Rozdział 37
Oj pokochacie mnie za ten rozdział 😎
No może nie za sam rozdział, bo moim zdaniem jest słaby, ale za to co się wydarzy. Napiszcie potem w komentarzu co myślicie, bo nie wytrzymam w niepewności.
Dobra już nie przedłużam. Miłego czytania 😊
Kurt
Nie sądziłem nigdy, że będę musiał zrobić to czego oczekiwało ode mnie teraz całe Glee i przez to nie wiedziałem za bardzo co mam robić.
O co chodzi?
Może zacznę od początku. Pamiętacie jak mówiłem o dziwnym zachowaniu Sue przed świętami? Okazało się, że słusznie stwierdziłem, że ta kobieta coś knuję, ale nie sądziłem, że nienawidzi nas aż tak.
Przybyliśmy na konkurs na odpowiednią godzinę strasznie zestresowani, a gdy dowiedzieliśmy się, że występujemy na końcu zestresowaliśmy się jeszcze bardziej. Każdy z nas bowiem wiedział doskonale, że sędziowie zwracają największą uwagę na tych co występują na początku i jako ostatni co znaczyło tyle, że zauważą najmniejszy błąd.
Nie pomagał też fakt, że Skowronki wystąpiły jako pierwsze i piosenki wyszły im niesamowicie. Choreografia również.
Było w tym tyle dynamiki, energii, ale i dopracowania, że każdy z nas natychmiast poczuł się mały.
Ja natomiast najgorzej znosiłem fakt, że przez całe przedstawienie Sebastian patrzył na Blaina w sposób, który jasno mówił czego najbardziej pragnie. Było to niesamowicie nieprofesjonalne z jego strony i wcale nie przemawia przeze mnie zazdrość. No może maleńka.
Występ Akademii Dalton był jednak tylko przedsmakiem tego co miało nas czekać, bowiem gdy drugi chór wyszedł na środek sceny i rozpoczął swój występ nasze serca na chwilę przestały bić. Nie chodzi tu o samo wykonanie, ani dopracowanie, ale o to, że śpiewali nasz utwór. Utwór pana Schu i Mercedes.
Rozejrzałem się po sali i od razu w oczy rzucił mi się kpiący uśmiech Sue Sylwester, która z pewnością była temu winna.
Czym prędzej opuściliśmy widownie i udaliśmy się do specjalnego ponieszczenia, by omówić wszystko na "spokojnie". W rzeczywistości wyglądało to tak, że ludzie krzyczęli jeden przez drugiego obwiniając się nawzajem, albo szlochali gdzieś w kącie powtarzając, że to koniec marzeń o Nowym Jorku.
Pochyliłem się do torby, by wyjąć z niej wodę, ale ręce tak strasznie mi się trzęsły, że wysypałem przy tym połowę jej zawartości. Dopiero wtedy zorientowałem się, że przez pomyłkę wziąłem ze sobą zeszyt z piosenkami.
Schowałem go pospiesznie, ale jedna osoba zdążyła już go dojrzeć.
- Cisza! - krzyknął brunet - Mam pomysł.
Zamarłem, a New Diraction uczyniło to samo. W przeciwieństwie do nich, ja jednak doskonale wiedziałem o co chodzi chłopakowi i wcale mi się to nie podobało.
Blaine podszedł do mnie, a ja cofnąłem się odruchowo. W pomieszczeniu panowała apsolutna cisza i jedynym dźwiękiem, który ją zakłucał było moje walące jak szalone serce. Brunet chwycił mnie za ramiona i spojrzał głęboko w oczy. Przęłknąłem ślinę.
- Kurt...
- Nie zrobię tego - mruknąłem odsuwając się od niego.
- Kurt musisz. Nie mamy innego wyjścia.
- O czym wy mówicie? - spytała Rachel przerywając ciszę, która nastała po słowach młodszego.
Spojrzałam po twarzach przyjaciół, na których dojżałem nadzieję, ale i strach.
Blaine chciał, żebyśmy wykorzystali jedną z moich piosenek, bo w innym przypadku zostalibyśmy wykluczeni za brak własnego utworu. Nie miałem więc za bardzo wyjścia, ale mimo wszystko dalej stawiałem opór.
- To się nie uda.
- Ale co? - spytał Sam.
Zerknąłem w bok na torbę w której ukryłem moją tajemnicę i westchnąłem. Podszedłem do bagażu wymijając Blaina, wyciągnąłem zeszyt, po czym jeszcze raz spojrzałem na Glee.
Nowy Jork był moim marzeniem, ale ich też. Nie mogłem go ich pozbawić.
- Napisałem piosenkę na konkurs - wyszeptałem - Nie jest zła.
- Piszesz? - zdziwił się pan Schu - Pokaż.
- Trochę - odparłem podając mu tekst.
Nauczyciel przez chwilę czytał to co było tam napisane marszcząc przy tym czoło i zagryzając dolną wargę, a Glee podzieliło się na dwie grupy. Na tych, którzy go obserwowali i na tych co obserwowali mnie. Spuściłem wzrok na buty.
- To jest genialne! - zawołał mężczyzna- Czemu wcześniej nam tego nie pokazałeś?
Przestępowałem nerwowo z nogi na nogę i teraz już wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
- Nie lubię...Są zbyt osobiste - wymamrotałem, a nasz opiekun pokiwał głową w zrozumieniu.
- Nauczysz nas tego? - spytał jednak, a ja zagryzłem wargi.
- To w ogóle możliwe? - spytał Finn - Nauczyć się piosenki tak szybko?
- Wygląda na to, że nie mamy wyjścia - odparł.
Blaine
Nikt z nas nie wiedział co ma robić. Byliśmy przerażeni i dlatego gdy zobaczyłem zeszyt Kurta nie zawahałem się ani chwili. To była nasza jedyna szansa i mimo że doskonale wiedziałem, że szatyn mnie za to znienawidzi, to musiałem coś zrobić. Glee nie mogło nie wystąpić.
Ostatecznie chłopak zgodził się nauczyć nas swojej piosenki, która była wręcz niesamowita. Nie sądziłem nawet, że ma taki talent, bo przeczytałem tylko kilka jego utworów i wtedy wydawały mi się idealne. Ta piosenka była jednak od nich znacznie lepsza i dlatego zacząłem zastanawiać się jak to w ogóle możliwe.
Po trzecim zespole ogłoszono pół godzinną przerwę, więc mieliśmy dość dużo czasu na naukę, a utwór Kurta naprawdę wpadał w ucho. Miał również niesamowite przesłanie i naprawdę był osobisty, bo był o tym jak wiele Glee znaczy dla szatyna.
- Ta piosenka jest niesamowita - powiedział Finn, gdy pan Schu zarządził 2 minuty przerwy, żeby się napić - Nie wiedziałem, że masz taki talent braciszku.
Kurt się zarumienił, a reszta zespołu przyznała wielkoludowi racje.
- Ratujesz nas Kurt - dodała Quin.
- Jeszcze nie wygraliśmy- zauwarzył- Wątpię żeby to wyszło. Nie planowaliśmy tego.
- Nie zgodzę się z tobą - wtrącił się pan Schu - Ta piosenka niesamowicie do was przemawia i myślę, że tyle w zupełności wystarczy, ale wracajmy lepiej do pracy.
Skończyliśmy ćwiczyć akurat, gdy występ rozpoczął przedostatni zespół. Na chwilę zjawił się też Sebastian, by życzyć mi powodzenia i obdarzyć Kurta nienawistnym spojrzeniem. Szatyn nie pozostał mu dłużny.
Nie rozumiałem dlaczego się tak zachowywali i to za każdym razem gdy na siebie wpadali.
Praktycznie się nie znali, gdy natkneliśmy się na Smytha w kawiarni zamienili ze sobą ze 2 zdania i z tego co kojarzę nigdy się później nie spotkali. Mimo to gdy na siebie patrzyli zdawać by się mogło, że nienawidzą się od zawsze.
Pytanie dlaczego.
Podszedłem niepewnie do przyjaciela, który poprawiał włosy w nerwowym odruchu i przyglądał się zespołowi, który właśnie kończył.
- Kurt wiem, że mnie nienawidzisz, ale...
Chłopak uniósł dłoń przerywając moją wypowiedź.
- Mówiłem już, że nie potrafię cię nienawidzić - mruknął - Jestem teraz zbyt przerażony by się na ciebie wściekać, więc bądź łaskaw skończyć tę farsę. Błagam powiec, że to wyjdzie.
Zamrugałem kilkakrotnie zaskoczony jego reakcją i słowami. Zupełnie jakby...
Nie idioto przecież to niemożliwe! Prawda?
- Napewno wyjdzie, ale czy to znaczy...?
Szatyn jęknął.
- Jak tobie wszystko trzeba tłumaczyć - wyrzucił w góre ręce - Tak. Wybaczam ci.
Wytrzeszczyłem oczy. Przez chwilę zdawało mi się, że śnię, albo chłopak najzwyczajniej w świecie sobie ze mnie żartuje. Jednak gdy usłyszałem jego cudny śmiech zrozumiałem, że to prawda i cudem powstrzymałem się od uściskania go.
- Ale...ale dlaczego teraz? Czemu dziś? - wychrypiałem.
- Wybaczyłem ci już dawno - wyznał - po prostu nie chciałem tego przyznać. Nie myśl jednak, że będzie tak łatwo. Musisz zasłużyć, żebym ponownie ci zaufał. Poza tym jestem ci wdzięczny.
- Za co? - zdziwiłem się.
- Gdyby nie ty, nigdy nie odważyłbym się pokazać tego tekstu - odparł - Dziękuję.
Kurt
Czułem się niesamowicie doceniony, ale 100 razy bardziej przerażony. Wyszliśmy na scenę, wykonaliśmy pozostałe utwory, a specjalny zostawiliśmy na koniec. Zobaczyłem na widowni tatę i Carol i do końca występu uśmiech nie schodził mi z twarzy. Starałem się skoncentrować na śpiewaniu i nie roześmiać się widząc szeroki uśmiech na twarzy Blaina, ale to nie było łatwe zadanie. Chłopak dziękował mi chyba sto razy i nie mam pojęcia jakim cudem zmieścił się z tymi podziękowaniami w czasie.
W końcu przyszła pora na moją piosenkę, która nie była taka typowa. Zaczynała się od wspólnego początku, następnie dzieliła się na duety ( to nie ja wymyśliłem, że ostatni duet będzie mój i Blaina, przysięgam! ) , potem znowu był wspólny refren, duety i...ostatnia solówka.
Glee wspólnie zdecydowało, że to będzie moje zadanie. Bałem się, bo myślałem, że nie będę już śpiewał solo. W końcu nie było tego w planie.
Muzyka złagodniała, pozostali zeszli ze sceny i zostałem sam. Miałem wrażenie, że wstęp nigdy się nie skończy i że szybciej moje serce przebije się przez skórę i wyskoczy na zewnątrz. Gdy zobaczyłem jednak Blaina, który pokazał mi zza sceny żebym wziął głęboki oddech mój stres nagle zniknął. Zaśpiewałem i mogę chyba przyznać, że wyszło mi całkiem nieźle.
Ukłoniłem się gdy do moich uszu dobiegły już oklaski publiczności i zbiegłem ze sceny czując niesamowite ciepło, które wypełniało całe moje ciało. Blaine był jedyną osobą, którą spotkałem, bo inni po skończeniu swoich części występu wrócili do garderoby, by się odstresować i odpocząć.
- Byłeś wspaniały! - krzyknął brunet zamykając mnie w uścisku.
Jeszcze wczoraj nie pozwoliłbym mu na taką reakcje, ale w końcu uświadomiłem sobię, że odpychając od siebie chłopaka szkodzę wyłącznie sobie. Zrobił źle, ale każdy ma prawo popełnić błąd.
Oddałem uścisk po czym odsunęliśmy się od siebie, ale tylko nieznacznie. Spojrzałem w oczy chłopaka i utonąłem kąpletnie. Przez umysł przeleciało mi tysiące miłych wspomnień, a te złe zginęły gdzieś po drodzę. Byłem zbyt szczęśliwy, by myśleć, byłem zbyt szczęśliwy, by zastanawiać się nad konsekwencjami.
Po prostu pochyliłem się i go pocałowałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro