Welcome to the black parade
Nazwa nie ma nic oznaczać, po prostu nie miałam pomysłu na nic innego XD
@blurryismylife wcale nie wiesz jaka była początkowa nazwa pff
🌹
*Josh pov*
Ten poranek był zabawny. No przynajmniej z mojej perspektywy. Seks z rana brzmiał bardzo zachęcająco, ale chyba wolę aby ten pierwszy seks był w romantycznym nastroju, przy świecach. I takie tam.
--Pójdę do sklepu. -- Powiedziałem i pocałowałem bruneta w policzek.
Ubrałem kurtkę oraz buty i ruszyłem w stronę najbliższego sklepu.
--Wino, słodycze. -- Wymieniałem sobie cicho co muszę kupić. -- Prezerwatywy. -- Zabrałem pudełko XXL z uśmiechem. To będzie piękna noc.
--Cześć Josh! -- O nie, tylko nie on. Nie da nam spokoju teraz.
--Cześć, Brendon. -- Powiedziałem delikatnie zarumieniony. Zaraz zauważy te prezerwatywy i będzie przypał.
--Ooo, Josh. -- Poruszył dwuznacznie brwiami. -- Dla ciebie i Tylera?
--Nie! Znaczy... Tak, ale nie... Nie dla mnie, znaczy! Kurwa. -- Moja twarz oficjalnie przypominała buraka.
--Hahaha, spokojnie. Nikomu nie powiem. -- Zaśmiał się, a ja zapłaciłem za całość. Co za wstyd...
***
*Tyler pov*
Josh wysłał mi smsa, że za 15 minut będzie. Brałem się powoli za robienie obiadu. Prezent dla Josha był już ładnie zapakowany i tylko czekał na swojego nowego właściciela. Włączyłem głośno swoją playlistę na spotify i zacząłem kroić warzywa.
Poczułem jak ręce Josha oplatają mnie w talii i opiera swoją głowę na moim ramieniu.
--Tak szybko wróciłeś? -- Zaskoczyłem się.
--Jestem w domu od dziesięciu minut. -- Zaśmiał się.
--Mogłeś się przywitać wcześniej. -- Odwróciłem się do niego przodem i owinąłem swoje ręce na jego szyi.
--Przyjemnie mi się patrzyło jak kręcisz tyłkiem do tych heavy metalowych piosenek. -- Zaśmiał się, a ja spłonąłem rumieńcem.
--Josh..? -- Spojrzałem na niego podejrzliwie.
--Aż tak przyjemnie nie. -- Szepnął mi do ucha i ścisnął mój pośladek.
--Co tak cię wzięło na słuchanie metallici? -- Odsunął się zostawiając mnie zdezorientowanego.
--Zack mi podesłał link do jednej piosenki i mi się spodobała. -- Powróciłem do robienia obiadu.
--Spotkałem Brendona w sklepie dzisiaj.
--No właśnie, co tam u niego i Sarah? -- Spojrzałem na niego kątem oka.
--Nie pytałem się... -- Na jego policzki wkradł się delikatny rumieniec.
--Niedługo powinno być gotowe. -- Wytarłem ręce w ręcznik papierowy.
-- Nakryjesz do stołu? -- Wskazałem na szafkę, w której znajdują się talerze.
--Pewnie. Wiesz, nie mogę się doczekać wieczora... -- Rozmarzył się.
--Ja też. Ale mam nadzieję, że nie będzie tak jak dzisiaj rankiem. -- Zmniejszyłem gaz, aby zawartość patelni się nie przypaliła.
--Nie. Tym razem będę dłużej cię męczyć. -- Pocałował mnie.
--Ty to chyba lubisz mnie torturować.
--Może.
--Mam się bać? -- Odsunąłem go delikatnie od siebie, ale ten zaraz znowu się wpił w moje usta.
--Nie musisz. -- Uśmiechnął się, co odwzajemniłem.
***
--Czas na mój prezent. -- Powiedziałem dopijając wino z kieliszka. Josh miał naprawdę dobry gust, jeśli chodzi o tego typu alkohole. Wziąłem małe pudełko i podałem je chłopakowi.
--Jakie urocze! -- Powiedział wyciągając strój kota. -- Dziękuje. -- Zaśmiał się i mnie pocałował. -- A to ode mnie. -- Również podał mi paczkę. Nieco większą i cięższą.
Otworzyłem ją, a w środku zobaczyłem małą puchatą kulkę. Spojrzałem zdziwiony na Josha, a po chwili usłyszałem ciche miałknięcie.
--O boże, Josh... Nie... -- Spojrzałem podekscytowany na Duna i wziąłem kota na ręce. --Jest taki piękny! -- Przytuliłem do siebie zwierzątko. To był najpiękniejszy kot jakiego widziałem, miał w większości czarną sierść, ale tylko łapki, pyszczek i plamka na lewym oczku były białe. To co najbardziej było w nim urzekające, to jego oczy. Jedno było brązowe, a drugie niebieskie.
-- Welcome to the black parade. -- Powiedział Josh śmiejąc się.
--Może nazwiemy go Gerard? -- Spojrzałem z nadzieją na Josha.
--Niech będzie Gerard. -- Pogłaskał kota. Położyłem go na ziemi, a Josh podał mu jedzenie. Skąd w naszym domu wzięła się karma dla kotów, a ja o tym nie wiedziałem?
--Jesteś naprawdę zaskakujący. -- Podszedłem do niego i go pocałowałem bawiąc się końcami jego koszuli. Josh się uśmiechnął przyciągając mnie bliżej siebie.
Z każdą minutą nasz pocałunek coraz bardziej się pogłębiał, a w tym czasie my przeszliśmy do sypialni. Josh pchnął mnie na łóżko zdejmując z siebie koszulę. Również zdjąłem z siebie górną część garderoby, po czym przyciągnąłem do siebie Josha znowu zatapiając się w jego malinowych ustach, na których dalej był wyczuwalny alkohol, ale mi to nie przeszkadzało.
Jęknąłem cicho, gdy poczułem jego kolano pomiędzy moimi nogami. Josh uśmiechnął się delikatnie i zaczął bawić się paskiem od moich spodni.
🌹
TO JEST TAKIE IDEALNE HAHAHAHA PRZEPRASZAM XD
Świetny kot o imieniu Gerard XD Olga jak to czytasz, to wiem, że jutro mnie pewnie zabijesz XDDDDDD
Stay Alive |-/
15.05.2019
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro