Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział dwudziesty drugi; Czy to, co właśnie zobaczyłem, to czyiś nudes?

Wierzyłem, że Harry co najmniej ograniczył zażywanie tych różnych leków, na co z resztą wskazywał jego pogorszony stan fizyczny. Z uzależnieniem od tych środków było podobnie jak w rzeczy samej z narkotykami. Jego organizm domagał się szkodliwej substancji, lecz kiedy jej brakowało chłopak był słabszy niż zwykle i bardziej zmęczony. Patrzyłem na to wszystko z bólem serca, ale dostrzegałem w nim silną wolę walki. Byłem gotów być dla niego w każdej minucie dnia i nocy, i chociaż wiedziałem, że Harry nie chce nadużywać mojej dobroci, sam pisałem do niego przed snem, jak się ma.

Tym razem przyszedł do mnie koło piętnastej, czyli niedługo po tym, jak skończyliśmy lekcje, abym pomógł mu w projekcie z przedmiotu, z którego chciał się podciągnąć. Jednak dłuższa przerwa od jakiś seksualnych rzeczy zadecydowała, że musimy zrobić coś innego i krótko po ukończeniu zarysu prezentacji wylądowaliśmy w łóżku, jakkolwiek to brzmi.

Nasze jęki zagłuszane przez muzykę starego rocka synchronizowały się z ruchem bioder i ciężkimi oddechami wypuszczanymi między rozchylonymi wargami zrujnowanymi od ciągłych pocałunków.

W tej kwestii - kwestii seksu, fizycznie nic nie uległo zmianie. Cały czas bawiliśmy się ostrym pieprzeniem, absolutnie to kochając. To gdzieś wewnątrz mnie coś... coś czułem inaczej, ale to było głęboko skryte i nie potrafiłem jeszcze tego zdiagnozować.

Harry doszedł chwilę temu, nie zaprzestając ruchów, ale we mnie tkwiła tym razem jakaś blokada, której nie umiałem się pozbyć chociaż było mi niesłychanie przyjemnie i czerpałem w tej chwili sto procent ekstazy.

– Coś nie tak? – wychrypiał przy mojej szyi, wysuwając się ostrożnie i oddychał ciężko naprzeciw moich ust, nawet nie siląc się, aby odgarnąć swoje włosy, które i tak były już dosłownie wszędzie.

Parsknąłem ze zmęczeniem, kierując jego dłoń na swojego penisa, niemo każąc mu sprawiać mi przyjemność w ten sposób, gdy dodatkowo pocałował namiętnie moje usta, co doprowadziło mnie na inny świat, ale nie do orgazmu. Jego motyli pocałunek w ogóle nie pasował do żelaznego uścisku, w który objął mojego członka.

– W-wszystko jest cudowne – odparłem z sapnięciem, kiedy odsunął dłoń, ostatni raz drażniąc główkę penisa. – Po prostu chyba nie umiem wyłączyć myśli.

– Możemy zmienić pozycję, albo przerwać – odsunął się, gdy przytaknąłem, przerzucając dłoń przez mój tors z małym uśmiechem. Wychyliłem się do plecaka leżącego przy łóżku i wyciągnąłem butelkę wody, od razu biorąc parę solidnych łyków.

Spojrzałem na Harry'ego i to, jaki bałagan tworzył. Był dosłownie perfekcyjny i cały dla mnie, co sprawiło, że uśmiechnąłem się wręcz szaleńczo, pociągając go na siebie. On również uśmiechnął się znacząco, sprawiając, że nasze zęby prawie otarły się o siebie ze zgrzytem. Okazało się, że jednak nie potrafimy robić przerw w trakcie seksu. Cóż... Naciągnął na siebie pościel, przysuwając swojego penisa do mojego wejścia, a ja z determinacją ułożyłem dłonie na jego karku, kiedy klamka drzwi poruszyła się.

– Kurwa – wyrwało się naszej dwójce, gdy Harry odskoczył niemalże od mojego ciała, lądując z powrotem obok mnie, idealnie w momencie, w którym do pokoju weszła Charlotte.

Widziałem, że chciała na wejściu zadać mi zapewne pytanie, czy coś w tym guście, jednakże widząc w jakiej sytuacji nas zastała, jedynie pisnęła naprawdę głośno, zasłaniając oczy. Nadal mimo wszystko stała u progu otwartych na szerz drzwi, ryzykując, że w każdej chwili mogli zobaczyć nas rodzice lub o zgrozo któryś z maluchów.

– Dlaczego wciąż tu stoisz?! – wydarłem się na nią, dziękując Bogu za to, że tkwiliśmy pod jakimkolwiek przykryciem, a przynajmniej nasze dolne części ciała. – Co tu w ogóle robisz?!

– Przepraszam! Przepraszam! – cały czas piszczała, z pewnością zwracając na siebie uwagę całego domu, następnie zamykając drzwi z hukiem i ulatniając się z pokoju. Uderzyłem się z otwartej dłoni w czoło, mając ochotę zmrozić Harry'ego wzrokiem, gdy zaczął się śmiać.

Wstałem prędko, zakluczając drzwi, jak gdyby ktoś jeszcze zdecydował się na schadzkę w mojej sypialni. Zciszyłem muzykę prawie całkowicie, odwracając się do Harry'ego i patrząc na niego z całkowitą powagą oraz wypiekami na twarzy, gdy on zwijał się, przysłaniając usta dłonią.

– Co jest nie tak z tymi ludźmi, do kurwy? – zmarszczyłem brwi momentalnie czując jak moja erekcja zniknęła. – Jesteś jeszcze gorszy od tej niekulturalnej, głuchej na słowa "pukaj zanim wejdziesz" idiotki.

– Luzik, skarbie, przecież nic się nie stało, to tylko twoja siostra – cały czas głupkowato chichotał. – Gwarantuję, że jest zawstydzona całą sytuacją bardziej niż my.

– Nie byłoby ci tak do śmiechu, gdyby zamiast Lottie była to Evelyn albo mój ojciec – burknąłem, schylając się po bieliznę, którą z frustracją założyłem na biodra.

Harry skrzywił się, a kiedy sięgałem po sukienkę leżącą na podłodze, poczułem na swoim barku zużytą prezerwatywę. Wrzasnąłem, odskakując w bok i zerknąłem na kondoma, który wylądował na podłodze.

– To za straszenie mnie twoimi rodzicami – Harry fuknął, kładąc się na brzuchu. – A było tak miło.

– Nie denerwuj mnie – przewróciłem oczami, z małym obrzydzeniem wyrzucając zużytą gumkę. – Nawet nie osiągnąłem orgazmu, bo ta mała lafirynda nie rozumie jak działa funkcjonowanie w społeczeństwie.

– Zawsze możemy...

– Nie – rzuciłem merytorycznie, wymachując dłonią, ale mimo tego porzuciłem myśli o sukience i przysiadłem na łóżku. – Nie, kiedy mam ją przed oczami, no weź Styles. Przecież mówili, że wrócą do domu koło osiemnastej, ugh!

– Masz tak właściwie rację – skrzywił się. – Gdyby moja siostra weszła do pokoju w momencie, gdy mi stoi, sam miałbym małą traumę...

– No właśnie – mruknąłem, decydując się na o wiele wygodniejsze ciuchy, jakimi były spodnie dresowe oraz rozciągnięta bluza zakładana przez głowę. Chłopak jeszcze nie miał okazji zobaczyć mnie w tym wydaniu.

– Może chciała się tylko przywitać?

– Cóż, prawie przywitała się z kutasem mojego chłopaka, to niezbyt zadawalające – parsknąłem, po ubraniu się, szukając pary skarpetek. – Jak dobrze, że akurat pościel była pod ręką, a nie pod łóżkiem jak zazwyczaj.

Ubrałem się w pełni, poprawiając swoje włosy i stanąłem nad Harrym. On wyglądał na zbyt leniwego, by chociaż ruszyć stopą.

– No proszę, to coś nowego – mruknął, odsuwając pościel i ignorując to, że był kompletnie nagi, zbliżył się do mnie.

– Jest aż tak źle? – nagle moja pewność siebie zmalała. Zwłaszcza przez fakt, że Harry nawet po seksie wyglądał jak jebana perfekcja.

– To tylko ubrania, kochanie – podniósł się ociężale do siadu, kładąc powoli dłonie na bokach mojego ciała, kiedy ja wciąż swoje ramiona trzymałem luźno przy sylwetce. – Podobasz mi się tak samo w każdej wersji i chciałbym też, żebyś we wszystkim czuł się pewnie – mówił bardzo cicho, całując po tym moje biodro.

– Bo to jest nie fair, że ty choćbyś nie spał tydzień i ubrałbyś się w worek na śmieci i tak wyglądasz jak milion dolarów, a ja wystarczy, że mam jeden pryszcz i już mi całą twarz psuje... – skrzywiłem się.

– Tylko ty tak sądzisz – parsknął, patrząc na mnie bardzo przenikliwie. W końcu podniósł się do pionu, utrzymując intensywny kontakt wzrokowy. – Mogę cię zapewnić, że ja zupełnie na to nie zwracam uwagi i to jest jedynie coś, co tylko tobie rzuca się w oczy – wzruszył ramionami. – Jesteś zawsze tak samo śliczny, a to, że uważasz mnie za takiego idealnego to, hm, chyba pary zawsze się trochę idealizują. Zwłaszcza na początku.

– Tul mnie – mruknąłem, rozkładając w jego stronę ramiona i wydymałem przy tym wargi, zupełnie jak małe dziecko, chcące by rodzic wziął je na ręce. Harry pokręcił głową ze śmiechem, od razu mocno i szczelnie owijając swe ramiona w okół mnie.

– Wykorzystujesz to, żeby mój kutas był znowu blisko – powiedział po chwili ciszy, sprawiając, że palnąłem go w ramię i odsunąłem się. Kazałem mu się ubrać, bo właściwie nie mieliśmy już tak dużo czasu do spotkania z Gemmą, a teraz konfrontacja z rodzicami i tak była nieunikniona.

Po ubraniu się, posprzątaliśmy i prędko pobraliśmy pliki na pendrive Harry'ego. Kędzierzawy schował swoje rzeczy do plecaka i zarzucił go na ramię.

Założyliśmy szybko buty, które ściągnęliśmy przy drzwiach pokoju i wtedy zauważyłem coś nowego na twarzy swojego chłopaka.

– Denerwujesz się? – spytałem szeptem, wychodząc z pokoju.

– Nie, jestem pierdolonym kwiatem lotosu na jebanej tafli oceanu – odpowiedział bardzo eleganckim i tym samym też spokojnym tonem, sprawiając, że parsknąłem, gdy wyczułem ironię w jego słowach.

– Nie masz zupełnie czym się stresować – zapewniłem szczerze. – Oni są naprawdę w porządku, tylko na początku będą chcieli cię... sprawdzić.

Kiedy zeszliśmy na dół usłyszałem roznoszący się po korytarzu dziecięcy płacz, a gdy weszliśmy do kuchni zastaliśmy Evelyn starającą się uspokoić moją słodką siostrzyczkę. Po krótkiej chwili, gdy kobieta nas nie zauważała, Harry w końcu odważył się na to, by się przywitać. – Dzień dobry – powiedział ciepło.

Wtedy moja macocha odwróciła się i nawet Doris zdawała się momentalnie polepszyć humor, gdy razem z nią zaczęła patrzeć uważnie na bruneta.

– Cześć chłopcy – uśmiechnęła się od razu szeroko, odpinając pas bezpieczeństwa, którym zapięta była mała dziewczynka w swoim foteliku leżącym na indeksie kuchennym. – No widzisz? I po co tak krzyczeć, kiedy mama chce cię tylko rozebrać! – odezwała się do pociągającej nosem Doris.

– Ktoś tu się nie wyspał... – zagaiłem, w tym samym czasie słysząc zatrzaskujące się drzwi wejściowe. – Harry przyszedł w sprawie projektu, ale już się z nim uporaliśmy i niedługo wychodzimy jakby co.

– Dokąd to wam tak spieszno? – wydawała się być naprawdę zawiedziona tym, że nie będzie miała sposobności porozmawiać z Harrym dłużej.

– No właśnie. Gdzie was tak szybko już niesie? – za plecami usłyszeliśmy głos mojego ojca, przez który wywróciłem oczami.

Przesunęliśmy się trochę po tym, gdy Harry przywitał się z moim tatą mniej pewnym głosem, zwłaszcza, gdy zaczęli wypytywać nas o to w niezbyt wygodny sposób. Tata jednym ramieniem trzymał chłopca, którego podał mnie, żeby kolejno rozpakować wielkie zakupy.

– Hej, smyku – Styles połaskotał Ernesta po szyjce, a on zaczął na to wić się w moich objęciach, śmiejąc się w uroczy sposób. Na moją twarz wyjrzał kordialny uśmiech, gdy jednak chłopczyk nagle zrobił się nieśmiały i mocniej wtulił w moją klatkę piersiową.

– Gemma, siostra Harry'ego, po nas przyjedzie i pojedziemy gdzieś razem – powiedziałem wymijająco, nie chcąc przynajmniej teraz wspominać o tym, że pojedziemy do ośrodka, w którym Harry dzisiaj rozpocznie zajęcia z terapeutą. – Lubi cię – odparłem do swojego chłopaka, widząc jak Ernest przełamuje się, zerkając na nową osobę ciekawsko. Poprawiłem go sobie w ramionach, przykładając policzek do jego głowy, gdzie zbierały się blond włosy. – Więc przykro mi jeśli napaliliście się na przesłuchanie Harry'ego.

– Czekaj, czekaj, czekaj – po tym, gdy tata rozpakował już jedną reklamówkę, zaczął przyglądać mi się w dziwny, niemalże tajemniczy sposób. Zarówno ja, jak i brunet byliśmy mocno skonsternowani dopoki nie dotknął palcem dwóch malinek na mojej szyi, mówiąc: – Skąd to?

– Tatoo... – jęknąłem, odruchowo naciągając na to miejsce swoją bluzę, krzywiąc się. – Gdybym nie miał chłopaka mógłbyś się zmartwić, ale teraz chyba nie będziesz się o to czepiał – grymasiłem, a w pewnym momencie Ernie zaczął wykręcać się w stronę Harry'ego, więc złapałem go w inny sposób, żeby mógł na niego patrzeć, kiedy brunet wystawił do niego dłoń, podszczypując nóżkę chłopca.

– Normalnie aniołek – zagruchał Harry, uśmiechając się do malca w typowy sposób, w jaki ludzie zawsze patrzą na małe dzieci. – Aż trudno uwierzyć, że Louis jest bratem kogoś tak grzeczneg- ał! – wzdrygnął się, gdy kopnąłem go w piszczel.

– My już lepiej sobie pójdziemy – zdecydowałem, wciskając chłopca w ramiona taty, co spotkało się z marudzeniem mojego braciszka.

– Moment, moment... – ojczulek zerkał na nas dosyć pogardliwie, gdy chwytając dłoń Harry'ego zacząłem ciągnąc do w kierunku wyjścia. – Możesz czuć się zaproszony na kolację któregoś dnia, Harry.

Oho, wiedziałem, że to nadejdzie.

– D-dobrze... – ten odpowiedział mu z nerwowym uśmiechem. To było wprost zdumiewające jak bardzo stresował się przy moim tacie.

– Nie znęcajcie się nad moim chłopakiem, tylko ja mogę! – spojrzałem na nich z wyrzutem.

– Chcę tylko poznać go bliżej – powiedział tata, zaraz po tym znowu zerkając na Harry'ego, robiąc mu test wzroku. – Skoro ktoś w końcu zwrócił twoją uwagę, chcę zobaczyć co takiego ma w sobie ten młodzieniec. Grożę dopiero wtedy, gdy wyczuwam zagrożenie dla mojej rodziny – poklepał go po barku.

– Fajnie... – skrzywiłem się. W tym czasie telefon Harry'ego zawibrował. – Gemma pewnie czeka. Będę jakoś wieczorem, nie czekajcie z kolacją. Odgrzeje sobie.

***

– Jestem naprawdę wdzięczny, że udało ci się załatwić tę pierwszą wizytę w taki sposób, bym nie był tam sam – powiedział cicho Harry, gdy czekaliśmy w poczekalni w klinice.

– Hej, pocieszeniem jest to, że od poznania moich rodziców dzisiaj nie może stać się już nic gorszego – trzymałem go za biceps, opierając skroń na barku. Natomiast siostra Harry'ego ograniczyła się do zajęcia miejsca naprzeciw nas, stukając paznokciami o swoją torebkę. Zerkała co jakiś czas na zegarek i widziałem, że również przeżywa to wydarzenie. Na korytarzu byliśmy sami i cisza była nieco niezręczna, więc starałem się rozluźnić atmosferę z niewielkim tego efektem. Rodzeństwo było zestresowane, a ja, jako że już znajdowałem się w takich sytuacjach, jako jedyny byłem spokojny.

Harry wyciągnął ze swojej kieszeni komórkę, zapewne w celu zajęcia czymś myśli, a ja mimowolnie spojrzałem mu przez ramię, uśmiechając się, po rozpoznaniu na ekranie blokady zdjęcie, które zrobił mi tamtej nocy w pokoju hotelowym. Następnie ujrzałem jak wpisuje ciąg czterech cyfr, aby odblokować telefon i mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, gdy zrozumiałem, że była to data symbolizująca dzień, w którym zostaliśmy parą. 28.01...

– Od kiedy jesteś taką ckliwą ciotą? – spytałem go, opierając brodę na jego barku i przyglądałem się jego policzkowi i podkrążonej, sinej skórze przy jego lewym oku. – Nawet ja taki nie jestem.

– Nie dokuczaj mi i nie każ wypominać o tym, jak podpisałeś mnie w kontaktach..

– Goń się! – uderzyłem go z pięści w ramię, delikatnie rumieniąc się, gdy ujrzał on dzisiaj w szkole, że mam go podpisanego "Hazza 🙊💕💦".

– Ach, dzieci – Gemma uśmiechała się pod nosem, obserwując nas, kiedy Harry zaczął wyświetlać snapy od znajomych. – Pamiętam te początki własnego związku. Zanim zdążyłam się obejrzeć minęły już prawie cztery lata. Swoją drogą, Michał mógłby mi się już oświadczyć – mruknęła niepocieszona.

– Przepraszam, ale czy to, co właśnie zobaczyłem, to czyiś nudes? – zmarszczyłem brwi, nachylając się nad telefonem, chociaż zdjęcie już dawno zniknęło. – Kto to i dlaczego wysyła swoje cycki mojemu chłopakowi?!

– Odkąd tylko pojawiłem się w tej szkole dostałem tyle zdjęć cycków i pośladków, że już nawet przestałem liczyć, ile bloków dałem – mruknął, naprawdę zdegustownaym tonem głosu, na moich oczach blokując na snapchatcie dziewczynę, którą o zgrozo kojarzyłem.

– O rany, mina Louisa – Gemma przysłaniała swoje usta dłonią, wskazując na mnie palcem. Dopiero teraz zauważyłem, że rzeczywiście krzywiłem się niemiłosiernie, po chwili się śmiejąc.

To przynajmniej sprawiło, że weszliśmy do gabinetu lekarskiego bez ciężaru na barkach, który czuliśmy jeszcze kilka minut wcześniej.

***

Cała wizyta przebiegła w naprawdę spokojnej i profesjonalnej atmosferze. Terapeutka traktowała mnie jak powietrze, całkowicie skupiając się na Harrym, lecz mimo wszystko miałem satysfakcję z tego, że dałem mu jakiekolwiek poczucie ulgi w tym bez wątpienia trudnym dla niego momencie. Zadawała mu standardowe pytania i okazywała szacunek ilekroć nie chciał na cokolwiek odpowiadać. Już wiedziałem, że terapeutka znała się na swoim fachu. Kazała udać się Harry'ego do swojego lekarza rodzinnego, a stamtąd miał otrzymać skierowanie na kilka konkretnych badać. To chyba było moje główne zmartwienie - to, że z Harrym mogło być gorzej fizycznie niż tylko nam się zdawało. Co jak co, ale najpierw narkotyki, później leki... te substancje mogły niszczyć go nie tylko psychicznie. Miałem jednak nadzieję na dobre wyniki i przede wszystkim, nie chciałem żeby Harry całkowicie musiał ograniczyć sport, ponieważ widziałem (zwłaszcza podczas meczu), jak bardzo lubi adrenalinę z tym związaną.

Kiedy Harry załatwiał skierowanie, to był czas, kiedy zostałem sam na sam z Gemmą, która jak dotąd milczała, ale czułem, że coś ją martwi.

– Wiem, że Harry nie powie mi wszystkiego, więc... Jak było? – spytała, mając ma myśli oczywiście wizytę u psychoterapeutki.

– Naprawdę w porządku – powiedziałem całkowicie szczerze. – Babka bardzo szanowała to, jeśli nie chciał o czyms rozmawiać i co najważniejsze, traktuje go jak człowieka, a nie jak rzecz.

– Jak wygląda jego chęć współpracy? – zapytała niepewnie.

– Jest dobrze, ale będzie jeszcze lepiej – powiedziałem pewnym tonem.

– I ile razy w tygodniu będzie tu przychodził?

– Dwa na początku, żeby się z tym wszystkim oswoił – poruszałem swoją głową na potwierdzenie słów, zerkając co jakiś czas na drzwi gabinetu, w którym przesiadywał Harry. – Później pewnie już tylko raz.  Na razie są to czwartki i poniedziałki.

– Wiem, że mnie obgadujecie – chłopak nagle pojawił się obok nas z odpowiednimi dokumentami, chowając je do teczki. Mimo stresujących okoliczności, uśmiechał się leniwie do naszej dwójki, co niezwykle mnie cieszyło.

– Byłoby łatwiej, gdybyś sam mówił mi trochę więcej o tym, co czujesz braciszku – Gemma spojrzała na niego z charakterystycznym wyrazem twarzy, podnosząc się i wtulając w wyższego nastolatka. – A dopiero byłeś taki malutki, jak krasnal ogrodowy – powiedziała, kładąc policzek na jego piersi tak, jak zawsze sam to robiłem. Harry był dosłownie idealny do takiego zwykłego przytulania.

– Zmieniałaś mi pieluchy i karmiłaś tymi ohydnymi kaszkami – kontynuował za nią z ciepłym uśmieszkiem.

– Nie wspominając już o tym, jak mnie kiedyś tym jedzeniem wręcz obrzygałeś, wredoto – zmarszczyła brwi.

– Miałem trzy lata, nie planowałem tego!

Uśmiechałem się, patrząc na nich leniwie. Byłem już zmęczony tymi ciężkimi wrażeniami i całym dniem pełnym emocji. Wstałem, krocząc przy nich do wyjścia i nasłuchiwałem historii z ich wspólnego dzieciństwa.

_____________________________________

(23:13)

@harrystyles: family. @gemmaS 👆

❤️2399 💬173

Polubione przez: gemmaS, crownbeeolive, ziamismyaddiction i innych

Komentarze:

@louist91: Zdjęcie by mua 🙊

@olsoneki: Jestem gay dla twojej siostry. @harrystyles

@hazza28lths: Wasza relacja jest urocza :)

@liamjpayne: Stylowa rodzina.

@zayn.malik: Nie przyznaje się do ciebie, gdy mówisz swoje żarty. @liamjpayne 🤦🏻‍♀️

@harrystyles: A może chcecie usłyszeć żart PUK PUK?

@liamjpayne: Proszę nie, tylko nie to. @harrystyles

@zayn.malik: Jeśli okropne poczucie humoru jest u was rodzinne, oszczędź nas.

wysłałeś wiadomość prywatną do użytkownika harrystyles:

@louist91: Kotku, z chęcią poznam twój żart! 🌺🌸🌼

@harrystyles: Ok, skup się. Jesteś skupiony?

@louist91: Tak, sir.

@harrystyles: *Puk, puk*

@louist91: Kto tam?

@harrystyles: Brokuły!

@louist91: Jakie Brokuły?

@harrystyles: Brokuły nie mają nazwiska, głuptasie.

@louist91: ....

@louist91: Jeśli jeszcze raz wyślesz mi kiedykolwiek, jakikolwiek żart puk puk, zablokuje cię, a później z tobą zerwę.

@harrystyles: Zobaczymy, czy będziesz tak mówił, gdy następnym razem poprosisz mnie o to, żebyś mógł mi obciągnąć.

@louist91: Dooobraaanoc Harry 🤦🏻‍♀️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro