Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

Blaine

Ostatni tydzień przed świętami był dla Glee niesamowicie intensywny i pełen stresu. Okazało się bowiem, że temat i wymogi konkursu regionalnego zostaną ujawnione dopiero dzisiaj ( 10 grudnia ), a przez przerwę świąteczną obawialiśmy się, że nie zdążymy z przygotowaniem występu. Wtedy bowiem nie rozumieliśmy jeszcze dlaczego organizatorzy tak strasznie zwlekają.
Czekaliśmy więc w sali chóru na pana Schu, a Kurt i Rachel dreptali nerwowo po pokoju ( Kurt już wrócił ).
- No ile można? - jęknął szatyn.
- Spokojnie - mruknęła Mercedes wywracając oczami - Chodząc w tę i spowrotem z pewnością nic nie zdziałacie. Usiądźcie i poczekajcie jak normalni ludzie.
Oboje wysłali czarnoskórej złowrogie spojrzenia, ale posłusznie zajęli miejsca w pierwszym rzędzie. Ja siedziałem z tyłu i z całej siły powstrzymywałem się, żeby siedzieć cicho. Gdybym bowiem wtrącił się do dyskusji to musiałbym patrzeć w oczy przyjaciela, a przez ostatnie dni robiłem wszystko by tego nie robić. Chłopak działał na mnie jak magnez, a ja obiecałem sobie, że dam mu czas tak jak prosił.

W końcu nasz nauczyciel zjawił się w sali, ale nie wyglądał najlepiej.
- Z powodu powtarzalności piosenek w zeszłym roku i epidemi grypy organizatorzy uznali, że podwyższą wymogi - westchnął - Każdy chór musi wykonać przynajmniej jeden utwór własnego autorstwa.
Spojrzałem na Kurta, ale on udał, że tego nie widzi. Nic w sumię dziwnego, bo skoro do tej pory nie ujawnił, że pisze, to z pewnością nie zrobi tego teraz.
Westchnąłem cicho i czekałem na rozwój wypadków.
- To może każdy z nas spróbuje coś napisać i przyniesiemy to na jutro - zaproponowała Mercedes - Komuś na pewno się uda.
- To chyba nie jest dobry pomysł - mruknął Kurt - Lepiej niech piszą tylko ci co czują się z tym pewnie. W ten sposób nie stracimy godziny na przeglądanie tekstów, które są po prostu słabe.
Oho. Wymówka. Czego ty się boisz Kurt?
Glee zastanowiło się chwilę i w końcu przystali na propozycje szatyna, z czego nie byłem szczególnie zadowolony. Mimo wszystko do zadania zgłosiły się 4 osoby. Mercedes, Rachel, Quin i oczywiście pan Schu.
Lekcja dobiegła końca i każdy wrócił do swojego domu, w tym kilka osób z determinacją, by stworzyć hit.

Kurt

Doskonale zdawałem sobie sprawę, że Blaine spojrzał na mnie znacząco gdy pan Schu powiedział o piosenkach, ale postanowiłem to zignorować. Nie chciałem, żeby ktoś wiedział, że piszę i dlatego robiłem wszystko by wymigać się od tego zadania. Skutecznie.
Mimo wszystko, gdy wróciłem do domu otworzyłem zeszyt i zacząłem pisać. Nie bylem pewien dlaczego, ale postanowiłem, że skoro i tak nikt tego nie zobaczy to czemu nie?
Napisałem o Glee i naszej drodze. O tym jak było ciężko, ale przetrwaliśmy i jak staliśmy się rodziną. To była chyba najlepsza piosenka jaką dotychczas napisałem i przez ułamek sekundy wachałem się czy jej nie pokazać, ale szybko mi przeszło. Przecież nigdy tego nie chciałem, więc po co w ogóle się zastanawiać?
Odłożyłem zeszyt na miejsce i sięgnąłem po telefon. Przywitała mnie wiadomość od Merc.

Merc: Mogę ci wysłać tekst? Chcę wiedzieć co myślisz

Zdziwiłem się.

Kurt: Czemu ja? Nie znam się na tym

Okay, skłamałem, ale przecież dziewczyna i tak nigdy się o tym nie dowie. Przez chwilę nie odpisywała więc w końcu odłożyłem telefon na szafkę i poszedłem zrobić sobię kolację.

W kuchni siedział tata pochłaniając chyba już 3 porcje mięsiwa, a tyle razy mówiłem mu, że to nie zdrowo.
Westchnąłem cicho i przysiadłem się do niego.
- Masz ochotę? - spytał z pełnymi ustami.
- Podziękuję - odparłem krzywiąc się znacznie - Nie powinieneś tyle jeść. Twoje serce...
- Spokojnie synu - przerwał mi - Nic mi nie będzie.
Przewróciłem oczami i nalałem sobie mleka do miski.
- W ogóle - zaczął ponownie tata - Dzwoniła jakaś dziewczyna... Suzi? Chyba tak. Pytała czy nie chcesz spotkać się z nią w weekend, bo chce cię przeprosić, że chorowałeś?
Zaśmiałem się.
- Oddzwonię do niej jutro - powiedziałem - Dzięki.

Wróciłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko chwytając uprzednio zostawiony na szafce telefon. Otworzyłem skrzynkę i natychmiast zalała mnie fala wiadomości.

Merc: Dobrze piszesz

Merc: Pamiętam twoje wypracowania na angielski i przynajmniej w kwestii poprawności mógłbyś mi pomóc

Merc: Nie piszę może jakoś świetnie, ale myślę, że najgorzej też nie jest, więc z pomocą Glee może coś z tego będzie

Merc: Kurt?

Merc: Jesteś tam?

Kurt: Przepraszam, ale jadłem kolację

Kurt: Jak chcesz to wyślij mi ten tekst, a ja spróbuję pomóc

Kurt: Pamiętaj jednak, że to nie moja bajka

Merc: Wporządku

Przyjaciółka wysłała mi załącznik, a ja przez chwilę się wachałem. Martwiłem się, że zrobię za dużo i się zdradzę, albo za mało i będą mnie męczyć wyrzuty sumienia. Jednak gdy otworzyłem plik odetchnąłem z ulgą. Tekst, mimo że prosty i nie wyróżniający się zbytnio był nawet dobry i poprawny, więc nie miałem za wiele do roboty.
Piosenka opowiadała o przyjaźni i jej skutkach, ale moim zdaniem Mercedes jej nie odczuwała tylko po prostu napisała. Poza tym była wporządku.

Blaine

Następnego dnia po lekcjach wszyscy, którzy się zgłosili pokazali swoje prace. Mi osobiście najbardziej podobała się piosenka Merc, mimo że po cicho liczyłem na to, że Kurt jednak coś pokarze. Rachel napisała piosenkę o miłości ( nic dziwnego, bo odkąd zaczęła chodzić z Finn'em nie chcieli się od siebie odkleić ), Quin o byciu królową ( jak żeby inaczej ), a pan Schu o Broadwayu.
- Dobrze się spisałaś - powiedział mężczyzna uśmiechając się lekko w stronę Merc.
Dziewczyna się zarumieniła.
- To dzięki Kurtowi - wymamrotała.
Od razu spojrzałem na chłopaka, ale ten tylko wywrócił oczami.
- Poprawiłem ci tylko trochę stylistykę - mruknął - To nic takiego.
Teraz to czarnoskóra przewróciła oczami.
Ostatecznie postanowiliśmy połączyć utwory pana Schu i Merc i tak oto powstała całkiem niezła piosenka o zdobyciu Broadwayu z przyjaciółmi, którą mieliśmy wykonać wszyscy.
Wybraliśmy też dwa zwyczajne utwory. Jeden z nich śpiewał oczywiście duet Rachel i Finn, a w drugim śpiewaliśmy wszyscy, ale przewodził głos Mercedes.

W końcu zajęcia dobiegły końca i razem z Samem i Arthim poszliśmy przejść się do kawiarni.
- Szkoda, że nie dostaliśmy solówek - westchnął wózek.
- Ej! - obruszył się Sam - Każdy śpiewa coś w piosence Merc i pana Schu.
Razem z Arthim wywróciliśmy oczami. Przesunąłem krzesło, by chłopak miał swobodny dostęp do stolika i usiedliśmy.
- Chodzi o to - zacząłem powoli, bo do blondyna czasem ciężko było dotrzeć - Że każdy chciałby, żeby było tego więcej, tak jak mają to zawsze Rachel i Finn.
- Rozumiem - odparł - ale jeśli dzięki temu pojedziemy do Nowego Jorku to chyba warto się poświęcić.
Uśmiechnąłem się mimowolnie. Zawsze chciałem pojechać do tego miasta. Przechadzać się uliczkami wokół Times Square, zobaczyć Statue Wolności, a przede wszystkim Niada i Brodway.
- Halo Blaine - Sam wyrwał mnie nagle z tego stanu.
Zamrugałem kilkakrotnie.
- Przepraszam - mruknąłem- Rozmarzyłem się.
- O Kurcie? - spytał, a ja przewróciłem oczami.

Jedynym plusem konfliktu z szatynem był fakt, że już nie musiałem kryć się ze swoją orientacją, ani z uczuciami do chłopaka co w gruncie rzeczy i tak nie szło mi najlepiej. Całe Glee domyśliło się bowiem, że chłopak mi się podoba i chyba tylko on tego nie zauważył.
Całe szczęście.
- Bardzo zabawne- prychnąłem- Myślałem o Nowym Jorku.
Obaj moi przyjaciele przewrócili wymownie oczami. Znowu. Co z nami jest nie tak?
- To już się robi nudne - mruknął Abrams - Czy w Glee jest choć jedna osoba, która nie marzy o tym miejscu?
- Puck - odparł Sam.
- Tina - dodałem.
- Mike.
- Santana i Britt.
- Quin.
- Dobra, zrozumiałem - zaśmiał się chłopak.

Kurt

Czekałem na przystanku raptem od 5-ciu minut, a już trzęsłem się jak galareta. Nareszcie spadł pierwszy śnieg, ale jak co roku zapomniałem, że wtedy robi się chłodniej, a zdecydowanie nie lubię chłodu.
- Hej - usłyszałem za sobą znajomy głos i odwróciłem się - Ty drżysz.
Troska bijąca od dziewczyny była naprawdę miła, ale obecnie marzyłem tylko o tym by wreszcie znaleźć się w jakimś ogrzewanym budynku.
- Chodźmy, bo jak znowu się przeze mnie rozchorujesz to poczucie winy nie da mi spokoju.
Skinąłem głową i ruszyłem za przyjaciółką. Dopiero gdy znaleźliśmy się w restauracji przestałem się trząść i zdobyłem się na uśmiech.
- To nie była twoja wina - zapewniłem siadając jak najdalej od drzwi.
- Moja, moja - westchnęła - No ale jakoś ci to wynagrodzę. Co powiesz na imprezę u moich bogatych znajomych w Sylwester? Możesz kogoś zabrać.
- No nie wiem - mruknąłem- Wiesz, że nie przepadam, za takimi wydarzeniami.
Blondynka przyjęła minę szczeniaczka.
- Proooooszę - pisnęła.
- No dobra - odparłem zrezygnowany - ale stawiasz mi wino.
- Nie jesteś za młody? - parsknęła, ale zaraz poleciła kelnerowi przynieść nam dwa kieliszki.

Posiedzieliśmy chwilę wspominając stare czasy, gdy czyjeś delikatne dłonie zasłoniły mi pole widzenia.
- Paige błagam - jęknąłem - Zawsze poznam twoje perfumy.
Zielonowłosa zaśmiała się, pocałowała swoją partnerkę na dzień dobry i przystawiła krzesło do naszego stolika.
- Miło cię znów widzieć - powiedziała dalej rozbawiona - Zmieniłeś się. Dalej wyglądasz jak pietnastolatek, ale wydajesz się pewniejszy.
Przewróciłem oczami.
- 15? Ostatnio dawałaś mi maks 12. To nowy rekord.
Teraz to ona przewróciła oczami.
- Czyżbyś wyszedł z szafy? - spytała Suzi unosząc zabawnie brwi.
- Owszem - odparłem, a dziewczyny pisnęły.
Moje uszy!

Suzi i Paige były niemalże identyczne charakterami i to stanowiło niesamowity kontrast z ich wyglądem. Niebieskooka blądynka o niepozornej figurze i średnim wzroście oraz zielonowłosa olbrzymka o oczach czarnych jak noc. Obie były wspaniałe, ale niestety miały też jedną wadę. Uwielbiały się wtrącać.
- Masz chłopaka? - spytała Paige.
- Kiedy to się stało? - dodała Suzi.
- Jak zareagował twój tata?
- Czujesz się inaczej?
- Znęcają się nad tobą?
- Mamy im przyłożyć?
- Jesteś teraz szczęśliwy?
- Czemu nie zadzwoniłeś? - krzyknęły na koniec.
Zamrugałem kilkakrotnie przytłoczony nadmiarem pytań i spojrzałem na nie błagalnie.
- Nie tyle na raz - jęknąłem, a dziewczyny zaczęły się śmiać.
Resztę dnia spędziłem na odpowiadaniu na pytania i słuchaniu o życiu dziewczyn. Później wróciłem do domu i zasnąłem szczęśliwy.

Mam mega ważne pytanie 🤨
Wiem, że zbliżają się wakacje i tak dalej, ale że w mojej książce jest..umm...grudzień...to pomyślałam czy by nie zrobić takiego rozdziału ala świątecznego😕 Oczywiście jeśli według was to głupie to mogę to ominąć. Przysięgam, że fabuła się nie zmieni, ale można by ją wzbogadzić 😊 Powiedzcie koniecznie co o tym myślicie i o tym rozdziale również, bo moim zdaniem jest mega słaby. Do następnego 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro