rozdział dwudziesty piąty; Nigdy nikogo nie kochałem
Wiedziałem, że bez problemu dostanę szóstkę z poprawy pracy klasowej jeśli tylko przyłoże się do analizy lektury. Tak też się wydarzyło, więc nie byłem zdziwiony, ale po prostu usatysfakcjonowany. Zgarnąłem oczywiście wszystkie punkty z pierwszej części sprawdzianu, w której zaznaczyłem tylko prawidłowe odpowiedzi na temat znajomości fabuły i treści lektury, a wypracowanie pisemne tak bardzo pochłonęło nauczyciela, że bez wahania stwierdził, iż jest to najlepsza praca z tego tematu jaką czytał. Ja jednak podziękowałem mu bardzo skromnie, bo teraz postanowiłem, że będę trzymał go na dystans, przynajmniej dopóki nie przeprosi mnie i Harry'ego.
Było mi go szkoda, ale powinien zachować się jak dorosły facet.
– Hej, Lou! – usłyszałem za sobą wołanie, gdy po zakończeniu treningu i wszystkich dodatkowych zajęć, dopiero o godzinie szesnastej kierowałem się do wyjścia ze szkoły w całkiem prędkim tempie. – Gdzie ci tak śpieszno? – spytał Liam, trzymając czerwoną, grubą teczką pod ramieniem. – Czy już wybierasz się do Harry'ego?
Uśmiechnąłem się, ale pokręciłem przecząco głową. – Nie, nie. Najpierw pędzę do domu, żeby się spakować, a Harry jest jeszcze w pracy – poinformowałem go z leniwym uśmiechem. – A ty co tu robisz o tej godzinie? – obsenicznie w celach humorystycznych zmrużyłem podejrzliwie oczy, dobrze wiedząc, że klasa Liama, Zayna i Harry'ego skończyła lekcje już dwie godziny temu.
– Ach, no wiesz, załatwiam jeszcze kilka rzeczy z trenerem. Te bardziej techniczne i papierkowe – wskazał gestem drugiej dłoni na teczkę. – Ciężko z nim się teraz dogadać po tych stratach – puścił mi znaczące oczko. Zaśmiałem się, udając, że nie wiem o czym mówi. – Ale atmosfera w drużynie jest teraz kilka razy lepsza i łatwiej mi jest dotrzeć do reszty chłopaków. Jest nas po prostu mniej, ale wciąż wystarczająco. Tylko tak kurewsko szkoda mi Harry'ego! – westchnął buńczunnie. – Miał świetny start.
Uśmiechnąłem się smutno. – Daj mu czas góra do końca lutego – machnąłem dłonią, następnie zgarniając swoje przydługie włosy za ucho. – On nie zrezygnuje ze sportu. Wystarczy tylko poczekać aż fizycznie poczuje się lepiej. Z resztą właśnie dzisiaj miał odebrać wyniki ze szpitala, więc wszystko się okaże.
Szatyn umilknął na chwilę, podnosząc brwi. Spuścił wzrok gdzieś na nasze buty, ale szybko zebrał słowa i wrócił do mnie spojrzeniem.
– Naprawdę... Naprawdę chciałem ci podziękować – westchnął, przyciskając teczkę do swojej piersi. Więc o to chodziło. Poczułem jak moje serce mięknieje. – Szczerze, wszyscy po prostu sądziliśmy, że jeśli dowiesz się o tych syfach... – przerwał znacząco – sam rozumiesz. Ale teraz jest nam głupio, bo widocznie nie braliśmy na serio waszej relacji. Teraz ja i Zayn plujemy sobie w brodę, bo naprawdę widać, że ty i Harry szalejecie za sobą i wasz związek jest... sam nie wiem, powiedziałbym- dojrzały? Tak sądzę. To, że mu pomagasz i on zmienia się pod twoim wpływem, otwiera się! To niesamowite... Dziękuję, że się nim opiekujesz.
– Liam... – poczułem się skruszony, momentalnie obejmując przyjaciela. – To naprawdę jest takie naturalne z mojej strony i nawet przez chwilę nie czuję, że robię coś wyjątkowego. Nie musisz mi dziękować.
Potarł moje plecy i przymknąłem oczy.
– Zresztą, ty zajmujesz się świetnie Zaynem, więc jesteśmy kwita – zaśmiałem się i odsunęliśmy się od siebie z szerokimi uśmiechami.
– Możecie na mnie polegać jakby co – powiedział jeszcze, ściskając moje ramię. Posłałem mu wdzięczne spojrzenie, nachylając się do jego policzka, który cmoknąłem na pożegnanie.
Przed osiemnastą, gdy już zgarnąłem wszystkie rzeczy do niewielkiej walizki i pożegnałem się z domownikami, powędrowałem w kierunku domu Harry'ego.
Doczłapałem pod właściwy adres i zadzwoniłem dwukrotnie dzwonkiem. Chwilę później, podczas poprawiania włosów drzwi zostały uchylone. Stało się to bardzo szybko, więc domyśliłem się, że Harry musiał mnie wyczekiwać z niecierpliwością.
Uśmiechał się szeroko, lecz następnie zmarszczył brwi, zerkając za mnie z góry do dołu.
– Mogłeś powiedzieć, że nie masz podwózki, to bym po ciebie przyjechał! – oburzył się nikle, wpuszczając mnie do mieszkania.
– Wręcz przeciwnie, chciałem się po prostu przejść, a dzisiejsza pogoda jest naprawdę przyjemna!
– Zastanawiałem się właśnie, kiedy wreszcie się u mnie pojawisz – przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej i przytulił. – Zamknij już drzwi, bo piździ mi w ramiona – obscenicznie wzdrygnął się, na co zachichotałem, po chwili wchodząc razem z nim i moją walizką wgłąb korytarza.
– Tata miał podejrzenia, że będziemy robić sam na sam przez weekend jakieś grzeszne rzeczy...
– No i wcale jakoś bardzo się nie pomylił! – przerwał mi Harry z cwaniackim uśmieszkiem.
– Z tej racji dał mi to tuż przed wyjściem – mruknąłem, wyciągając z kieszeni kurtki nieodpakowaną paczkę prezerwatyw.
– Duh, kolejna do kolekcji – brunet zrobił tak śmieszną minę przyjmując ten dostojny podarunek, że nie mogłem nie wybuchnąć śmiechem. – Poważnie, to chyba... czwarta. Gemma dała mi jedną, później Zayn i teraz twój ojciec.
– Zdążymy zużyć to wszytko zanim stracą datę ważności?
Harry spojrzał na mnie cynicznie.
– Skarbie – zagruchał. – Jeszcze mnie nie znasz.
Parsknąłem śmiechem, podając mu paczkę prezerwatyw. W tym samym czasie on wyciągnął drugą ze swojej kieszeni. Domyśliłem się, że tą dała mu Gemma.
– Za kogo oni mnie mają? – sapnął, gdy zdejmowałem buty.
– Za przyszłego tatę? – uniosłem brew, kładąc dłoń na swoim brzuszku z wydętą wargą.
– Jak dobrze, że nie masz macicy, serio – westchnął, głaszcząc przez chwilę miejsce, na którym położyłem rękę. – Miałbym przez to w trakcie seksu dwa razu większy stres niż to potrzebne.
– Powinniśmy się oboje przebadać – stwierdziłem. – Mam dość tych gumek, ale jeśli jakimś nieszczęśliwym trafem jest coś nie tak, najlepiej wiedzieć jak najwcześniej.
– Niedługo będziemy dosyć często w klinice, więc któregoś razu można podskoczyć i zostawić wymazy z tyłka i nasienie – puścił zawiadzkie oczko, jakby to, co mówił było bardzo finezyjne. – Nie mów, że o tym nie marzysz? – szepnął, poruszając brwiami.
– Fakt, że próbowałeś, aby to brzmiało seksownie odrobinę mnie przeraża i sprawia, że jest mi niezręcznie – skrzywiłem się i musiałem być naprawdę zniesmaczony, ponieważ Harry widząc moją winę wybuchnął głośnym śmiechem.
– Gdzie chce się pan rozpakować, panie Tomlinson? – zagaił koloryzując swoją romantyczność, gdy prędko zrzuciłem trampki ze stóp i pozbyłem się dżinsowej, oversize kurtki z barków, chowając rzeczy w szacie, aby nie robić zbędnego bałaganu.
– Proszę zanieść mój bagaż do pańskiej sypialni, najczęściej jak dotąd odwiedzanego przeze mnie miejsca w pańskim domu – ukłoniłem się, a gdy Harry schował wysuwaną rączkę uniósł bez najmniejszego wysiłku walizkę, wyznaczając kierunek swoich kroków w stronę krętych schodów.
– Pójdziemy do tej gościnnej. Tam jest wolna szafa – powiedział, gdy byłem w trakcie przegryzania wargi, kiedy poziom mojej twarzy zrównał się z jego pośladkami.
– Czasami zapominam, ile w rzeczywistości masz pieniędzy i sprawia to, że moja pewność siebie na chwilę sięga dna – burknąłem, jednak gdy zobaczyłem jak srogo spojrzał na mnie, wywróciłem zabawnie oczami.
Dotarliśmy do właściwego pomieszczeniach, które wyglądało bardzo podobnie jak sypialnia Harry'ego, ale było tu bardziej pusto, dzięk czemu przestrzennie. Duże łóżko zapełniało centralną część pokoju; była tu również oprócz dekoracji spora garderoba, mniejsza szafka i ogromny telewizor.
Wokół stały rozstawione, niezapalone świece i wyobraziłem sobie jak nastrojowo będzie tu wieczorem.
– Przyznaj się, co tu spakowałeś skoro wziąłeś walizkę! Walizkę na dwudniowy wypad – kpił ze mnie, rozsuwając bagaż na łóżku i najpierw wyjął stertę książek, które leżały na wierzchu. – Znajdę tu ubranie z sexshopu i szpilki?
– Bez szpilek – oznajmiłem prostym i wręcz znudzonym tonem, z ogromną satysfakcją obserwując zmianę na twarzy Harry'ego, gdy zrozumiał, że tak naprawdę potwierdziłem, iż były tu jakieś seksowniejsze ubrania razem z bielizną.
Wyciągał kolejno rzeczy, a ja układałem je w szafie i kiedy walizka była pusta, jęknął z niezadowoleniem.
– Okłamałeś mnie – patrzył na mnie, lamentując.
Nie zauważył, że walizka miała boczną kieszeń, ale nie musiał teraz o tym wiedzieć.
***
– To co robimy? – spytałem, siedząc w kuchni Harry'ego i kończyłem jeść czekoladkę, którą mnie poczęstował.
– Mogę zapewnić ci wiele atrakcji. Począwszy od salonu gier, małego domowego kina, jacuzzi...
– Masz jacuzzi?! – praktycznie pisnąłem, wręcz podskakując w miejscu, gdzie siedziałem. – No tak, mówiłeś... a ja całkowicie zapomniałem!
– Wow – mruknął rozbawiony. – Nie sądziłem, że aż tak podniecisz się na myśl o gorącej kąpieli w bąbelkach.
– Chodźmy tam! Już!
Harry uśmiechnął się, gdy zacząłem ciągnąc go za ramię, dopiero w następnej kolejności uświadamiając sobie, że nie wiem, w jakim kierunku iść. Dom był większy niż mogłem to przewidzieć. Okazało się, że jego rozbudowanie jest bardzo nietypowe i we frontowej części znajduje się jeszcze wiele ogromnych pomieszczeń. Dom był tak wielki, że jeśli ktoś by mnie tu zabił, szukaliby mojego ciała w wieczność. W końcu po przekroczeniu krętego labiryntu doprowadził mnie do jednego, kontretnego pomieszczenia.
– O mój Boże – sapnąłem na widok wanny jacuzzi. – To jest większe od mojej zwykłej wanny do kąpieli!
– Nie gadaj już tyle i rozbieraj się – zacmokał, podchodząc do odpowiedniego przełącznika, który aktywował bąbelki w wodzie.
– Co do diabła? – dopiero teraz odwróciłem się w kierunku ściany, którą całą wypełniał lustrzany wir. Widziałem dobrze całą swoją sylwetkę i wszystko, co było za moimi plecami.
Ile jebanych rzeczy jeszcze zaskoczy mnie w tym jebanym domu?
– Z pianą? – usłyszałem za sobą pytanie wymawiane przez uśmiech i zauważyłem, że Harry wlewa już do okrągłego jacuzzi jakiś różowy płyn. Najpierw ostrożnie pozbyłem się rajstop i swojej bielizny, słysząc w zamian dźwięki odpinanego paska. Przegryzłem dolną wargę, nasłuchując jak element garderoby upada na ziemię i w zamian zacząłem odpinać guziki mojej luźnej, biało-różowej sukienki kreśląc drogę od mojej szyi aż po pępek. Moje serce uderzało w piersi i właściwie nie wiedziałem, dlaczego przeżywam to tak bardzo, w lustrze obserwując jak Harry podchodzi do niewysokiej, wąskiej szafy wyciągając jeden, duży ręcznik. Wyłożył go przy jacuzzi, później już skupiając się na pozbyciu swoich ubrań. Nie zauważyłem, że utkwiłem w miejscu z dłońmi przy ostatnim guziku własnej sukienki.
Nie odrywając wzroku od lustra, uśmiechałem się pod nosem obserwując z przyjemnością jak jego skóra powoli zostaje odsłonięta, gdy moja sukienka wylądowała wreszcie na podłodze. Będąc w ten sposób już całkowicie nagi, odwróciłem się do Harry'ego, który akurat pozbył się swojej bluzki, teraz już skupiając swą uwagę w stu procentach na moim ciele.
– Co robisz? – spytałem z uśmiechem, gdy oczekując pocałunku lub czegokolwiek miłego, Harry po prostu położył dłonie na moim karku, a później barkach, parę razy ugniatając kilka punktów, kiedy sięgnąłem do rozporka jego klasycznych dżinsów.
– Rozluźniam cię.
– Jestem rozluźniony – zmarszczyłem brwi, wkradając palce pod materiał spodni tuż przy kościach biodrowych, nie ciągnąc ich jednak w dół, tylko pozostawiając w tym miejscu, kiedy Harry nachylił się, żeby pocałować moje usta.
Odwzajemniłem tę pieszczotę, mimowolnie w pewnym momencie w końcu ciągnąc spodnie chłopaka razem z bielizną w stronę stóp. Rozłączyłem nasze wargi, klękając na kolanach, aby całkowicie ściągnąć z niego jeansy. Podczas tego spojrzałem w górę, wiedząc jak bardzo widok ten będzie stymulował jego wyobraźnię. Spostrzegawczość jak od razu jego twarz rozluźnia się, a przez ruch jego brzucha zauważyłem, że nabrał głębszy, spokojny oddech. Później jego penis zwrócił moją uwagę i był to zdecydowanie zbyt rozgrzewający widok. Owinąłem dłoń wokół grubości, tuż przy trzonie, czując, jak punk na żyle prowadzonej przez całą długość męskości pulsuje intensywnie. Czułem, że męskość twardnienie wraz z tempem mojej dłoni. Lecz na tym przystałem.
W milczeniu odsunąłem się po wstaniu na równe nogi, przenosząc wzrok na poruszającą się wodę, myśląc, że powinna być już bardzo ciepła. Nie zawiodłem się, czując jak wysoka temperatura owija się wokół mojej nogi, którą uniosłem władając na wysokość kolana pod taflę wody. To wywołało gęsią skórkę na moim ciele i jak najszybciej, ale wciąż ostrożnie, usiadłem zanurzając się aż po szyję z błogim westchnięciem. To było coś, co mogłem robić zawsze po takim ciężkim tygodniu.
Jęknąłem przez owładnającą mnie przyjemność, dosłownie kładąc się z głową ułożoną na krawędzi wanny, ignorując chichoczącego nad moją chłopaka, który także wszedł do jacuzzi. – Sprzedałbym duszę diabłu za posiadanie czegoś takiego u siebie w domu.
– Wiesz, że jesteś tutaj mile widziany – szepnął w momencie, gdy dosunąłem delikatnie plecy do ścianki. – Mogłem wziąć jeszcze jakieś wino lub szampana, hm? – zamruczał.
– Na razie niczego mi nie potrzeba z wyjątkiem spędzenia tutaj reszty życia – wyznałem, uśmiechając się przy tym półgębkiem.
– Mnie też już nie potrzebujesz? – udawał obruszenie, lekko drażniąc swoją stopą moją kostkę.
Otworzyłem oczy, mrużąc je delikatnie, żeby widzieć co Harry zamierza zrobić, kiedy czułem, że się porusza. Zmienił pozycję, zsuwając się z siedzenia i teraz ustawił się naprzeciw mnie, kładąc na nim prawe kolano po mojej lewej stronie. Dosunął się do mnie, swoją ręką chwytając mnie pod udem i pociągnął moją nogę, kładąc ją w dole swoich pleców. Nasze ruchy były spowolnione i ograniczone przez fizyczne działanie oporu wody, lecz to nie zatrzymało go przed dalszymi gestami. Odchyliłem szyję, dając mu większy dostęp do tego fragmentu swojego ciała, gdy zaczął na mnie napierać, usta kładąc przy mokrych końcówkach moich włosów tuż pod uchem, owijając wargi tam, gdzie najbardziej lubiłem. Następnie skupił się na pieszczeniu mojego ucha swoimi napęczniałymi ustami, zakleszczając nasze ciała.
– Rzeczywiście, możesz być miłym dodatkiem... – powiedziałem ze zblazowaniem, udając znudzenie. Chłopak zareagował na moje słowa dynamicznym zaciśnięciem warg na wrażliwej skórze, przejeżdżając w tym samym miejscu delikatnie zębami, zostawiając w ten sposób siniaka. Sapnąłem głośno, nie potrafiąc już nawet udawać, zwłaszcza, gdy mój członek zaczął robić się coraz twardszy. Nie potrafiłem być obojętny na spazmy przyjemności.
– To ty sprawiasz, że nie mogę przestać cię dotykać – czułem jak się uśmiecha, następnie subtelnie odchylając swoją głowę, żeby zacisnąć wargi wokół mojej grdyki. Dopiero teraz poczułem całą romantyczność tej sytuacji. To już w ogóle nie równało się z tym, jak wyglądała nasza relacja na samym początku. Pożądanie, które wtedy czuliśmy było oparte zupełnie na fizycznej przyjemności: natomiast teraz byliśmy kochającymi się w sobie nastolatkami chcącymi przekazać swoje uczucia w takich gestach, chcącymi zbliżyć swoje ciała i kochać się. Po prostu. To takie łatwe, lecz takie... duże.
– H-Harry... – szarpnąłem za kilka kosmykiem jego włosów, równocześnie łącząc wydźwięk tego słowa z jękiem. – Czy ty mnie kochasz? – spytałem bezmyślnie.
Ruchy chłopaka w jednej chwili zatrzymały się, gdy odsunął się, aby spojrzeć mi w oczy. Szmaragdowe migdały jarzyły się specyficznym blaskiem.
– A ty mnie?
– Nie ma tak – zmarszczyłem nos. – Pierwszy zadałem pytanie.
Policzki bruneta zaczęła okalać urocza czerwień, gdy wymamrotał ciche: – Tak, kocham cię...
– Dlaczego? – wymamrotałem.
– C-co dlaczego?
– Dlaczego mnie kochasz?
– A ty mnie...
– Kocham – przerwałem.
– Dlaczego? – zmarszczył brwi, jednocześnie rozchylając usta jak ryba.
Po momencie konsternacji, oboje nie mogliśmy już powstrzymać się od śmiechu przez w istocie zabawną wymianę zdań, która powstała dzięki naszym zestresowanym wyznaniom miłości. Schowałem twarz w karku bruneta, okalając ciepłą, mleczną skórę swoim oddechem.
Teraz już owinąłem wokół niego obie nogi, dociskając niemocno pięty przy lędźwiach Harry'ego, i nie było to zbyt wygodne, zważając, że mój kręgosłup wgniatał się w twardą powłokę. Harry uniósł mnie, zmieniając naszą pozycję w taki sposób, abym teraz ja był na górze, siedząc okrakiem na jego podołku. Z przymkniętymi powiekami, na oślep złapałem jego policzki, opierając czoło na czole Harry'ego, gdzie zlepiało się kilka pukli, i przełknąłem dyskretnie ślinę.
Harry mnie kocha,
Harry mnie kocha,
Harry naprawdę mnie kocha.
– Nigdy nikogo nie kochałem – powiedział nagle, wydmuchując przyjemny oddech w moje usta. – Nie w ten sposób.
– Wiem. Ja też nie – szepnąłem.
Otworzyliśmy oczy tylko na chwilę, rzucając na siebie spojrzenie, zanim pogrążyliśmy się w pocałunku. Coraz więcej namiętności plątało się między naszymi ustami i było perfekcyjnie, bo to wszystko stało się najczystszym przejawem miłości. Chciałem powiedzieć mu, że kocham go od dawna tylko wcześniej nie dopuszczałem do siebie tej myśli w tak trzeźwy sposób, ale teraz żadne słowa nie były potrzebne i potrzebowaliśmy jedynie czynów, bo to one zawsze miały i mają największe znaczenie.
***
Minęło naprawdę dużo czasu, zanim zdecydowaliśmy się opuścić jacuzzi zwłaszcza, że całkiem się rozleniwiliśmy i nasza skóra zaczęła się marszczyć.
Gdy tylko opuściłem wannę jako pierwszy, prędko chwyciłem przygotowany przez Harry'ego miękki i pachnący ręcznik, którym wytarłem pospiesznie swoje ciało, następnie zarzucając na ramiona wcześniej złapany na szybko z walizki szlafroczek. Związałem jego cienki pasek na dwa razy, dopiero po całkowitym zakryciu się zerkając z uśmiechem na Stylesa. Spuścił on wodę, patrząc na mnie tajemniczym wzrokiem i był dosłownie piękniejszy niż zwykle, wyglądając dzisiaj na bardzo wypoczętego i po prostu szczęśliwego. Wypieki na jego twarzy sprawiły, że miałem wrażenie, jakby mój chłopak nie miał wcale dziewiętnastu lat, ale jego rozbudowane, napięte ciało, po którym ociekała piana i woda, kiedy wycierał się ręcznikiem, temu zaprzeczyły.
– Nie musisz się od razu chować – powiedział, wprawiając mnie w chwilowe osłupienie. – Jesteś piękny, chciałbym obserwować cię cały czas.
– Trochę krępuje mnie ten kaloryfer i naprężona klata przy moim małym ciele – mruknąłem żartobliwie, w głębi duszy jednak będąc poważnym. Naprawdę, bardzo zazdrościłem Harry'emu jego ciała, było absolutnie idealne. Wyglądało jak wyrzeźbione, bez najmniejszych asymetrości i niedociągnięć.
– Mamy zupełnie różne typy sylwetek – osuszył się, podchodząc i wyciągając dłonie do moich bioder. – Sądziłem, że kochasz w sobie tę kobiecość – zahaczył palcem o pasek puchatego szlafroka. – Jesteś taki pewny kiedy tańczysz – wręcz westchnął – kiedy masz na sobie te pieprzone ciuszki, kiedy uprawiamy seks – wymieniał. – Ale będąc zupełnie nago również powinieneś czuć się całkowicie swobodnie.
– Ale tak nie jest, nie w zupełności... – sapnąłem, obejmując ramiona w okół talii chłopaka. – I naprawdę nie wiem co mógłbym zrobić, by było inaczej.
– Co ci się w sobie nie podoba? – uniósł brew. On naprawdę nie potrafił zrozumieć co mogłem uważać w sobie za brzydkie!
– Wiesz, że o swoich kompleksach się nie mówi? – odgryzłem się. – Bo wtedy zaczniesz zwracać na nie uwagę!
Harry westchnął męczarnie, wyrzucając głowę w kierunku sufitu. Złapał moją dłoń, ciągnąc w kierunku luster.
– Nie, nie nie! – próbowałem mu się wyrwać, aczkolwiek nadaremno, gdy zrozumiałem co chce zrobić. – Oglądałem za dużo filmów i wiem, do czego zmierzasz!
– Nie denerwuj mnie, Tomlinson, bo i tak to cię nie ominie – prychnął, w końcu stawiając mnie przed samym sobą, gdy byliśmy już przy lustrze.
Przewróciłam oczami, gdy ustawił się za mną, dosłownie wciskając brodę w mój bark, i uśmiechnął się.
– Robiliśmy dosłownie przeróżne, skrajnie obrzydliwe rzeczy, zwykłe pokazywanie ciała naprawdę nie powinno robić na tobie wrażenia – odparł, gdy stałem niepocieszony, kiedy zerwał ze mnie przewiązany przez talię pas. – Teraz powiedz mi, co jest nie tak, bo naprawdę nie potrafię się domyśleć, co cię się nie podoba, skoro widzę przed sobą doskonałe ciało.
– Hazza... – szepnąłem. Sam nie wiem, czemu reagowałem tak dramatycznie. Ta sytuacja była dużo bardziej namiętna niż zwykły seks jaki przecież regularnie uprawialiśmy. Miałem wrażenie, że tutaj, przed lustrem i w świetle dziennym było widać dokładnie wszystkie moje mankamenty i pierwszy raz czułem się aż tak obnażony.
– Chcę tylko pomóc– Harry widocznie zakłopotał się, przez co zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio. Chciałem wziąć się w garść, bo teraz na pewno pomyślał, że to przez niego zrobiło mi się przykro, a ja nawet nie wiedziałem, dlaczego tak to przeżywam. – Ja tylko... jesteś piękny i nie mogę- nie wiem, jak to zrozumieć.
– Nie... – wiedziałem, że chce mi pomóc, więc oparłem się o jego plecy, przymrużając oczy. – Nie wiem czemu tak dramatyzuje, to chyba zmęczenie i jestem przez to rozdrażniony – mówiłem szczerze. – Właściwie problem jest w tym, że nie bardzo umiem określić, co mi się we mnie nie podoba, tak konkretnie. Po prostu jakoś tak... patrząc na całokształt czuję się dziwnie. Jakby tyle rzeczy do siebie nie pasowało i jeszcze... mój wzrost.
– Twój wzrost jest przecież przeuroczy, kochanie – chłopak bardzo delikatnie i z czułością głaskał moje ramiona.
– To nawet nie chodzi o to, ile mam tego wzrostu tylko bardziej fakt jak bardzo on mnie... skraca – bąknąłem. – Wszystko mam małe i krótkie.
– Czy to coś tak złego? – zapytał retorycznie mówiąc tonem, jak do dziecka. – Bo uważam, że bycie małym i krótkim jest tak samo fajne jak bycie dużym i długim. Obie te rzeczy mają swoje cechy, a ty w dodatku masz zachowane proporcje, twoje ciało i twarz są bardzo symetryczne, jesteś wysportowany i cała twoja skóra jest bardzo jędrna i również masz piękne mięśnie na brzuchu, którego zazdrości ci każda dziewczyna z drużyny, nawet Rachel, słyszałem od jej koleżanek z równoległej klasy. I jesteś bardzo kobiecy w tym miejscu, co do ciebie pasuje tak jak to, że na przykład ja jestem męski. Kontrastujemy ze sobą.
– Bardzo podoba mi się to jak obok siebie wyglądamy – przyznałem optymistycznie. – Po prostu gdy jestem sam nie czuję się już tak pewnie we własnej skórze...
Słowa Harry'ego naprawdę zaczęły budować moje ego, aczkolwiek z pewnością minie wiele czasu zanim zauważe w sobie choćby połowę tego, co on we mnie.
– Wypracujemy to – uśmiechnął się, całując mój policzek. – A teraz powiedz, co w sobie lubisz i zobaczysz, że tych rzeczy jest znacznie więcej.
Ożywiłem się, nie zastanawiając się długo. – No więc brzuch, tak jak powiedziałeś, jest efektem mojej pracy – uśmiechnąłem się. – Może biodra... pośladki, uda, zwłaszcza, gdy zakładam spódniczki, oczy... policzki – przerwałem. – Dobra, już łapię – zaśmiałem się.
– Więc dlaczego przejmujesz się czymś tak błahym i kompletnie nieznaczącym zamiast skupić się na superlatywach? – zapytał czule, całując czubek mojej głowy.
– Bo zawsze te negatywne rzeczy zauważa się najbardziej.
– Więc teraz skup się na stronach, które ci się podobają – zaczął intrygująco i położyłem dłoń na jego przedramieniu, kiedy objął górną część mojego ciała, plącząc dłonie przy moich obojczykach. – A niedługo te drugie też polubisz. I pamiętaj, że przy mnie zupełnie nie musisz się krępować, bo nawet jeśli miałbyś w sobie coś uważanego za potencjalną wadę, nie zwracałbym na to uwagi, bo pokochałem cię przede wszystkim jako człowieka.
_____________________________________
(20:17)
@louist91: Nothing's gonna hurt you baby... #loveislove🏳️🌈
❤️6011 💬401
Polubione przez: Wolfblanket, Alielouis, cassysoadie i innych
Komentarze:
@harrystyles: #myboyfriendisfamous 😂
@Wiqqux33: Nóżki Lou...😩
@zoe🌈: O boże, o boże, o-
@liamjpayne: 🔥
@zayn.malik: Spędzajcie czas najlepiej jak możecie, gołąbeczki! #larrystylinson 🌈
@chloe28: #larryisreal 💙💚
@larryupdates: 👉🏻😩👈🏻
@easiermoments: 🌈🙊
Chciałem już odpisać na wiadomość prywatną, którą dostałem od jednego konta o "Larrym". Ludzie naprawdę zaczęli tworzyć o nas funcluby! Jednak nim zdążyłem kliknąć w dymek chatu, telefon z mojej dłoni został wyrwany.
– Ej! – obruszyłem się, kiedy Harry zabrał go z moich dłoń, razem z talerzem, na którym leżał mój nadgryziony burger.
– Wystarczy tego Instagrama, teraz znowu skupisz się na mnie – zarządał, wciągając mnie na swój podołek. Uśmiechnąłem się ze zdumieniem. Byłem najszczęśliwszym chłopcem na świecie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro