Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział trzynasty; Ta suka zrobiła nam zdjęcia.

Louis' POV

W pierwszej chwili po mojej pobudce około południa musiałem dłużej pomyśleć nad tym, gdzie się znajdowałem, gdy rozejrzałem się po pustym pokoju. Dopiero po chwili przypomniałem sobie wydarzenia z poprzedniego dnia oraz nocy z leniwym, błogim uśmiechem na twarzy. Potrzebowałem dłuższej niż zwykle chwili na rozbudzenie się. Z lekkim zawieszeniem odkryłem, że w łóżku jestem sam. Nastawiłem uszu, słysząc rozmowy dochodzące z dolnej części domu, więc może to ja po prostu jak zwykle leniuchowałem dłużej niż każdy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu widząc, że moje ubrania są ułożone na fotelu przysunietym do wielkich okiennic. Leżała tam również moja torebka. Mozolnie podniosłem się z łóżka, krzywiąc na myśl o tym, że spałem w makijażu. Odrażające.

Założyłem swoją bieliznę, przystępując do znalezienia czegoś wygodnego w szafie Harry'ego. Wziąłem pierwszą lepszą rzecz, czym okazała się ogromna, szara bluza z logiem marki. Narzuciłem ją na siebie, wędrując do łazienki. Położyłem swoją torebkę na umywalce, wyciągając potrzebne rzeczy. Umyłem twarz przy ogromnym lustrze, wodząc wzrokiem po pomieszczeniu.

Kurwa, nawet łazienka w tym domu wyglądała lepiej niż cały mój dom razem wzięty...

Po załatwieniu potrzeb i wymyciu zębów jak najszybciej ulotniłem się z toalety, gdy mój żołądek zaczął wydawać z siebie zabawne odgłosy, odgrywając w ten sposób niemal całą symfonie głodu.

Schodziłem w dół, łapiąc się poręczy i słyszałem śmiech Zayna kontrastujący z jękami Zoe. Ta dziewczyna zawsze najbardziej dawała ponosić się imprezom i kończyła na tym najgorzej. Czując wibrację w mojej dłoni, gdzie znajdował się telefon  wszedłem na parter, podążając do jadalni. Przyjaciele od razu zaczęli wiwatować na mój widok.

– Wow, Tomlinson nie wygląda po imprezie jak zwłoki! – zawołał ze złośliwym szokiem Malik, któremu pokazałem środkowy palec.

– Dobrze cię widzieć, zaraz się dzień skończy – również dokuczał Liam.

– Założyłeś moją bluzę – Harry jako jedyny zwrócił uwagę na mój ubiór, patrząc na mnie większymi niż zwykle oczami, również bardziej podkrążonymi.

– Sukienka nie jest zbyt stworzona do codziennego użytku... – zmieszałem się, widząc jak obserwuje mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, zaprzestając mieszania czegoś na patelni. – To źle? – zachichotałem, wydymając przy tym dolną wargę w przesłodzony sposób.

– Nie – pokręcił głową. – Wyglądasz w niej nawet lepiej niż ja sam – przyznał z mikrym uśmiechem, który obudził w moim żołądku chmarę tych kretyńskich motyli.

– Jesteś głodny? – zwrócił się do mnie znowu Liam.

– Czuję się jakby alkohol wpił moje wnętrzności i chyba mam dziurę w brzuchu – mruknąłem, wspinając się na blat indeksowy tuż obok Harry'ego, wyświetlając wiadomość od taty, a następnie od Evelyn. Prędko odpisywałem im obojgu, że jestem bezpieczny i wszystko jest w jak najlepszym porządku.

– Możesz poczęstować się kanapką. Albo poczekać na to dietetyczne gówno, które robi Harry – odparł, kiwając głową na talerz kanapek. Liam wyglądał całkowicie normalnie, mając jedynie trochę bardziej szarą cerę niż zwykle. Kac zdecydowanie najbardziej dopadł Zayna i Zoe. Mulat był uczepiony ramienia swojego chłopaka, przyjmując cały czas pocieszające pocałunki w czubek głowy, natomiast Zoe zasnęła chwilę po tym, gdy tu przyszedłem z twarzą na stole.

– Ona zawsze przechodzi to wszystko najgorzej – westchnąłem, zeskakując z blatu, gdy odłożyłem mój telefon i zwróciłem swoją uwagę na Harry'ego. – A co takiego pichcisz, Styles, hmm? – zapytałem bruneta, stając obok niego i pozwalając sobie na położenie głowy na jego przepięknie umięśnionym ramieniu.

– Wegetariańskie tacosy – mruknął, mieszając warzywa na patelni. Uśmiechnąłem się z zachwytem i pisknąłem, sprawiając tym, że moja przyjaciółka sapnęła głośno. Objąłem Harry'ego w tali, przyciskając się do jego pleców.

– O której wstałeś? – zapytałem go, zauważając, że z nas wszystkich to on był najbardziej rozbudzony, albo po prostu robił takie wrażenie.

– Dosłownie z godzinę temu, zaraz po mnie wstała cała reszta, a ty na końcu – odparł, przewracając jedzenie na patelni.

– Wszystko w porządku? – odchyliłem się, by widzieć jego twarz, przy czym naparłem mocniej na jego ciało. Użyłem swojego słodkiego głosu, chcąc wyciągnąć z Harry'ego, dlaczego jest taki markotny.

– Tak – odparł wymijająco, jedynie krótko kładąc dłoń na moim ramieniu, które pogłaskał, ponownie skupiając się już tylko na przygotowaniu posilku.

Mimowolnie wypchałem naprzód dolną wargę, zmieszany dziwnym zachowaniem chłopaka, ale starałem się zrzucić winę na to, że pewnie po prostu wstał lewą nogą.

– Nie wierzę, że za trzy dni będą już święta, w ogóle tego nie czuję – powiedział znikąd Liam, przeglądając w telefonie coś, co widocznie naprowadziło go na ten temat rozmowy. Postanowiłem poczekać na posiłek i usiadłem obok niego przy stole.

– A za dwa osiemnastka Louisa! – Zayn rozbudził się nagle i nawet Zoe oparła twarz na dłoni, zerkając na nas sennie. Skrępowałem się trochę. Nie robiłem z tego faktu nic spektakularnego. Przecież po tym nic nie miało się zmienić.

– Właśnie, ostatnio zastanawiałem się dlaczego Louis chodzi do drugiej klasy, a ma nadal siedemnaście lat – powiedział Liam, zerkając na mnie. – Jak to jest mieć urodziny w Wigilię, mały?

– To nic niezwykłego – wzruszyłem ramionami, dziękując za herbatę, którą zrobił dla mnie Harry i położył ją pod mój nos. – Dzień jak każdy inny.

– Ale ssiesz – Zayn skrzywił się, dając mi pstryczka w grzbiet dłoni. – Jestem pewien, że nawet Zoe miała huczną imprezę w dzień jej osiągnięcia pełnoletności.

– A raczej zwłaszcza Zoe – zadrwił Payne.

– Lubię imprezy, ale nienawidzę ani świąt, ani moich urodzin... – wzruszyłem ramionami. – Sam nie wiem czemu tak jest, ale mimo wszystko i tak nie mam zamiaru świętować swojej osiemnastki, bo nie ma czym się zachwycać. To nie tak, że i tak jarałem, piłem i bzykałem się wcześniej.

– Ty rebelu – Zayn spojrzał na mnie ironicznie, przewracając oczami.

– Co nie znaczy, żeee... – przeciągnąłem słowo – nie możecie dać mi prezentów. Kocham prezenty!

– Co za materialistyczna świnia! - oburzył się mulat, chcąc uderzyć mnie w głowę.

– Jeśli jeszcze raz któryś z was wydrze mordę, będę musiała was zabić – walnęła nagle Zoe.

Zachichotałem, kilka minut później jedząc najlepsze taco w swoim życiu, przysięgam. Cały czas się zachwycałem cudownym smakiem, przez co nawet chłopaki zaczęli dokuczać mi, że po prostu podlizuje się Harry'emu. Wywracałem oczy, a najmniejszy ruch dolnej partii mojego ciała przypominał mi o wydarzeniach z wcześniejszej nocy.

– Właśnie przypomniałem sobie, żeby wspomnieć ci Harry o zaproszeniu na święta – Liam zwrócił się do nieco zaskoczonego Stylesa, popijając napój energetyczny. – Ty i Gemma macie rozkaz pojawienia się w naszym domu.

Zdziwiłem się na to. Sądziłem, że Harry na czas świąt wróci do domu rodzinnego chociaż... przecież ja nawet nie wiedziałem, gdzie takowy posiada. Jak tak dłużej pomyśleć, ja naprawdę niewiele o nim wiem.

– To... Naprawdę urocze ze strony twoich rodziców, Payno – wyznał Harry, przerywając melancholijne mieszanie herbaty.

– Oww, przestań być taki rozczulony, bo i tak moja męskość jest zbyt pokiereszowana odkąd jestem w związku – mruknął Liam, dając mu kuksańca w bok.

– Hej! – Zayn oburzył się. – Chciałbym wspomnieć, że to ja śpiewałem ci w oczy i obnażyłem meritum męskiej wrażliwości.

Skrzywiłem się na słowa mulata, nie wiedząc o czym on do cholery nawija. Harry rozsiadł się przy stole, posyłając mi drobne spojrzenie.

– Ja sam już jutro wyjeżdżam z rodziną do domu rodzinnego mamy, a później również Evelyn... więc zakładam, że nie będziemy widzieć się aż do nowego roku? – bardziej spytałem niż stwierdziłem, słowa kierując głównie do Harry'ego.

– Na to wygląda – rzekł Liam. – Ale przecież istnieje messenger – wzruszył ramionami.

– Jezu, ja nie mam Louisa nawet na facebooku! – zauważył wielce odkrywczym tonem Styles, patrząc na mnie. Wyciągnął telefon, zaczynając klikać odpowiednie rzeczy. – Zaraz cię zaproszę, Lou i masz pięć sekund na zaakceptowanie.

Zmarszczyłem brwi. Jeszcze moment wcześniej Harry nie odzywał się wiele, a teraz, zupełnie jakby się obudził, przybrał na twarz przyjazny uśmiech. Zadziwiał mnie, ale tę dziwną sytuację zwalałem na kaca i zmęczenie wywołane tym wszystkim, co działo się wczoraj oraz parę dni wcześniej podczas stresujących przygotowań do meczu.

***

Po śniadaniu i jako takim powrocie Zoe do świata żywych, zaczęliśmy wszyscy razem wspólnie sprzątać. Opierało się to w głównej mierze na wrzucaniu śmieci do worków, podnoszenia wywróconych rzeczy oraz mycia brudnych podłóg, co jednak w grupie okazało się dużo łatwiejsze do ogarnięcia.

– A ty co się tak ociągasz? – Zayn złapał mnie za łokieć, czym trochę mnie zaskoczył. Włożył do worka, który trzymałem przed nim, kilka puszek.

– Boli go dupsko – odparła Zoe, wcale nie kąśliwie. – Tobie pewnie tego nie mówił, bo zupełnie nie zwracasz większej uwagi na kogokolwiek odkąd jesteś z Liamem, ale nasz Lou był wczoraj naprawdę napalony.

– Przestańcie – sapnąłem, rumieniąc się krwiście, po tym gdy wyprostowałem się z bolesnym grymasem na twarzy po nałożeniu poduszek ozdobnych na kanapę. Było mi co najmniej niezręcznie, kiedy żartowali w taki sposób przy Harrym, który od rana ciągle dziwnie się zachowywał. Na szczęście chłopak teraz zajmował się wraz z Liamem sprzątaniem pokoju gier, co dało nam więcej przestrzeni.

– Dziwię się, że jeszcze nie streściłeś nam całej tej nocy – żachnęła się.

– Co mam ci powiedzieć? Było naprawdę wspaniale – wzruszyłem ramionami. – Pierwszy raz czułem się tak dobrze i mam satysfakcję z tego, że jemu również się podobało. I nie będę wam przecież mówił jak to wyglądało krok po kroku.

– Chyba naprawdę musiało być niesamowicie skoro po raz pierwszy w życiu nie zdradziłeś mi pikantnych szczegółów – dziewczyna spojrzała porozumiewawczo na Zayna, a ten w odpowiedzi uśmiechał się głupkowato. Chwilę później do pokoju wszedł brunet z Liamem, gdy ja przysiadłem na kanapie, aby sprawdzić powiadomienia na telefonie, który od paru minut strasznie wibrował.

– Właśnie w taki sposób kończy się to za każdym razem – Zayn nie mógł oprzeć się przed skomentowaniem mojej postawy. Spojrzałem na niego zza telefonu, wzruszając ramionami. Przecież już prawie wszystko było na swoim miejscu.

– Obyło się bez wymiocin i spermy na szybach – Harry westchnął ciężko, przysiadając na kanapie, wcześniej podnosząc moje stopy, aby położyć je na swoim udzie.

– Tak... teraz wystarczy odkurzyć...

Przestałem ich słuchać, kiedy natrafiłem na post Rachel, który jak się okazało zrobił furorę w internecie.

– Kurwa mać... – wymknęło mi się, czym zwróciłem na siebie uwagę. – Ta suka zrobiła nam zdjęcia.

– Co? – Zoe zmarszczyła brwi, sama pozostawiając swoją robotę, żeby usiąść przy mnie i spojrzeć mi przez ramię, podobnie jak Harry.  – Głupia, żmijowata kurwa – warknela po przeczytaniu opisu o treści "Jestem ciekawa, czy ta gadka o niewinności Tomlinsona przy "okrutnych" sportowcach jest prawdą".

Przesunąłem palcem w dół, natrafiając na fotografie, które były zrobione w całkiem dobrej jakości. Przedstawiały mnie i Harry'ego przypierającegi moje ciało do ściany, ściskając pośladek pod materiałem sukienki. Zerknąłem tylko na liczbę komentarzy, a było ich już ponad dwieście z tym, że wpis został dodany tylko kilkanaście minut temu.

– To... – nie wiedziałem co powiedzieć, widząc treść drwiących komentarzy. – To jest...

– Nawet nie zwracaj na to uwagi – kędzierzawy wyrzucił ramiona, nagle sięgając po mój telefon, naciskając na przycisk, który zablokował ekran komórki. Wszyscy spojrzeliśmy na niego, zmieszani tym stoickim spokojem.

– O co ci chodzi? – zapytałem na bezdechu.

– Jest po prostu suką i chce cię sprowokować.

– Harry, wstawiła do internetu zdjęcia, na których się obściskujemy i- uch, widziałeś te komentarze? – patrzyłem na niego ze skrzywioną twarzą, mówiąc podniesionym głosem. – Znowu nie będę miał spokoju w szkole, a naszej akcji nikt nie weźmie na poważnie, bo stwierdzą, że chciałem po prostu zrobić z siebie... jak- odwrócić uwagę od siebie i...

– Po tym, gdy burmistrz był świadkiem manifestacji, nie masz o co się martwić – cały czas wydawał się obojętny co niezmiernie zaczęło mnie wkurwiać.

– Jak możesz być taki spokojny?! – burknąłem, zaciskając zęby. – Ja rozumiem, że nie chcesz mieć wrogów, ale bez przesady, bądź konsekwentny!

– Czego ode mnie oczekujesz? – zmarszczył brwi, kładąc łokieć na oparciu kanapy.

– Po prostu nie rozumiem jak możesz być w ogóle nie przejęty, biorąc pod uwagę chociażby to, że również znajdujesz się na tych zdjęciach!

– Ale czym mam się przejmować? – on również wydawał się mnie kompletnie nie rozumieć. – Przecież nie robimy na tym zdjęciu nic złego.

– Ja pierdolę, alkohol ci wyżarł wczoraj mózg?! – podniosłem głos, popychając chłopaka przez co delikatnie się zachwiał. – Przewietrz sobie ten kudłaty łeb, może ci rozum wróci!

– Och, świetnie. Wykorzystam tę cenną radę, a ty użalaj się nad czymś, co nie ma znaczenia – mruknął, tylko trochę wyprowadzając się z równowagi. Wyszedł z salonu, prawdopodobnie kierując się na taras. Spojrzałem ze zdezorientacją na przyjaciół, którzy wyglądali na równie zdziwieni oprócz Liama opierającego się o fotel.

– Czy wy to widzieliście i słyszeliście?! – zwróciłem się do trójki, absolutnie sfrustrowany całą sytuacją.

– Co mu odbiło? – podjęła Zoe, patrząc wymownie na Malika.

– Znam go tyle co wy – ten skrzywił się, przysiadając obok mnie. – Nie martw się, Lou. Zgłosimy post ze wszystkich kont. Gdy wrócimy do szkoły i tak nikt nie będzie o tym pamiętał, a nawet jeśli, załatwię wszystkich idiotów, którzy chociażby krzywo się na ciebie spojrzą.

Westchnąłem w objęciach Zayna. – Chcę wrócić do domu, to i tak najwyższy czas. Tylko pójdę się przebrać – oznajmiłem, wymijając wszystkich.

Kiedy założyłem swoje rzeczy w sypialni Harry'ego, pościeliłem po sobie jeszcze łóżko. Wtedy usłyszałem ciche pukanie we framugę drzwi i chociaż liczyłem na to, że zobaczę w nich Stylesa, Liam uśmiechnął się do mnie smutno.

– Coś się stało? – zapytałem, gdy zamknął za sobą drzwi po wejściu do środka.

– Chciałem tylko z tobą porozmawiać – powiedział, przysiadając na łóżku Stylesa, następnie precyzując: – O Harrym.

– Mam nadzieję, że powiesz mi coś, co trochę usprawiedliwi jego zachowanie – byłem posępny, przewieszając torebkę przez ramię. U usiadłem obok z miną nie wyrażającą pobłażliwości. – Od rana zachowywał się dziwnie. Inaczej niż w ostatnich dniach. Myślałem, że idziemy w dobrym kierunku i zależy mu na mnie.

– Bo tak jest, Louis – westchnął, przebiegając szczupłymi palcami po włosach. – Ale... Harry jest po... przeżyciach, nie umie sobie czasami poradzić z najprostszymi sprawami i dlatego czasem zachowuje się... właśnie... jak teraz.

– Wcześniej nie pokazywał, że coś może być nie tak – zmarszczyłem brwi, nie spodziewając się takich słów po najlepszym przyjacielu Harry'ego. – Dlaczego nagle się zmienił?

– Pierwszy raz zmienił się przy tobie – sprecyzował Liam. – Ja chodzę z nim do klasy i w dodatku do jednej drużyny i sam doświadczyłem jego humorków, i uwierz, nie warto się tym zbytnio przejmować.

– Czyli to jest coś normalnego u niego? – rozchyliłem usta w zdziwieniu. Liam wahał się między przytaknięciem a wzruszeniem ramionami. – Zawsze mało mówi o sobie, prawie w ogóle, ale... Ma jakieś problemy? – naciskałem.

– Naprawdę nie powinieneś się tym przejmować – wyminął bardzo zgrabnie temat, ponownie poklepując moje ramię. – Wiem, że usprawiedliwianie go nie brzmi teraz najlepiej, ale robię to, bo wiem, że on naprawdę... chciałby czegoś więcej, z tobą, a ty? Masz na niego dodatkowo dobry wpływ, on jest przy tobie znacznie bardziej szczęśliwy, wiem, że ty przy nim też. Dlatego nie chcę, żebyś go odrzucił po tej jednej sytuacji. Nie wiń go i podchodź z dystansem do jego głupich tekstów i zachowań. Wiesz, że to dobry chłopak.

– Wiem... – mruknąłem po chwili ciszy.

Wygląda na to, że sprawa znacznie się skomplikowała, a ja nie mogłem nic zrobić dopóki nie wiedziałem, w czym leży problem.

Więc tak oto za cel obrałem sobie dowiedzenie się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro