[2]
Baza i jakby inspiracja au [79] AmericanAlien
Au zaczyna się tak samo, czyli Bakusquad to grupa badawcza, ale są pierwszą załogą, która wybiera się do innej galaktyki. Lądują na jakiejś dziwnej planecie i idą na rozeznanie, komunikując przez specjalne urządzenia. Nagle zaskakuje ich jednak coś w rodzaju ognistej burzy i muszą szybko ewakuować się na statek. Bakugou zostaje jednak uderzony ognistą falą (był najdalej ze wszystkich) i kiedy znika im z radarów, odlatują z niepełną grupą. Statek i tak zostaje uszkodzony na tyle, że muszą wracać na Ziemię. Uznali Bakugou za martwego (czujniki wykryły temperaturę kilku miliardów stopni). Kirishima jednak w to nie wierzy i na powrocie zaczyna gadać:
— Jestem pewien, że Bakugou żyje — mówi pewnie i nie zwraca uwagi na współczujące i powątpiewające spojrzenia. — No ej, Bakugou jest najbardziej męski, najsilniejszy i najlepszy z nas wszystkich! Jeśli ktoś miałby przeżyć na obcej planecie, to tylko on!
— Kirishima... Nie chcę cię martwić, ale ta burza była naprawdę gorąca. Nie miał szans tyle wy-
— Miał! Widzieliście kiedykolwiek, aby było mu za gorąco? Przy sześćdziesięciu chodził tak samo, jak przy trzydziestu! Na pewno byłby w stanie tyle wytrzymać, prawda? Prawda? — dodaje bardziej rozpaczliwym tonem.
— Nawet jeśli tak, nie możemy się z nim skontaktować, jeśli nie naprawi komunikatora — mówi Shinsou przez głośnik (jet w bazie na Ziemi). — Inaczej nie mamy jak wcześniej tu wrócić, nie pozwolą nam przed ulepszeniem statków.
W tym czasie Bakugou oczywiście przeżył ognistą falę, która poszła sobie dalej i zniszczyła cały jego kombinezon. Jest w ogromnym szoku i siada na piasku, czekając, aż się udusi, ale nic takiego się nie dzieje. Oddycha normalnie, czuje jedynie nieznajome zapachy. Nic nie rozumie, ale w niedaleko znajduje częściowo cały komunikator (został najbardziej uodporniony na duże temperatury). Nie mając pomysłu, co za bardzo zrobić, zaczyna iść przed siebie. Otoczenie zaczyna się zmieniać i trafia do naprawdę wielkiego lasu, gdzie drzewa sięgają wielu kilometrów, ale mają dziwne, pastelowe i ogniste kolory. Baku idzie dalej i nagle zatrzymuje się niedaleko czegoś przypominającego jezioro. Stoją tam bowiem... ludzie. A przynajmniej tak myśli w pierwszej chwili, póki "ludzie" nie odwracają się do niego przodem. Okazuje się bowiem, że mają dziwne, błoniaste i duże uszy (takie półkole do środka, potem trzy małe półkola do środka jak w skrzydłach u smoka i z powrotem półkole do środka) oraz rogi wyrastające z głowy. Jedna z nich (Momo) patrzy na niego z uśmiechem, zaciekawiona i macha swoim zgrabnym i długim ogonem na boki. Druga (Jirou) wydaje się znudzona i wyrastającymi z ramion pnączami zaczyna robić coś w wodzie, najpewniej wracając do poprzedniego zajęcia, nieprzejęta Bakugou. Ostatnia (Uraraka) wydaje się najbardziej podekscytowana, ponieważ podskakuje na dobre kilkanaście metrów w miejscu.
Bakugou, cóż tu wiele mówić, jest nieźle przestraszony, ale stara się udawać, że wcale tak nie jest i stoi dumnie.
— Jesteście kosmitami? — pyta głośno, chociaż pewnie go nie zrozumieją. No i oczywiście tak jest, kosmitki zaczynają coś między sobą syczeć i charczeć. Wtedy nagle Momo wyciąga w stronę Bakugou coś, co wygląda jak słuchawka bluetooth. Zbliża się, ale wtedy Baku, znający sztuki walki, przybiera pozycję obronną. Lekko zaskoczona Momo rzuca mu więc urządzenie i pokazuje, jak założyć. Bakugou, mocno niepewnie, ale i tak nie ma wyjścia, zakłada to i nagle zaczyna rozumieć, co mówią kosmitki i słyszy, że sam zaczyna w ten sposób do nich syczeć i charczeć.
Baku krótko się przedstawia i mówi, jak się tu dostał, a wtedy Momo prezentuje swoją grupkę i wyjaśnia, na jaką planetę trafił. Przyznaje też, że byli kiedyś na ludzkiej planecie, ale nie zostali tam zbyt długo przez zbyt niskie temperatury. Bakugou zostaje zabrany do wielkiego, nowoczesnego miasta (jeszcze bardziej zaawansowanego niż ludzkość w powiedzmy, 3000 ileś tam roku). Poznaje wszystko i ostatecznie, pod koniec dnia prosi o pomoc w naprawie komunikatora. Jirou zgadza się tym zająć, ale mówi, że trochę sobie poczeka, bo obcy mało ją interesuje. Więc Uraraka i Momo zostają jego przewodnikami, oprowadzają go, objaśniają działanie świata, itd.
Jednak nagle, po trzech dniach, uszy Bakugou zmieniają się na takie same, jak kosmitów, a jego zmysły mocno wyostrzają. Nie rozumie, co się dzieje, a wtedy, kiedy gada z Jirou, okazuje się, że pewnie jest dalekim potomkiem kosmitów, którzy odwiedzili ziemię, ale jego "moce" nie aktywowały się przez inną atmosferę i otoczenie. I dzieje się to teraz.
Po tygodniu Bakugou rosną rogi i zaczyna wyglądać jak kosmita, a nie obcy. Tym bardziej, że jego łokcie, kolana, dłonie, stopy, szyję, część pleców i wewnętrzą stronę ud (ogólnie miękkie miejsca) zaczynają pokrywać złote łuski.
"Zajebiście, myśli sobie wtedy. Jak ja się teraz pokażę Eijirou? A jeśli w ogóle nie będzie mnie już chciał?"
I tak, Jirou w końcu naprawia komunikator i Bakugou może skontaktować się z bazą na Ziemi. Ciężko mu jednak wyjaśnić wszystko i nawet obawia się tego, zwleka, aż ostatecznie wchodzi na kanał, który dzieli tylko z Kirim i odbywają długą rozmowę pełną łez.
Also, Kiri mówi, że pewnie jeszcze kilka tygodni zajmie naprawa statku i może coś wymyślą, aby Baku wyglądał normalnie. I rzeczywiście, udaje mu się namówić Jirou, aby stworzyła dla niego urządzenie potrafiące stworzyć iluzję, że jest człowiekiem (łuski to tylko szorstka skóra w odczuciu, uszu nie da się wyczuć, a rogi są jak dwa guzy), ale nie może tego ciągle używać, bo może się to odbić na jego zdrowiu (so, kiedy potem jest z Kirim sam, początkowo niechętnie, ale jednak ukazuje swoją, jak się okazało, prawdziwą postać). Also, kiedy zabierają Baku z tej planety, ten mówi, że nie znalazł tam żadnego życia i że nie ma tu nic ciekawego i mogą spróbować odwiedzić inne (stwierdził, że ludzie nie są na coś takiego gotowi, a inaczej świat Momo i reszty byłby zagrożony), celowo jednak wybierając takie, na których nic nie będzie (nauczył się sporej części geografii tej galaktyki).
Kiedy wracają na Ziemię, kiribaku oficjalnie bierze ślub i staje się małżeństwem, a Bakugou podczas misji duuużo bardziej pilnuje Kiriego i nie oddala się od niego. Zwłaszcza w zimy, bo, jak się okazało, stał się na zimno jeszcze mniej odporny i pięć grubych bluz + kurtka to absolutne minimum. Najlepiej podkręcone na maksa ogrzewanie, kołderka (lub trzy) i Kiri wtulony w ramię.
[To te uszy. I so sorry za jakość i światło, ale mój telefon to badziew]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro