Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Kurt

Resztę dnia spędziłem w warsztacie razem z Finn'em i tatą, którzy grzebali przy jakimś samochodzie.
- Co śpiewacie z Packermanem? - zagadnąłem podając bratu klucz.
- Jeszcze nie ustaliliśmy- wyznał - a wy?
- Tak samo. Obiecałem Mercedes, że się spotkamy, bo w ostatnim czasie trochę ją zaniedbywałem.
- Można wiedzieć o co chodzi? - spytał tata grzebiąc w skrzynce z narzędziami.
- Mamy duety na Glee - wyjaśniłem - Finn śpiewa z Packiem, a ja z Blainem.
Upuścił skrzynkę, a narzędzia rozsypały się po podłodze.
- Z chłopakiem? - wychrypiał - Nie uważasz, że to zły pomysł?
- Tak wypadło. Nie dobieraliśmy się sami - mruknąłem lekko zraniony słowami ojca - Czemu ci to przeszkadza?
- To heteryk czy gej?
- Heteryk.
- Sam nie wiem co gorsze - westchnął.
- Co masz na myśli?  

Tata przez dłuższy czas nic nie mówił, zbierając porozsypywane rzeczy, ale w końcu podniósł się z ziemi i spojrzał na mnie z troską.
- Nie chcę po prostu, żebyś cierpiał, albo on cierpiał przez ciebie.
- Nadal nie rozumiem - mruknąłem coraz bardziej skrępowany naszą rozmową.
- Ja chyba rozumiem - wtrącił się wielkolud- Bert obawia się, że możesz się w nim zadużyć.
- To niedożeczne! Przecież wiem, że to nie ma przyszłości!
- Gdybym liczył ile razy zadużyłem się w dziewczynie, z którą nie miałem przyszłości już dawno bym zgubił rachubę - mruknął tata.
Oblałem się rumieńcem i skierowałem do wyjścia.
- Dokąd idziesz?
- Do pokoju.
- Synku ja się tylko martwię.
- Wiem, że się martwisz i wiem, że mam tendencje do zakochiwania się w każdym miłym dla mnie chłopaku, ale mógłbyś przestać traktować mnie jak dziecko. Mam 17 lat i może jestem trochę zbyt wrażliwy, ale to nie znaczy, że jestem głupi.
Nie dając mu czasu na odpowiedź opuściłem warsztat i ruszyłem do pokoju.

Blaine

Siedziałem w pokoju ignorując nawoływania ojca, aż w końcu dał za wygraną i razem z matką opuścili dom. Odetchnąłem z ulgą i wyjąłem telefon z tylnej kieszeni.

Sam: Rozwalimy was z Arthim 😎

Zaśmiałem się. Wystarczył jeden sms od blondyna, a mi od razu poprawiał się humor.

Blaine: To się jeszcze okaże. Co wybraliście?

Sam: Tajemnica ;)

Blaine: A styl chociaż mi powiesz jaki?

Sam: Rock

Blaine: Arthi o tym wie? :p

Sam: -,-

Ponownie zacząłem się śmiać i wtedy dostałem kolejną wiadomość, ale tym razem nie od Sama

Sabastian: Mam fałszywki. Idziesz?

Blaine: To zły pomysł

Sebastian: Strasznie się zrobiłeś sztywny -,-

Blaine: Wcale nie!

Sabastian: To idziesz?

Zastanowiłem się przez chwilę.

Blaine: No dobra

Sebastian: Świetnie! ;)

Przebrałem się szybko, chwyciłem telefon i portwel i zbiegłem na dół.
- Dokąd to? - spytała Marta pojawiając się znikąd i sprawiając, że aż podskoczyłem.
- Chcesz, żebym dostał zawału? - spytałem kładąc rękę na sercu.
- Dokąd idziesz? - powtórzyła ignorując moją wypowiedź.
- Do baru.
- Uhm. Zgaduję, że mam szykować miksturę.
- Może nie będzie tak źle.
- Zawsze to mówisz.

Kurt

Kończyłem właśnie pisać piosenkę. To mnie odprężało, ale nie chciałem, żeby ktokolwiek widział wyniki.
- Niezłe - powiedział tata, a ja podskoczyłem jak oparzony zamykając pospiesznie zeszyt.
- Tato! Litości, nie skradaj się tak!
- Nie skradałem się, ale tak się zatraciłeś, że nie słyszałeś jak pukałem. Nie wiedziałem, że piszesz.
- Bo nie piszę - wymamrotałem- To tylko zabawa.
- Doprawdy?
Westchnąłem.
- To mnie odpręża - odparłem - Nie chcę, żeby ktoś wiedział.
- Uhm.
- Po co przyszedłeś? - zmieniłem temat.
Tata podrapał się po głowie. Zawsze to robił, gdy czuł się niezręcznie.
- Chcę cię przeprosić - wyznał - Jesteś mądrym chłopakiem i bardzo silnym. W końcu świat wystarczająco cię skrzywdził odbierając matkę i...
- Do czego zmierzasz? - przerwałem mu chcąc mieć już to za sobą.

Widziałem w jego oczach współczucie. Nienawidziłem tego wzroku, bo po śmierci mamy zbyt wiele osób mnie nim zaszczycało.
- Pamiętam jak długo zajęło ci pozbieranie się po śmierci mamy i nie chcę znowu widzieć twojego bólu.
- Nic mi nie będzie- mruknąłem.
- Znam cię Kurt. Ten chłopak ci się podoba.
Odwróciłem wzrok.
- Skąd ten pomysł? - wymamrotałem.
- Oczy ci się świecą za każdym razem, gdy o nim mówisz, choć muszę przyznać, że bardzo szybko to maskujesz.
- Tato proszę przestań. Nie chcę o tym rozmawiać.
Objąłem się rękami, a tata westchnął.
- Rozumiem - ruszył do drzwi, ale zatrzymał się w pół kroku coś sobie przypominając - Czemu nie chcesz pokazać tych piosenek? - spytał.
- Są zbyt...osobiste - wymamrotałem.
- Uhm.

Wyszedł, a ja odetchnąłem. Obaj dalej czuliśmy się niezręcznie w sprawach związanych z moją orientacją, a temat mamy był swego rodzaju tematem tabu. Wiedziałem wprawdzie, że tata po prostu chce mnie chronić, ale to nie znaczy, że czułem się z tym dobrze. W końcu dojrzewanie polega na tym, żeby uczyć się na błędach, a jak mam to robić skoro on nie pozwala mi ich popełniać?
Temat Blaina jednak dotknął mnie najmocniej, głównie dlatego, że miał rację. Brunet jakimś sposobem wdarł się do mojego serca i umysłu, a ja nie miałem pojęcia jak go stamtąd wyżucić. Wiedziałem, że tylko coraz bardziej się pogrążam i że na 100% to się źle skończy, ale co miałem zrobić? Zerwać z nim kontakt? Na wielki nos Rachel, on przecież jest w Glee!

Jak na zawołanie odezwał się mój telefon. Wiadomość od żydówki trochę mnie zaskoczyła, ale ignorując rozsadek zacząłem czytać.

Rachel: Nie wierzę, że to mówię, a raczej piszę, ale dzięki za pomoc. Piosenka wyszła świetnie

Kurt: Nie ma za co :)
Kurt: Rachel?

Rachel: Hmm?

Kurt: Nie sądzisz, że coś jest nie tak?

Rachel: To znaczy?

Kurt: Dogadujemy się 😨

Rachel: Wiem. Mnie też to przeraża :/

Kurt: Co robimy?

Rachel: Nie mam pojęcia. Może niech będzie jak jest.
Rachel: Sorka, ale muszę już kończyć

Kurt: To pa

Rachel: Narazie

Odłożyłem telefon i opadłem na łóżko.
Czemu musi się tak dużo dziać?

Blaine

- Dość już. Jutro szkoła - powiedziałem odsuwając od siebie kieliszek.
- Z tego co kojarzę w Dalton ci to nie przeszkadzało - zaśmiał się Sebastian.
- Chcę coś udowodnić Marcie i...
- I?
- Ostatnim razem napisałem po pijaku do chłopaka, który mi się podobał, a tym razem to nie będzie tylko niezręczna sytuacja.
- Kurt tak? - wyszczerzył się.
- Co? - wychrypiałem.
- To on ci się podoba. Przyznaj się!
- Nie wiem o czym mówisz - mruknąłem.
- Daj spokój! Przyjaźnimy się, a poza tym w kawiarni oczy świeciły ci się jak dwie żarówki gdy na niego patrzyłeś. Myślałem, że zaraz zaczniesz się ślinić - zaśmiał się.
Oczy rozszerzyły mi się w przerażeniu. 
- Błagam, powiec, że żartujesz.
Chłopak wybuchnął śmiechem, a ja czułem się coraz bardziej zażenowany.

- Czemu po prostu mu nie powiesz? - spytał.
- Makinley to nie Dalton. Nawet nie wiesz jak go tam prześladują za to, że jest gejem. Nie chcę skończyć tak samo.
- Słabo, ale myślę, że tu nie chodzi tylko o to.
- Cały Sebastian! Jak zawsze widzisz drugie dno. Co tym razem geniuszu?
- Chodzi o poprzednią szkołę.
Zagryzłem wargę, a brunet kontynuował.
- Nigdy nie chciałeś mi powiedzieć co się wydarzyło, że się przeniosłeś, ale wiem, że to musiało być coś dużego skoro tak panicznie boisz się ujawnić.

Spuściłem wzrok i przez chwilę bawiłem się sznurkiem od bluzy. Chłopak w końcu zrozumiał, że nic ze mnie nie wyciągnie, opróżnił kieliszek i wstał.
- Ej! Dokąd idziesz? - spytałem.
- Słuchaj Blaine. Nie wiem co się stało, ale nie jesteś sobą, a ten nowy Blaine wcale mi się nie podoba.
- Przepraszam - wymamrotałem.
- Nie przepraszaj. Musisz zrozumieć. Ukrywając się tylko sam sobie robisz krzywdę. Napisz jak się ogarniesz.
Po tych słowach wyszedł zostawiając mnie samego.
- Barman! - zawołałem - Dolewkę poproszę.

 Ktoś to w ogólę czyta? 😔

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro