Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Długo nie trwało, nim Jeong-guk wstał z kolan. Usta miał nabrzmiałe i zaczerwienione, a Tae-hyung patrzył mu w oczy mętnym od spełnienia spojrzeniem. Za to te Jeong-guka było pełne żądzy.

— G-guk — dyszał Tae-hyung jak po biegu i zemdlony jednocześnie. — Nie patrz tak na mnie, ja tak nie potrafię.

Jeong-guk uśmiechnął się chytrze.

— Oczywiście, że potrafisz — przekonywał. — Może nie dokładnie tak samo, ale... — urwał i obejrzał się za siebie, jakby czegoś szukał.

Objął Tae-hyunga w pasie i szarpnął. Poprowadził do łóżka. Pchnął do na pościel i wspiął się na niego, zawisając nad nim na czterech. Tae-hyung leżał jak sparaliżowany. Jeong-guk pocałował go w usta, a potem odepchnął się i klęknął, przysiadając na piętach. Pogładził Tae-hyunga po torsie obiema rękami.

— Jesteś piękny Tae — szeptał czule i chłonął go wzrokiem.

Rozwiązał wyraźnie nabrzmiałe spodnie i złapał Tae-hyunga za rękę. Poprowadził ją w dół swojego brzucha. Jego palcami objął swoją erekcję i stęknął głośno.

— Tae-hyung — wymówił jego imię z rozkoszą i poruszył jego dłonią kilka razy posuwiście, odchylając głowę do tyłu. — Tae, teraz ty zajmij się mną, proszę.

Puścił jego rękę. Tae-hyung był onieśmielony lekkością i otwartością G-guka w wyrażeniu tego, czego chciał. Zastygł w bezruchu, trzymając w ręku jego gorącą, pulsującą i twardą erekcję, a ten powoli przechylił głowę z powrotem i spojrzał na niego spod półprzymkniętych powiek. Jego obnażone ciało przyciągało wzrok jak magnes. Wyraźnie zarysowane mięśnie na klatce piersiowej były napięte i prosiły o dotyk. Grzywka opadała mu na czarne niczym odmęty piekieł oczy, a półmrok komnaty dopełniał okazałości tego widoku i potęgował doznania. G-guk wyglądał jak diabeł. Półnagi. Wyuzdany. Grzeszny i kuszący.

— Tae... — wyszeptał upominająco i przełknął ciężko.

Tae-hyung poczuł, jak ogarnia go odwaga wymieszana z pożądaniem. Chciał dać G-gukowi to, co przed chwilą sam otrzymał, ale też coś jeszcze.

— G-guk, pragnę cię — wyszeptał i uniósł plecy.

Sięgnął ustami po jego usta, a dłonią zaczął powolny masaż. Jeong-guk stęknął głośno.

— Mocniej. Zrób to mocniej — wyjęczał, a Tae-hyung ścisnął jego erekcję bardziej. — O tak — zasyczał i znów odchylił głowę do tyłu.

Niosła go fala rozkoszy. Nie kontrolował siebie. Chyba nawet nie chciał.

Tae-hyung chwilę go obserwował. Podobał mu się ten widok, bo wiedział, że jest jego powodem. Spłynął ustami po jego szyi, a palcami drugiej ręki dotykał i pieścił jego twarde ciało. Pożądanie samo go prowadziło. Nie był taki całkiem niewinny. Znał mapę własnego ciała, a przecież G-guk niczym się od niego nie różnił. Podobało mu się to, jaką miał władzę nad jego doznaniami i to, co sam czuł. To go napędzało, a satysfakcja Jeong-guka była niezbitym dowodem, że robi to we właściwy sposób i taki, jakiego G-guk od niego oczekiwał. Sięgnął i znów złapał go za kark. Przywołał jego usta znów do siebie. Pocałował. Zachłannie. Zaborczo. Jeong-gukowi spięło się ciało. Objął go za policzki i popatrzył w oczy. Tae-hyung wiedział, co to znaczy. Spełnienie było blisko. Usta Jeong-guka nabrzmiewały z każdą sekundą i uchylały się niemo, gdy Tae-hyung pracował dłonią coraz szybciej.

— Jesteś cudowny — stęknął Jeong-guk drżącym spazmatycznie głosem i zapulsował Tae-hyungowi w dłoni.

Zastygł, zdławiony spełnieniem, wciąż patrząc mu w oczy.

Tae-hyung zobaczył w nich rozładowującą się energię, niczym ciemne niebo rozbłyskujące tysiącem gwiazd. W głowie słyszał jego śmiech. Na ustach czuł smak jego skóry. A całym sobą...

Ciepło.

Bliskość.

Szczęście.

Yyyy no to tyle ^^

Do nastęnego!

Sev.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro