8(+18)
Wróciłem do domu motorem, Fiat jechał z Kinn'em jego samochodem, byłem przed nimi, od razu pobiegłem do środka, wjechałem na górę i zamknąłem się w łazience, dobrze, że stoją w korku.
Muszę jakoś przeprosić tego mojego starucha, rozebrałem się i wszedłem pod prysznic, umyłem się dokładnie, oparłem się o kafelki i zacząłem się rozciągać, najmłodszy to ja już nie jestem, muszę się przygotować przed Kinn'em, natura bardzo dobrze go obdarzyła.
Chyba się za bardzo wczułem bo nawet nie wiem kiedy Kinn wszedł do łazienki.
- oh mój ulubiony sposób przeprosin - zdjął z siebie marynarkę i wszedł pod prysznic, od razu padłem na kolana i dorwałem się do jego spodni, już po chwili ruszałem głową trzymając ręce na jego biodrach, jego ręka była w moich włosach, kurwa uwielbiam to uczucie.
Zakręcił wodę i podniósł mnie wyszedł spod prysznica postawił mój nagi tyłek na szafkę, zdjął z siebie mokre ubrania, a ja rozłożyłem nogi patrzyłem na niego.
- no chodź tu, a nie patrzysz jak szpak w pizdę - przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem go w usta, zarzuciłem ręce na jego barki, ah jest jak wino.
Czym starszy tym lepszy.
I jedno i drugie uwielbiam mieć w ustach.
Czułem jak pociera się o mnie, kurwa robi mi na złość... wkurzony złapałem go za penisa i wręcz nadziałem się na niego- ja wiem, że przesadziłem, ale nie wkurzaj mnie lepiej- dorwałem się do jego szyi. Zrobiłem mu kilka malinek, nie pamiętam kiedy ostatnio mu je robiłem, zazwyczaj ukrywamy teraz ślady bo nasz syn mógłby je zobaczyć...ale jakoś dziś mnie to nie obchodziło, nawet go ugryzłem. Za karę dostałem klapsa ... Okej nie jest to złe uczucie.
Kurwa mać jak ja uwielbiam tego idiotę, zmieniliśmy pozycję, klęczałem na szafce opierając się o lustro, a ten idiota poruszał się we mnie całując moją szyję i kark. Poczułem jego dłoń na moim penisie, drugą ręką zakrył mi usta, no i dobrze bo już nie umiałem się uspokoić wręcz krzyczałem na szczęście tłumił hałas. Doszedłem brudząc jego rękę, poczułem ciepło, które zaczęło mnie wypełniać... Doszedł we mnie, zmęczony spojrzałem na niego.
- już sprzątam nie patrz tak- pocałował mnie w usta i wyczyścił mnie dokładnie ruszając we mnie palcami...
Później przyniósł mi moją ulubioną satynową piżamę, ubrałem Się i skierowałem się do naszej sypialni. Patrzyłem na niego jak siada do biurka, ubrał okulary... Jest tak kurewsko przystojny w okularach.
Jak nigdy nic usiadłem mu na kolanach,
Oparłem się o niego i on sobie pracował, ja nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
~~~~~~~~~~~~
Szczerze mówiąc nasze życie zaczęło robić się dość normalne? No chociaż trochę, przez fakt, że jest coraz więcej dzieci ograniczyliśmy nielegalne interesy. Siedziałem z Porchay w jadalni pijąc kawę, nagle do jadalni wbiegł Tankhun
- LUDZIE DZIEJĘ SIĘ!- spojrzał na nas
- Vegas znów uległ i adoptowali kolejne dziecko?- zapytałem ironicznie, a on spoważniał.
- szczerze to na odwrót...to Vegas znalazł dziecko...- powiedział, a ja Spojrzałem na Porchay
- oni serii otworzą przedszkole - mój brat zaśmiał się, a Tankhun pokazał nam zdjęcie chłopca... Widać, że bardzo zaniedbany
- brakuje jeszcze by Tay zachciał zostać rodzicem i już całkiem zmienimy się w zwykłą rodzinę, a nie mafię - powiedziałem, a Tankhun uśmiechnął się jak głupi do sera ... uwielbiam tą rodzinę.
Minęły dwa lata albo trzy ? Już sam nie wiem, Syn na szczęście wygląda już naprawdę dobrze, Vegas już całkiem zachowuję się jak klucha, mały to jego oczko w głowie, to dziecko jest jak mały aniołek.
Naprawdę nigdy nie widziałem tak grzecznego dziecka, on pół dnia się modli, prawie nie płacze, chyba tylko raz płakał... Wtedy kiedy dowiedział się, że Vegas i Pete nie zaprosili go na ich ślub.
Go nawet nie było na świecie wtedy, oczywiście Vegas zrobi wszystko by jego aniołek był szczęśliwy i odnowili przysięgę ślubną, Chociaż najadłem się z dzieciakami tortu za darmo.
A właśnie tych dzieci jest naprawdę coraz więcej, oczywiście Tay i Macau również postanowili powiększyć rodzinę przedszkole i adoptowali chłopca w wieku Syn'a to jest icona w czystej postaci, naprawdę idealnie dopasował się do Tay...
Do jadalni przyszedł Mixx i Earth, a no tak zapomniałem wspomnieć o tym, że Arm i Pół również mają dziecko... Tankhun kazał im wręcz go tu wychować i bardzo dobrze, młody wprowadził się tutaj tuż po wypadku Mixx'a, mały stracił w nim nogę i niestety uszkodził płuca, Porchay ledwo wytrzymał czas w którym młody był w szpitalu... Strasznie szkoda mi mojego brata naprawdę wiele złego spotkało go w życiu.
Na szczęście Mixx jest naprawdę uparty i dobrze sobie radzi mimo utraty nogi.
Siedzieliśmy wszyscy przy śniadaniu kiedy nagle dostaliśmy wiadomość, która poraz kolejny przewróciła życie nas wszystkich do góry nogami.
Ojciec Kinn'a zmarł, mam wrażenie, że zniósł to najlepiej z braci, Tankhun mimo najgorszej relacji z ich ojcem jedyny płakał... szczerze mówiąc mi i dzieciarni było to obojętne.
A wręcz mam wrażenie, że dzieciarnia była zadowolona, może ukrywali to, ale było to widać.
Jednak tak jak należy przygotowaliśmy uroczystość by pożegnać go, nikt nie chce by jego dusza nasz prześladowała więc lepiej nie ryzykować i pochować go jak należy....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro