7
No i wszystko miało być już ładnie i pięknie. Ale Kim przesadził, do tego stopnia, że prawię zabronił Porchay kontaktu z Mixx'em, ma idiota szczęście, że byłem Akurat z Fiatem i Kinn'em na wakacjach... Kiedy przyjechałem do posiadłości i dowiedziałem się co się stało miałem ochotę mu wykurowić, ale Porchay poprosił bym nie robił nic. On i Kim są dorośli i postanowili razem iść na terapię. Eh postanowiłem uszanować zdanie mojego brata i razem z resztą rodziny przemilczeć ten temat.
Wypełniałem właśnie papiery za Kinn'a, który był poza miastem z Vegas, kiedy nagle do pokoju jak myślałem wbiegł Daisy, płakał... Schował się pod moje biurko, spojrzałem na niego. Wcisnąłem się koło niego
- co się stało?- zapytałem wycierając twarz dziecka, nienawidzę jak jakiekolwiek dziecko płacze, śmieje się z Vegas i Kinn'a, że to kluchy, ale ja też dużo bardziej się teraz wszystkim przejmuje
- dziadek powiedział, że nie mogę być dziewczynką... Mama jest smutny i chyba płacze... To moja wina- oh... No tak Daisy ma już 6 lat, zapewne już zaczyna się rozumieć i wie kim chce być...od dawna czułem, że tak będzie. W sumie całą rodzina to chyba wie.
- czujesz się dziewczynką?- zapytałem, a ONA potwierdziła. - oj malutka... Nie przejmuj się tym starym dziadem. A Tankhun nie ma ci tego za złe... on was bardzo bardzo kocha- wyszedłem spod biurka i wziąłem ją na barana- chodź pójdziemy do niego.
Poszedłem z nią do Tankhun'a, który naprawdę bał się zdania ojca... Biedny Khun... Może i ich ojciec już nie mieszka z nami ale i tak się go boi? Jednak mimo strachu obiecał Daisy, że będzie traktować ją jak księżniczkę.
Wróciłem do biura i zobaczyłem Fiata przy biurku... Autentycznie poczułem jak krew ze mnie spływa, myślałem, że pomazał mi dokumenty.
Podeszłem do biurka i na moje szczęście wziął sobie kartkę, to na niej mazał.
- mamooo możemy jechać do wujka Pete? Nudzę się, chcę pomęczyć Venii i Magkorna- zapytał patrząc na mnie. Spojrzałem na niego później na papiery, jebać te papiery.
- ubieraj kurtkę. - powiedziałem i od razu zrozumiał o co mi chodzi, obaj ubraliśmy skórzane kurtki, Fiat zobaczył je w galerii i stwierdził, że będziemy wyglądać idealnie na motorze w nich.
Oczywiście kupiłem je.
Pojechaliśmy do Pete na motorze, nic nie poradzę, że mój synek kocha je tak samo mocno jak ja.
Dojechałem pod posiadłość Pete, wpadłem jak do siebie bez pukania, zobaczyłem Tay i Yim'a ogrodnika z kawiarni Tankhun'a. Przy okazji faceta Nop'a który jakimś cudem urodził dziecko tego giganta.
- a co to u mnie otwieramy kawiarnię?- Pete zaśmiał się patrząc na mnie i na Fiata- chłopcy są w ogrodzie- no i samochód od razu tam pobiegł.
- Tankhun'a z wami nie przyjechał?- Tay spojrzał na mnie, usiadłem obok ich i opowiedziałem im całą historię jaka się dziś wydarzyła.
- wiedziałem. Po prostu czułem to.- Yim powiedział uśmiechnięty -ja w jej wieku też zacząłem odkrywać siebie..
Prawie doprowadziłem mamę do zawału bo obciąłem sobie włosy kiedy spała.
- ona będzie Iconą mówię wam.- Dodał Tay, uwielbiam tą rodzinę, każdy zrobi wszystko by Daisy i inne dzieci były szczęśliwe.
Większość z nas miała chujowe dzieciństwo i robimy wszystko by nasze dzieci nie musiały przeżywać tego co my...
Niestety nadal to mafia... Usłyszałem nagle strzał, spojrzałem od razu na Pete, wyjąłem z szuflady pistolet i rzucił mi, biegłem do ogrodu ile sił miałem w nogach, na szczęście Venice jako nastolatek już wie jak się bronić, wbiegliśmy do ogrodu w momencie w którym powalił mężczyznę na ziemię, On go powalił, a mój syn zabrał mu broń... Podbiegłem do nich i przejąłem broń od Fiata, Pete kazał Venice zabrać chłopców do domu.
Ja nawet nie zdążyłem się ruszyć, a Pete prawie zmasakrował tego faceta, odsunąłem go od niego
- Pete spokój. Jak go zabijesz nic się nie dowiemy.- na szczęście Pete się jeszcze nie zdążył naprawdę wkurwić bo bym go nie uspokoił. Jak tylko dowiedzieliśmy się kto go nasłał zadzwoniłem do Kinn'a, powiedział, że on i Vegas to załatwią.
Wróciłem do środka i od razu złapałem Fiata za policzki- nawet nie wiesz jaki dumny jestem ...ale nie możesz więcej w tym brać udziału rozumiesz?- poważny nie odrywałem od niego wzroku, bałem się jak skurwysyn o zdrowie mojego syna...nie zniósł bym gdyby mu coś było.
- ale mamo...
- żadnych ale Fiat, jesteś dzieckiem. Nie mieszaj się w to.- powiedziałem i Spojrzałem na Venice - rozumiem, że ty jesteś tego uczony od najmłodszych lat i naprawdę dobrze sobie poradziłeś, ale nie pozwól by więcej ci pomagał. -powiedziałem i mocno Przytuliłem ich obu.
Yai był naprawdę przestraszony tym co się stało, tak samo jego syn... specjalnie trzymał go w ukryciu bo bał się tych tematów, zadzwonił do Nop'a, który od razu przyjechał, naprawdę jak szalony.
Przytulił mocno ogrodnika i małego, Spojrzał na Pete i Venice, nie wiem nawet co szatan sobie pomyślał, ale był widocznie zmieszany.
- Dobrze sobie poradziłeś...- Nop poklepał go po głowie, ale potrzebuję przeryw... Nie mogę ich tak na to narażać, nie zasługują na to - Pete tylko kiwnął głową, Nop zabrał swoją rodzinę do domu.
Spojrzałem na Tay, który miał widocznie wyjebane, ale bardziej zaskoczył mnie Magkorn który zupełnie nie przejął się tym, że zostali zaatakowani...
- on tak zawsze?- zapytałem naprawdę zdziwiony tym dzieckiem.
- mhm...- Pete podszedł do mnie i Fiata - Porsche Przemyśl jeszcze to czy nie chcesz by brał w tym udział... widziałeś, że radzi sobie już teraz. A ma 6 lat.
- Siedem - Poprawiłem go- Pete, ja wiem, że ty nie masz wyjścia bo To Inni zadecydowali , że Venice dostanie wszystko po Kinn'ie. Ale ja mam wybór, nie chce by moje dziecko brało w tym udział.- powiedziałem poważny, nagle poczułem jak Fiat mnie kopnął w nogę. Spojrzałem na niego
- Ale ja chcę! Ja chcę pomagać Venice! Tata już dawno mnie nauczył wielu rzeczy!- krzyczał na mnie widocznie zły...Kinn go kurwa uczył?!
- Fiat...ty jeszcze nie rozumiesz..- próbowałem go uspokoić
- rozumiem wszystko! Wiem , że zabicie ludzi! Wiem , że nie mogę mówić nikomu jak pracuję tata bo to Nielegalne! Ja wiem! Mamo ja wam pomogę! Jak będę duży będziesz jeszcze ze mnie dumny!- kucnąłem, to wszystko nie jest tak jak chciałem. Nie chciałem by moje dziecko to wszystko wiedziało... Nie chciałem...
- Fiat wystarczy.- usłyszałem głos Kinn'a, nawet nie wiem kiedy przyjechał... Wstałem i podeszłem do niego, uderzyłem go w twarz, rozmawiałem z nim wiele razy, że to nie tak ma wyglądać. Fiat miał się dowiedzieć jak będzie dużo starszy.
Wyszedłem z domu Pete i usiadłem w ich ogrodzie załamany.
Zakryłem twarz, po czasie poczułem rękę na ramieniu, Spojrzałem na osobę, która położyła ją...Vegas ...
- nie becz tylko - powiedział i usiadł obok mnie - Porsche. Nie powiem może ci Doradzać, ale napewno radzę ci się uspokoić. Kinn nie jest głupi na tyle co wygląda. Świadomie Go nie poinformował o wszystkim, prawda jest taka , że kilka tygodni temu jak wracali od nas Ktoś ich zatamował. Kinn zabił tego faceta jak próbowała dotknąć Fiata... Masz naprawdę mądrego syna, on po prostu chcę chronić rodzinę. Tak samo jak my wszyscy. To ja pozwoliłem Venii go uczyć podstaw samoobrony, po to ty przyjeżdżał...nie musisz się złości na Kinn'a to mnie powinieneś uderzyć.- nie wiem z czego bardziej byłem załamany, że Fiat wie, czy że po prostu mi nie powiedzieli...
- powinienem cię kurwa zastrzelić. - warknąłem na niego, ale po chwili przytuliłem go - ale wybaczę ci kurwa bo nie wiem co by było gdyby Fiat nie pomógł Venice z tym facetem. - wstałem - dobra kurwa muszę przeprosić Pete.
- i Kinn'a - Vegas spojrzałem na mnie wstając
- oj nie zesraj się - przewróciłem oczami i wróciłem do środka, przeprosiłem najpierw Pete, za niepotrzebne komentarze i spojrzałem na moich
Wariatów- ostatni raz mnie okłamaliście zrozumiano?- podeszłem do nich i przytuliłem- wieczorem cię przeproszę staruchu- szepnąłem mu na ucho. I skierowałem wzrok na samochód.- pozwolę by Venice nadal z tobą ćwiczył...
- Naprawdę!?- był widocznie podekscytowany... Eh nic już na to nie poradzę
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro