Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Kurt

Szedłem właśnie do szkoły ( mój samochód był w naprawie ) gdy zobaczyłem jak dwóch trochę młodszych chłopaków kopie z całych sił jakiegoś dzieciaka. Przeraziłem się i natychmiast do nich podbiegłem.
- Zostawcie go! - krzyknąłem.
Oprawcy przestraszyli się nie na żarty. Pewnie myśleli, że nikt ich nie przyłapie,  dlatego gdy mnie usłyszeli natychmiast zerwali się do biegu. Przykucnąłem przy poszkodowanym. Był cały poobijany, a na głowie miał potężnego guza, ale poza tym nic mu nie było. Przez chwilę leżał tak skulony w pozycji embrionalnej, ale w końcu z moją pomocą podniósł się do siadu. 
- Mam wezwać karetkę? - spytałem - policję?
- Nie trzeba - wychrypiał.
- Czemu cię zaatakowali?
- Dowiedzieli się, że mój tata jest w więzieniu - jęknął - Powiedzieli, że nie będą chodzić do szkoły z kryminalistą i że powinienem zdechnąć.
Pod koniec wypowiedzi chłopak zaczął szlochać, a ja nie mogłem uwierzyć własnym uszą. To było okrutne nawet jak na standardy Limy.
- Odprowadzę cię do domu - powiedziałem - Musisz powiedzieć o tym rodzicom, bo inaczej to się może bardzo źle skończyć.
- Wtedy będzie gorzej - jęknął.
- Nie będzie - zapewniłem sam nie wierząc we własne słowa.
To była hipokryzja z mojej strony. W końcu sam nie chciałem nikomu zgłosić, że mnie prześladują w obawie, że będzie gorzej.

Chłopak podparł się na mnie i powoli ruszyliśmy w stronę jego domu.
Nie mieszkał daleko. Przeszliśmy może dwie ulice i znaleźliśmy się przed niewielkim żółtym domkiem, który niczym się nie wyróżniał, ale wydawał się przytulny. Gdy tylko wyminęliśmy furtkę, z domu wybiegła około 35- letnia kobieta.
- Mack co się stało? - wychrypiała zamykając syna w uścisku.
- Napadli go - powiedziałem, bo chłopak nie mógł wydusić z siebie ani słowa - Powinniście to zgłosić.
- Tak zrobimy - zapewniła - Dziękuję chłopcze.
Skinąłem tylko głową i wyszedłem. Miałem parę minut w zapasie, ale przez to zdarzenie musiałem trochę się pospieszyć. Dotarłem do szkoły jakieś 5 minut przed dzwonkiem, ale zanim wszedłem do budynku wziąłem 2 głębokie wdechy. Po moim wczorajszym wyznaniu nie wiedziałem jak będą się zachowywać  ludzie z Glee. Wprawdzie pewnie połowa z nich to podejżewała, bo nie jest trudno zorientować się po tym jak się ubieram czy zachowuję, ale i tak trochę się martwiłem.

Wszedłem do szkoły i ruszyłem w stronę swojej szafki gdzie zobaczyłem Mercedes. Chciałem się wycofać, ale dziewczyna również mnie zauwarzyła.
- Hej Kurt! - przywitała się jak gdyby nigdy nic- Jak poszło przyjęcie?
- Dobrze - odparłem - Carol się podobało.
- To fajnie, a ty jak się masz? Twoje wczorajsze wyznanie wywołało prawdziwą burzę w Glee.
- Burzę? - wychrypiałem.
- Spokojnie - zaśmiała się- Nikomu to nie przeszkadza, ale naprawdę mocno nas zaskoczyłeś.
Odetchnąłem z ulgą.
- Trochę się martwiłem jak zareagujecie - wyznałem.
- Muszę ci coś wyznać - zaczęła niepewnie.
- Co?
- Byłam trochę zawiedziona.
- Dlaczego?
- No bo...tak jakby mi się trochę podobałeś.

Dziewczyna odwróciła wzrok, a mnie opadła szczena. Byłem w ogromnym szoku. Po jakiś 10-ciu minutach otrząsnąłem się jednak i zacząłem się śmiać, a czarnoskóra spojrzała na mnie zaskoczona.
- Co cię tak bawi?
- Mercedes uwielbiam cię i naprawdę miło z twojej strony. Chodzi po prostu o to, że trudno mi w to uwierzyć.
Przez chwilę dziewczyna wyglądała na obrażoną, ale w końcu również zaczęła się śmiać. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się śmiałem i naprawdę mi się to podobało. W końcu zadzwonił dzwonek i razem z przyjaciółką ruszyliśmy do klasy dalej nie mogąc się opanować.

Blaine

- To ci się nie uda - stwierdził Sam - Jak chcesz przekonać trzecią największą przeciwniczkę chóru zaraz po Sue i Karovskim by zapisała się do Glee? Santana to potwór. Zabije cię za samo złożenie jej tej propozycji.
- Zapominasz, że ten potwór był moją dziewczyną - zaśmiałem się.
- Raczej przykrywką.
- Nie ważne. Chodzi o to, że przez te 2 miesiące trochę ją poznałem i wiem jak ją przekonać, a właściwie zacząłem już wcielać w życie mój plan. Może jak ona przejdzie to wreszcie sytuacja klubu trochę się poprawi.
- Kurt i Finn sprowadzili 3 footbolistów: Sama, Packa i Mika i jakoś dalej traktują nas jak podludzi.
- Wiem, ale nie sprowadzili Santany.
- Kiedyś gożko tego pożałujesz, a może nawet nie kiedyś - mruknął pokazując coś ręką.
Podążyłem za nią i zobaczyłem idącą w naszą stronę wściekłą Santanę.
Oho. Zaczyna się.

Dziewczyna złapała mnie za koszulę i tylko centymetry dzieliły mnie od jej pełnej wściekłości twarzy.
- Jakim cudem przekonałeś Britany, żeby zapisała się do waszego durnego chóru?!
- To nie było trudne. Powiedziałem, że Glee potrzebuje jej wyjątkowości, żeby wygrać garniec złota.
- Po co?!
- To ja może już pójdę - powiedział blądyn wycofując się.
- Wiesz...- zacząłem ponownie - Miałem nadzieję, że twoja najlepsza przyjaciółka sprawi, że też się zapiszesz.
- Nigdy - warknęła odpychając mnie.
- Jeszcze zobaczymy.
- Co to ma znaczyć?
- Wiesz...W końcu masz u mnie dług.
- Niby jaki?
Skrzyżowałem ręce na piersi i spojrzałem na nią z kpiną.
- Nie powiedziałem nikomu, że jesteś lesbijką.

Dziewczyna pobladła, ale zaraz się opanowała. Złapała mnie za rękę i zaciągnęła do pustej sali.
- To nie prawda - warknęła zamykając drzwi.
- Doprawdy?
- Nie masz dowodów.
- Ale je zdobędę. Wiesz doskonale, że jak sobie coś postanowię to nic mnie nie powstrzyma.
- Błagam nie rób tego.
- Nie zrobię jeśli zapiszesz się do Glee. Brakuje nam tylko jednego członka, żebyśmy mogli wziąźć udział w okręgowych.
Westchnęła.
- Czemu ja?
- Słyszałem jak śpiewasz i jesteś naprawdę dobra,  a poza tym widzę jak patrzysz na Brit. W Glee każdy może być sobą. Przemyśl to.
Wyszedłem z sali i skierowałem się w stronę Sama.
- I jak poszło? - spytał.
- Chyba się zgodzi.
- Jak ty to robisz?
- Mam swoje sposoby.

Kurt

- To się nie uda - mruknąłem opierając się o ławkę.
- Czemu nie? To w końcu dziewczyna Finn'a. Uda ci się ją przekonać prawda? - zwrócił się do wielkoluda.
- Quin to królowa lodu - warknęła Rachel- Nie chcę jej w Glee!
- Potrzebujemy jeszcze jednego członka.
- Jak to jednego? - zdziwiłem się - Kto doszedł?
- Blaine przekonał Britany - wyjaśnił Arthi.
- To ta blondynka, która przyjaźni się z Santaną? - upewniła się Tina.
- Dokładnie.
- Wszystko fajnie - mruknąłem- ale ja nie mam ochoty gościć w Glee królowej lodu.
- Nie wierzę, że to mówię, ale zgadzam się z Kurtem - odezwała się żydówka.
- Widzicie czyli...chwila! Przyznałaś mi rację?
- Dla mnie to też dziwne.
- Co wy do niej macie? - spytał Mike.
- Będzie chciała zabrać mi solówki! - krzyknęliśmy jednocześnie z Rachel i spojrzeliśmy na siebie przerażeni.
- To się robi straszne - odezwał się Pack- Jak zrobicie tak jeszcze raz, wzywam egzorcyste.
Wywróciliśmy oczami.
- To jak? 
- Pogadam z Quin. To dla dobra drużyny - podkreślił to tak dobitnie, że przez chwilę miałem ochotę coś odwarknąć, ale się powstrzymałem.
Za dużo już wrednego Kurta było w ostatnim czasie. 
- No dobra - westchnąłem- ale obie z Britany będą miały przesłuchanie.
- Rachel?
- Mogę na to przystać, pod warunkiem, że nie będą się panoszyć.
- Zgoda. To wygląda na to, że mamy plan.

Wcale mi się to nie podobało. Quin? Dziewczyna, która zawsze chodziła z zadartym nosem i chciała żeby wszyscy ją lubili? Do tego tak okrutna i fałszywa...stop! Czy ja właśnie zacząłem oceniać ją po pozorach?
Kurt tak nie można! Praktycznie jej nie znasz!
Poczułem się źle. Glee zaakceptowało mnie takim jakim jestem i nie miałem prawa wymagać, żeby odmówili tego Quin, nie ważne jak bardzo jej nie znosiłem.

Wyjmując z szafki książki zobaczyłem siedzącą w klasie Rachel i nie wiedzieć czemu wszedłem do środka.
- Wszystko gra? - spytałem.
- Czemu pytasz?
- Sam nie wiem - wyznałem - Może nie jesteśmy przyjaciółmi, ale jeśli mogę jakoś pomóc..?
Okay...Nie mam pojęcia co mi jest.
Dziewczyna wskazała mi ręką krzesło, a ja usiadłem.
- To co jest?
- Czuję się trochę winna. Nie powinniśmy jej tak od razu skreślać.
- Jakieś 5 minut temu myślałem o tym samym.
- To naprawdę jest niepokojące- zaśmiała się.
- To fakt. Chociaż...?
Uniosła brwi i spojrzała na mnie zaciekawiona.
- Myślę, że mamy ze sobą dużo wspólnego i dlatego tak bardzo nie możemy ze sobą wytrzymać.
- Może i tak. Tylko nie mów tego reszcie.
- Nigdy - zapewniłem i natychmiast wybuchnęliśmy śmiechem.
- Zauważyłeś jak dużo się zmieniło od pierwszego dnia? Byłeś przerażonym chłopcem, którego nikt nie zauważał, a ja głupią marzycielką, która mimo że nikt jej nie szanował miała się za wielką gwiazdę.
- Teraz jest tak samo - zauwarzyłem -Dalej jestem przerażonym chłopcem, a ty dalej masz się za wielką gwiazdę.
- Owszem, ale teraz mamy przyjaciół i mamy się z kim kłócić. To już coś.
Spojrzałem na dziewczynę z rozbawieniem.
- Wiesz co? - zacząłem - Jak nie zachowujesz się jak Diva to jesteś nawet sympatyczna.
- Jak nie kradniesz mi solówek, też jesteś do zniesienia - zaśmiała się- Myślisz, że kiedyś będziemy przyjaciółmi?
Spojrzeliśmy na siebie.
- Nieee - powiedzieliśmy razem.

Siedzieliśmy w sali chóru czekając na Finn'a i Quin oraz Blaina. Pojawili się chwilę później, ale...
- Co tu robi Quin? - warknęła Santana.
A ta co tu robi?
- Mogłabym spytać cię o to samo - odparła blondynka.
- Skoro ona tu jest to zrywam umowę - powiedziała Portorykanka w stronę Blaina.
- Zgadzam się - wysyczała Quin - Ja też nie zamierzam tu być jeśli ona tu jest.
Obie zarzuciły włosami i wyszły z sali.
To wszystko stało się tak szybko, że żadne z nas nie zdążyło zareagować.
Finn i Blaine podeszli do siebie.
- Co się tu stało? - spytał brunet.
- Jeśli dobrze zrozumiałem- zaczął niepewnie Arthi - Blaine przekonał Santanę, a Finn Quin, ale że obie nienawidzą się od przedszkola gdy się spotkały stwierdziły, że nie chcą ze sobą pracować i obie zrezygnowały?
- To się kupy nie trzyma - skwitował Sam.
- I czemu nie mówiłeś, że chcesz przekonać Santanę? - spytała Tina Blaina.
- A czemu wy nie mówiliście o Quin?
Zapadła cisza, podczas której każdy próbował wszystko sobie poukładać.
W końcu każdy z nas doszedł do tego samego wniosku, a ja wyraziłem na głos to o czym wszyscy myśleliśmy.
- No to mamy problem.
  
 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro