Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

nie chce cię stracić

🌹

--Josh? Dlaczego cię wpuścili? --Obrócił głowę w moją stronę.

--Powiedziałem, że jestem twoim bratem. --Uśmiechnąłem się, a ten prychnął pod nosem.

--Po co przyszedłeś?

--Chciałem przeprosić. --Usiadłem na stołku obok łóżka.
--Zrobiłeś to przeze mnie. --Wskazałem na jego rękę.

--Może i tak, ale to ja jestem zbyt impulsywny. Nie powinienem tego robić. --Zamknął oczy i oparł głowę o poduszkę.
--Nie chciałem się zabić.

--Tyler, nie zostawiaj mnie. Przez te dwa tygodnie naprawdę cię polubiłem i... --Głos mi się załamał. --Nie chce cię stracić. --Spojrzałem na niego ze łzami w oczach.

--Naprawdę? --Spojrzał mi w oczy, a ja mu przytaknąłem czując narastającą gulę w gardle. --Przepraszam. --Dodał szeptem odwracając wzrok.

--To ja przepraszam.

--Josh ja widziałem cię.

--Co?

--Widziałem jak mnie ratujesz.

--Jesteś mi winny bluzkę. --Zaśmiałem się i po chwili brunet zrobił to samo.

--Spoko. Za kilka dni mnie wypuszczą, to kupie ci taką zajebistą bluzkę z green day.

--Naprawdę!? --Wytrzeszczyłem oczy.

--Przecież kochasz ten zespół.

--Pamiętasz? --Nie mogłem uwierzyć. Zapamiętał tę nie istotną wiadomość, którą przekazałem mu przypadkowo jak zobaczył moją playlistę na YouTube.

--No pewnie. --Wymusił uśmiech. --Słuchaj, chciałbym odpocząć.

--Pewnie, już idę. --Wstałem i wyszedłem.

***

Następny dzień był trudny. Ledwo wstałem z łóżka, a w szkole odrazu oberwało mi się od Debby.

--On nawet nie umie się zabić. --Powiedziała gdy siedzieliśmy przy stoliku. Właśnie trwał lunch, a ja rozmyślałem tylko o tym aby iść do Tylera.

--Josh? --Szturchnął mnie Bren.

--Huh? --Spojrzałem na niego.

--Wbijasz dzisiaj na imprezę?

--Um, nie wiem Bebo. Muszę iść jeszcze do...

--Do tej pizdy? --Ryknęła śmiechem Jenna.

--Tyler to nie pizda. Jest moim kolegą i jest o wiele lepszy od was. Jest miły, dobry i mnie nie poniża tak jak wy! W jego towarzystwie czuje się jak bym coś dla kogoś znaczył, a nie tak jak tutaj. --Wysyczałem wstając od stolika.

--Pożałujesz tego! --Krzyknęła Debby, a ja usiadłem tam gdzie zawsze siedział Tyler. Rozmyślałem nad tym co kupić chłopakowi. Może jakaś czekolada? Tak, to powinno mu się spodobać.

Ale dlaczego ja tak się tym przejmuje? Dlaczego tyle o tym myślę? Czy ja... Nie, to tylko poczucie winy, prawda? Nie jestem gejem!
Ze zdenerwowania wbiłem plastikowy widelec w ziemniaki. Puściłem go i nabrałem głęboko powietrza aby się uspokoić.

***

Wchodząc do sklepu zobaczyłem na półce śliczną czapkę w kolorze bardzo intensywnej czerwieni. Bardzo by pasowała do Tylera. Wziąłem jedną i po drodze do kasy złapałem jakąś czekoladę. Zapłaciłem za wszystko i biegiem udałem się w stronę szpitala.

Stojąc przed salą bruneta zatrzymałem się, aby unormować swój oddech i jak byłem pewien, że jest okej to wszedłem do sali.

--Czeeeść. --Przeciągnąłem słowo.

--Hej.

--Masz czekoladę i... Czapkę. --Moja twarz zmieniła kolor na podobny do czapki, bo zrozumiałem jak bardzo to jest głupi prezent.

--Jaka ładna. Przypomina twoje włosy! --Podciągnął się na łokciach i się uśmiechnął. --Dziękuje. --Wypowiedział prawie szeptem.

🌹
***
CZAPKA TO IDEALNY PREZENT XD
Rip ziemniaki [*]
Stay Alive |-/
20.04.2019

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro