Rozdział 9
Blaine
Miałem ogromną ochotę zapaść się pod ziemię gdy mój brat wmaszerował do szkoły od razu przyciągając uwagę.
- O rany! - pisnął Kurt - To Cooper Anderson!
Przewróciłem oczami, ale mimo wszystko cieszyłem się z dobrego humoru przyjaciela. Odkąd chłopak wyznał...coś...swojemu tacie, widać było, że kamień spadł mu z serca. Zrobił się bardziej pewny siebie, więcej się uśmiechał i żartował, ale wracając. Brat podszedł do mnie puszczając przy okazji oczko dwum licealistkom i oparł się o szafkę.
- Coop co ty tu robisz? - warknąłem.
Naprawdę nie lubiłem, gdy ludzie dowiadywali się, że jest moim bratem.
- Wpadam do ciebie na Glee braciszku i zaraz potem jadę - wyszczerzył się widząc moją irytację.
- To...to twój brat? - pisnął szatyn.
- Ty pewnie jesteś Kurt - Cooper uścisnął dłoń chłopaka wysyłając mu swój zniewalający uśmiech.
- Skąd wiesz?
- Ciągle wpadam do brata akurat gdy z tobą pisze. Zacząłem się niepokoić - zaśmiał się.
Kurt wpatrywał się w niego oczarowany, a ja poczułem ukłucie zazdrości, które szybko stłumiłem.
- To idziemy na Glee? Chcę mieć to z głowy- mruknąłem.
Weszliśmy do sali i natychmiast wszyscy otoczyli mojego brata, by zadać mu miliony pytań. Zająłem swoje miejsce wyglądając pewnie jak naburmuszony dzieciak, natomiast pan Schu wchodząc do klasy był co najmniej zdezorientowany.
- Przepraszam - odkaszlnął, a wszyscy natychmiast umilkli - Co tu się dzieje?
New Direction szybko zajęli miejsca, a nauczyciel podszedł do Coopera.
- Miło mi poznać - przywitał się mój brat z szelmowskim uśmiechem - Mam nadzieję, że za bardzo nie przeszkadzam. Jestem ostatni dzień w mieście, więc chciałem zobaczyć to słynne Glee, o którym mój braciszek ciągle mówi.
Wszyscy spojrzeli w moją stronę, a ja skuliłem się mając nadzieję, że w ten sposób zniknę.
- Cóż, jeśli zechcesz wystąpić może przymknę na to oko - zaśmiał się pan Schu.
- Z chęcią, pod warunkiem, że brat ze mną wystąpi.
- O nie ma mowy! - mruknąłem.
- Dlaczego bracki? Wolisz, żebym...
- Okay zgadzam się - przerwałem mu szybko.
Cooper dobrze mnie znał i dlatego wiedziałem co zrobi jeśli się nie zgodzę. Nie byłem gotów na tekst: A wiecie, że Blaine...brr.
Podszedłem do brata niechętnie i obdarzyłem nienawistnym spojrzeniem.
- A jaka była druga opcja? - zaciekawił się Finn.
- Przemilczę to - odparłem.
Kurt
Nie mogłem w to uwierzyć. Cooper Anderson!
Piosenka wyszła im wyśmienicie, ale potem zauważyłem, że Blaine trzyma się na uboczu. Podszedłem do przyjaciela i obdarzyłem go pytającym spojrzeniem.
- Co jest? - zagadnąłem.
- Nic tylko...Nie ważne.
Nic więcej nie powiedział tylko po prostu wyszedł, a ja poszedłem w jego ślady. Ucieczka z Glee nie była czymś normalnym. Zacząłem się naprawdę o niego martwić.
Doszliśmy do audytorium, usiedliśmy spuszczając nogi ze sceny i chwilę panowała cisza.
- Dobra co jest? - spytałem już nie mogąc wytrzymać.
- Nie wiem, ale...Myślałem, że już nie jestem na niego zły.
- O co zły?
- To długa historia. Nie chcę cię zanudzić - mruknął.
- I tak uciekliśmy z próby. Mów Blaine, bo naprawdę zaczynam się martwić.
- Miło z twojej strony, ale nie masz o co.
- Wolę się upewnić. Gadaj.
- Kiedy zrobiłeś się taki stanowczy? - zaśmiał się.
Przewróciłem oczami.
- Mówisz czy nie?
- No dobrze, ale mnie nie oceniaj.
- Nie będę.
Przez chwilę patrzył w przestrzeń, ale w końcu odwrócił się ponownie w moją stronę i westchnął.
- Byłem zły, że wyjechał. Dalej jestem - wyznał.
- Dlaczego?
- Kiedyś byliśmy blisko, byliśmy dla siebie wszystkim. Zawsze się wspieraliśmy, razem się bawiliśmy...nawet użądzaliśmy udawane koncerty i gale. Wiem, to głupie.
Zarumienił się nieznacznie.
- Miałem dziwniejsze pomysły - zaśmiałem się.
- Chodzi po prostu o to, że byliśmy dla siebie rodziną. Coop zajmował się mną, bo rodziców nigdy nie było, albo byli, ale to wychodziło na jedno. Potem wyjechał.
- Dalej nie rozumiem.
- Jak wyjechał zostałem zupełnie sam i gdy go potrzebowałem to go nie było. Zjawiał się wprawdzie co jakiś czas, ale przez te głupią reklamę zaczął strasznie gwiazdorzyć i zaniżać mi samoocenę ciągłą krytyką.
Patrzyłem na przyjaciela ze współczuciem, czując jak bardzo musi być samotny i jednocześnie...że nie mówi mi wszystkiego. Jego oczy zaszły cieniem, ale nie chciałem go o to wypytywać. Nie był gotów.
- No dobra, a twoi rodzice? Nic z tym nie zrobili?
- Nie wszyscy mają dobre relacje z rodziną - mruknął.
- Zamieniam się w słuch.
- Chyba starczy na dziś. Wracajmy lepiej na próbę, bo będziemy mieli kłopoty. Chociaż wątpię, żeby ktoś zauwarzył nasze zniknięcie. Mój brat skutecznie odwraca uwagę.
Westchnąłem. Blaine chciał uciec od tematu, ale nie mogłem go winić. Nie raz robiłem to samo.
Blaine
Wróciliśmy do klasy i tak jak myślałem dalej wszyscy byli pochłonięci rozmową z Andersonem starszym. Nie zwracali na nas uwagi, więc razem z Kurtem zajęliśmy miejsca z tyłu i gadaliśmy.
- Możesz powiedzieć co to była za wielka tajemnica? - spytałem w pewnej chwili.
Zobaczyłem strach w oczach przyjaciela, który w mgnieniu oka udało mu się zamaskować.
Jak on to robi?
- Jeszcze nie - wychrypiał- Nie jestem...gotowy. Dalej nie mogę uwierzyć, że tata i Finn tak dobrze to przyjęli.
- Z tego co słyszałem to jesteście blisko z tatą.
- Zanim się odsunąłem byliśmy blisko i teraz do tego wracamy.
- Odsunąłeś się?
- Zmieńmy temat- poprosił.
Wyczułem lekką panikę w jego głosie, ale postanowiłem to zignorować i przeszliśmy na łagodniejsze tematy.
W końcu pan Schu zorientował się, że nawet nie zaczęliśmy i Coop pożegnał się ze wszystkimi. Chciał podejść, żeby mnie uściskać, ale się odsunąłem co widocznie go przygnębiło i przy okazji wywołało szepty wśród pozostałych. Gdy wreszcie wyszedł odetchnąłem w duchu. Nawet aż tak nie bolało.
- No dobrze - zaczął pan Schu - Nie mamy wiele czasu więc powiem krótko. Niedługo okręgowe, a my dalej nie wybraliśmy piosenek i nie mamy pełnego składu. Waszym zadaniem jest znaleźć pozostałe 2 osoby.
- Czyli to pan wybiera piosenki? - jęknęła Rachel.
- Jakiś problem?
- Nie chcemy być nie mili - wtrąciła się Tina - ale pański repertuar jest dość...staroświecki.
- Oklepany - dodał Mike.
- I nudny - skwitowała Mercedes.
Gdybyście widzieli jego minę.
Miał już odpowiedzieć, ale Artie krzyknął:
- Koniec zajęć! - I wszyscy w pośpiechu opuścili pomieszczenie nie patrząc na nauczyciela.
- Podwieźć cię? - spytał Kurt gdy szliśmy razem w stronę wyjścia.
- A to nie problem?
- Nie no co ty!
Usiadłem z tyłu koło Finn'a i mówiłem gdzie Kurt ma jechać.
- Tu stań. Przejdę się - powiedziałem, gdy wyjechaliśmy na moją ulicę.
Nie chciałem, żeby podwozili mnie pod sam dom, bo krępowała mnie jego wielkość, ale szatyn się uparł.
- Wow! - zawołał Finn gdy zatrzymaliśmy się pod willą - To twój dom?
- Uhm - mruknąłem i nie czekając na odpowiedź wysiadłem z samochodu. Pomachałem im jeszcze gdy odjeżdżali i nieśpiesznie ruszyłem w stronę drzwi.
Kurt
Przyznaję, że moja propozycja nie była całkowicie bezinteresowna. Chciałem zobaczyć gdzie mieszka, ale bez rzadnych oskarżeń proszę. To chyba oczywiste, że jak dana osoba jest dla ciebie...interesująca...to chciałbyś więcej o niej wiedzieć. Wracając, zaproponowałem Blainowi, że go podwiozę, ale tego się nie spodziewałem. Jego dom był 2 razy większy od naszego, a z tego co wiem mieszkało w nim tyle samo osób, a nawet mniej, bo Cooper bywał w domu raz w roku, a rodzice chłopaka często wyjeżdżali. W pierwszej chwili czułem zazdrość, ale chwilę później zdałem sobie sprawę jaki on musi być samotny. No bo co jest miłego w mieszkaniu praktycznie samemu w ogromnym domu?
Finn nie przestawał nadawać o tym jak wielki był dom bruneta i że on też taki chce i wymieniał rzeczy, które zakładał, że mają w środku. Przy czym muszę powiedzieć, że te jego przykłady były kąpletnie niedorzeczne, ale no cóż. To w końcu Finn.
Dojechaliśmy do domu i nieźle się zdziwiliśmy gdy zobaczyliśmy przed domem drugi samochód. No dobra, Finn się zdziwił. Ja byłem przerażony.
- Kto to? - spytał wielkolud.
- Siostra mojego taty - mruknąłem.
Błagam niech będzie bez córki, błagam niech będzie bez córki.
Moje błagania jednak na nic się zdały.
- Kurt! - usłyszałem przeraźliwy pisk i chwilę później dziewczyna uwiesiła mi się na szyi.
- Luusii - wychrypiałem- Jak...miło cię widzieć. Poznałaś Finn'a?
Pchnąłem kuzynkę w stronę brata, wymruczałem coś, że muszę się przebrać i czym prędzej pobiegłem do pokoju. To nie tak, że jej nie lubiłem, ale była trochę bardziej denerwującą wersją Rachel, choć wiem jak to brzmi. Ciężko znaleźć kogoś bardziej denerwującego od Rachel.
Po jakimś czasie usłyszałem pukanie do drzwi. Milczałem.
- Kurt to ja - Tata.
Westchnąłem.
- Nie wyjdę - mruknąłem- Wiesz co było ostatnio.
Nie chcecie wiedzieć.
- To chociaż mnie wpuść.
Otworzyłem drzwi i wpuściłem go do środka. Rozsiadł się wygodnie na kanapie i spojrzał na mnie wymownie.
- Przyjechały, aż z Kalifornii. Nie możesz siedzieć w pokoju. Wiesz, że Lucy cię uwielbia.
- Wiem, ale mimo, że sam nie wierzę, że to mówię...To nie Lucy jest tu problemem.
- To kto?
- Mówiłeś ciotce...
- Oh.
- Właśnie.
- Kąpletnie zapomniałem, że ona...
- Że jest szanowaną członkinią rady i wygłasza przemowy antygejowskie i że...hmm jest szowinistką?
- Przesadziłeś.
- Może trochę - przyznałem - ale to nie jest miłe siedzieć z nią przy jednym stole, słuchać tych wszystkich przemów i udawać, że jest się normalnym i że to nie boli.
- Tyle lat dawałeś się jej obrażać?
- Bałem się. Wiesz, że jestem tchórzem.
- Nie jesteś tchórzem. Nigdy tak nie mów.
Wywróciłem oczami.
- I co chcesz zrobić? - spytałem po chwili.
- Po raz pierwszy w życiu przestać pobłażać mojej siostrzycce. Idziemy!
Złapał mnie za rękę i siłą wyciągnął z pokoju.
Od godziny siedzieliśmy przy stole rozmawiając i czekając aż kobieta zacznie swój wykład.
- Lu ile ty masz w ogóle lat? - spytał Finn, który o dziwo świetnie dogadywał się z moją kuzynką. W sumię co ja się dziwię? W końcu podkochuje się w Rachel.
- 15 - odparła - ale poszłam wcześniej do szkoły więc jestem tylko o klasę niżej niż wy.
- Lucy mogę cię prosić na słówko? - spytałem nie mogąc już wysiedzieć.
- Jasne - uśmiechnęła się i poszła za mną - O co chodzi?
- Wiem, że ostatnio widzieliśmy się jakieś 2 lata temu, ale...co jest z twoją mamą? Nie zaczęła swojego wykładu.
- Wieeesz - zaczęła niepewnie - Ostatnio miałyśmy o to zażartą kłótnie i jeszcze w miasteczku...No dużo się działo.
- Co to znaczy?
- Dobra powiem ci, ale błagam nie wybuchaj.
- Czemu miałbym?
- No bo...
Polsat 😚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro