Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

Oj no po prostu musiałam to wstawić 😟




Blaine

To co się stało...
Nie potrafię nawet tego opisać, ale gdy tak patrzyliśmy na siebie, nasze twarze zaczęły automatycznie się do siebie przybliżać. Patrzyłem na usta chłopaka, zrobiło mi się niesamowicie gorąco i tak strasznie chciałem go pocałować, że cudem krótki przebłysk racjonalizmu zmusił mnie by się odsunąć. Nie mogłem przecież tego zrobić, bo w ten sposób zdradziłbym się przed nim, a to nie było dobre rozwiązanie. Prawda?
Miałem niesamowity mętlik w gółowie, bo z jednej strony wszyscy mi mówili, żebym przestał się ukrywać, ale z drugiej mając przed oczami pobitego Kurta i wydarzenia z poprzedniej szkoły na samą myśl o powiedzeniu prawdy drżały mi ręce, a serce znacznie przyśpieszało. To było jakby coś w moim umyśle blokowało, a przynajmniej starało się blokować, tę część mnie, myśląc, że w ten sposób ona zaniknie, że wszystko wróci do powszechnej ,,normy". Wiedziałem jednak, że nie mogę udawać w nieskończoność. Nie przed nim, nie przed Kurtem. Chłopak całkowicie zawrócił mi w głowie, dlatego nawet ja - osoba która potrafi wyprzeć wszystko - nie mogłem już dłużej kłamać, że to tylko zauroczenie. Byłem marionetką w jego ręku, która za wszelką cenę próbowała się wyrwać, żeby nie odkryć, że taka rola jej się podoba. Nigdy w życiu nie przyznałbym tego na głos, mimo że wiele osób już mi to zarzucało, ale byłem głupio zakochany w szatynie i nic nie mogłem na to poradzić.

Myślałem, że Kurt będzie chciał rozmawiać o tym co się u mnie stało, ale on zachowywał się jak gdyby nigdy nic. Mi było to bardzo na rękę, więc po prostu poszedłem w jego ślady i udawałem, że nic się nie wydarzyło.
Na Glee pracowaliśmy jeszcze ciężej niż zwykle, bo jutro na okręgowych wszystko musiało wyjść perfekcyjnie.
Gdy pan Schu w końcu ogłosił przerwę, byliśmy tak padnięci, że połowa chóru po prostu osunęła się na podłogę i nie ruszała tak dopuki znów nas nie przywołał. Ja natomiast usiadłem na jednym z krzeseł i wyjąłem telefon. Okazało się, że dostałem wiadomość od Sebastiana, który od akcji w barze nie odezwał się do mnie ani słowem. Zdziwiło mnie to, ale gdy otworzyłem wiadomość wszystko stało się jasne.

Sebastian: Powodzenia na konkursie ;) Zgnieciemy was w pył w finale :*

Zaśmiałem się mimowolnie. Wiedziałem, że ten idiota nie da rady gniewać się na mnie przez cały rok, a już napewno przed tak ważnym dla nas wydarzeniem. Akademia Dalton podczas okręgowych miała konkurować z innymi chórami, ale na regionalnych mieliśmy pewność, że się spotkamy. Odpisałem więc przyjacielowi, żeby nie był taki pewny i że trzymam za nich kciuki, po czym odłożyłem komórkę spowrotem. Odwróciłem się znowu do Glee nie zauwarzając ulotki, która wyleciała mi z torby, a którą na moje nieszczęście znalazł Kurt.
- Niada? - spytał podając mi znalezisko, a ja spuściłem wzrok.
- Rozważam- wymamrotałem.
- Ja też - wyznał, a ja wytrzeszczyłem oczy.
Nie sądziłem, że szatyn chciałby wyjechać do Nowego Jorku i wszystko zostawić, w końcu to daleko, ale na samą myśl, że mielibyśmy znowu chodzić do tej samej szkoły czułem dziwne dreszcze, które nie zwiastowały niczego dobrego.
- To będziesz tam pierwszy - powiedziałem odganiając sprzed oczu obrazy - Powiesz mi czy warto.
- Jeśli mnie przyjmą - westchnął i usiadł na krześle obok.
Uniosłem brwi, bo nie rozumiałem dlaczego tak się martwi. Był wspaniałym aktorem, tego nie dało się zaprzyczyć, a jego głos był wyjątkowy. Na świecie tylko parę osób mogło pochwalić się czystym tenorem i dlatego nie byłem w stanie pojąć, kto byłby na tyle głupi, by tego nie zauważyć.
Nie, nie przemawia przeze mnie uczucie do chłopaka.
- Tylko nieliczni się tam dostają - kontynuował - Skąd pomysł, że będę do nich należał?
- Bo jesteś wyjątkowy Kurt - odparłem całkowicie szczerze - Jeśli tego nie zauwarzą to nie są warci twojego czasu.
Szatyn uśmiechnął się lekko i podziękował, po czym położył mi dłoń na ramieniu. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Ty też się dostaniesz - powiedział poważnie - Masz niesamowity głos.
Zarumieniłem się.
- Dzięki - wymamrotałem i właśnie wtedy nasz nauczyciel ogłosił koniec przerwy.

Kurt

Nadszedł w końcu upragniony dzień konkursu, a ja czułem się jakbym miał zaraz zemdleć. Ręce mi się trzęsły, a żołądek podjeżdżał do gardła za każdym razem, gdy tylko pomyślałem o mojej solówce i nie mogłem nic na to poradzić, że w głowie układałem już scenariusz tej katastrofy.
Jeśli chodzi o Blaina to udawaliśmy, że nic się nie wydarzyło, ale to nie znaczy, że przestałem o tym myśleć. Wręcz przeciwnie, bo gdy patrzyłem na odprężonego, pewnego siebie przyjaciela, który poprawiał właśnie muszkę, tamto wydarzenie natychmiast do mnie powracało. Nasze stroje, czyli granatowe garnitury, czarna koszula, buty oraz czerwona mucha, były moim pomysłem, ale zdziwiłem się bardzo gdy zespół na niego przystał. Dziewczyny za to były ubrane w również granatowe sukienki z czerwonym paskiem i w czarne baletki, a każda z nich związała włosy w wysoki kucyk. Prezentowaliśmy się więc bardzo dobrze, ale czuć, czuliśmy się o wiele gorzej.
- Spokojnie dzieciaki - powiedział pan Schu - Ćwiczyliśmy bardzo dużo i na pewno dacie z siebie wszystko.
Blaine uśmiechnął się na te słowa po czym spojrzał w moją stronę i zmarszczył brwi. Szybko zjawił się obok i położył mi dłoń na ramieniu.
- Wszystko gra? - spytał z troską - Jesteś bledszy niż zwykle.
- Czy ktoś już umarł na scenie? - wychrypiałem przełykając wielką gulę, która stanęła mi w gardle.
- Masz tremę? - zdziwił się.
- Nie krytykuj - jęknąłem - Nigdy nie występowałem solo przed taką publicznością i...
- Spokojnie - przerwał mi- Będziesz świetny.
Zza kulis dotarła do nas zapowiedź prowadzącego. Uchwyciłem pokrzepiające spojrzenie bruneta, przełknąłem ślinę i na chwiejnych nogach ruszyłem za przyjaciółmi na scenę.

Wszystko szło dobrze dopuki nie przyszła kolej na mnie. Przerażony ruszyłem na środek sceny starając się za wszelką cenę nie spuścić wzroku z widowni na której dostrzegłem tatę i Carol. Wysłali mi pokrzepiające uśmiechy i dlatego wreszcie udało mi się trochę uspokoić. Z głośników zaczęła lecieć znajoma melodia, a wtedy stres już całkowicie opuścił moje ciało. Uśmiechnąłem się figlarnie do publiczności i zacząłem śpiewać ten komiczny numer, a po jakimś czasie tłum poderwał się z miejsc i zaczął klaskać do rytmu. Bawiłem się tekstem i mimiką tak, że nie raz z tłumu dochodził do mnie wesoły śmiech. Czułem się wspaniale, a gdy wyciągnąłem najwyższą nutę nagrodzono mnie tak głośnymi wiwatami i brawami jakich jeszcze w życiu nie słyszałem. To było jak spełnienie marzeń, a świadomość, że to dopiero początek, że jeśli dostanę się do Niada będę mógł liczyć, może i na jeszcze większe brawa, sprawiła, że z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Ukłoniłem się więc nieporadnie i razem z całym Glee ruszyliśmy za kulisy. Od razu zostałem otoczony przez przyjaciół, którzy zdecydowanie nie spodziewali się takiego utworu.
- To było genialne! - zawołał Sam.
- Jak wyciągnąłeś tę nutę? - spytała Rachel - Niesamowitę.
- Kurt nie wiedziałam, że masz taką skalę głosu - odezwała się Mercedes.
Przez ten cały czas, gdy mi gratulowano nie przestawałem się uśmiechać, a uczucie ciepła i dumy nie opuszczało mnie nawet na sekundę.

Gdy wreszcie koledzy wypuścili mnie z kręgu od razu wpadłem w ramiona Carol, a stojący obok tata podrapał się nerwowo po karku. Znałem go dobrze, więc wiedziałem, że chce powiedzieć mi coś bardzo ważnego i boi się, że nie ujmie tego jak należy. Wyswobodziłem się więc z objęć macochy, całując ją wcześniej w policzek i położyłem mu dłoń na ramieniu. Uśmiechnął się, a ja odwzajemniłem uśmiech.
- Posłuchaj Kurt - zaczął - Nie jestem dobrym mówcą, ale to co tam zrobiłeś było niesamowite. Mama zawsze w ciebie wierzyła, a ja byłem sceptyczny, ale teraz...Udowodniłeś mi, że jak zawsze miała rację. Jestem z ciebie dumny.
Przytuliłem go i szybko starłem łzę, która spłynęła mi po policzku.
- Mówisz głupstwa - zaśmiałem się - Jesteś świetnym mówcą.

Blaine

Byłem w takim szoku przez występ szatyna, że gdyby nie Sam pewnie nie zszedłbym ze sceny. Nie podejrzewałem, że chłopak ma tak wysoką skalę głosu, mimo że wiedziałem, że jest on wyjątkowy. Pogratulowałem mu oczywiście, ale tylko przez chwilę udało mi się przebywać w jego towarzystwie, bo zaraz otoczyło go całe Glee. Odszedłem więc kawałek dalej i obserwowałem jak uśmiech na twarzy przyjaciela jeszcze bardziej się powiększa. Cieszyłem się razem z nim, ale jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Zeszłej nocy nie mogłem spać, męczony poczuciem winy i stresem. Dużo myślałem nad wszystkim co się wydarzyło przez najbliższe 3 miesiące i podjąłem decyzje, że powiem mu prawdę. Wiedziałem, że to nie będzie łatwe, że najpewniej mnie znienawidzi i że znowu będę torturowany w szkole, ale to już nie miało dla mnie znaczenia. Kurt swoim występem udowodnił, że odmienność wcale nie jest czymś złym, a wręcz przeciwnie, że może być czymś wspaniałym. Bałem się niesamowicie, ale byłem zdeterminowany, by mu powiedzieć. Tylko kiedy? W jakim momęcie?

W pewnej chwili tłum się przerzedził, więc podszedłem bliżej z nadzieją, że może to moja szansa, ale szatyn zaraz wpadł w objęcia najbliższych. Patrząc na tą rodzinną scenę zrobiło mi się trochę przykro. Podczas występu nie przeszukiwałem wzrokiem widowni, bo wiedziałem, że nikt nie przyszedł mnie dopingować i mógłbym wtedy nie wypaść najlepiej, ale po chwili poczułem na plecach czyjąś dłoń. Odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem przed sobą uśmiechniętą Marte.
- O rany! - krzyknąłem uściskawszy ją - Co ty tu robisz?
- Oglądam występ mojego skowronka - zaśmiała się - Naprawdę myślałeś, że to przegapię?
Zaśmiałem się i ponownie ją przytuliłem ignorując ciekawskie spojrzenia kolegów.
- Cieszę się, że jesteś - powiedziałem.
- Nie jestem sama - puściła mi oczko, a chwilę później znowu poczułem na plecach dotyk czyjejś dłoni i ponownie byłem zmuszony się odwrócić.
- Mamo? - wychrypiałem - Przecież...przecież mieliście z tatą...
Nie mogłem znaleźć słów. Byłem tak szczęśliwy i zdezorientowany, że tylko cudem kobietom udało się nie parsknąć śmiechem.
- Przyjechałam wcześniej - odparła - Chciałam zobaczyć występ mojego synka.
Odgarnęła mi włosy z twarzy, a ja uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i ją przytuliłem.
- Jestem z ciebie dumna - wyszeptała.

W końcu ogłoszono wyniki i cały stres się ulotnił, bo okazało się, że przeszliśmy. Byliśmy niesamowicie szczęśliwi i postanowiliśmy iść to uczcić do Bretstix. Gdy byliśmy już na miejscu odciągnąłem Kurta na bok. To była ta chwila, ta chwila by powiedzieć prawdę i zobaczyć co będzie dalej. Lepszego momentu nie mogłem znaleźć, ale niestety zanim zacząłem mówić ktoś inny zabrał głos.
- Kogo ja widzę - usłyszałem za plecami i natychmiast się spiołem.
Doskonale znałem ten głos i wcale nie chciałem go dzisiaj usłyszeć. Nigdy nie chciałem go już słyszeć. Odwróciłem się i zobaczyłem jak stoi ze swoimi kumplami i uśmiecha się kpiąco.
- Bret - wychrypiałem i zrobiłem krok w tył - Co tu robicie?
Czarnowłosy tylko parsknął śmiechem i przybliżył się sprawiając, że znowu się cofnąłem.
- Tak się witasz ze starym przyjacielem? - zaśmiał się.
Widziałem doskonale jak jego koledzy wymieniają porozumiewawcze spojrzenia, a oczy ich przywódcy wypełnia szaleństwo. Nie mogłem się już ruszyć, bo za mną była ściana.
- Blaine kto to jest? - wyszeptał przerażony Kurt.
- Co B to twój chłopak? - zaśmiał się Charlie po lewej.
- O czym wy mówicie?
Szatyn spojrzał na mnie pytająco, a ja jęknąłem. To nie miało tak wyglądać.
- To ty nic nie wiesz? - parsknął Bret - B jest cholernym gejem.
Moje serce stanęło, a chłopak zamarł natychmiast. To zdecydowanie nie miało tak wyglądać.
- Co tu się dzieje? - usłyszałem głos Finn'a.
Wszyscy odwrócili się w jego stronę, a ja skorzystałem z okazji i zrobiłem to co robiłem przez większość życia. Uciekłem.

Kurt

Spojrzałem na brata i ta minuta wystarczyła, żeby Blaine zniknął bez śladu. Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem, ale wszystko się zgadzało. Dziwne zachowanie bruneta, powód dla którego męczono go w szkole (choć na ten temat nie wiem dużo to jednak nie trudno się domyślić, że stojąca przede mną trójka to prześladowcy chłopaka z dawnej szkoły), ostatnia sytuacja u niego w domu...
Jak on mógł to przede mną ukrywać?!
- Kim jesteście? - spytał Finn krzyżując ręce na piersi, a stojący za nim Mike i Sam zrobili to samo.
- Spokojnie stary - zaśmiał się chłopak z przodu - Uświadamiamy tylko temu dzieciakowi z czym się zadaje. Chociaż chyba on ma ten sam problem.
Zacisnąłem pięści. Okay, może i byłem wściekły na Blaina, ale w tym momęcie czarnowłosego nienawidziłem o wiele bardziej. Ten chory homofob właśnie porównał mojego przyjaciela do rzeczy, a tego nie mogłem darować.
- Jaki ty masz problem co? - wysyczałem głosem zimnym jak lód.
- Spokojnie księżniczko - powiedział kpiąco.
Tego już było za wielę. Dobra może czasem zachowuję się jak dziewczyna, maluję się i jestem wrażliwy, ale nikt na świecie nie ma prawa tak obrażać ani mnie, ani moich przyjaciół.
- Słuchaj dupku - warknąłem podchodząc do niego niebezpiecznie blisko - Odczep się od Blaina, bo inaczej nie ręcze za siebię.
- Ej spokojnie! - Merc stanęła między nami po czym spojrzała wrogo na Breta - Wynocha stąd. To nie wasze miejsce.
Czarnowłosy tylko prychnął, ale razem ze swoimi kumplami posłusznie opuścili budynek.

Ja jednak wyszedłem zaraz po nich ignorując przyjaciół, którzy próbowali mnie zatrzymać, by dowiedzieć się o co chodzi. Potrzebowałem to wszystko przemyśleć.
Nie zamierzałem wybaczyć Blainowi. Okłamywał mnie tyle czasu, może nawet bawił się moimi uczuciami...
Chciał mi coś wprawdzie powiedzieć, może nawet to, ale to teraz nie miało najmniejszego znaczenia. Miał tyle okazji i je zmarnował.
A ja miałem go za przyjaciela!
Nawet nie zauwarzyłem kiedy do oczu napłynęły mi łzy i tylko zwinąłem się w kłębek na ziemi i szlochałem żałośnie dopuki nie rozbolała mnie głowa. Dopiero wtedy wytarłem opuchnięte oczy i rozejrzałem się dookoła. Z restauracji wybiegłem bowiem nie patrząc dokąd zmierzam i dopiero po jakimś czasie zorientowałem się gdzie się znajduję. Na całe szczęście nie zawendrowałem na żadną z tak zwanych ,,dzielnic cudów", a nawet byłem na drodze, z której łatwo i szybko można trafić do mojego domu.
Pierwszy szok już minął i teraz karciłem się w duchu za tą chwilę słabości. Wiedziałem przecież, że będę cierpiał przez bruneta i tylko nie sądziłem, że w taki sposób. Co to jednak teraz zmienia, skoro to tak boli?

Okay dużo się dzieje 😞 Tajemnica Blaina wyszła na jaw i teraz w relacji chłopców nie będzie za fajnie. Ktoś się spodziewał? Przyznać się 😁 Powiedzcie proszę co myślicie o tym rozdziale, bo mnie osobiście zbytnio nie przekonuje, ale też nie jestem obiektywna. Mi nic nigdy nie pasuje 🤔

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro