Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*6*

Minął tydzień. Nie no dobra jeszcze nie. Dokładnie 6 dni, a nikt nie wie co zrobić z klonami Bakugo, nikt nie wie jak pomóc. Szczerze większość się już przyzwyczaiła do nowych kolegów. Każdy z klonów dogadywał się z kimś innym. Tylko Kirishima wydawał wydawał się  być przybity brakiem reakcji wszystkich, bo jest Blasty nadal nie wrócił, a on powoli zaczyna wariować bez niego. Tęskni za blondynem jak nikt inny, no może jeszcze jego rodzice, ale po za nimi to on to najmocniej przeżywa. Po prostu był załamany.

-Kiri.- usłyszał przy uchu i mimowolnie przeszły go drgawki.-Co jest? Jesteś tak przybity  od kilku dni. - Różowowłosy usiadł obok niego i spojrzał ze zmartwieniem w jego oczy, które podziwiały  buty. Westchnął i nakierował jego twarz  w swoją stronę- Eijiro? 

-Tęsknię za nim.- rzekł smutno i podrapał się po karku, odsuwając od klona.-Za realny nim. 

-Wiem.- skinął głową i wyciągnął w jego stronę rękę, którą czerwonowłosy niepewnie chwycił.-Ale pamiętaj masz mnie. 

Kirishima posłał mu lekko wymuszony śmiech i wstali trzymając się za ręce poszli w stronę klasy. Następnego dnia rekinozębny niechętnie poszedł do szkoły. Nie chciał znowu patrzeć jak jego Bakugo nie jest sobą i jest ich kilku. Chciał po prostu blondyna. Żeby na niego krzyknął i wyzwał od idiotów, żeby ich spojrzenia się spotkały i przeszły go przyjemne ciarki po całym ciele. Chciał dotknąć jego o dziwi delikatnych dłoni "przez przypadek". 

Wszedł do klasy i o dziwo byli wszyscy oprócz poszkodowanego w ostatnim tygodniu. 

-Ej? Kirishima nie widziałeś nigdzie Bakugo?- Mina podeszła do niego z miłym uśmiechem, a on westchnął smutno. 

-Nie, nie widziałem go.- odrzekł i usiadł do swojej ławki. Oparł głowę na rękach, leżących na ławce. Jak on mogli się do tego przyzwyczaić? Pomyślał i smętnie jęknął pod nosem. To przecież jest nierealne. 

- Ej  co jest Kiri?- Denki szturchnął go.- Nie wyspałeś się?

-Taaaa nie mogłem zasnąć.- skłamał i podniósł lekko głowę, kiedy zadzwonił dzwonek, a klonów nadal nie było. 

Nie tylko Kirishima odczuł niepokój, kiedy do klasy wszedł wychowawca, a ich nadal nie było. Nikt się nie odzywał, a Aizawa rozejrzał się po klasie znudzonym wzrokiem. A później westchnął i po prostu zasnął w swoi śpiworze. To chyba jakieś żarty są. 

-Te a gdzie klony?- zapytała zaniepokojona Tsuyu. 

-Powybijałem je wszystkie kurwa w pień!- wszyscy spojrzeli natychmiast w stronę drzwi i odrętwieli. 

Stał ta. Prawdziwy Bakugo. Jego blond włosy były w większym nieładzie niż zwykle, czerwone oczy strzelały w każdego po kolei piorunem, chcąc zabić. Marynarkę miał przerzuconą przez ramię i nie wyglądał na zadowolonego.

Ich oczy się spotkały. Jedne pełne szczęścia i radość, a drugie złagodniał natychmiast. Po plecach obojga przeszły ciarki. 

-Kutsuki!- Kirishima jako pierwszy wypadł z transu i o mało co nie łamiąc sobie nóg wpadł na chłopaka i przytulił mocno do siebie. Wręcz podniósł zaskoczonego blondyna, który nie wiedział co ma zrobić. 

Przecież klasa się na nich kurwa patrzy! Bakugo ogarną się i walnął go w głowę nie mocno, ale tak, żeby poczuł. Odsunął go od siebie i warknął wkurzony. Wszyscy byli zdziwieni, tylko Deku, Momo i Koda uśmiechnęli się delikatnie na to. 

-Nie mów do nie po imieniu debilu!

Blondyn po chyba półgodzinnych namowach zgodził się powiedzieć co się stało. Okazało się wówczas, że o północy wszystkie klony złączył się w jedno, ale nie wspomniał o tym, że ból był niemiłosierny i że płakał przy tym. W głowie ma wszystko co jego klony robiły i o czym rozmawiały, ale jest to tak poplątane ze sobą, że wychodzi wszystko na prostą, bo nic mu się nie chce ułożyć w całość. 

Reszta klasy szybko wróciła do dawnych przyzwyczajeń. Unikaj Bakugo jak chcesz żyć. Nie byli zawiedzeniu zniknięcie klonów, ale trochę zaskoczeniu ty, że to tak długo. Jak blondyna nie było czas leciał wolniej, bo na zajęciach było dość nudno, a szczególnie na treningach. 

-Ej? Bakuś?- Kirishima powiedział niepewnie, kiedy zostali sami w szatni.- Wszystko dobrze?

-W jak kurwa najlepszy!- warknął i założył na siebie koszulę.- O co ci chodzi, co?!

-O nic.- odpowiedział i oparł się ramieniem obok jego szafki i uśmiechnął się lekko.- Cieszę się, że wróciłeś. Tęskniłem za tobą.

-W zęby chcesz, bo słodzić zaczynasz.- warknął, ale lekki uśmiech wpłynął na jego usta, na co czerwonowłosy uśmiechnął się jeszcze szerzej. 

-Słodki jesteś jak nie chcesz się przyznać, że też tęskniłeś.- powiedział jedną ze swoich myśli Kirishima, kiedy Bakugo skończył się przebierać i przełknął głośno ślinę, kiedy blondyn przyparł go do szafek z wypisaną złością na twarzy. 

-Nie jestem słodki i nie tęskniłem!- krzyknął oburzony, ale czerwone policzki jeszcze bardziej dodawały mu uroku.

-Wcale.- mruknął czerwonowłosy i spojrzał rozbawiony w oczy drugiemu.

Ręce wyższego znalazły się na biodrach blondyna, który swoje miał na ramionach czerwonowłosego. Ich twarze były tak blisko siebie, że mogli poczuć oddech drugiego na swoich ustach. 

-Naprawdę tęskniłem za tobą.- rzekł cicho Kiri i otarł o siebie ich nosy. 

Blondyn zaczerwienił się jeszcze bardziej na jego słowa i chciał coś odpowiedzieć, ale nie zdążył, bo usta jego przyjaciela mu w tym przeszkodziły. Całował go delikatnie, ale z pasją oraz desperacją. Jak by bał się, że Bakugo go odepchnie. 

Ale on był zaskoczony i to miło. Oddał pocałunek po chwili i zanurzył dłonie w ułożonych czerwonych włosach chłopaka, a łokcie oparł na jego ramionach. 

Ich usta były jednością i ich języki poruszały się w tylko im znanym tańcu. Ta chwila była tak długo wyczekiwaną przez obydwu, że nie mogli się tym nacieszyć. Ręce Kirishimy zesunęły się na tyłek blondyna i ścisnął go mocno na co ten sapnął zaskoczony, ale podskoczył i owinął nogi wokół jego bioder. Ponownie złączyli swoje usta, a czerwonowłosy usiadł na ławce.

-Wiem, że to dziwny moment, ale chciał byś być moim chłopakiem?- Kirishima powiedział cicho przy uchu blondyna na co ten się wzdrygnął. 

-Oczywiście, że tak idioto!- krzyknął i zszedł z jego kolan na co ten westchnął i sam wstał uradowany i pełny energii.-Co tak skaczesz łamago!? 

-Bo jestem szczęśliwy, że w końcu cię mam.- rzekł szczerze i złapał go za policzki, całując. 

KONIEC 

Dać 18+?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro