przepraszam
🌹
Mam nadzieję, że Josh jednak dzisiaj nie przyjdzie. Zawiodłem się na nim. Czym mu zawiniłem, że mnie uderzył? Siedziałem tak w salonie popijając herbatę i oglądając jakiś film razem z Madison. Zack i Jay siedzieli w swoich pokojach, a rodzice byli na zebraniu w szkole muzycznej, do której chcieli mnie zapisać. Powiedzieli mi, że mam talent i muszę go rozwijać. Oczywiście powiedzieli też, że muszę się uczyć, aby iść do pracy i zarabiać pieniądze, a o tworzeniu muzyki mogę zapomnieć, co według mnie jest straszną hipokryzją. Moje rozmyślenia przerwał krótki sygnał dzwonka do drzwi.
--Otworze. --Powiedziałem kierując się powolnym krokiem do drzwi.
Gdy go zobaczyłem to mnie zmroziło. Stał tam Joshua Dun z jakąś głupią paczką i jeszcze bardziej głupkowatym uśmiechem. --Co tu robisz? --Powiedziałem bez emocji.
--Tyler, ja prze
--Oh, daruj sobie. --Powiedziałem czując wzrastającą pewność siebie. --Najpierw mnie bijesz, a potem przychodzisz do mojego domu z nadzieją, że wszystko jest okej?
--Tyler. --Przewrócił oczami. --Miałem zły dzień.
--To cię nie usprawiedliwia! --Powiedziałem trochę głośniej. --Naprawdę zaczynałem czuć się bezpiecznie w twoim towarzystwie, ale ty wszystko zepsułeś! Po coś tu przylazł?
--Przepraszam! --Krzyknął.
--Za późno na przeprosiny, Josh. --Wysyczałem i już chciałem za trzasnąć drzwi, ale ten mi to uniemożliwił przytrzymując je butem. --Wyjdź. --Powiedziałem widząc jak ten pakuje się do mojego domu.
--Na przeprosiny. --Podał mi małe pudełko, które złapałem i rzuciłem gdzieś w głąb domu.
--Tyler, co się dzieje? --Usłyszałem głos Madison z salonu.
--Nic! Już idę. --Powiedziałem łapiąc Josha za ramię, próbując go wypchnąć na dwór.
--Nie pójde, póki tego nie otworzysz. --Wskazał na pudełko.
--Zack! --Zawołałem brata, który po chwili pojawił się przy mnie. --Pomożesz? --Wskazałem na uporczywego gościa.
--Zjeżdżaj. --Wypchnął go siłą za drzwi.
--Tyler! --Różowowłosy coś jeszcze krzyczał, ale zatrzasnąłem drzwi i przekręciłem w nich zamek.
--Dzięki. --Poklepałem go po ramieniu i poszedłem po paczkę od Josha. Chwile zastanawiałem się co z nią zrobić, ale ostatecznie zdecydowałem się ją otworzyć.
W środku była mała babeczka z napisanym lukrem "przepraszam". Uniosłem brwi i prychnąłem pod nosem po czym wyrzuciłem całe opakowanie wraz z zawartością do kosza.
***
Piątek. Mój zdecydowanie ulubiony dzień, ale nie tym razem. Już na samym początku zostałem przywitany obelgami Debby, a w szkole Josh cały czas próbował mnie w jakiś sposób zagadać.
Właśnie trwała długa przerwa, a ja siedząc pod drzewem oglądałem chłopaków grających w kosza. Nie żeby coś, nie jestem gejem. Po prostu lubię koszykówkę i chętnie zawsze oglądam mecze. Wracając - siedziałem tak i oglądałem jedząc jakąś nie dobrą kanapkę. Po chwili usłyszałem kroki za sobą, ale zignorowałem to.
--Hej, Tyler! --Usiadł obok mnie Dun uśmiechnięty jakby nigdy nic.
--Możesz mnie wreszcie zostawić? Denerwujesz mnie! --Wstałem krzycząc na niego. Różowowłosy spojrzał na mnie i otworzył usta aby coś powiedzieć, ale mu przerwałem.
--Nie, Josh. Przestań. Zrób mi przysługę i mnie zignoruj.* -- Dun tylko nabrał powietrza, po czym szybko je wypuścił i odszedł. Zamknąłem oczy i usiadłem z powrotem tam gdzie on wcześniej.
🌹
Ta wiem, słaby rozdział.
*przekształcony wers z piosenki "Trapdoor" - "Do me a favor and try to ignore"
18.04.2019
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro