.
- Ale zamieniła się pani z koleżanką...
Przerwała mu Blonkowska:
- Czy coś pan insynuuje? – oburzyła się.
- Ja niczego nie insynuuję!
- Niech pan na mnie nie krzyczy! Głowa mnie od tego boli. Kochanie odprowadzisz mnie na górę? – zwróciła się do męża. – Dowidzenia!
Policjanci wyszli. Celmer poprosiła o adres chłopaka. Dembski jej go powiedział, nie zwracając większej uwagi na, to.
- Przecież, to tutaj! – wykrzyknęła Klara.
Nadkomisarz przyjrzał się numerowi domu. Zgadzał się.
- To pewnie źle zapamiętałem. Gdzieś mam karteczkę. – Wyjął ją i przeczytał dokładnie ten sam adres domu pod, którym właśnie się znajdowali. – Pewnie pomyłka, ale sprawdź.
Pani sierżant wróciła się i ponowni zadzwoniła. Z szokowany tym nagłym powrotem Blonkowski otworzył drzwi.
- Zapomniała pani czegoś? – zapytał.
- Nie, ale może wie pan, gdzie mieszka Przemysław Wagner?
- Tutaj, to mój pasierb.
- Pańska żona przyjęła po ślubie pańska nazwisko?
- No, tak. Przemek został przy nazwisku swojego ojca. Zmarł on na raka.
- Pasierb jest w domu?
- Nie ma.
- Gdy się zjawi, proszę nas zawiadomić

VIII

- Nigdy nie zgadnie pan! – wypaliła Celmer, wsiadając do radiowozu.
- I tak już pewnie wiem, ale dam ci tę satysfakcję, więc pochwal się swoimi ustaleniami – odjechali.
Klara nie zareagowała na ten ton wypowiedzi.
- Przemysław Wagner jest synem Joanny Blonkowskiej, z pierwszego małżeństwa. W dodatku jego byłą dziewczynę znaleziono zamordowaną, w domku na sprzedaż, do którego klucze miała jego matka.
- Dwóch podejrzanych mieszkających pod jednym dachem.
- Trzeba zarządzić poszukiwania chłopaka.
- Moja już w tym głowa.
- Potrzebujemy nagrania sprzed szkoły i sąsiednich budynków.
- Sendler załatwi nakaz.
Wjechali na parking policyjny. Dembski zaparkował radiowóz obok Mitsubishi Klary.
-A ty znowu jedziesz się ścigać? – zapytał, wysiadając z auta policjant.
- Nie, dlaczego pytasz?
- Chcesz powiedzieć, że tym zielonym czymś jeździsz do pracy – wskazał na Lacera Evo i się roześmiał.
- Tylko że to zielone coś świetnie się prowadzi i ma niezłe przyspieszenie. Zapomniał pan, jak puścił pawia?
Dembski milczał.
- Jeszcze pan będzie kiedyś chciał, abym pana przewiozła – powiedziała dziewczyna, wsiadając do Evo.
- Nie wątpię w to – odparł policjant z dziwnym uśmiechem.

***

Tak minął Klarze ten dziwny dzień. Tego dnia miała przedziwne szczęście. Markowicz przeniósł ją do wydziału kryminalnego, co dla młodej policjantki z drogówki było równorzędne z awansem.

***

Następny dzień zaczął się dość nudno. Celmer poszła do swojego gabinetu. Dembski już tam był. Nie odpowiedział na jej powitanie. Był czymś pochłonięty. Pani sierżant nie miała zamiaru mu przeszkadzać.
Zdjęła kurtkę. Zajęła swoje miejsce za biurkiem i nie wiedziała, co ma robić.
- Odnalazł się Wagner? – zapytała.
- Nie – odpowiedział nadkomisarz, nie odrywając wzroku od monitora.
- A sponsor?
- Jeszcze nie.
Dziewczyna wzięła czystą kartkę papieru. Podzieliła ją na cztery kolumny. Pierwszą nazwała Wagner, kolejne: Blonkowkska, sponsor i żona sponsora.
Zaczęła wypisywać wszystkie rzeczy, które na razie udało się ustalić.
Wagner: były chłopak Niny; zamordowana rzuciła go; mógł bez problemu ukraść klucze do domu; uciekł z domu – poszukiwany
Blonkowska: posiadała klucze do domu; zamieniła się z koleżanką; Nina rzuciła jej syna
Sponsor: możliwe, że nie oddała mu się? Ale jakby się tam znalazła?
Żona sponsora: zazdrość?
Policjantka zgłodniała i postanowiła zjeść śniadanie. W tym celu poszła do swojego samochodu, bo kanapki zostawiła w schowku na rękawiczki.
W drzwiach, gdy już wracała do budynku, minęła chłopaka, który trącił ją przez przypadek. Nie zwróciła na niego większej uwagi. Była za bardzo pochłonięta kanapką z serem i pomidorem. Podeszła do kosza, aby wyrzucić pozłotko. Zauważyła, że ten sam chłopak wszedł do środka, zawahał się i wyszedł. Kręcił się przy wejściu. Przyjrzała mu się uważnie. Rozpoznała go, ale nie chciała okazać tego jemu.
Podeszła do niego.
- Cześć! Może w czymś ci pomóc? – zapytała.
Spojrzał na nią, a jego wzrok u tchnął w prawi zjedzonej kanapce.
- Chcesz mam jeszcze z serem i sałatą? – wyjęła z woreczka foliowego kanapkę zawiniętą we folię aluminiową.
Wyciągnął rękę i szybko ją cofnął.
- Kogo szukasz?
- Policjanta, który prowadzi śledztwo w sprawie śmierci Niny – w jego głosie było słychać strach.
- Yhm. Chodzi o Dolińską?
- Taaak.
- Świetnie trafiłeś, chodź ze mną. Weź moją drugą kanapkę. Pewnie nic nie jadłeś od wczorajszego wieczoru.
- Skąd pani wie?
- Wcinaj, później sobie porozmawiamy.

IX

Celmer otworzyła drzwi do swojego gabinetu przed chłopakiem. Gdy zamykała je, trzasnęła nimi, aby Dembski oderwał się na chwilę od monitora.
- Poszukiwania można odwołać. Zguba cała i zdrowa, tylko głodna – zaśmiała się.
Nadkomisarz przyjrzał się chłopakowi i powiedziała do Celmer:
- Głupi ma zawsze szczęście.
Klara nie zareagowała na to. Odsunęła swoje krzesło i kazała na nim usiąść Wagnerowi. Zabrała z biurka kartkę, na której przed wyjściem notowała swoje spostrzeżenia. Oparła się o szafkę znajdującą się naprzeciwko okna. Bawiła się kartką, składając ją i uważnie słuchała.
- Więc nazywasz się Przemysław Wagner – zaczął Dembski.
Chłopak przytaknął, przeżuwając ostatni kawałek kanapki.
- Dlaczego rozstałeś się z Niną Dolińską? Była twoją dziewczyną, czyż nie?
- To ona mnie zostawiła. Ja jak głupi chodziłem za nią, prosiłem ją. Nawet jej przebaczyłem.
- Co takiego jej wybaczyłeś?
- Zdradziła mnie. Na początku myślałem, że to był tylko jeden raz. Jednak się myliłem. Zaczęła się ubierać wyzywająco, przestała zwracać na mnie uwagę. Przedtem taka nie była.
- Znalazła sponsora? – wtrąciła się ze swoim pytaniem Celmer.
- I to , co za jednego! Dupek sam jest utrzymankiem swojej żony. Leni się całymi dniami.
- Wiesz kim jest?
- Tak – odparł wściekły. – To Andrzej Blonkowski mój ojczym.
Dembski nie krył swojego zdziwienia. Spojrzał na policjantkę.
- Masz na to jakieś dowody? – zapytała Celmer – Czy są to tylko przypuszczenia.
- Mam nagranie. Zrobili je koledzy przed naszą szkołą – wyjął z kieszeni smartfona i dodał – Nina przychodziła do nas do domu. To przeze mnie się poznali, a ten gnojek zabrał mi ją.
Chłopak znalazł filmik i pokazał go parze policjantów.
Było na nim widać, jak Dolińska wsiada do srebrnego Audi. Pocałowała namiętnie kierującego. Tym mężczyzną był Blonkowski. W tle było słychać okrzyki i gwizdy. Ktoś krzyknął: „Stary odbił mu dziewuchę" i wszyscy wybuchli śmiechem.
- Musimy zabezpieczyć to nagranie – Dembski wziął smartfona i wyszedł na sekundę, aby wydać polecenie Sendler.
- Gdzie byłeś w niedzielę, tak po dziesiątej w nocy? – zapytała Celmer.
- Pani myśli, że ją zabiłem! – oburzył się. – Przecież ją kochałem, nie mógłbym czegoś takiego jej zrobić...
- Odpowiedz na pytanie!
- Byłem na imprezie u znajomego. Spiłem się. Nie wiem, do której tam byłe. Przyjechał po mnie gnojek.
- Blonkowski?
Chłopak nie potwierdził ani nie zaprzeczył.
- Odwieziemy cię do domu. Nie możesz, jednak opuszczać miasta. Zrozumiane?
Przytaknął.
Do gabinetu weszła Sendler, oddała chłopakowi komórkę.
- Pani Bożenko niech pani sprawdzi numery rejestracyjne tej audicy. Może jakaś kamera z monitoringu go złapała albo fotoradar.

X

Policjanci przywieźli Wagnera do domu. Tym razem do środka wpuściła ich Blonkowska. Chłopak od razu jak zobaczył na korytarzu ojczyma pobiegł na górę do swojego pokoju. Jego matka poszła za nim. Idealnie! Blonkowski zaprowadził ich do salonu, w którym byli sami.
- Będziemy musieli poważnie porozmawiać – powiedział Dembski ściszonym głosem.
- O czym zapytał – zapytał Blonkowski także ściszonym głosem.
- Wie pan, o tym, że Nina Dolińska nie żyje, a pan...
- Co!? Gdzie!? Kiedy!? – zaczął krzyczeć.
Dembski powiedział Celmer do ucha, aby zajęła się Blonkowską.
Policjantka poszła z kobietą na górę, bo gdy usłyszała krzyk męża zbiegła natychmiast na parter.
- To nic pan o tym nie wiedział?
- A niby skąd?
- Przecież ta dziewczyna, którą znalazła pańska żona, to była Nina.
Blonkowski wziął kilka głębokich wdechów.
- Asia nie powiedziała mi o tym.
- Wiem o pańskim romansie, czy jednak pańska żona też wie?
- Raczej nie.
- Jak to się zaczęło tzn. państwa romans?
- Przemek przyprowadził ją kilka razy do domu. Zamieniliśmy parę słów. I tak jakoś dalej poszło... – nic dokładniej, więcej na ten temat nie chciał powiedzieć.
- Gdzie się pan z nią spotykał?
- To różnie, zazwyczaj wynajmowałem pokój w jakimś pensjonacie, agroturystyce.
- Ostatnie raz był pan z nią w niedzielę?
- Zgadza się.
- Gdzie, do której?
- Wyjechaliśmy w piątek. Powiedziałem żonie, że jestem umówiony z inwestorami.
- Skłamał pan.
- Nie całkiem. Mam zamiar ruszyć z własnym biznesem. W sobotę spotkałem się z dwoma biznesmenami. Mogę dać panu na nich namiary,
- Lepiej podałby pan dane hotelu, w którym się zatrzymaliście.
- Hotel „Płock" ul. Jachowicza, czy Janowicza, trzy gwiazdkowy oczywiście w Płocku.
- Nie wpadłbym na to , że „Hotel Płock" znajduje się w Płocku – powiedział z uśmieszkiem Dembski.
- Nina chciała zostać dłużej. Zgodziłem się, ale nie dotrzymałem jej towarzystwa, Przemek za dużo wypił i zaczął rozrabiać na imprezie. Żona nie mogła po niego pojechać. Była w delegacji na jakimś kursie w Warszawie. Dałem Ninie pieniądze na powrót do domu.
Tymczasem Celmer rozmawiała w sypialni z Blonkowską.
- Jak nie mogła pani rozpoznać dziewczyny syna?
- Przecież to było okropne. Jakby była panina moim miejscu, też by pani jej nie rozpoznała.
Policjantka postanowiła zmienić wątek.
- Co robił pani syn w niedzielę?
- Ma pani czelność go podejrzewać!?
Klara zdenerwowała się.
- Wiem, kto zabił, ale muszę się jeszcze upewnić!
- To niech pani łapie mordercę, a nie tu siedzi i zawraca głowę porządnym ludziom!
- Co robiła pani w niedziele wieczorem?
- Jak pani śmie! – kobieta wstała z zamiarem wyjścia z pokoju.
- Pani odpowiedź jest równoważna z przyznaniem się do winy.
- Byłam w Warszawie! W domu była dopiero nad ranem między trzecią a czwartą! – dwa ostatnie zdania wykrzyczała i mężczyźni siedzący na dole doskonale je słyszeli.

KONIEC

- Okropny babsztyl z tej Blonkowskiej – powiedziała Klara do partnera, gdy już wyszli z domu podejrzanych.
- Nie przesadzaj.
- Według mnie to ona zabiła.
- Pamiętaj, że bezpodstawnie nie możesz jej osądzić – powiedział Dembski, otwierając radiowóz.
- Jak jest winna to znajdą się dowody.
- Zależy od tego, jak będziesz szukać.
Zapieli pasy. Dembski chciał zapalić samochód, lecz zadzwoniła jego komórka. Po krótkiej rozmowie wyjął kluczyk ze stacyjki.
- Niestety miałaś rację – oznajmił Dembski. – U Dolińskiej znaleziono ślady leku nasennego z Luminalu. Blonkowska musiała jej dosypać. Obie są na zdjęciu z fotoradaru w Modzerowie.
- Para rampam pam! – podśpiewała radośnie.

***

Wracając do domu, w bramie minęli Audi z Blonkowskim za kierownicą. Natomiast w domu czekała na nich już jego żona.
- Czego państwo chcą ode mnie? – zapytała kobieta.
- Tylko prawdy – odpowiedziała policjantka.
- Jakiej?
- Że to pani zabiła Ninę Dolińską.
Blonkowska roześmiała się.
- Macie jakieś dowody przeciwko mnie?
- Mamy zdjęcie z fotoradaru, na którym jest pani i zamordowana.
- A więc jednak – zmieniła ton głosu, było w nim teraz słychać zaniepokojenie.
- Zabiła pani z zazdrości? – zapytał Dembski.
- Nie – roześmiała się. – Nie byłam zazdrosna o tę dziewuchę. Przemek ją naprawdę kochał, a ta głupia dała się uwieść Andrzejowi. Nie chciała, aby Przemek dalej cierpiał. Miała zostawić nas w spokoju, mnie i syna, a mąż miał się od nas wyprowadzić. Ale stało się – rozłożyła bezradnie ręce. – Andrzej był idiotą. Myślał, że się nie domyślę, o co chodzi w jego wyjazdach w poszukiwaniu inwestorów. Licho zacierał za sobą ślady. Znalazłam rachunek za jeden z takich wypadów do Płocka. Zadzwoniłam tam i dowiedziałam się, że zabukował pokój na weekend. Ją spotkała kara, jego dosięgnie jeszcze dziś – ostatnie zdanie mocno zaakcentowała.
- Nie wyrządzi pani już nikomu krzywdy – oznajmił Dembski.
Blonkowska posłusznie poszła do radiowozu, bez najmniejszego oporu. Policjant przykuł ją do uchwytu nad drzwiami w pojeździe.
- Nie idziesz!? – krzyknął do Celmer.
Klara przyglądała się podjazdowi, na którym był jakiś płyn. Ukucnęła, dotknęła palcami i powąchała.
- Przecięła hamulce w samochodzie! – krzyknęła pani sierżant do partnera.
- Mówiłam, że jeszcze dziś spodka go kara – oznajmiła ze satysfakcją morderczyni.
- Skąd jednak pani wiedziała, że mąż weźmie Audi, a nie Forda? -zapytał Dembski.
- Nie wiedziałam, czy weźmie Fiestę, czy A4. Dlatego w obydwu autach przecięłam hamulce.

***

Ktoś mógłby uznać to za koniec tej historii. Warto jednak wspomnieć o telefonie do Dembskiego. Dzwonili ze szpitala. Blonkowski żyje ma tylko złamaną lewą rękę.
Blonkowski na skrzyżowaniu ze sygnalizacją świetlną zauważył, że nie działa hamulec nożny. Zaciągnął więc awaryjny, na szczęście żona uszkodziła tylko hamulec roboczy. Było już jednak za późno. Audi zostało uderzone z lewej strony przez inny samochód.
Tą szczęśliwą wiadomość Celmer przekazała Blonkowskiej, która się okropnie wściekła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro