rozdział trzydziesty drugi; Nawet nie wiesz, jak działa na mnie twoja zazdrość.
Prawie 5k słów. Ogień😳
**
Po powrocie do domu oznajmiłem rodzicom o swoim sukcesie i oni również nie mogli uwierzyć w to, co nam się przytrafiło dopóki nie pokazałem im zdjęć dodanych już na Instagram po obrobieniu ich w delikatny jak na mnie sposób. Kolejny atak serca towarzyszył mi wtedy, gdy zauważyłem, że Alaska udostępniła nasze wspólne zdjęcie na swoim Instastory.
Ukradłem rodzicom kilka pralinek tłumacząc, że teraz wezmę kąpiel i przyszykuje się na randkę.
Gdy wszedłem do swojego pokoju z maską na twarzy, usiadłem przy toaletce, pisząc wiadomość.
(19:48) Do: Harry🦋
„Mam kilka propozycji na dzisiejszy wieczór... Mogę wysłać ci zdjęcia?"
Od: Harry🦋
„Nie pytaj tylko daj mi!”
Zaśmiałem się, wysyłając dwa załączniki.
Do: Harry🦋
Nie zdążyłem nawet na długo odłożyć telefonu, ponieważ odpowiedź przyszła bardzo szybko i brzmiała:
Od: Harry🦋
"Pierwsza za zdzirowata i wszyscy będą cię wzrokiem pożerać, więc załóż drugą x"
Uniosłem brew na tę wyczerpującą rozprawkę ze strony chłopaka, następnie samemu znowu patrząc na swoje sukienki.
Do: Harry🦋
"A co jeśli ubrałbym te pierwszą jednak?"
Od: Harry🦋
„Nie zaczynaj ze mną Tomlinson. Druga podoba mi się najbardziej, a pierwszą zachowaj na inną randkę. W domu.”
Parsknąłem na jego determinację.
Do: Harry🦋
"Zrobię to tylko dlatego, że bardzo cię kocham i nadal nie mogę przestać podniecać się tym, że Alaska nazwała mnie suką i pochwaliła mój makijaż ❤️❤️❤️"
Po wysłaniu wiadomości, zdecydowałem się ustawić zdjęcie z wcześniej wspomnianą w wiadomości drag queen na tapetę.
Od: Harry🦋
„Idę wziąć kąpiel.
P.s Bądź posłuszną suką..."
Zaśmiałem się, odkładając telefon po tym, gdy uruchomiłem swoją playlistę z ulubionymi kawałkami i ściągnąłem maseczkę, wyrzucając ją do kosza. Gdy esencja się wchłonęła, starannie założyłem swoją sukienkę i buty, znowu siadając przy toaletce, aby wykonać swój makijaż od nowa. Był dużo bardziej delikatny i właściwie ledwo widoczny. Harry kochał mnie w naturalnym wydaniu, więc nie musiałem się nawet starać, żeby mu się spodobać. Na koniec dodałem również małą wsuwkę na włosy, upinając ją swoją grzywkę, a kosmyki które zawijały się przy moim karku poprawiłem prostownicą. Jako biżuterię założyłem bransoletkę, którą podarował mi Harry, gdy jeszcze nie byliśmy oficjalnie razem.
Użyłem kremu do rąk, chowając potrzebne rzeczy do torebki i postanowiłem pokazać się rodzicom w gotowym outficie, korzystając z tego, że Harry wciąż się nie pojawił, a oni wraz z Lottie siedzieli razem w salonie.
– Patrzcie i podziwiajcie! – zawołałem jeszcze zanim wkroczyłem do salonu, zaledwie będąc na korytarzu, dopiero nim pokazałem się im przemierzając salon swoim "modelkowym" krokiem. Zaprezentowałem na sam koniec nawet kilka poz na co Charlotte zagwizdała. Zaśmiałem się, stając przed nimi normalnie, trzymając torebkę w dłoni i pokazując im, że nawet założyłem bardzo ładny, delikatny naszyjnik. Uśmiechnąłem się finalnie, drąc się głośno: „wejdź", gdy usłyszałem dzwonek do drzwi.
– Czuję się jakbym szedł na jakieś spotkanie biznesowe, ale powiedzcie szybko, czy wam się podoba – ponaglałem. – Do tego ubiorę ten czarny płaszczyk Evelyn.
– Słucham? – kobieta spojrzała na mnie, nie kryjąc zdziwienia tym, z jaką pewnością i lekkością mówiłem o braniu jej rzeczy bez pytania.
– To co słyszałaś, moja droga – zacmokałem.
– Wyglądasz za ładnie – mruknęła Lottie. – To nie fair, prawie nie zostało dla mnie urody po tym, jak Louis się urodził.
– Przesadzasz! – przewróciłem oczami, słysząc kroki Harry'ego. – Po prostu wydoroślałem. Ty w moim wieku będziesz piękną kobietą i wkrótce będziesz mogła pożyczać moje sukie- jejciu, on ma róże! – pisnąłem na widok Harry'ego, na którego jednak nie zwróciłem uwagi tak bardzo, jak na piękny, czerwony bukiet, który trzymał w dłoniach.
Kątem oka dostrzegłem jak chłopak wychylił się po pocałunek, jednakże nie otrzymał go, ponieważ ja chwyciłem w dłonie ogromny bukiet, od razu pędząc do kuchni, by włożyć go do wazonu. Słyszałem jak cała rodzinka śmiała się zapewne przez oburzenie chłopaka.
– Jesteś niewdzięczny – słyszałem za sobą marudzenie i szum głosów całej rodziny, gdy dotarłem do kuchni, otwierając wszystkie szafki w poszukiwaniu wazonu, który w końcu znalazłem kładąc na indeksie kuchennym po wlaniu do niego wody. – Ale wyglądasz cudownie, więc ci wybaczę.
– Jestem bardzo wdzięczny – uśmiechnąłem się słodko, obdarowując chłopaka pocałunkami na wręcz całej twarzy. – Nie musiałeś dawać mi kwiatów, nie umiem ci się nigdy należycie odwdzięczyć! – wydąłem wargę, kompletnie ignorując obecność mojej rodziny.
– Wystarczy, że ze mną jesteś. A teraz jedźmy już, bo gorąco mi – jęknął i rzeczywiście nie najlepszym pomysłem było przesiadywanie w domu w takim dużym płaszczu, który miał na sobie Harry.
W dodatku przez niego nie mogłem zobaczyć w co jest ubrany oprócz czarnych, zwykłych spodni sztruksowych.
Spojrzałem na jego twarz, układając ostatecznie kwiaty w wodzie, delikatnie muskając palcami płatki róży i podałem Harry'emu dłoń, ciągnąc go do wyjścia z domu.
Zapowiadał się naprawdę cudowny wieczór.
***
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, parkując samochód idealnie pod nienachalnie oświetlonym lokalem, tkwiliśmy w samochodzie już od kilku minut stojąc w miejscu. O ile zaczęło się od delikatnych, słodkich buziaków, tak jakimś sposobem trochę się zagalopowaliśmy zupełnie ignorując otoczenie, jako, że wokół i tak nie widzieliśmy żadnych ludzi. Harry prawie już wciągał mnie na siebie, idealnie operując językiem w mojej buzi, ale w dobrym czasie przerwałem sesje obściskiwania się, wracając na swoje miejsce z uśmiechem, gdy jęknął jakby to, że przerwałem tak przyjemną czynność było dla niego prawdziwym cierpieniem.
– Nasza randka praktycznie się nie zaczęła, nie możesz mnie jeszcze niszczyć – sapnąłem, ocierając kąciki swoich ust i cieszyłem się, że tego wieczoru nie miałem na ustach pomadki, bo w takim wypadku byłaby wszędzie tylko nie na moich ustach. Oblizałem usta po poprawieniu swoich włosów, a Harry naprzekór moich słów znowu chciał przyciągnąć mnie do pocałunku, który tym razem spowolniłem, nie pozwalając mu kolejny raz pochłonąć się bez opamiętania w tej pieszczocie.
– Wyglądasz tak pięknie w tej sukience, z tym dekoltem, a twoje nogi... – wręcz sapał, wyciągając moją nogę na swoje udo. Przesuwając dłoń na moją łydkę, zaczął całować mnie po szyi, a ja instynktownie wyciągnąłem palce swojej stopy, chwytając jego płaszcz. – Gdybyśmy mogli tu zostać...
– Ale nie zostaniemy – zachichotałem, odsuwając jego dłonie od mojego ciala, mimo, że moje pożądanie tak naprawdę błagało i więcej. – Nie możesz rujnować mojego wyglądu, który tak bardzo starałem się przyozdobić tylko dlatego, bo twoje hormony szarżują jak szalone.
– Nigdy nie są aż tak intensywnie nabuzowane dopóki nie jesteś obok – próbował się usprawiedliwić, gdy ja otworzyłem drzwi auta od mojej strony, by wysiąść.
Poprawiłem jeszcze swoje ubranie, kiedy wysiadłem i moje nogi znowu zetknęły się z nieprzyjemnym mrozem. Było wciąż zbyt zimno na gołe nogi i stopy, ale pieprzyć to skoro wyglądam jak milion dolców. Dołączyłem do boku Harry'ego kiedy zablokował samochód pilotem i podał mi kluczyki, abym schował je do torebki. Gdy weszliśmy do środka restauracji uśmiechnąłem się delikatnie, ponieważ to naprawdę ładne, spore i dosyć eleganckie miejsce słynące swoją drogą z wysokich cen.
– Dopiero w takich chwilach przypominam sobie, że mój chłopak jest milionerem – mruknąłem po tym, kiedy już kierowaliśmy się do zarezerwowanego stolika.
– Przestań. Nie ja, tylko moi rodzice – pokręcił głową, głaszcząc mój bok, następnie ściągając także ze mnie mój płaszcz.
– Dżentelmen... – uśmiechałem się głupio pod nosem na ten drobny gest, który był dla mnie po prostu magiczny. Nie sądziłem, że kiedykolwiek przyzwyczaję się do tego traktowania. Harry opiekował się mną jak prawdziwą księżniczką. Sam miał predyspozycje do bycia seksownym księciem, śmiałem się w myślach. – Przy okazji możesz ocenić moje perfumy, które dostałem na urodziny – zagaiłem z satysfakcją odczuwając jak Harry finezyjnie dotyka nosem mojego karku, gdy zrzuciłem płaszcz z ramion prosto w jego ręce.
Demonstracyjnie zaciągnął się moim zapachem, na co zaśmiałem się lakonicznie.
– Bardzo ładnie – stwierdził. – Ale dosyć specyficznie jak na ciebie. Męskie perfumy nie pasują do ciebie tak bardzo – przyznał.
– Chciałem chociaż trochę być jak mężczyzna, aczkolwiek dzisiaj dużo bardziej odczuwam swoją kobiecą stronę.
– Za to ja czuję się, jak moja męskość dzięki temu przebija się na pierwszy plan – Harry zawiesił mój płaszcz na oparciu krzesła, otaczając stół, żeby zrobić to samo z własnym, kiedy ja już siedziałem, przyglądając się romantycznej zastawie na stół i dwóm, wysokim świecom. – Za chwilę powinien przyjść ktoś z kartą menu – powiedział, przysuwając się do stolika i teraz widziałem, że ma na sobie czarną koszulę z luźną kokardą przy szyi związaną ze wstęgi, a przy rękawach widziałem koronkowe wykończenia. Cały materiał był prześwitujący i nigdy nie widziałem czego, co wyglądało na nim tak świetnie uwydatniając męską sylwetkę i tatuaże.
– Gucci – odparł, zauważając jak mu się przyglądam. Wręcz parsknąłem, ponieważ to było tak przewidywalne.
Jak się okazało, Harry miał rację i już chwilę później do naszego stolika podszedł elegancko prezentujący się kelner, który był na oko o parę lat starszy od nas.
– Witam, dzisiejszego wieczoru będę waszym kelnerem – ton jego głosu jednakże odbiegał od klasy, ponieważ brzmiał na bardzo znudzonego, równocześnie łypiąc na mnie okiem. – Oto karta dań – rzekł, podając nam menu.
Jego uroda przypominała tę Zayna, ale zdecydowanie nie był w moim typie. Jego włosy były idealnie czarne i przystrzyżone po bokach jak od kątomierza, podobnie jak jego gęsty zarost. Biała koszula wręcz nadto opinała zbudowane ciało i facet wyglądał jak po jakiś sterydach, a jego zęby musiały być wybielane kilkukrotnie, albo były po prostu sztuczne. Znam dziesiątki dziewczyn, które mogłyby piszczeć na jego widok, ale to zupełnie nie mój typ faceta. I chyba zbyt długo mu się przyglądałem, bo zerknął na mnie z czymś dziwnym w bardzo ciemnych oczach, gdy kładł przede mną kartę w brązowej oprawie.
Chyba nie odróżniał wzroku pożądania od zdegustowania.
– Proszę wybrać swoje zamówienia, a ja wrócę już za moment – nagle jego głos stał się dużo bardziej finezyjny i o zgrozo, było to za sprawą chyba mojej osoby, ponieważ nim odszedł, uśmiechnął się do mnie całkiem szeroko.
– Bipolarny – rzuciłem tylko luźnym komentarzem, przyciągając kartę do siebie i otworzyłem ją z mikrym uśmiechem. – Mógłby chociaż zaproponować od razu coś do picia, najlepiej wino, ale cóż – nie chciałem narzekać na naszej randce, która miała być idealna. Spojrzałem odruchowo na Harry'ego. Chłopak skubał kciukiem rąbek księgi, spoglądając charakterystycznie za moje plecy.
– Oh, dość – zachichotałem, kopiąc go delikatnie pod stołem, zaraz po tym wpadając na ciekawy pomysł. – Nie musisz być zazdrosny, dobrze wiesz, że nie ma innego mężczyzny, na którego bym w ogóle spróbował spojrzeć... – nie odrywałem wzroku od jego twarzy, gdy wyciągnąłem swoją nogę, przesuwając obcasem po łydce Harry'ego.
Obrus zwisający z okrągłego stołu zakrywał wszystko sięgając prawie podłogi wyłożonej białymi, lśniącymi kafelkami. Skutecznie zwróciłem na siebie uwagę Harry'ego i posłałem mu drobny, zawiadzki uśmiech na co on wydął wargi, kręcąc przy tym głową i owinął palce wokół mojej kostki spuszczając ją na swoje kolano. Oparłem łokcie na stole, wzdychając, kiedy w pomieszczeniu rozbrzmiała przyjemna muzyka. Lokal, chociaż drogi, wcale nie był takim, który nadawał się dla snobistycznych, bogatych grubych ryb. Było bardzo przyjemnie i nie czułem skrępowanej aury mimo bogatego wystroju.
– Jak teraz o tym myślę, to kolacja jest naprawdę fajnym pomysłem na randkę, ale nie na pierwszą – zacząłem przeglądać kartę, jak zwykle dużo gadając. – Przez to, że jesteśmy już razem jest tak spokojnie i romantycznie, ale gdyby to było nasze pierwsze wyjście mogłoby być krępująco. Co myślisz?
– Zdecydowanie – zgodził się od razu. – Ja pamiętam, że same korepetycje były niezręczne pomimo, iż nie było w tym niczego w zamyśle romantycznego.
– Hm, a podobałam ci się chociaż troszeczkę już wtedy? – zapytałem z zaciekawieniem.
– Lou... – uśmiechnął się – już na samym początku wpadłeś mi w oko. Po prostu tego nie przyznawałem, ale jesteś typem, na który zawsze zwracałem uwagę, więc mimowolnie mi się spodobałeś – opowiadał, trochę tajemniczo i tak, że mogłem słuchać go do północy. – Za to później, o Boże, byłeś taki irytujący kotku, kiedy depresyjnie starałeś się mnie poderwać!
– Wiem... – zaśmiałem się, przewracając stronę w menu, oglądając wybór potraw. – Ale z jakiegoś powodu nie przeszkadzało ci moje bycie wkurwiającym, gdy stał ci na baczność, kiedy usiadłem ci na kolanach w barze...
– Nawet mi tego nie przypominaj...
– Byłem tak spięty, kiedy mnie przyciągnąłeś – zawiesiłem wzrok na potrawach z makaronem. – Przyznaj się, co chodziło ci po głowie? – uniosłem spojrzenie. – Chciałeś być miły, uwieść mnie?
– Szczerze? Nie mam pojęcia – uśmiechnął się tajemniczo. – Byłem po prostu ciekaw tego, co będzie dalej i poszedłem na żywioł. A to, że postanowiłeś niesamowicie wiercić się dosłownie na moim kutasie, to już twoja wina.
– Zdecydowany? – zmieniłem temat, co nie uszło uwadze Harry'emu, który wydał z siebie chichot w idealnym momencie, ponieważ kelner zaczął się do nas zbliżać po nalaniu parze kilka stolików dalej wina. Podszedł do nas z karteczką i czułem się wręcz rozbierany wzrokiem. Miałem wrażenie, że zaraz palnie coś głupiego i wcale się co do tego nie pomyliłem.
– Przybyłem najszybciej jak mogłem, byle tylko nie było konieczne zbyt długie czekanie – mówiąc to uśmiechnął się do mnie promiennie.
Harry ograniczył się do demonstracyjnego odchrzakniecia, mówiąc: – Ja poproszę spaghetti bolognese, ale bez mięsa.
Mężczyzna w odpowiedzi nie raczył Harry'ego spojrzeniem, skrobiąc tylko po kartce w swoim notesie i zawiesił na mnie wyczekujące spojrzenie.
– Skoro mój chłopak tym razem płaci proszę makaron z owocami morza i pesto – miałem nadzieję, że jeśli uświadomie tego ćwoka o statusie Harry'ego, odczepi się.
Kelner wyraźnie nie umiał powstrzymać grymasu na swej twarzy przez porażkę jaką poniósł nim jeszcze zdążył dobrze cokolwiek zacząć. Widziałem, że Harry o mało nie parsknął śmiechem, gdy jeszcze tylko poprosiliśmy o zwykłą wodę do picia, a mężczyzna w końcu odszedł.
– Jak można w ogóle podrywać kogoś, kto wyraźnie jest na randce? – widziałem, że tym razem Harry trochę się zdenerwował, wyciągając dłonie na stolik. Jego cierpliwość nie sięgała zenitu i wcale nie dziwiłem się, że ciśnienie trochę mu podskoczyło. Nie ma gorszych ludzi od takich prostaków, którzy myślą, że są panami świata i mogą każdego wyrwać przy tym tracąc swoją kulturę. – Mogę już złożyć na niego jakąś skargę? – narzekał.
– Uspokój się, słońce – wyciągnąłem rękę w jego stronę, by położyć ją na wierzchu większej dłoni bruneta. – Przecież on się tylko gapił. Poza tym, widać, że poczuł się przegrany i powinien sobie odpuścić, nie rób dramatu...
– Jesteś mój – praktycznie warknął, splatając ze sobą nasze palce. – Tylko mój.
Automatycznie zatrzymałem z dyskrecją oddech, bo ta zaborcza strona Harry'ego niesamowicie mnie rozgrzewała. Uwielbiałem czuć przynależność do swojego partnera i to w dodatku rozpalało mój pusty żołądek. Wypuściłem delikatny oddech na dłoń bruneta, kiedy sięgnął do mojego policzka, gładząc go jowialnie.
– Zazdrosny? – uśmiechnąłem się spod długich rzęs, czując mocniejszego bicie mojego serca. Jedna dłoń Harry'ego była złączona z moją własną, druga dotykała mojej twarzy, samo to sprawiało, że się ekscytowałem.
– Oczywiście, że tak – zmrużył oczy, przybliżając się jeszcze bliżej mnie oraz kładąc przy tym rękę na moim udzie. – Jak mógłbym nie być zazdrosny, gdy jestem z tak pięknym chłopakiem, którego odebrałby mi dosłownie ktokolwiek?
Ścisnąłem dłoń Harry'ego, patrząc na niego jak na ulubiony obraz. – Na nikim innym mi w ogóle nie zależy, nie powinieneś się przejmować – zapewniałem go.
– Nie prawda – zmarszczył brwi. – Widzę w oczach tylu mężczyzn jak bardzo chcieliby cię sponiewierać... Dotknąć te piękne, pełne uda, całować po szyi... Nawet nie wspomnę o innych, bardziej niegrzecznych rzeczach.
– Pozwalam na to tylko tobie – zauważyłem tworzące się na jego twarzy czerwone wypieki. Zrobiło mi się gorąco... – Nikt inny tego nie zrobi, z resztą – postanowiłem trochę udobruchać jego męskie ego – nie sądzę, aby z kimś innym było mi tak dobrze. Tylko ty sprawiasz, że czuję się szalony, a w dodatku kochamy się – wzruszyłem filuternie ramionami.
– Masz rację. Kocham cię – zagruchał, uśmiechając się czule i niemal rozpłynąłem się przez to, jak w jednej chwili chłopak potrafił przejść z bardzo uwodzicielskiego tonu na ten bardziej kochany i romantyczny.
– Więc daj mi buziaka – zażądałem, wychylając tułów, żeby sięgnąć ust Harry'ego. Nie było z tym żadnych niezręczności kiedy również naparł swoim torsem na krawędź stołu, łącząc nasze usta w pocałunku, który przez to, że byliśmy w miejscu publicznym nie był zbyt namiętny, ale za to bardzo uczuciowy.
Szlag mnie prawie trafił, kiedy nad nami rozległo się atencyjne chrząknięcie kelnera.
– Proszę bardzo – mruknął dosyć opryskliwie po postawieniu szklanki z wodą tuż przed nosem Harry'ego o mało nie wylewając przy tym jej zawartości. Następnie jednak odwrócił się w moją stronę, podając mi moją szklankę z tym głupim, cwanym uśmieszkiem i odważył się nawet na puszczenie mi zuchwałego oczka! Co za bezczelny typ!
– Posłuchaj mnie, gościu – postanowiłem wziąć sprawę w swoje ręce. – Jeśli przestaniesz niszczyć naszą randkę wstrzymam się od zgłoszeniu twojemu szefostwu negatywnej uwagi na twój temat – miałem głęboko w poważaniu to, że właśnie kilka osób stojących przy barze zwróciło na nas uwagę. Byłem zły, że ktoś zakłóca nasz spokój. Przecież chcieliśmy dbać o to, żeby było idealnie!
– Ach, szkoda – burknął, patrząc zarówno na mnie jak i na Harry'ego spode łba. – To przykre, że tak dobre partie się marnują – wzruszył ramionami, odchodząc od naszego stolika zanim zdążyliśmy cokolwiek mu odpowiedzieć. Zwłaszcza, że porządnie nas przy tym zatkało.
– Co za brak kultury – jęknąłem zupełnie wzburzony, a mój głos zsynchronizował się z głosem Harry'ego, który wybluzgał mężczyznę trzema przezwiskami. – Nie denerwuj się Harry, przecież oboje wiemy, że jesteś dla mnie najlepszy – zetknąłem ze sobą nasze kolana.
– Za kogo ten przylizany laluś się, kurwa uważa? – parsknął z wyraźnie pogardliwym śmiechem.
– Nie wierzę, że w ogóle można mieć czelność powiedzieć tak do kompletnie obcej osoby... – pokręciłem głową.
Widziałem jak szczęka Harry'ego uwydatnia się w trakcie, gdy zacisnął mocnej zęby, patrząc w wyznaczony sobie punkt. Jego brwi były spięte, a spojrzenie wyostrzone. Pomyślałem „rzuć się na mnie" i nie zdołałem utrzymać spragnionego westchnięcia za zębami. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale moje zmysły wyostrzyły się i chciałem zniknąć, albo po prostu być pieprzonym. Może to wydawać się komuś chore, że w takiej chwili mój wkurwiony chłopak mnie podniecał, ale... tak po prostu było i nie umiałem nic na to poradzić.
– Jesteś od niego o niebo lepszy, kochanie. We wszystkim – zapewniałem z przygryzioną wargą. Powstrzymywałem się od wzdychania.
Spojrzenie Harry'ego nagle rozjaśniło się, gdy zerknął w moim kierunku z samozachwytem. Uśmiechał się zadziornie, gdy moje wnętrzności piekły się w żarze ognia i wydaję mi się, że dobrze o tym wiedział.
– Tak, Lou? – uniósł brew i nie zorientowałem się, kiedy wręcz zadrżałem. – Powinieneś tak uważać. Musisz uważać, że jestem najlepszy.
Louis, kurwa, uspokój swoje rozszalałe hormony, zachowuj się normalnie - ta rozsądniejsza strona mnie, która próbowała przejąć nade mną chociaż jakąkolwiek kontrolę dała o sobie znać.
Postanowiłem udać się do łazienki, aby tam w spokoju odetchnąć i uspokoić płomień, który palił się w moim podbrzuszu co widać było na zarumienionych policzkach.
– Pójdę do toalety – wypaliłem więc, wstając pospiesznie ze swojego miejsca.
Chwyciłem swoją torebkę, żeby w razie potrzeby wprowadzić drobne korekty do swojego znoszonego już makijażu. Chociaż nie miałem na sobie wielu kosmetyków nawet drobna poprawka była w porządku, żeby tylko zająć czymś myśli i zahamować pragnienia.
Okazało się, że toalety są ogromne i bardzo eleganckie. Trochę mnie to pocieszyło, ponieważ nie musiałem krępować się, że znajdę tu jakieś zarazki. Widocznie ludzie rzadko tu zaglądali co działało na moją korzyść. Położyłem kosmetyczkę na umywalce, zerkając w lustro.
Westchnąłem głęboko na widok ewidentnie oszklonych oczu. Czy naprawdę było coś ze mną nie tak, że potrafiłem podniecić się taką błahostką czy to jednak normalne dla chłopaka w moim wieku i do tego w związku?
Pokręciłem głową, przywracając się do porządku, przypudrowując twarz oraz malując usta balsamem.
Poprawiłem również spinkę we włosach, chociaż była w nie idealnie wpięta.
Nie sądziłem, że zazdrość Harry'ego aż tak mnie nakręci. Wcześniej, na przykład w szkole, widziałem, że zabija spojrzeniem chłopaków - tych, którzy zachowują się w stosunku do mnie z aż nadtą życzliwością, żeby tylko spojrzeć na mój tyłek, gdy przepuszczają mnie na schodach, ale teraz, gdy widziałem jak dosłownie rozpalił się przez obcego faceta, czułem coś dziwnego. Chciałem pokazać mu, że jestem tylko jego i nie musi się o to martwić.
Schowałem kosmetyki, prostując się jak struna, kiedy drzwi otworzyły się i byłem pewien, że to jakiś randomowy koleś, ale przeczucie mnie zmyliło.
– Stęskniłeś się już? – postanowiłem rzucić jakimś luźnym żartem, gdy ujrzałem w odbiciu Stylesa.
On nie odpowiedział mi, jedynie utrzymując ze mną kontakt wzrokowy poprzez wpatrywanie się w zwierciadło. Przełknąłem ślinę, kiedy dostrzegłem w spojrzeniu chłopaka coś specyficznego, coś co zazwyczaj pojawiało się tylko wtedy, gdy byliśmy zupełnie sami w jego lub mojej sypialni...
– Wyszedłeś zupełnie nagle – zbliżył się kilkoma krokami, teraz stojąc dosłownie kilka centymetrów za mną i tym samym nadepnął na moją przestrzeń osobistą, a ja pozwoliłem mu ją zrujnować bez najmniejszego mrugnięcia. – Miałem prawo się zmartwić – straciłem dech w piersi, kiedy jednym ruchem dłoni, która ścisnęła moje biodra nakierował mnie w taki sposób, że teraz napierałem dłońmi na umywalkę, delikatnie pochylając sumie nad nią. Wtedy chwycił dwoma palcami mój podbródek, abym uniósł brodę i równocześnie wzrok na nasze odbicie.
– Jesteś taki piękny, skarbie – kontynuował mówienie tym piekielnie ujmującym, seksownym tonem. – Możesz tylko domyślać się jak bardzo frustrujące jest, gdy na świecie jest kilka miliardów facetów, a wszyscy i tak oglądają się za tobą. Mimo wszystko jednak nie mogę ich winić, aczkolwiek wolałbym, aby nie wpierdalali się z butami w coś co należy do nas.
– Hazz... – mruknąłem niepewnie i z jednej strony była ta czerwona lampka, a z drugiej jej zupełna kontrastująca przeciwność. – Nawet nie wiesz, jak działa na mnie twoja zazdrość.
W tym momencie ta druga zaczęła władać nad całym moim ciałem, gdy instynktownie naparłem pośladkami na krocze swojego chłopaka.
– Właśnie widzę – parsknął z nikłym rozbawieniem, sunąc swoimi dłońmi po moich biodrach. – Tak bardzo podoba ci się sam fakt, że cię pożądam i jesteś mój? – wymruczał te słowa mi prosto do ucha.
Jęknąłem cicho, poruszając pośladkami przy nie tak obojętnym na moje ruchy kroczu chłopaka.
– Jesteśmy w miejscu publicznym – znów odezwała się niepewna wersja mnie, która mówiła, że to co robimy jest złe i powinniśmy się powstrzymać zanim to wszystko zajdzie za daleko. – K-ktoś może wejść...
– Mam to gdzieś, rozumiesz? – niemalże warknął, jednym, solidnym ruchem odwracając mnie tak, że teraz byłem skierowany twarzą do niego. – Jesteś mój i dosłownie mnie nosi, gdy myślę o tym, że jakiś skurwysyn się na ciebie czai...
Spojrzałem na niego, czując puls w moich żyłach dosłownie na całym ciele, a zwłaszcza w podbrzuszu, i mój oddech zrównał się z ciężkim sapnięciem Harry'ego kiedy nie potrafiłem się mu oprzeć, będąc gotowym zrobić wszystko, żeby się mną zająć.
– Musimy być ostrożni – rzuciłem, zgarniając swoją torebkę, mając tam najmniejszą buteleczkę lubrykantu i jedną sztukę prezerwatyw.
Zerknąłem znacząco w stronę obszernych kabin w momencie, gdy Styles przyćmił moją czujność już dobierając się do mnie rękoma.
– Harry, kurwa – sapnąłem, gdy jego dłonie już ściskały moje pośladki pod bielizną, gdy próbowałem odsunąć się razem z nim od umywalki. – Nie mam zamiaru dać się przelecieć na samym środku publicznego kibla i zostać przyłapanym przez Bogu ducha winnego człowieka.
Harry oprzytomniał trochę, odrywając się ode mnie i spojrzał w kierunku drzwi wyjściowych toalety, ale nawet nie myślał o tym, żeby zaprzestać naszych poczynań i z resztą ja też nie.
Znaleźliśmy się w kabinie, przekręcając zamek w drzwiach i zaczęliśmy się znowu obściskiwać w trakcie czego moja torebka wylądowała na toalecie. Pomieszczenie pachniało przyjemnym odświeżaczem powietrza i to jedyne, co zdążyłem zarejestrować, ponieważ Harry całował mnie w taki sposób, że czułem się na granicy świadomości.
– Czekaj... – wymamrotałem niewyraźnie w jego wargi, już praktycznie dysząc, wychylając się w stronę torebki, z której następnie wyjąłem gumkę i nawilżacz. Harry wziął z moich rąk te dwie rzeczy, następnie atakując moją szyję, na której zaczął intensywnie się zasysać.
– Uch, zrób to szybko, błagam – sapnąłem, wyciągając koszulę z jego spodni, żeby poczuć przez chwilę rozgrzaną, miękką skórę, a w następnej kolejności chwyciłem za pasek spodni, prędko się z nim uporając. – Jestem cały twój, proszę, pieprz mnie w tej chwili. Jestem dla ciebie taki dobry, musisz mnie pieprzyć.
– Och, moje kochanie takie spragnione? – mruknął, odwracając mnie tyłem do siebie, a ja ku mojemu niezadowoleniu nie mogłem przez to już cieszyć się dotykiem jego skóry pod moimi dłońmi. W następnej chwili poczułem jak moja sukienka została podwinięta do góry, a majteczki opuszczone w dół, do połowy ud.
– Myślę, że coś mi się należy – wstrzymałem powietrze na nagłe poczucie chłodu na swoich pośladkach, a później między nimi, kiedy lepki lubrykant już ubrudził moje wejście. Wypchnąłem tyłek w kierunku dłoni Harry'ego, napierając własnymi na zimną powierzchnię ściany wysadzonej czarnymi kafelkami. – Przecież j-jestem taką dobrą dziwką.
– Najlepszą – wysyczał. – Jakieś specjalne życzenia? – zapytał, wsuwając równocześnie palec wskazujący w moją dziurkę, na co moje usta opuszczały ciche westchnięcia, a ja sam nabijałem się na jego opuszek.
– Zniszcz mnie – powiedziałem tylko, co było pierwszą rzeczą, która przyszła mi do głowy. W pomieszczeniu zapadła stosunkowo dziwna atmosfera jak na to, co właśnie robiliśmy. Przy tym przegrywałem dolną wargę, żeby nie być zbyt głośnym.
Harry zassał się na moim karku, równocześnie napierając drugim palcem na moje wejście. Zacisnąłem zęby przez uczucie rozpychania, które mimo wszystko było tak dobre, że dosłownie już nie mogłem doczekać się aż poczuję penisa chłopaka w sobie.
Poprzez dozę przyjemności łzy zakłuły w moje oczy, dlatego odchyliłem twarz w kierunku wysokiego sufitu, zamykając oczy i czując kolejne poczynania. Słyszałem jak mój partner ściąga swoje spodnie, a później rozrywa folię. Podczas tego sam trzymałem w jednej dłoni materiał swojej sukienki, która nie była wygodnym ubraniem do tego, co robiliśmy.
Gdy Harry zaczął się we mnie wsuwać, mimowolnie zakwiliłem, co sprawiło, że momentalnie zaprzestał ruchów.
– Musisz być ciszej, dziewczynko – upomniał mnie, ale nie wiedziałem, czy potrafię.
– Jeśli będziesz dalej tak mnie nazywał, na pewno mi się nie uda... – westchnąłem, bardziej wypinając się wprost na jego kutasa, dosłownie cały dygocząc, gdy on poruszył się delikatnie, wykonując bez ostrzeżenia mocne pchnięcie.
– A-ach! – głośne jęknięcie wyrwało się z pomiędzy moich warg chociaż przegryzałem je i wydawało mi się, że mam nad tym kontrolę. Harry napierał na mnie mocno, przykrywając moją dłoń swoją własną. – Nie mogę. Musisz zakryć mi usta – szepnąłem.
– Czy to źle, że miałem związane z tym fantazje? – zachichotał i na te króciutką chwilę jego głos przypominał ten, jaki miał przez większość czasu, sprawiając, że poczułem mimo wszystko jak moje serce rośnie zanim nie przysłonił moich ust dużą dłonią. Następnie zaczął mnie dosłownie pieprzyć, bo zwykłym, finezyjnym uprawianiem miłości zdecydowanie nie dało się tego nazwać.
W niektórych momentach nie byłem w stanie się powstrzymywać, ale wszystkie dźwięki były tłumione w skórze Harry'ego, kiedy dociskiwał dłoń do moich ust, przysłaniając również całą brodę i szerokość mojej szczęki. Wyginałem się błogo, jednocześnie nie mając zbyt wielkiego manewru ruchu, będąc dosłownie przygniatanym do chłodnej ściany. Ciężki, urywany oddech drażnił moje lewe ucho, a później kark i to było dla mnie po prostu idealną ulgą podczas, gdy to wielkie pożądanie towarzyszyło mi już od kilku dni.
Kiedy doszedłem, a później zrobił to Harry, miałem wrażenie, że kręci mi się w głowie i za chwilę jestem w stanie upaść, ale on szczelnie mnie trzymał, kiedy nasienie ubrudziło moje uda.
Zabrał rękę w tym samym momencie, w którym też wysunął się ze mnie, a w następnej chwili usłyszałem jak zużyty kondom wylądował w koszu na śmieci. Powoli odwróciłem głowę w kierunku swojgo chłopaka, aby spojrzeć na niego z małym uśmiechem, w którym było także pełno ulgi.
Najpierw on sam doprowadził się mniej więcej do porządku, następnie zgarniając mnie w objęcia w stylu panny młodej i posadził mnie na toalecie. Obserwowałem go z nikłym zdezorientowaniem i byłem zbyt zmęczony, by analizować jego ruchy. Rozszerzył moje nogi i klęknął przede mną, następnie dosłownie zlizując nasienie z wnętrza mojego uda i sięgnął po papier toaletowy, ocierając główkę mojego penisa.
– Czuję się równocześnie zażenowany jak i spełniony tym, co zrobiliśmy – przyznałem, nadal próbując uspokoić swój oddech na co Harry zaśmiał się dźwięcznie, po podniesieniu się całując mnie krótko, lecz namiętnie. Podciągnął przy tym moje majtki do góry. – Mówię serio!
Oderwałem się od deski, żeby mógł wciągnąć majtki na moje pośladki i wyprężyłem palce, niemo przywołując Harry'ego do tego, aby zbliżył się i wtedy owinąłem dłonie wokół jego karku, równając oddech.
– Nie sądziłem, że lubisz być kneblowany – usłyszałem nagle jego piorunująco seksowną chrypkę i zatrzymałem ciężki oddech.
– Ja też nie – przyznałem, po chwili śmiejąc się razem z nim. Doprawdy, sam byłem zaskoczony tym, jak bardzo spodobał mi się fakt, iż Harry miał nade mną tak wielką kontrolę, że nawet od niego zależało to, jakie dźwięki z siebie wydawałem.
– Powinniśmy próbować takich rzeczy częściej.
– Musimy o tym porozmawiać, ale nie teraz, gdy wciąż ktoś może tu wejść i to będzie najbardziej niezręczna chwila w moim życiu – złapał moje dłonie tym samym zdejmując je ze swojego karku i podciągnął mnie do góry. Moje jak z galarety nogi, potrzebowały chwili zanim w ogóle mogłem stanąć stabilnie bez podpierania się na mężczyźnie.
– Powinniśmy wymieniać się tym, co nas najbardziej fascynuje i wtedy nasz seks może być jeszcze lepszy. Właściwie ciężko będzie nam pobić rekord tych dwóch upojnych minut, które właśnie dzieliliśmy.
Och, najlepsze dwie minuty w moim życiu, nie narzekam.
– Jesteśmy okropni – uznałem, gdy opuściliśmy kabinę, a ja jak najszybciej pognałem do lustra, by doprowadzić swoją twarz ze zrujnowanym kompletnie makijażem do porządku. – Podnieciliśmy się przez twoją zazdrość, to niedorzeczne!
– Skarbie, jesteśmy nastolatkami, to nie tak, że mamy jakąkolwiek kontrolę – pocieszał mnie, zasuwając swój zamek. – Ale wyobraź sobie tylko to. Prawdopodobnie gdy stąd wyjdziemy trafimy prosto na nasze pyszne jedzenie. Makaron po seksie brzmi jak miła niespodzianka.
– Boże, spójrz na moje usta... – jęknąłem buńczucznie, widząc jak kompletnie moja pomadka została rozmazana, gdy sięgnąłem dłonią do kosmetyczki.
– Patrzę... – mruknął lubieżnym tonem. – Wyglądają bardzo ładnie i gdybyśmy nie byli w miejscu publicznym, to chciałbym je zobaczyć w innych okolicznościach...
– Czy naprawdę po tym wszystkim chciałbyś, żebym dodatkowo obciągnął ci ustami? – cały czas dyskretnie szeptaliśmy, ale szczerze w tym momencie naprawdę nie dowierzałem w swojego chłopaka. Myślałem, że to ja jestem skrajnie napalony...
– A można obciągnąć czymś jeszcze innym niż ustami? – wyszczerzył szelmowsko zęby.
– Pieprzony śmieszek – zmarszczyłem brwi. – Jak dalej będziesz tak cwaniakował, to moje usta jeszcze długo nie znajdą się przy twoim pisklaku.
– Kochanie.... Nie chcę ci odejmować wdzięku, ale jesteś sporo mniejszy ode mnie.
– Zamknij się i chodźmy na mój makaron zanim naprawdę rozboli mnie tyłek – skrzywiłem się, palcami przecierając dolne powieki, gdzie odcisnęło się trochę tuszu i byłem gotowy po poprawieniu włosów. – A jeśli po kolacji zabierzesz mnie do swojego domu mogę się zastanowić nad dalszymi wydarzeniami naszej randki i zobaczymy, czy będę na tyle zadowolony, by uwzględnić w nich robienie ci loda.
– Będę najgrzeczniejszym i najwspanialszym chłopakiem, skarbeńku – zagruchał, na co ja tylko przewróciłem oczyma, gdy po ogarnięciu swego makijażu wróciliśmy do stolika.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro