Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mówiłem, że jestem zmęczony

🌹
*Josh pov*

Mama Tylera poprosiła mnie abym dzisiaj do niego przyszedł i go pilnował. Nie był to najlepszy pomysł, bo przez ostatnie kilka dni nie mogłem zasnąć. Strasznie martwiłem się o Tylera, biedny nic nikomu nie zrobił, a wszyscy go tak okropnie traktują. To co się stało, to jest też po części moja wina. Po 1. nie powinienem był zostawiać go samego, a po 2. powinienem posłuchać Jenny.

--Cześć Tyler. -- Próbowałem go przytulić, ale ten mnie wyminął.

--Ty tu sobie siedź, a ja będę u siebie. -- Powiedział oshle.

--Ale, Tyler...

--Nie, Josh. -- Powiedział na odchodne. Zamknąłem drzwi wejściowe, po czym rozebrałem się z dodatkowych warstw ubrań i poszedłem do salonu. On nie chce abym u niego siedział, to nie. Włączyłem telewizor i surfowałem po kanałach. Nie mogąc znaleźć niczego ciekawego po prostu go wyłączyłem i mimowolnie zasnąłem.

***

Obudził mnie trzask u góry. Przez chwilę byłem oszołomiony i nie wiedziałem, co się dzieje, ale szybko się ogarnąłem i ruszyłem biegiem w stronę pokoju Tylera. Otworzyłem drzwi prawie je wyważając i to co tam zobaczyłem przyprawiło mnie o mdłości. Tyler zwisający z żyrandola. Jego trzęsące się ciało i jeszcze otwarte oczy mówiły "pomóż mi", słyszałem jak łapczywie próbował nabrać powietrza, ale mu nie wychodziło.

--Tyler kurwa! -- Krzyknąłem i ruszyłem biegiem aby mu pomóc. Na początku postawiłem krzesło i po chwili wspiąłem się na nie. Na biurku chłopaka leżał skalpel, który natychmiastowo złapałem i próbowałem przeciąć sznur. Na szczęście nie był taki wytrzymały, na jaki wyglądał.

Ciało chłopaka opadło na ziemię, a ja odwiązałem pętlę z jego szyi i sprawidziłem oddech oraz puls. Zero. Natychmiastowo przystąpiłem do resuscytacji krążeniowo-oddechowej, jednak kurs pierwszej pomocy się przydał. Brunet po chwili jakby się obudził i zaczął łapczywie nabierać powietrza do swoich płuc. Zadzwoniłem po pogotowie i czekałem, bo to teraz jedyne co mogłem zrobić.

***

--Josh? Halo? -- otworzyłem oczy i zobaczyłem przed sobą zapłakaną matkę Tylera. Wyprostowałem się, albo próbowałem, bo plecy strasznie mnie bolały. Spanie w pozycji siedzącej i to jeszcze na tym niewygodnym krześle, nie było dobrym pomysłem. --Gdzie Tyler?

--Sala prosto i na lewo. -- Powiedziałem dalej próbując się wyprostować.
Podeszliśmy razem pod jego salę i kobieta widząc jego bezwładne, białe jak papier ciało z popszyczepianymi różnymi rurkami natychmiastowo się rozpłakała.

--Już, spokojnie. Najważniejsze, że żyje. -- Powiedziałem łapiąc ją za ramiona, ale ta tylko uderzyła mnie "z liścia" w policzek.

--Miałeś go pilnować! -- Krzyknęła.

--Mówiłem, że jestem zmęczony!

--Wystarczyłoby, abyś z nim siedział...

--Nie dopuszcza mnie do siebie. Zamknął się totalnie na wszystkich. -- Mówiłem dalej podwyższonym tonem. Kobieta złapała się jedną ręką za głowę, a drugą oparła o ścianę. -- Proszę pani? Wszystko dobrze?

--Trochę mi tylko sła-- Zemdlała. Szybko zawołałem doktora, a ten powiedział, że to przez stres.

🌹
***
I jak?
Wiem że chujowo wszystko opisałam, ale mam bad mood
Stay Alive |-/
7.05.2019


VeNoM oN mY tOnGuE

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro