rozdział siódmy; Cała szkoła o tym gada i jest z tym związany niezły dym
Harry's POV
– Odkąd poszedłeś do tej szkoły mało mówisz o sobie, wszystko w porządku?
Zbierając rozrzucone książki do plecaka, odwróciłem się, patrząc na moją siostrę obojętnym spojrzeniem. Zasunąłem tornister, nie spiesząc się za bardzo. Właściwie miałem jeszcze bardzo dużo czasu, ale obudziłem się koło siódmej i nie mogłem już zasnąć. Wyszykowałem się tego dnia w jedne ze swoich lepszych ubrań, teraz garbiąc się nad plecakiem pod czujnymi wzrokiem Gemmy.
– Jeśli masz jakieś problemy, wiesz jak kończy się nie mówienie mi o tym – dodała, stojąc przede mną w tej swojej czerwonej, komicznej piżamie z wielkim Elmo na piersiach.
– Nic się nie dzieje – przewróciłem oczami, po upewnieniu się, że na pewno spakowałem wszystkie potrzebne mi dzisiaj książki. – A nawet jeśli dzieje, to nic złego, spokojnie, nie musisz ciągle patrzeć mi na ręce.
– Nie bądź złośliwy – zmarszczyła brwi. – Ja się po prostu martwię, to chyba nic złego.
– Oczywiście, ale stajesz się zupełnie przewrażliwiona, siostrzyczko, a musisz wiedzieć, że powodzi mi się całkiem dobrze – podszedłem do swojej toaletki, która jak stwierdziła sama Gemma, jest zupełnie gejowska. Sięgnąłem po jedne z perfum, używając ich na swojej szyi i wziąłem jeszcze kilka pierścionków, by nałożyć je na palce. – Z resztą, cały czas trzymam się z Liamem, a wiesz, że on nie pozwoliłby zrobić mi żadnego głupstwa, nawet jeśli bym chciał.
– Dobrze, że w końcu kumplujesz się z ludźmi, którzy mają coś w głowie – uśmiechnęła się, unosząc rękę w kierunku moich pukli, jednak szybko chwyciłem jej nadgarstek.
– Nawet się nie waż. Spędziłem nad nimi więcej czasu niż ty nad jakimkolwiek swoim makijażem – zmrużyłem oczy.
– Hmm... A dlaczego się tak stroisz? – podchwyciła temat, szczypiąc mój bok. Zetknąłem na nią ostrzegawczo spod niesfornej grzywki, wkładając jeden z pukli za ucho i sęgnąłem po balsam do ust. Prędko posmarowałem spierzchnięte wargi, wzdychając ciężko podczas odkładania pomadki na biurko.
– Nie interesuj się, bo dostaniesz kociej mordy – uśmiechnąłem się bezczelnie, zwłaszcza gdy uniosła jedną brew do góry.
– Poznałeś jakąś dziewczynę?
– Nic bardziej mylnego – uśmiechnąłem się szerzej.
– Chłopaka? – położyła dłoń na biodrze. – Przerzuciłeś się na chłopaków? – mrużyła oczy coraz bardziej, kiedy bawiłem się swoją biżuterią.
– Przecież wiesz nie od dziś, że nie jestem hetero, a to... To nie jest jakiś zwykły chłopak – spojrzałem na nią, zarzucając plecak na ramiona. – Po prostu... Nie, nawet nie umiem ci wytłumaczyć, musiałabyś zobaczy o co mi chodzi – zaśmiałem się.
– Czekaj, czyżby ktoś ci się spodobał w innym sensie niż tym erotycznym? – jej ton stał się jakby... ostrożny, kiedy dosłownie niedowierzała w to, co mówię i wydawało się, że naprawdę trudno jej to przyjąć. Co miałem jej powiedzieć, skoro sam nie odróżniałem swoich "uczuć" (czymkolwiek są)?
– Możliwe – wzruszyłem ramionami. – Jest po prostu fajnym chłopakiem, innym niż te półgłówki na jakie do tej pory trafiałem. No i... jest całkiem zabawny i uroczy – mówiłem, sprawdzając godzinę w telefonie.
– I czemu mówisz mi o tym dopiero teraz?! Jestem dla ciebie jak matka, muszę wiedzieć o takich rzeczach od razu – naskoczyła na mnie nie na żarty, kiedy stanąłem przed nią, chcąc wyjść z pokoju, ale ona stała między drzwiami, lamentując. – Braciszku, znam cię całe twoje życie, całe dziewiętnaście lat i oprócz twoich seksualnych histori nigdy nie rozmawiałeś ze mną o żadnym chłopaku ani dziewczynie, słowa "zabawny" i "uroczy" tak miękko brzmią w twoich ustach! Musisz działać.
– Cóż, miałabyś okazję poznać go na mojej imprezie w weekend, ale mówisz, że wolisz się ulotnić i spędzić ten czas ze swoim chłopakiem, więc nie będę cię zatrzymywał... – udawałem smutek.
– Huh-jak... Ty pieprzony szantażysto – rozdziawiła swoje usta, kładąc dłoń w okolicy serca. – Obserwowałam jak wychodzisz z łona matki, a teraz wykorzystujesz na mnie swój wrodzony talent przekupstwa, małe gówno z ciebie braciszku.
Przesłałem siostrze buziaka, w końcu kierując się do drzwi frontowych, przy których na korytarzu założyłem buty oraz kurtkę.
– To jak? Zostaniesz w domu, czy wolisz siedzieć z Misiem? – uniosłem brwi.
– Ugh, spytam go, co o tym sądzi – założyła dłonie na biodrach, kręcąc nosem. – Ale wiesz, chyba zostanę na chwilę, by poznać przyszłego męża mojej najbliższej osoby.
– Och, nie zapędzaj się – wzdrygnąłem się całym ciałem, słysząc to określenie na Louisa. – Nie znamy się nawet tak dobrze i ledwo weszliśmy na granicę przyjaźni z czymś więcej.
– Ale jest pierwszą osobą, która poruszyła twoim zimnym sercem, więc pokładam w was wielkie nadzieje – wyszczeżyła swoje kły, pozwalając mi udać się do wyjścia. Klepnęła mnie jeszcze w tyłek, mówiąc pożegnalne słowa i oczywiście posłałem jej za to zdenerwowane spojrzenie. Włożyłem dłonie do kieszeni puchowej kurtki, która pachniała słodyczami, przez to, jak dużo czasu ostatnio spędzałem w Bagel Bake. Niestety moje i Louisa godziny pracy nie pokrywały się ani trochę (tak jak bym się tego spodziewał) oprócz jednego dnia. Dzisiejszego. Nie chciałem nagle zacząć zachowywać się jak jakaś spanikowana, nastoletnia dziewczynka, która pierwszy raz zaczęła dziwnie czuć się przy jakimś chłopaku. Ale cholera, w Louisie naprawdę zacząłem dostrzegać coś przyciągającego. To dziwne, bo przyswoiłem tę myśl stosunkowo niedawno. Oczywiście wiedziałem, że Louis ubiega o moje zainteresowanie od samego początku, ale czułem się dziwnie przez jego... specyficzność.
Moje rozmyślania o krągłych biodrach i lazurowych tęczówkach przerwał telefon, który zadzwonił w momencie, gdy wsiadłem akurat do auta. Po spojrzeniu na wyświetlacz, aby dowiedzieć się, kto próbował się ze mną skontaktować, momentalnie na moją twarz wyjrzał krzywy grymas.
Widniejące czerwone i zielone kółeczko ze słuchawką pod napisem "mama" nie dawało mi łatwego wyboru, nad którym liberowalem dłuższą chwilę nim ostatecznie wybrałem opcję drugą z ciężkim westchnięciem.
– Jestem zajęty – powiedziałem tonem, który świadczył o tym, że nie używałem w trakcie tego większych emocji. Właściwie naprawdę nie chciałem rozmawiać z tą kobietą i nie zależało mi na tym ani trochę. Nie mielibyśmy żadnego kontaktu, gdyby nie to, iż zdecydowana, że będzie wysyłać mi pieniądze dopóki nie skończę szkoły. Nie chciałem jej kasy, ale matce wydawało się, że poprzez uzupełnienie mojego konta bankowego naprawi wszystko, co spieprzyła między nami. – To coś ważnego? – spytałem z mniejszą monotonnością.
– Wiem, że teraz jedziesz do szkoły i... – przerwała. – I chciałam po prostu zapytać, co u ciebie i jak szkoła?
Westchnąłem ciężko, czując mimo wszystko dziwne ukłucie w klatce piersiowej.
– Jest w porządku. Każdego dnia jestem wdzięczny Gemmie, że tyle dla mnie zrobiła, by ułożyć mi życie – przegryzłem dolną wargę, odpalając silnik z głośnym warkotem.
– Jak dzieciaki w nowej szkole? Dobrze się z nimi dogadujesz? – dopytywała, naprawdę podekscytowana tym, że doszło do jakiejś wymiany zdań między nami.
– Jest dobrze. Mam paru nowych przyjaciół i- tak. Jest w porządku.
– Nie jest mi łatwo, gdy jesteście tak daleko, Harry – mruknęła, kiedy wyjechałem na ulicę, a wielka brama zatrzasnęła się automatycznie za moim samochodem. Jechałem powoli, ponieważ i tak miałem bardzo krótką drogę do pokonania. Na podwórku Zayna nie zauważyłem jego samochodu, co oznaczało, że chłopak musiał już samodzielnie udać się do szkoły i miałem nadzieję, że tym razem nie zajechał pod dom Louisa. – Odwiedzisz mnie czasem? Myślę, że da się nas jeszcze naprawić i jestem gotowa czekać na to, aż dasz mi szansę. Jestem twoją mamą.
– Jest bardzo wiele rzeczy, które musiałabyś zrobić, by naprawić to co spieprzyłaś z własnej winy – zacisnąłem mocniej dłoń na kierownicy. – Tego nie da się zrobić w miesiąc, ani nawet nie w rok.
– Dlaczego nigdy nie starasz się zrozumieć mojej perspektywy? – wciąż mówiła enigmatycznie, ze spokojem, co było rzeczą, która najbardziej wyprowadzała mnie z równowagi, jej wieczny spokój. – Byłam zraniona, Harry. Jestem. Byłam też zawiedziona.
– Ty też nie próbowałaś zrozumieć mnie. Ale to nie ja jestem rodzicem tylko ty – prychnąłem. – Może i popełniłem parę błędów, ale jestem młody i mam do nich większe prawo.
Nie obchodziło mnie to, że właśnie wychodziłem na egoistę. Nie po tym do czego między nami doszło.
– Na razie nic nie zdziałasz. Nie wiem kiedy ci wybaczę, nie jestem teraz w stanie i daj mi przestrzeń, dobra? – mówiłem, o dziwo niepretensjonalnie, mimo wszystko nie chcąc sprawiać jej większej przykrości. Chociaż żywiłem do matki ogromną urazę, w przeciwieństwie do niej miałem na uwadze, że jesteśmy rodziną. Miałem do niej większy szacunek. – Muszę kończyć. Nie dzwoń do mnie, ja to zrobię, gdy będę miał taką potrzebę.
– Dobrze, synku – westchnęła, wyraźnie przygnębiona. – Miłego dnia, bardzo cię kocham i pamiętaj o tym – powiedziała nim nie rozłączyłem się, mówiąc już sam do siebie:
– Pamiętam. Ja ciebie też.
Położyłem telefon na siedzeniu obok, skręcając we właściwą uliczkę i już praktycznie byłem na miejscu. Jeszcze chwilę myślałem o tym, czy to wszystko jest dobrym pomysłem i czy wcześniej nie powinienem skonsultować się z Louisem, ale taka niespodzianka mogła być dla niego miła. Nie chciałem angażować się w jakimś większym stopniu, chodziło po prostu o miły gest. A przynajmniej tak o tym myślałem w tej chwili.
Zaparkowałem przy obramowaniu i zerknąłem na dom, następnie bez większego namysłu opuszczając samochód i kierując się w stronę budynku. Wcisnąłem dzwonek, rozglądając się po drzwiach jak idiota.
W momencie, w którym już chciałem zrezygnować i bez słowa uciec do auta, drzwi otworzył mi szatyn we własnej osobie, będąc dość mocno zdziwionym.
– H-Harry? – zmarszczył brwi. – Co tu robisz?
Mój wzrok opadł na... na około roczne dziecko, które trzymał jednym ramieniem, drugą dłoń wciąż opierając na drzwiach. Wiedziałem, że chłopiec jest już gotowy do wyjścia i jak zwykle wyglądał jakby spędził długie godziny nad wykonywaniem swojego wizerunku. Nie oceniałem go pod tym względem, ponieważ sam nie oszczędzałem się w tej kwestii.
– Chciałem zgarnąć cię ze sobą do szkoły – odparłem, w następnej chwili uśmiechając się do dzieciaka, który musiał być bratem Louisa czego domyśliłem się przez ich podobną urodę. – Hej, jestem Harry, a ty? – zapytałem blondynka, wyciągając do niego rękę.
– On nie umie mówić, głąbie – parsknął szatyn.
– To było asekuracyjne pytanie.
– Wejdź, muszę wziąć plecak – otworzył drzwi szeroko, przepuszczając mnie do środka. Momentalnie rozejrzałem się po zgrabnym przedpokoju. – Chodź chłopaku, zaniosę cię do twojego pokoju. A ty poczekasz tutaj? – odwrócił się do mnie.
– Jasne – rzuciłem, ostatni raz machając do lekko zawstydzonego chłopczyka zanim zniknął on razem z Louisem za ścianą przedpokoju, w którym stanąłem, dyskretnie rozglądając się po zaciemnionym pomieszczeniu.
Louis pojawił się przy mnie naprawdę szybko, jakby obawiał się, że zaraz ktoś mnie zobaczy. Zmarszczyłem brwi, zostając wręcz wyprowadzonym przez niego z domu po tym, gdy zgarnął z przedpokoju pikowaną, fioletową kurtkę i w pośpiechu zakładał ją, krocząc szybko do samochodu.
– Właśnie uratowałem cię przed moją macochą – oznajmił, wzdychając z ulgą kiedy dźwięk jego butów odbijał się od chodnika. – Nie odwracaj się, bo na pewno stoi gdzieś w oknie i nas obserwuje. Ciebie.
Wybuchłem śmiechem przez dłuższą chwilę rozważając, to czy nie zrobić mu na złość i nie posłuchać go, jednak za szybko zostałem zaciągnięty do mojego własnego auta. Obserwowałem jak Louis prędko sam do niego wręcz wskoczył, czekając aż zrobię to samo.
– Tak po prostu postanowiłeś po mnie przyjechać? – spytał niedowierzając i sięgnął po pas. Wyglądał jak słodki szczeniaczek, który właśnie dostał jakąś bardzo upragnioną przekąskę. Louis był tak żywiołową osobą, która uśmiechała się praktycznie cały czas, przez co szybko zaraził mnie dobrym humorem.
– Dlaczego nie możesz w to uwierzyć?
– To chyba najmilsza rzecz, jaką ktoś dla mnie kiedykolwiek zrobił.
– Jestem pełen niespodzianek – uśmiechnąłem się, siadając za kierownicę, tuż po tym odjeżdżając spod domu szatyna. – To jak? Będę dzisiaj mile widziany na waszym treningu?
– Jasne! – odparł, robiąc duże, maślane oczy w moim kierunku, ale po tym szybko stonował swoją radość. – To znaczy- tak, możemy nawet uznać, że sam cię tam zapraszam.
– Mhm... – uśmiechnąłem się, od razu zauważając to jak szybko się wszystkim ekscytował. – Dziewczyny nie będą miały pretensji o to, że koszykarz się na nie gapi?
– To ja będę miał o to pretensje! – powiedział, machając urzekająco dłonią. Poprawił swoją spódniczkę, która jak zwykle była o podobnym kształcie, rozkloszowana i tym razem miała na sobie wzór w popielatą kratkę. Nogi szatyna były okalone tylko w cienkie, przezroczyste rajstopy, co wyglądało zupełnie kusząco. – Nie chciałbym żebyś na nie patrzył.
– A co, wolałbyś, żebym gapił się tylko na ciebie? – puściłem mu odważne oczko, skręcając w odpowiednią ulicę, widząc już naszą szkołę w oddali.
– Myślałem, że po to tam przychodzisz.
– Uwierz mi, będę miał na tobie oko – uśmiechnąłem się pod nosem. Ten bezceremonialny flirt podobał mi się coraz bardziej. Od wspólnego wyjścia do baru, które miało miejsce przedwczoraj, czułem, że granice między nami zostały lekko zatarte. Podobało mi się coraz bardziej.
Droga minęła nam w przyjemnej, trochę napiętej w pozytywnym znaczeniu tego słowa atmosferze. Louis opowiedział mi o swoim rodzeństwie, mówił o tym jaka jest jego macocha i szczerze zazdrościłem mu lekkości, którą emanował podczas rozmów na temat rodziny. Wydawało mi się, że nie ma za złe tego, iż sam nie mówię o sobie zbyt dużo.
Kiedy dojeżdżaliśmy na miejsce, zadzwonił do niego Zayn oznajmiając, że on i Liam się spóźnią, ponieważ zabaraszkowali trochę poprzedniej nocy w mieszkaniu rodziców Payne'a i zaspali. Zbereźnicy.
Przynajmniej miałem ubaw z reakcji Louisa, którą był wesoły chichot.
W następnej chwili kroczyłem już przy jego boku do szkoły; żalił się, że jego pierwsza lekcja to matematyka.
– Ta zołza wciąż nie oceniła mi sprawdzianu. Niewiedza jest okropna – mrużył oczy na samą myśl o nauczycielce. Pocieszyłem go w tej kwestii, kiedy wchodziliśmy razem do zatłoczonego budynku, przyłapując kilka osób na bezczelnym patrzeniu się na nad dwóch, jakbyśmy zrobili coś zakazanego. To śmieszne jak łatwo wzbudzić w nich zainteresowanie. – Poczekasz na mnie? Tylko odłożę swój strój do szafki.
– Pewnie – odpowiedziałem mu prosto, w głębi duszy jednak ciesząc się głupkowato z czegoś tak prostego jak fakt, że Louis chciał, bym na niego zaczekał.
Zerknąłem ze marszczonymi brwiami w kierunku grupy chłopaków, którzy byli chyba w pierwszej klasie. Patrzyli na coś w telefonie i podśmiewali się znowu unosząc wzrok na moją osobę. Widocznie musieli mieć ze mnie ubaw, ale nie miałem pojęcia o co może im chodzić i starałem się nie wyprowadzić z równowagi. Wtedy poczułem jak na mój bark napiera czyjaś koścista, duża dłoń i przede mną stanęła Rachel. Spojrzałem automatycznie na Louisa, który był zajęty jakąś jedną ze starszych dziewczyn, która do niego podeszła i nie wyglądał z tego powodu na zadowolonego, ale później uśmiechnął się.
– Hm? – mruknąłem w kierunku blondynki. Była ubrana we wręcz odstraszający dla mnie sposób.
Wystawiła przed moją twarz telefon, migając jakimś zdjęciem przed moimi oczami.
– Cała szkoła o tym gada i jest z tym związany niezły dym – oznajmiła, kiedy prędko zauważyłem, że fotografia przedstawia mnie i Louisa flirtujących ze sobą w barze, a nadawcą jest sam Zayn, który dodał fotkę na Instagram, z podpisem w postaci paru zabawnych emotek. – Spośród wszystkich dziewczyn w szkole, pozwoliłeś by to on się do ciebie dobierał?
– Jak sama widzisz nie miałem nic przeciwko temu – prychnąłem, starając się utrzymać jak najbardziej neutralny ton głosu, mimo wszystko jednak mając ochotę uśmiechnąć się widząc zdjęcie.
– Och nie – jęknęła dramatycznie. – Już cię omamił, prawda?
– To ty masz na jego punkcie pieprzoną obsesję – odwróciłem się do niej. – Nie próbuj się wtrącać w nie swoje sprawy i najlepiej daj mu spokój. Wystarczająco gówna narobiłaś z tego, co już wiem.
– Trochę przykre – uznała Rachel, znacznie się ode mnie odsuwając. – Tyle osób cię przed nim ostrzegalo, a ty co?
– Tak się składa, że posiadam swój własny mózg i sam umiem dokonywać wyborów.
– Ale...
– Czy w ogóle chociaż raz w życiu rozmawiałaś z nim o czymś poza bluzganiem na niego? Jak możesz tworzyć opinie i rozpowiadać jakieś bujdy wyssane z palca na temat kogoś, kogo nie znasz? Powiem ci co o tym wszystkim myślę, tak brzmi zazdrość. I dla twojej wiadomości jestem biseksualny, myślałem, że już to pojęłaś. Widocznie musisz być bardzo ograniczona. Mam gdzieś jeśli to rozpowiesz, co na pewno zrobisz, ale to mnie nie zrani.
Obserwowałem jak usta nastolatki zlepione jakimiś mazidłami otwierają się coraz szerzej. Zaczęła wyglądać zupełnie jakby była zaszokowana, ale przecież powiedziałem jej prawdę, którą podświadomie dopuszczała do siebie, tylko nikt nie powiedział jej tego na głos. Wiedziałem, że będę miał przejebane, ale postanowiłem, że muszę w końcu się od niej uwolnić... i od tej etykiety kobieciarza, która powstała niewiadomo skąd.
– Coś nie tak? – zamrugałem, kiedy obok mnie znów pojawił się drobny szatyn. Musiał wykręcać lekko głowę, by na mnie spoglądać i było w tym coś słodkiego.
– Nic a nic – pokręciłem głową, chcąc już odejść z tego miejsca, jednak Louis zauważył wtedy Rachel, na którą patrzył z politowaniem.
– Coś chciałaś? – zapytał obojętnym tonem, zaczynając przy tym bawić się moimi ułożonymi lokami. Dziwne, ale tylko jemu pozwalałem na rujnowanie moich pukli... – Spieszymy się na lekcje – dodał, nagle całując mnie szybko w policzek.
Rozczuliłem się pod dotykiem jego ust na swojej skórze. Chyba pierwszy raz w życiu ktoś wykonał na mnie ten gest, nie wliczając Gemmy, Liama... i ogólnie rodziny. To sprawiło, że jednocześnie każdy mięsień mojego ciała odrętwiał. Louis był coraz bardziej ciekawą osobą. Dzięki niemu przekonywałem się, że ktoś może chcieć nie tylko dobrać się do moim spodni, ale wprowadzić do życia coś więcej.
– Po prostu chodźmy – mrugnąłem, zostawiając za sobą wpienioną blondynkę i ruszyliśmy pod klasę Tomlinsona, gdzie czekała już całkiem spanikowana Zoe, która jednak na nasz widok zmieniła diametralnie wyraz twarzy.
Naprawdę mogłem polubić swoje "nowe życie"
______________________________________
(12:10)
@harrystyles: The boys and the girls are here... I'm messing 'round with them... And I'm okay with it 🤨
❤️299 💬138
Polubione przez: louist91, zoe🌈, n_grimee i innych
Komentarze:
@zayn.malik: Czy ja wciąż śnie? 🤙
@zoe🌈: Czy to coming out?
@louist91: Myślę, że się zarumieniłem....
@harrystyles: Zrobiłeś to x @louist91
@liamjpayne: Co to ma znaczyć @zayn.malik? 😡
@zayn.malik: Wracaj do łóżka 👉👈 @liamjpayne 😏
@zayn.malik: Louisowi już stanął?
@louist91: Nienawidzę cię. Nie pojawiaj się dzisiaj w szkole. @zayn.malik 🤬
@gemma-styles: 😏💕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro