Mówiłem, że jestem zmęczony
🌹
*Josh pov*
Mama Tylera poprosiła mnie abym dzisiaj do niego przyszedł i go pilnował. Nie był to najlepszy pomysł, bo przez ostatnie kilka dni nie mogłem zasnąć. Strasznie martwiłem się o Tylera, biedny nic nikomu nie zrobił, a wszyscy go tak okropnie traktują. To co się stało, to jest też po części moja wina. Po 1. nie powinienem był zostawiać go samego, a po 2. powinienem posłuchać Jenny.
--Cześć Tyler. -- Próbowałem go przytulić, ale ten mnie wyminął.
--Ty tu sobie siedź, a ja będę u siebie. -- Powiedział oshle.
--Ale, Tyler...
--Nie, Josh. -- Powiedział na odchodne. Zamknąłem drzwi wejściowe, po czym rozebrałem się z dodatkowych warstw ubrań i poszedłem do salonu. On nie chce abym u niego siedział, to nie. Włączyłem telewizor i surfowałem po kanałach. Nie mogąc znaleźć niczego ciekawego po prostu go wyłączyłem i mimowolnie zasnąłem.
***
Obudził mnie trzask u góry. Przez chwilę byłem oszołomiony i nie wiedziałem, co się dzieje, ale szybko się ogarnąłem i ruszyłem biegiem w stronę pokoju Tylera. Otworzyłem drzwi prawie je wyważając i to co tam zobaczyłem przyprawiło mnie o mdłości. Tyler zwisający z żyrandola. Jego trzęsące się ciało i jeszcze otwarte oczy mówiły "pomóż mi", słyszałem jak łapczywie próbował nabrać powietrza, ale mu nie wychodziło.
--Tyler kurwa! -- Krzyknąłem i ruszyłem biegiem aby mu pomóc. Na początku postawiłem krzesło i po chwili wspiąłem się na nie. Na biurku chłopaka leżał skalpel, który natychmiastowo złapałem i próbowałem przeciąć sznur. Na szczęście nie był taki wytrzymały, na jaki wyglądał.
Ciało chłopaka opadło na ziemię, a ja odwiązałem pętlę z jego szyi i sprawidziłem oddech oraz puls. Zero. Natychmiastowo przystąpiłem do resuscytacji krążeniowo-oddechowej, jednak kurs pierwszej pomocy się przydał. Brunet po chwili jakby się obudził i zaczął łapczywie nabierać powietrza do swoich płuc. Zadzwoniłem po pogotowie i czekałem, bo to teraz jedyne co mogłem zrobić.
***
--Josh? Halo? -- otworzyłem oczy i zobaczyłem przed sobą zapłakaną matkę Tylera. Wyprostowałem się, albo próbowałem, bo plecy strasznie mnie bolały. Spanie w pozycji siedzącej i to jeszcze na tym niewygodnym krześle, nie było dobrym pomysłem. --Gdzie Tyler?
--Sala prosto i na lewo. -- Powiedziałem dalej próbując się wyprostować.
Podeszliśmy razem pod jego salę i kobieta widząc jego bezwładne, białe jak papier ciało z popszyczepianymi różnymi rurkami natychmiastowo się rozpłakała.
--Już, spokojnie. Najważniejsze, że żyje. -- Powiedziałem łapiąc ją za ramiona, ale ta tylko uderzyła mnie "z liścia" w policzek.
--Miałeś go pilnować! -- Krzyknęła.
--Mówiłem, że jestem zmęczony!
--Wystarczyłoby, abyś z nim siedział...
--Nie dopuszcza mnie do siebie. Zamknął się totalnie na wszystkich. -- Mówiłem dalej podwyższonym tonem. Kobieta złapała się jedną ręką za głowę, a drugą oparła o ścianę. -- Proszę pani? Wszystko dobrze?
--Trochę mi tylko sła-- Zemdlała. Szybko zawołałem doktora, a ten powiedział, że to przez stres.
🌹
***
I jak?
Wiem że chujowo wszystko opisałam, ale mam bad mood
Stay Alive |-/
7.05.2019
VeNoM oN mY tOnGuE
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro