Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[30. aka wybuchowy kiribaku one shot]

So, yes, jak zapowiadałam, tak napisałam to. Nie jestem do końca zadowolona, nie umiem pisać akcji ani walki, ale trudno, maybe komuś się spodoba.

Dedykowane AmericanAlien, bo gdyby nie bodajże 111 rozdział śmietnika, nie znalazłabym tego filmiku.

[Btw, to ma 2600, byłam w szoku, jak to zobaczyłam, to pisałam całe na raz i ani razu nie widziałam licznika. Strzelałam, że ma tylko z 1000 słów xD]

— Nande? Nande kokoni?! — krzyczał Deku, kompletnie przerażony. Zresztą nie tylko on – nikt z nas nie potrafił się ruszyć. Trwaliśmy jak zamrożeni na szczycie tego budynku, obserwując, jak na dole pojawia się coraz więcej złoczyńców. Wychodzili z cienistych portali Kurogiriego, nie przestając napływać kolejnymi falami. Wśród nich pojawiły się Noumu.

— Musimy walczyć — mówię twardo, podchodząc do skraju dachu i stając na niewielkim murku.

— Jest ich za wielu! — odkrzykuje Deku, na co warczę. — Nie mamy szans z All for One'em bez All Mighta!

— TY jesteś nowym All Mightem! — warczę, a ten patrzy na mnie w szoku.

Nigdy nie chciałem tego przyznać. Nie czułem się gotowy. Dalej nie jestem w stanie dopuścić do siebie myśli, że mógłby być silniejszy ode mnie. Bo nie jest – przynajmniej na razie.

— Kacchan…?

Prycham tylko, patrzę przed siebie i skaczę.

Nie ma czasu do stracenia.

XXX

Walka zaczęła się na dobre. Kolejne budynki waliły się w oddali, powodując niewyobrażalny hałas. Ja jednak nie zwracałem na niego uwagi, całą swoją energię poświęcając tylko zabijaniu złoczyńców. Nie było czasu bawić się w cackanie z pozbawianiem ich przytomności. Walczyliśmy o życie.

— Katsuki!

Gwałtownie cofam się w tył silnym wybuchem, który trafia złoczyńcę w brzuch i wapala mu dziurę. Zaciskam zęby, czując szarpnięcie w ramionach. Jeszcze nie teraz, myślę, patrząc po całym pobojowisku wokół.

— Jesteś cały? — pyta obok Kirishima, opierając się na moim ramieniu. Dyszy ciężko, a z jego czoła leci krew. Sam zdobyłem już sporo rozcięć, na szczęście płytkich. Kiwam głową. Wokół nas robi się cicho. Za cicho.

— Nie myślałem, że będę musiał zabić dziś aż tyle dzieci — słyszę nagle za sobą głęboki, spokojny głos. Odwracamy się. Zaciskam pięści, widząc naszego największego wroga – All for One'a.

— Spierdalaj — warczę, a ten unosi ręce.

— Dlaczego nie zechcecie do mnie dołączyć? — pyta. — Mogę dać wam wszystko.

I ten paskudny uśmiech.

Warczę, widząc, jak mięśnie pod jego skórą poruszają się. Przygotowuje się do walki, stwierdzam. Nie ma szans, abyśmy mogli uciec. Rozdzieliliśmy się i nikt nie przyjdzie nam na pomoc. Nikt nie zabierze stąd Kirishimy.

— Musisz uciekać — mówię twardo, patrząc w oczy nabliższej mi osoby.

— Co? Nie zostawię cię! — krzyczy, marszcząc brwi i zaraz krzywiąc z bólu. Chwytam mocno jego ramię.

— Sprowadź pomoc. Zatrzymam go do tego czasu — przyrzekam. Zapewne nie dotrzymam tej obietnicy, ale on musi stąd odejść. Musi uciec ze strefy rażenia.

Patrzy niepewnie, a wtedy całuję go. Mocno i krótko.

— Kocham cię, zarazo — warczę. — Więc idź.

Jeszcze chwilę gapi się w szoku, nim odwraca i zaczyna biec. Odprowadzam go wzrokiem, czując narastający ból w sercu. Zaciskam zęby i wściekle patrzę na All for One'a.

Rzucamy się na siebie bez zbędnych słów.

XXX

Kiedy Kirishima rzucił się biegiem, obiecał sobie, że nie odwróci się choćby niewiadomo co. Czuł, że wtedy złamałby się i rzucił na pomoc Bakugou. A we dwoje nie mieli szans pokonać człowieka, który posiadał większość istniejących mocy. Mógł tylko wierzyć, że Katsuki będzie na tyle silny, że wytrwa do przybycia pomocy.

XXX

Początek był spokojny, jeśli mogę tak powiedzieć. Od razu zaatakowałem go silnym wybuchem, próbując bliżyć i zadać bezpośredni cios, jednak ten uderzył mnie podmuchem wiatru. Zacisnąłem zęby i prychnąłem, tworząc za sobą eksplozje, pozwalające mi zostać w miejscu. Od razu wykorzystuję moment, gdy przestaje wiać i skaczę na niego.

Przez chwilę siłujemy się w zwarciu, ale nagle jego ręka powiększa się. Chcę się wyrwać, ale trzyma mnie za ramię i nagle czuję, jak lecę. Z ogromną siłą uderzam w jeden z niewielu ostałych budynków. Ból promieniuje w plecach i głowie, ale jedynie prycham z pogardą, chwiejnie podnosząc na nogi. Kątem oka wychwytuję, jak Kirishima znika w odległej uliczce.

Muszę to szybko zakończyć. Inaczej zginę.

Ruszam z powrotem na pole walki, czując, jak energia gromadzi się w moich rękach. Z mojego gardła wydobywa się zwierzęcy harkot wściekłości. Nie pozwolę ci się stąd ruszyć, mówię do niego w głowie. Nie pozwolę ci zranić Eijirou. Nigdy.

Mrużę oczy, gdy rzuca się na mnie i detonuję całą nagromadzoną nitroglicerynę.

XXX

Kirishima gwałtownie stanął, gdy usłyszał za sobą potężny huk, głośniejszy niż jakikolwiek inny, jaki stworzył kiedykolwiek Bakugou. Na chwilę pojaśniało wokół i nocne niebo wyglądało jak za dnia. Kiedy Eijirou spojrzał w górę, zobaczył potężne, unoszące się nad polem walki kłęby dymu.

— Katsuki! — krzyknął i rzucił się biegiem.

Szybciej, szybciej, szybciej! Musiał zdążyć!

XXX

Wybuch odrzucił ode mnie przeciwnika, ale niena długo. Ten podnosi się z rozwaloną połową ciała, ale nie mija chwila, a już jest zregenerowany. Biorę ciężki, urwany oddech i rzucam się na niego. Atakuję ze wszystkich stron, będąc stale w ruchu. Nie mogę dać się trafić!, myślę, gdy nagle kątem oka wychwytuję czerwień. Kirishima wrócił…?

Nim się obejrzę, leżę wgnieciony w ziemię. Drążycymi dłońmy trzymam wroga za nadgarstek, aby nie zmiażdżył mi szyi potężnym uderzeniem. Kaszlę krótko, czując, jak pięść zbliża się coraz bardziej. W oczach All for One'a widzę, że jest już pewien zwycięstwa.

— Nie dam… się tak łatwo… zabić — charczę, mrużąc oczy. Nie zostawię Eijirou samego, myślę stanowczo. Nie teraz, kiedy wyznałem mu swoje uczucia. Nie mogę zostawić go samego. Nie mogę!

To właśnie wtedy czuję gwałtownie przybywającą energię i wybucham.

XXX

Drugi, jeszcze potężniejszy od poprzedniego, wybuch zwalił Kirishimę z nóg. Potoczył się po ziemi, kompletnie oślepiony, gdy zalała go jasna, żółta poświata od wybuchu. Ziemia zadrżała i chłopak wstrzymał oddech, widząc sypiące się wokół iskry. Budynek przed nim zawalił się w drugą stronę i Kirishima przez pył dostrzegł kotłującą się, lśniącą raz słabiej raz mocniej kulę światła. Znajdowała się dokładnie w miejscu pola walki i Kirishima zasłonił usta dłonią. Bakugou jeszcze nigdy nie wywował tak silnej eksplozji. Chmury od niej powstałe kłębiły się, całkowicie zasłaniając niebo. Niedaleko wybuchł pożar, ale największym zmartwieniem Kirishimy był Katsuki. Mimo jego wołania nie widział nikogo żywego. Nie mógł dalej szukać! To było bezcelowe, musiał pomóc Bakugou! W ogóle głupio postąpił, że zgodził się uciekać! Od razu powinien go wspierać od początku do końca.

— Muszę naprawić swój błąd — powiedział, ale nim wrócił na główną ulicę, nastąpił trzeci, co najmniej trzykrotnie silniejszy od drugiego wybuch. Kirishima znów upadł, oślepiony nagłą jasnością. Niosące się iskry popażyły go; obok zapłonęły samochody, grożąc eksplozją nie unywającą się jednak do tych Bakugou. Huk wybrzmiewał stale w jego głowie, gdy podnosił się na nogi.

Szybko!

XXX

Czuję wypełniającą mnie, nieskończoną energię. Moje ciało pulsuje jasnym, oślepiającym światłem. Unoszę się wysoko nad ziemią, kierując ręce na leżącego w dole All for One'a. Podnosi się z potężnego krateru, odkopując z ziemi jedną ręką. Druga została urwana. Widzę, że nogę też ma porządnie uszkodzoną.

Nie marnuję ani chwili. Nie może się zregenerować.

Znowu eksploduję, posyłając potężną eksplozję prosto w niego. Mam wrażenie, że tworzę ją nie tylko rękami, a całym ciałem i krzyczę głośno, czując wypełniający mnie od środka gorąc. Gdy wydostaje się on na zewnątrz, wybuch łączy się z poprzednim, a do nich dochodzi kolejny. Wokół kłębi się od dymu, który zasłania mi cały widok i nagle czuję, jak zaczynam spadać. Opuszczam chmury i wyciągam przed siebie jedną rękę, w drugiej czując jedynie ból. Kiedy zbliżam się do ziemi, wysyłam przed siebie eskplozję, aby spowolnić upadek, ale i tak z ogromną prędkością uderzam w dno krateru.

Dyszę ciężko, czując, jak cały drżę. Ból pulsuje w całym ciele. Nie mam nawet siły na uniesienie głowy. Wokół widzę jedynie opadające płomienie, gdy widok zamazuje mi się i tracę przytomność.

XXX

Kiedy Kirishima dotarł na miejsce, nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Przed sobą miał niewiarygodnych rozmiarów krater, rozciągający na co najmniej pół kilometra jak nie więcej. Gdyby poszło w drugą stronę, nie żyłbym, zdał sobie sprawę i właśnie wtedy dostrzegł Katsukiego na jednym ze zboczy. Bez zastanowienia skoczył w dół i jak najszybciej dostał na dół. Ziemia uciekała mu spod nóg i co chwila tracił równowagę. Na sam dół sturkał się, ale szybko zerwał na nogi. Zamarł jednak, gdy doszedł do niego odór spalonego mięsa. Szeroko otwartymi oczami spojrzał w bok i zobaczył kawałek głowy All for One'a z jednym, szeroko otwartym i zamglonym oku. Mózgu nawet nie było – prawdopodobnie wypalił się. Skóra była prawie całkowicie zwęglona.

Kirishima szybko podbiegł do Bakugou, walcząc z konwulsjami. Te jednak przeszły w chwili, gdy klęknął obok przyjaciela i przeciągnął go ostrożnie na swoje kolana.

— Katsuki. Katsuki, obudź się, proszę — mówił, potrząsając ramieniem Bakugou. Szybko jednak przestał, widząc, jak nienaturalnie przemieściła się kość. Zamiast tego sięgnął do twarzy chłopaka i pogładził go po zimnym policzku. Łzy napłynęły mu do oczu.

— Nande!? Nande!? To powinienem być ja! Ja! — wykrzyczał z całych sił i rozpłakał się. To nie mogła być prawda! Katsuki musiał żyć, nie mógłby teraz umrzeć! Byli zaledwie w połowie drugiej klasy, miał jeszcze całe życie i karierę bohatera przed sobą! Zacisnął oczy z całej siły i krzyknął z bezsilnej frustracji, wbijając paznokcie w dłonie. Nie wyczuł lekkiego poruszenia na kolanach.

— Musisz się tak drzeć? Uszy mnie bolą — usłyszał ciche mamrotanie i wziął gwałtowny wdech, otwierając oczy. Katsuki spoglądał na niego spokojnie spod półprzymkniętych powiek.

— Katsuki! — krzyknął mimo wszystko Kirishima. Ale tym razem z radości.

— Myślałeś, że dałbym się zabić takiemu skurwielowi? — wymruczał blondyn i spróbował podnieść choćby odrobinę. — Uh… Pochyl się, cholero — burknął i Kirishima, uśmiechając przez łsy, pocałował Bakugou. Był to krótki, ale pełen uczuć pocałunek. Przeważały ulga i niedowierzanie. Katsuki żył.

Jeszcze kilka minut trwali w ciszy, nim Bakugou nie zaczął mocniej się trząść. Powodem nie było jednak zmęczenie, a zimno – i Kirishima dopiero teraz zdał sobie sprawę, że chłopak jest całkowicie nagi. Jego ubranie musiało się spalić podczas tak silnych wybuchów. Eijirou pomógł mu się powoli podnieść i oprzeć na sobie akurat w momencie, gdy z góry usłyszeli czyjeś nawoływania. To była Yaoyorozu razem z Deku i Todorokim, którzy znacznie ostrożniej od Kirishimy, schodzili na dół. Dziewczyna bez słowa stworzyła dla Bakugou spodnie i odwróciła głowę, czekając, aż ten powoli je ubierze. Natomiast pozostali zdawali się w ogóle nie przejmować wcześniejszym widokiem i patrzyli na chłopaka bezwstydnie. Ten warknął jedynie, z powrotem mocniej opierając na Kirishimie, obejmując go za szyję. Druga ręka zwisała mu bezwładnie.

— Co się gapicie? — burknął.

— To było niesamowite, Kacchan! — krzyknął nagle Deku z szerokim, krwistym uśmiechem. Krew z rozciętej wargi poplamiła mu zęby. — To niewiarygodne, że dałeś radę stworzyć tak silną eksplozję! Byliśmy kilka kilometrów stąd, a i tak widzieliśmy wybuch, słyszeliśmy go i ziemia zadrżała nam pod nogami. Jak to zrobiłeś? Na treningach nigdy nie wywowałeś nawet w połowie tak silnej eksplozji!

Bakugou zamknął oczy. Nie miał ochoty odpowiadać Deku na te wszystkie durne pytania.

— Daj mu spokój, Midoriya — powiedział Todoroki, kładąc chłopakowi rękę na ramieniu. — Nie przemęczaj go. — Spojrzał na Bakugou. — Ale Midoriya ma rację, Bakugou. To, co zrobiłeś, jest godne podziwu.

— Zamknij się. Nie potrzebuję twoich pochwał — burknął, zerkając na dalej lekko czerwonę Yaoyorozu. Ta patrzyła na niego ukradkiem. — Co?

— Ah, nic! — zaprzeczyła szybko, spuszczając wzrok. — Po prostu też jestem pod wrażeniem.

Katsuki jedynie westchnął i trącił Kirishimę biodrem. Ten drgnął, jakby czymś zaskoczony.

— Ach, racja. Wyjdźmy już może z tego krateru, co? Powinniśmy znaleźć nauczycieli. I może lekarza, aby chociaż unieruchomił ci tę rękę — zwrócił się do Bakugou. Pokręcił tylko głową.

— Nie. Nie pójdę do żadnego szpitala. Recovery Girl na pewno już gdzieś krąży, szukając rannych, a jak nie, to zaraz zacznie. Naprawi mi rękę i wystarczy, nikt nie ma więcej poważnych ran — mruknął, spoglądając po wszystkich.

Wspinaczka na górę okazała się znacznie trudniejsza niż zejście. O ile jeszcze Todoroki, Midoriya i Yaoyorozu jakoś sobie radzili, używając obu rąk i nóg, tak Kirishima i Bakugou mieli utrudnione zadanie. Katsuki dalej był mocno osłabiony i ledwie mógł stać, a co tu mówić o wspinaczce z tylko jedną sprawną ręką. Ostatecznie Todoroki po prostu stworzył dla nich lodowy podest, który przetransportował ich do góry. Tam Bakugou na chwilę oparł czoło na torsie czerwonowłosego, przymykając oczy. Kirishima pocałował go w głowę, głaszcząc po nagich plecach.

Miał nadzieję, że zdążą znaleźć pomoc na czas i przy okazji jakieś ciepłe ubrania. Bakugou przy tych wybuchach rozgrzał swoje ciało do niewyobrażalnej temperatury, a mimo to nie miał żadnych oparzeń. Bardzo szybko tracił jednak ciepło, zwłaszcza że szedł boso. Nie chciał jednak prosić o pomoc Yaoyorozu. Ta, mimo że nie było tego po niej aż tak widać, też musiała być wykończona. Sama jednak zauważyła chyba, co się dzieje, gdyż stworzyła niewielki, ale gruby koc, który zarzuciła Bakugou na ramiona. Ten kiwnął jedynie głową w niemym podziękowaniu i ruszyli dalej na poszukiwanie innych żywych ludzi.

XXX

Powrót do codzienności zajął aż tydzień. A zabitym All for One'ie trąbił cały świat. O Bakugou także było głośno – w końcu licealista pokonał najpotężniejszego złoczyńcę wszechczasów, zwłaszcza że nawet All Might nie dał rady tego dokonać. Samemu Katsukiemu jednak nie podobała się ta sława i siedział w domu, nie mając żadnej ochoty z niego wychodzić. Jego ręka była już w pełni sprawna i właściwie nie bolało go już nic. Jednak jeszcze bardziej niż wcześniej dokuczało mu zimno i chodził ubrany naprawdę grubo. Dodatkowo już pierwszego dnia zasłabł z wyziębienia, gdy nie zdążył wejść pod kołdrę. Właśnie wtedy jego matka sprowadziła do domu Kirishimę, aby ten pilnował blondyna. I w ten sposób Eijirou praktycznie zamieszkał z nimi na ten tydzień, nim przenieśli się z powrotem do akademików. Lekcje były wcześniej zawieszone, więc nie było z tym problemów. Te zaczęły się dopiero w środku, kiedy to Bakugou napastowano ciągłymi pytaniami. Cała klasa była świadkami potężnej eksplozcji i chcieli wiedzieć, jak do niej doszło i co Bakugou wtedy czuł. Ten jednak unikał tematu. Ostatecznie zwierzył się Kirishimie, który następnie rozpowiedział to wszystkim (za zgodą blondyna).

W pierwszym dniu wznowienia zajęć cała szkoła patrzyła się tylko i wyłącznie na Katsukiego, jeszcze bardziej niż zwykle. Szybko skrył się w klasie i usiadł pod ścianą razem z Kirishimą. Zaraz znalazł się między jego nogami, czerpiąc od chłopaka ciepło i opierając głowę na jego torsie. Nikomu nie umknął fakt, że ta dwójka zbliżyła się do siebie jeszcze bardziej i chyba tylko Deku był w takim szoku, że aż spadł z krzesła, mamrocząc 'myślałem, że są tylko przyjaciółmi'. Jednakże tylko Todoroki się nim przejął, pomagając pozbierać. Reszta klasy nie wydawała się aż tak zaskoczona, może domyślali się wcześniej? Katsukiego szczerze mało to interesowało, póki mógł swobodnie przytulać się do Eijirou i grzać od niego. Potrzebował tej bliskości na tyle, że złączyli swoje ławki i mieli zamiar siedzieć obok siebie, tak, by Bakugou mógł się w każdej chwili przytulić.

Ich pierwszą lekcją był angielski z Present Miciem, jednak do klasy wszedł Aizawa-sensei. Wszyscy kulturalnie wstali i przywitali się, tylko Bakugou nie ruszył się z miejsca, tym samym uniemożliwiając to Kirishimie. Ten tylko westchnął i objął go mocniej, podciągając do góry i pochylając, aby oprzeć brodę na ramieniu chłopaka. Póki co przerastał go o lekko ponad pół głowy.

— Bakugou — zwrócił się nauczyciel od razu do blondyna. — Chodź ze mną — rozkazał i wyszedł. Katsuki tylko prychnął i niechętnie ruszył za nim. Eijirou od razu znalazł się przy jego boku, obejmując ramieniem.

I może powinien stresować się rozmową z dyrektorem. Nie był w końcu pro-bohaterem, a nie zostało mu udzielone pozwolenie na walkę. Mogli przyczepić się do tego, że zabił All for One'a i zniszczył kawałek miasta.

Ale szczerze? Miał to gdzieś. Liczył się tylko Eijirou, idący obok niego z lekkim uśmiechem. Stanął na palcach i cmoknął go w policzek, zyskując zaskoczone spojrzenie. Uniósł jedynie kąciki ust, opierając głowę na jego ramieniu.

Liczył się tylko Eijirou, jego ciepło i ich miłość.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro