Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział dwudziesty czwarty; Trzymał mnie tak ciasno, że cały zdrętwiałem.

– Jesteś gotowy na wejście do paszczy lwa? – potarłem dłonie, gdy Harry porządnie się w końcu rozbudził oraz ogarnął swoje roztrzepane pukle przy lustrze mojej toaletki.

– Nie i tak – mruknął. – Nie, bo po prostu najnormalniej w świecie się boję. I tak, bo jestem naprawdę ciekaw osób, które cię wychowują i z którymi żyjesz.

– Tacie imponuje to, że się boisz, wiesz o tym? – zachichotałem, stojąc nad nim i kładąc dłonie na jego barkach, kiedy oglądał okrągłe opakowanie z moim sypkim pudrem rozświetlającym z naprawdę intrygującym wyrazem twarzy. Jak dziecko, które poznaje nowe zabawki. Potem sięgnął po korektor i zerkając to na swoje odbicie, to na podłóżny przedmiot zdecydował się go użyć nakładając trochę za pomocą aplikatora pod oczy. A to podobno ja w naszej parze jestem strojnisiem.
– Oprócz tego, że czerpie z tego chorą, ojcowską satysfakcję stwierdził, że: "skoro się stresuje, zależy mu". Pewnie coś w tym jest, nie? – spojrzałem na to, jak Harry wtarł korektor pod oczy, kiwając głową i już chciał wstać, kiedy zatrzymałem go. – Czekaj, musimy to zasetować, bo ci się w zmarszczkach zbierze! – sięgnąłem po puder i jakiś niezbyt duży, puchaty pędzelek. Małym palcem podniosłem jego brodę, aplikując puder pod oczy Harry'ego i trochę na nos. – Muszę ci kiedyś zrobić całą rutynę pielęgnacyjną, gdy będziesz u mnie na noc. Twoja skóra prawie w ogóle nie wydziela sebum! Sucha jak wiór.

– A podobno jestem idealny – drażnił się, gdy odsunąłem już od jego twarzy pędzelek.

– Bo jesteś idealny w swojej niedoskonałości – zacmokałem, klepiąc delikatnie jego policzek w miejscu dołeczków. – To co? Schodzimy na dół?

Jak na zawołanie do moich drzwi ktoś zapukał. Po okrzyku „proszę!" zobaczyłem wychylającą się zza framugi Lottie. – Macie zejść za kolację w przeciągu trzech minut, bo tata już ma obsesję na punkcie tego, że coś robicie – oznajmiła, chwilę po tym zamykając drzwi. Przewróciłem oczami, poklepując bark Harry'ego. Chwilę później pojawialiśmy się w jadalni, gdzie na stole już zostały wyłożone talerze, a na jego środku naczynia z żarciem. Nie jadłem nic od powrotu do domu, więc w tym momencie chciałem rzucić się na to wszystko.

– Niech państwo mi wybaczą – Harry zaczął zwracać się do moich rodziców, którzy stali naprzeciwko nas. – Jestem naprawdę wykończony przez ostatnie dni i jak tylko położyłem głowę na poduszce, odleciałem, a Louis mnie nie obudził – spojrzał na mnie z małym wyrzutem.

– Po pierwsze: nie miałem serca, bo wyglądałeś jak dziecko na drzemce, dosłownie jak Doris przez te włosy! A po drugie każdemu należy się odpoczynek po ciężkim dniu – uśmiechałem się, odsuwając jednocześnie dwa krzesła. Cała rodzina siedziała przy stole i na moje słowa, a zwłaszcza pierwszą część wszyscy zaśmiali się i atmosfera wcale nie była poważna, tylko rodzinna jak zawsze. Byłem ciekaw o co będą pytać Harry'ego i przede wszystkim interesowały mnie jego odpowiedzi. Po wygodnym zasiądnięciu, od razu sięgnąłem po miskę z wegetariańskimi sajgonkami. – To jak tam w pracy?

– Ciężko, ale da się przyzwyczaić – odparł ojciec, odpowiadając bardzo wymijająco i krótko. Wiedziałem, że robił to specjalnie, bo chciał skupić się rzecz jasna na Harrym. – Opuściłeś drużynę koszykarską, prawda?

– Właściwie to wypisałem się na tymczasowy okres, bo muszę ogarnąć parę spraw u samego siebie, ale nie zamierzam całkiem rezygnować z czegoś, na czym tak mi zależy – mruknął, podrygując nerwowo nogą pod stołem, co byłem w stanie zobaczyć tylko ja.

– Nabierz sobie sałatki, może jeszcze urośniesz od odrobiny warzyw – kolacja bez zgryźliwego żartu Charlotte byłaby oczywiście kolacją straconą. Demonstracyjnie nałożyłem trochę tej pysznej mieszanki kilku składników na talerz, posyłając jej zwycięskie spojrzenie, gdy dostała uwagę od Evelyn. Po kolei nakładałem również te same rzeczy na talerz Harry'ego, pytając go również na co jeszcze ma ochotę.

– To wielka strata dla drużyny, w końcu na meczu sami widzieliście jak wymiata – odparłem, przysuwając do siebie naczynie z ziemniakami. – Drużyna straciła ostatnio jednych z najlepszych zawodników i szczerze, Liam nigdy nie był w takiej rozsypce.

– Po tym jak dosłownie zmieszałeś z ziemią tych zboczeńców, nie dziwię się – rzekła Charlotte, biorąc kęsa swojej porcji.

– Nadal jestem niesamowicie dumny – uśmiechnął się do mnie Harry.

– Wtedy też pierwszy raz się pocałowaliśmy, wiecie? – zagadnąłem do rodziców.

– Pamiętamy... – obydwoje przytaknęli.

– No ale nie wiedzieliście, że to był pierwszy raz! – burknąłem, sięgając po sztućce i zacząłem konsumować wszystko po kolei.

– Louis skutecznie streścił nam całą historię tego jak się poznaliście i kiedy, oraz gdzie ostatecznie doszło do tego, że zostaliście parą, więc to macie z głowy – parsknął ojciec. – Jakie masz plany na przyszłość, Harry?

Ja oczywiście przewróciłem oczami, bo to pytanie nie mogło się nie pojawić.

– Um... – zawahał się – jak głupio zabrzmie mówiąc, że właściwie nie są one zbyt stabilne?

– W ogóle nie zabrzmisz głupio. Większość osób w naszym wieku nie wie, co zrobią po szkole średniej – starałem się dodać mu otuchy.

– Więc... – zmrużył oczy w zamyśleniu. – Na pewno studia, ale waham się między kierunkami. Poszedłem do klasy sportowej myśląc, że jestem w kwiecie wieku i to dobry czas na spełnianie się w pasjach, ale nie chcey być wielkim koszykarzem jak część chłopaków z drużyny – i tutaj zmieniłem się w słuch, ponieważ sam nie znałem tych myśli Harry'ego. – Postawie na coś bardziej opłacalnego, bo sportowcem i tak można być tylko do pewnego wieku, a dobre pieniądze z tego są tylko wtedy, gdy jest się koszykarzem pokroju Michaela Jordana. Teraz korzystam z możliwości rozwijania się w kierunku sportu, ale pewnie moja przyszłość będzie się z tym mijać. Może pójdę bardziej w kierunku filologi angielskiej, albo rachunkowości? Tata proponował mi pracę w swojej firmie, więc... – wzruszył ramionami.

– On umie matematykę! – wtrąciłem się, gdy tylko wspomniał o biznesie. – Widzicie jaką dobrą partię umiem dorwać?

– Skoro o szkole mowa, to co to za jedynka z angielskiego? – Evelyn uniosła brwi, gdy jej wzrok padł na moją osobę. W panice złapałem biceps Harry'ego.

– Skarbie, opowiedz rodzicom o tym jak prawie pobiłeś Rachel – zagaiłem bezmyślnie. Dopiero po chwili zrozumiałem, jak złe zabrzmiały moje słowa.

– Hę? – Harry zamrugał kilkukrotnie. – Jestem pewien, że rodzice spytali cię o jedynkę z angielskiego – nabrał spory kęs pieczeni do ust, wywiązując się z mojego pytania.

Westchnąłem ciężko.

– Zdrajca – warknąłem z udawanym oburzeniem, na co Lottie parsknela mówiąc "lubię go". – Kiedy zniknąłem na parę dni szukać Harry'ego zapomniałem, że miałem przeczytać lekturę i kompletnie zawaliłem test z niej. Wielkie mi co. Przecież i tak poprawię to na szóstkę.

– Naprawdę nie chciałem, żeby Louis przeze mnie opuścił się w nauce i sam go do niej teraz namawiam. Powiedz jeszcze, Lou, o tym, jak nauczyciel potraktował ciebie i przy okazji mnie w trakcie tego – zagaił Harry, sięgając po szklankę z sokiem i teraz rodzice jeszcze bardziej nadstawili uszu.

– Ten krzywy nochal walnął do mnie tekstem, żebym następnym razem zamiast tulić się ze Stylesem przyłożył się do nauki i powiedział, żebym przekazał Harry'emu to samo.

Rodzice spojrzeli się po sobie.

– Wyjaśniłem mu, że to wcale nie ma powiązania z tą jedną wpadką, ale postanowił mnie nie słuchać i jak zawsze jest naprawdę miły, tym razem aż zrobiło mi się przykro.

– Podobno się rozwodzi – rzuciła nagle Lottie. – To by wyjaśniło, dlaczego tak go drażnią pary jak wy – wzruszyła ramionami, mówiąc abym poddał jej dzbanek soku. Uczyniłem to z małym ociągnięciem się.

– Najlepsze jest to, że nie tylko on rzuca takimi tekstami odkąd jestem z Louisem – kontynuował Harry. – Jak poszedłem do trenera powiedzieć mu oficjalnie, że opuszczam drużynę to zapytał czy Louis mnie do tego namówił.

– Niby tak huczą o tolerancji i przeważnie jest w porządku, ale jak przychodzi co do czego, to nam wrażenie, że jakby któryś z nas był kobietą nawet by nie zwrócili uwagi, że się przytulamy co, o zgrozo, przecież nie jest grzechem! Albo jakieś buzi na pożegnanie. Wielkie mi halo. Mogliby odpuścić, bo traktowanie nas inaczej ze względu na nasz związek i sprowadzanie do tego każdej sytuacji jest niezręczne – skwitowałem, jak zwykle się rozgadując.

– Już spokojnie, bo zaraz zbudzisz rodzeństwo – tata posłał mi miękki uśmiech.

– A mnie ciekawi to, jak radzi sobie dwoje młodych ludzi samych w jednym domu, hm? – Evelyn zagaiła do mojego chłopaka. – Louis mówił, że dzielisz mieszkanie z siostrą.

– Raczej pałac – odpowiedziałem pod nosem, mimo czego każdy mnie usłyszał.

Harry spojrzał na mnie krótko i niepewnie, chcąc upewnić się po mojej minie, czy aby na pewno kobeita nie zna zbyt prywatnych szczegółów. – Przyznam szczerze, że uczy to samodzielności i zaradności, a świadomość, że mam przy sobie siostrę jest bardzo przyjemna. Wiem, że nieważne co by się stało, mam jej wsparcie.

– Taki brat to cud – Lottie przysłoniła szklanką swoje usta, podczas gdy zachichotała na widok mojej miny i skoncentrowanego na niej spojrzenia. Pokręciłem głową, napychając sobie buzię kolejną porcją jedzenia.

– Mimo wszystko wolałbym coś mniejszego na przyszłość. To całe bogactwo mnie krępuje – dodał, zerkając na rodziców. – Mam wrażenie, że jest tyle osób, które chcą wskoczyć mi do portfela widząc, gdzie mieszkam i to naprawdę męczące. W starej szkole nie potrafiłem odróżnić, kto koleguje się ze mną ze szczerej sympatii, a kto ze względu na pieniądze moich rodziców. Dlatego przeprowadzając się byłem zdecydowanie bardziej zamknięty i związałem się z osobami, którym wiedziałem, że mogę ufać.

– A widzisz? Ja poleciałem na twoją piękną mordkę, a nie na hajs! Widzisz jaki jestem szlachetny i dobry? – położyłem głowę na ramieniu chłopaka, uśmiechając się przy tym głupkowato.

– W każdym razie... – pokręcił głową z rozbawieniem – najpierw skończę szkołę i pomyśle, co z tym zrobić, zwłaszcza że skoro nie jestem pewny swojej przyszłej edukacji, nie wiem również, czy zostanę w Londynie.

– Dlaczego zignorowaliście tekst o mojej szlachetności? – wydąłem wargę, doprowadzając wszystkich do śmiechu.

– Narcyz – Lottie uderzyła łokciem moje żebra.

– To, jak bardzo Louis podrywał mnie na początku, jest aż niedorzeczne – Harry podłapał temat.

– Możemy sobie jedynie wyobrazić, skoro buzia mu się nie zamykała, gdy mówił o swoim nowym koledze – Evelyn miała na mnie zdecydowanie najwięcej haków, ponieważ to z nią o tym rozmawiałem od samego początku.

– Naprawdę? – widziałem tylko kątem oka, jak Harry uśmiecha się chyłkiem, a jego palec wskazujący wylądował na moim udzie i podrapał mnie, później poklepując moje kolano. – Nie chwalił się.

– Nie ma czym – burknąłem, mając ogromną nadzieję, iż Evelyn postanowi nie brnąć w temat.

– Dosłownie ciągle gadał tylko o tobie – niestety mnie nie posłuchała. – Ilekroć pytałam o trening, mówił o nowym korzykarzu. Gdy pytałam o oceny, mówił o nowym, który umie matematykę i zdecydował się mu pomóc! A gdy-

– Eve... – przerwałem jej wymownie.

– Aw, przestań Lou... to urocze – Harry użył swojego miękkiego tonu, rozkładając dłoń na moim kolanie i przegryzłem dolną wargę, trzepocząc rzęsami. Uśmiechnąłem się, ponieważ mój chłopak już nieco oswoił się z sytuacją i sam przestałem się denerwować.

Rozmawialiśmy jeszcze na kilka luźnych tematów, a kiedy wszyscy skończyliśmy jeść, oparłem się swobodnie na krześle, wzdychając z przejedzenia.

– Trafiłam w twój gust, Harry? – Evelyn posłała uśmiech mojemu chłopakowi.

– Jestem tak najedzony, że zaraz piękne, a mimo to zjadłbym jeszcze – wyznał. – Przepyszne, proszę pani.

– Ale z ciebie lizus – skwitowała Lottie, na co wybuchłem śmiechem, bo cholera, chciałem powiedzieć to samo.

– Hej, mówiłabyś coś podobnego gdyby twoim obiadem na co dzień była pizza albo najtańsza chińszczyzna – spojrzał na nią poważnie, a my zaśmialiśmy się.
– Mogę pomóc – zaoferował prędko, zauważając, że Evelyn zaczęła zbierać talerze. Z niemałym, pozytywnym zdziwieniem zgodziła się i zniknęli w kuchni z brudnymi naczyniami. Prędko nachyliłem się przy tacie, wyczekując werdyktu.

– Co tak wgapiasz we mnie te matczyne ślepia? – parsknął, na co prychnąłem zupełnie jak zdenerwowany kot. On pokręcił z rozbawieniem głową, mówiąc: – Nawet nie chce mi się go straszyć. Jest naprawdę świetnym chłopakiem, synu. Dobrze wybrałeś.

– Uff... – demonstracyjnie otarłem swoje czoło wierzchem dłoni. – Bałem się, że będziesz dla niego gorszy i nastraszysz go tak, że będzie siedział cicho przez cały czas.

– Udowodnił, że ma jaja i przede wszystkim widziałem, że jego stres wynika bardziej z mojej winy aniżeli faktu, że chciał ukryć teoretyczne złe zamiary wobec ciebie – odparł. – Zrobił na mnie dobre wrażenie i mam nadzieję, że już się to nie zmieni.

– Jest homo czy bi? I jak się nazywa na Instagramie? – nagle Lottie zasypała mnie pytaniami, już tkwiąc z komórką w dłoni, kiedy odchyliłem się trochę na krześle z zipnięciem. Widziałem stąd wejście do kuchni, a tam Harry gawędził o czymś z moją macochą.

– Co cię interesuje orientacja seksualna zajętego chłopaka? – przewróciłem oczami. – A co do instagrama, to przecież oznaczyłem go na moich zdjęciach, więc dzięki temu powinnaś go znaleźć.

– Nie wchodzę na twojego instagrama, bo to niezręczne – oznajmiła ze zdegustowaniem, prawdopodobnie teraz wyklikując moją nazwę. Zapewne miała na myśli kilka moich soft zdjęć, przedstawiających trochę więcej mojego ciała.

– Raczej po prostu jesteś zazdrosna – drażniłem się.

– No ale powiedz, bo jestem ciekawa.

– A co, chcesz mi go odbić?

– Nie? – spojrzała na mnie jak na kompletnego idiotę. – Może i jest przystojny, ale zbyt gejowski by mnie kręcić.

– Aha – parsknąłem, wywracając oczami. – Jest biseksualny. Do czego ci ta informacja?

– Zastanawiam się, czy podobałbyś się potencjalnemu gejowi – zmrużyła oczy w namyśle. – Bo jesteś chłopakiem, ale też trochę dziewczyną, co nie?

Zatrzymałem wzrok na tacie i nawet on podśmiewał się z Lottie. Ta mała zdecydowanie zbyt dużo analizuje. Gdy myślałem nad odpowiedzią do jadalni wrócił Harry, zgarniając szklanki. Ojciec natomiast usłyszał płacz przez elektryczną nianią i z ociągnięciem się ruszył w kierunku sypialni maluchów.

– Spytaj Harry'ego, ciekawska lamo – rzuciłem do Lottie, podając Evelyn naczynie z głównym daniem.

– O co chodzi? – wyglądał na zbitego z tropu, aczkolwiek zaciekawionego tym co miała mu do powiedzenia dziewczyna.

– No bo Louis jest gender fluid, i byłam ciekawa twojej orientacji, by wiedzieć, czy podobałby się potencjalnemu gejowi.

– Ciężko stwierdzić, skoro nim nie jestem – uśmiechnął się przyjaźnie i byłem zdziwiony tym, że przyjmuje każde głupie zagrywki tej małolaty z takim stoickim spokojem i uprzejmością. – Myślę, że jakiś gej na pewno zwróciłby na niego uwagę, bo przecież to tylko ubrania i trochę styl bycia, a są geje, których kręcą takie cechy. Albo nawet zdarza się, zwłaszcza w przypadku młodych ludzi, gdy ich orientacja seksualna, czyli nalepka, którą sami sobie przykleili, zawodzi ich, kiedy spotykają osobę, której charakter i osobowość ich intrygują. W jakimś stopniu się z tym utożsamiam, bo przed poznaniem Louisa byłem sporym kobieciarzem, ale rzadna z poznanych przeze mnie dziewczyn nie miała w sobie czegoś takiego jak twój brat. Wiem też, że jak już się jest w trochę bardziej rozbudowanej relacji wygląd nie ma tak wielkiego znaczenia.

– Ale Louis sam przecież mówił, że lubi robić kobiece rzeczy i ma dni, w których czuje się bardziej kobieco niż męsko... – Lottie wydawała się być skołowana.

– Czasami seksualność oraz tożsamość płciowa jest dużo bardziej płynna u niektórych – odpowiedział jej Styles. – I niektórzy nie utożsamiają się jedynie z jedną płcią, tak jak twój brat. A mnie ani trochę to nie odtrąca. Wręcz przeciwnie. Uważam, że przez to Lou jest bardziej intrygującą osobą. Jest inny i każdego dnia zaskakuję mnie czymś nowym.

Harry nie patrzył w trakcie tego na mnie, lecz to Evelyn, która wszystko słyszała, posłała mi dumne spojrzenie.

– Dla odmiany, Lottie, zamiast wtrącać nosa w moje sprawy, możesz pomóc sprzątać – upomniałem delikatnie swoją siostrę, samemu podnosząc się do góry.

– Przecież jestem po prostu ciekawa – marudziła, odkładając telefon na stół. Evelyn poszła za wcześniejszymi śladami swojego męża, decydując się, aby zajrzeć do dzieciaków. Kiedy chwilowo zostałem sam na sam z Harrym, wręcz uwiesiłem się na jego szyi, całując gładki policzek.

– I co? Było aż tak tragicznie – uśmiechnąłem się szeroko, szczerząc przy tym mimowolnie zęby.

– Było naprawdę dobrze – odwzajemnił to. – Twoja macocha jest przecudowna, a tata wcale nie taki straszny jak mi się wydawało.

– A o czym rozmawiałeś z Evelyn? – przyłożyłem policzek do jego szczęki, sprawiając, że Harry odłożył dwie szklanki na stół, poświęcając mi w pełni swoją uwagę.

– Dała mi do zrozumienia, że wie o moich problemach, ale zrobiła to dla mojego komfortu i powiedziała, że mam jej wsparcie, co jest naprawdę miłe, bo przecież wcale mnie nie zna, ale przez to, że jesteśmy razem już poczułem się... po prostu bliski twojej rodzinie – mówił dosyć nieśmiało. – Nigdy nie miałem czegoś takiego, ale to mnie nie onieśmiela, a wręcz jest bardzo przyjemne i teraz jeszcze bardziej nie chce spieprzyć naszych rzeczy.

– To wspaniale, skarbie – odparłem i jestem pewny, że moje oczy i rozjarzyły się wyraźniejszym blaskiem. – Czujesz się już lepiej?

– O niebo – pokiwał głową, całując mnie w czubek nosa. Dla mnie to było jednak za mało, więc pogłębiłem ten gest, mocno zaciskając palce na koszulce bruneta.

Chłopak położył dłoń na mojej żuchwie, pocierając linię kciukiem, ale odsunął się szybciej niż bym tego chciał.

– Lottie – szepnął ostrzegawczo naprzeciw moich ust. – Zaraz tu przyjdzie. Zanieśmy chociaż to wszystko do kuchni – mruknął, przykładając usta do moich zmarszczek, które wytwarzały się przy zewnętrznych kącikach oczu, gdy się uśmiechałem.

– A chciałbyś zostać na nasz wieczór filmowy? – spytałem jeszcze, odsuwając się, by zebrać dwie miski z resztkami jedzenia. – Chociaż raz w tygodniu staramy się po kolacji coś wspólnie obejrzeć.

– Myślisz, że twoi rodzice chcieliby, abym został? – w jego głosie słyszałem ogrom niepewności, co rozczuliło mnie i zraniło równocześnie.

– Jasne, że tak! – pokiwałem prędko  głową, wciąż opierając się na muskularnymi torsie. – Tata cię uwielbia, Evelyn praktycznie kocha, a Lottie zaczyna gadać o tobie więcej niż ja sam, gdy cię poznałem.

Na twarzy Harry'ego pojawił się uśmiech i szczere zadowolenie w jego oczach.  W takie dni jak te, kiedy wiedziałem go w najgorszym stanie, doceniałem te małe gesty, ciesząc się, jakbym dostał gwiazdkę z nieba.

– Ale jeśli czułbyś się zbyt przytłoczony, oczywiście nie będę zły i powinniśmy rozmawiać o tym, co czujesz w trakcie tych większych zdarzeń – podjąłem jeszcze ten temat, krocząc do kuchni i wymijając Lottie. – Jeszcze półtora tygodnia temu poruszaliśmy się małymi krokami i teraz to wszystko, spotkanie z rodzicami, związek, to dosyć dużo i nie chcę cię przytłaczać.

– Nie jestem przytłoczony. Z radością spędzę ten czas z wami.

– Tylko pod warunkiem, że nie będziecie się do ciebie kleić – Lottie, która dosłownie wyrosła spod ziemi, znalazła się obok nas. – I tak mam już traumę...

Spojrzałem na nią, gdy podeszła do lodówki chowając przykryte folią aluminiową miski z pozostałościami jedzenia, a następnie sięgnęła po pierwszy lepszy talerz, opłukając go i ustawiając w zmywarce.

– Przynajmniej to nauczyło cię choć minimalnej kultury polegającej na pukaniu do drzwi – parsknąłem, przejeżdżając otwartą dłonią po karku Harry'ego, gdy Lottie obrzuciła nas spojrzeniem. Po tym przystąpiliśmy do mycia naczyń i sztućców pod bieżącą wodą. – Po prostu nam zazdrościsz – rzuciłem wymigająco.

– Nie moja wina, że w tej szkole nie ma normalnych gości.

– Co prawda to prawda – zgodziłem się z nią z nieukrywanym rozbawieniem.

– Przynajmniej to wtargnięcie wam pozwoliło mi upewnić się, który z was jest na górze – powiedziała z chytrym uśmieszkiem.

– Miałaś jeszcze wątpliwości? – zmarszczyłem brwi, bo co jak co, ale przecież jesteśmy tak oczywiści przez sam wygląd, że nie sądzę, aby ktoś się wahał. Chociaż... któregoś dnia moglibyśmy pokombinować.

– A tak swoją drogą to jesteście obrzydliwi – skrzywiła się. – Jak mogliście się bzykać mając otwarte drzwi, wiedząc, że możemy wrócić do domu wcześniej? – zwracała się do nas z wyrzutem.

– Wcześniej, ale nie o dwie pieprzone godziny wcześniej – żachnąłem się przez jej absurdalne zrzucenie na nas winy. – Przeważnie właśnie te wasze zakupy rodzinne się przedłużają, więc sądziliśmy, że mamy dużo czasu.

– Z resztą, jak znajdziesz sobie chłopaka – zaczął Harry, czym mnie zaintrygował – zauważysz, że seks to coś, czego czasem się nie planuje, a i tak kończycie w łóżku.

– Nie jesteście za krótko w związku na spanie ze sobą? – patrzyła na bruneta podejrzliwie, zupełnie tak jakbym ja był przez niego do czegoś zmuszany.

– Nie ma czegoś takiego jak odpowiedni czas w związku na seks – odpowiedział jej rozbawiony. – Każdy jest inny i podejścia ludzi są też inne.

– A ciebie, młoda damo, jeśli interesują takie tematy, czy nie powinnaś z rodzicami o tym rozmawiać? – spytałem, bo sam pamiętam, jak w jej wieku ojciec i wtedy jeszcze nasza mama robili sobie takie pogaduszki. Byłem mimo tego zbyt mało inteligentny, by wstrzymać się pierwszego razu w tym wieku, czego żałuję po dziś dzień.

– Rodzice mówią tylko o książkowych gównach, o których ja wiem sama już od lat. Takiej przydatnej wiedzy wolę dowiedzieć się właśnie od was, bo przynajmniej jest to coś aktualnego.

– Fajnie – prychnąłem prześmiewczo, nie wiedząc jak inaczej skomentować to, że poczułem się dosłownie jak nośnik, z którego moja młodsza siostra może czerpać informacje o współżyciu. – Powiem ci tylko jedną, błachą rzecz, którą mówił mi każdy w twoim wieku, ale nie posłuchałem, więc może ktoś, kto popełnił ten błąd, przegada ci do rozsądku. Lepiej z tym poczekać do właściwego czasu, wiesz?

– No raczej – spojrzała na mnie jak na błazna. – Jaki sens ma zrobienie tego z jakimś randomem na imprezie skoro nawet nie ma się z tą osobą normalnych relacji?

Och, siostrzyczko gdybyś tylko wiedziała jak wyglądało to u mnie...

– Taa... – Harry zamruczał przeciągle, tonem, który wskazywał na to, co musiało dotyczyć jego samego. Zachichotałem, spoglądając znacząco na jego zdegustowaną minę. – Masz absolutną rację. No co? – zaśmiał się, gdy wciąż na niego patrzyłem.

– Nie rozmawialiśmy o naszych pierwszych razach i roztliłeś u mnie ciekawość – uśmiechnąłem się cynicznie, wycierając sztućce w miękkim materiale ręcznika kuchennego.

– Nie będę o tym rozmawiał przy twojej siostrze – prychnął. – I tak już ma nas za dostatecznych oblechów.

– Ja tam chętnie posłucham – stwierdziła, opierając się o blat i patrząc na nas z wyczekującym spojrzeniem.

– Zacznij ty, skoro podjąłeś temat – rzucił mi wyzywającą minę, z lewym kącikiem ust wysoko uniesionym w górę i trochę zamglonym, ale nie utraconym na emocjach spojrzeniem. – No słucham, kto był tym szczęściarzem, który cię rozdziewiczył? – poruszył brwiami, a na jego słowa schowałem twarz w dłoniach, czując wstyd ale podekscytowanie.

– To był... Właściwie to nikt nie był – skwitowałem to zdanie głośnym parsknięciem. – Gdy dopiero skończyłem szesnaście lat podobał mi się taki jeden maturzysta, który jako pierwszy pojawił się w moich mokrych snach. Gdy na imprezie zaproponował mi seks, bo okazało się, że też mu się spodobałem, spanikowałem i zamknąłem się w łazience płacząc do Zayna zza drzwi, że się boję. W końcu uspokoiłem się, wypiłem trochę alkoholu, który mnie rozluźnił i jakoś poszło – mruknąłem. – Wolałbym jednak o tym zapomnieć, bo to było dosyć żenujące.

– Czemu? – dopytał, mrużąc oczy w frasobliwym rozbawieniu i wyglądał teraz zupełnie dziecinnie z głupim, chojrackim uśmiechem. – Miał dziwne fetysze? Za głośno chrapał? No powiedz – zaśmiał się, ściskając mnie w talii.

– Po pierwsze, prawie ze mną w trakcie tego nie rozmawiał przez co stresowałem się jeszcze bardziej, w ogóle nie słuchał, gdy mówiłem, że już może przyspieszyć i po trzecie... – nachyliłem się bliżej niego jak i siostry, mówiąc głośnym szeptem: – miał małego. Takiego tyci tyci.

– Na pierwszy raz chyba lepiej gdy jest mały – Lottie zmarszczyła brwi.

– Spoko, ale to było czuć dosłownie jak jakąś mokrą frytkę – skrzywiłem się, co skłoniło ją i mojego chłopaka do najgłośniejszych, histerycznych kaskad śmiechu. – Mówię poważnie! Nawet nie wiem czy miał pełną erekcję, ale doszedł dosłownie po paru ruchach. Trzymał mnie tak ciasno, że cały zdrętwiałem i powtarzał tylko jeden ruch. To było typ, który myślał, że wszystko działa jak w porno. I jakieś trzy razy, przed, w trakcie i po, chciał żebym robił mu loda. Ostatecznie nie zrobiłem ani razu, bo po prostu jego penis mnie obrzydzał, był brzydki.

– Mam nadzieję, że on chociaż zrobił ci loda – mruknął Harry. – Tak wypadałoby skoro to ty byłeś prawiczkiem!

– No właśnie nie zrobił, ponadto mam wrażenie, że on również był jednak prawiczkiem...

Harry znów zaśmiał się, a Lottie chyba poczuła już małe skrępowanie przełamane chichotem.

– Za drugim razem było podobnie, tylko ten chłopak jeszcze bardziej naciskał na robienie jemu dobrze – przewróciłem oczami. – Naprawdę nie wiem, czemu po prostu w tych obu przypadkach nie stwierdziłem "dobra, nie podoba mi się, to w porządku i mogę wyjść w każdej chwili" tylko brnąłem w to. To chyba właśnie przez mój wiek, mimo wszystko byłem podniecony, bo miałem jebane szesnaście lat – zaśmiałem się. – Więc stwierdziłem, że seks po prostu tak wygląda, nie że trafiłem na takie pojedyńcze przypadki, tylko myślałem, że tak już jest i może to ja robię coś źle, bo nie jestem w stanie się wyluzować i czerpać z tego przyjemność. Postanowiłem poczekać na kogoś lepszego i później już tylko zdarzyło się parę razy, że robiłem komuś wzajemnego hand joba, ale byłem skrępowany gdy proponowali seks i rezygnowałem. A z Harrym w ogóle wszystko poszło jakoś inaczej – zaśmiałem się, zerkając na swojego chłopaka. – Teraz twoja kolej.

– Mój pierwszy raz miałem również w wieku szesnastu lat, ale z dziewczyną.

– Fu! – zawołałem, przeciągając samogłoskę, wyraźnie się przy tym krzywiąc. – Nawet nie chcę znać w takim razie szczegółów!

– Zdradzę ci tylko, że była to prostytutka starsza ode mnie jakieś siedem lat – bąknął. – Seks trwał w całości około minuty.

– Dlaczego prostytutka? – rozszerzyłem oczy, patrząc na Harry'ego z szokiem i z niesmaczeniem spowodowanym samym wyobrażeniem Harry'ego z kimś innym i to jeszcze kobietą, dużo starszą.

– Na moje urodziny koledzy, o których ci wspominałem załatwili mi ją jako prezent – skrzywił się. – Obrzydliwe, ale nie mogłem już odmówić i ją odesłać, bo jej zapłacili. Poza tym, była całkiem miła i traktowała mnie dobrze.

– Wystarczająco mnie już zniechęciliście, przysięgam – Lottie spoglądał z konsternacją na podłogę, robiąc zabawną minę. – Teraz oficjalnie obiecuję żadnego seksu do osiemnastki, albo dalej – zamknęła zmywarkę, a my akurat wymyliśmy już wszystkie sztućce, posyłając sobie spojrzenie. Harry objął mnie od tyłu, wyciskając dwa pocałunki na moim karku, na co uśmiechnąłem się błogo. – Swoją drogą, fajnie, że trafiliście na siebie po tych niezbyt atrakcyjnych przeżyciach.

– Żałuję, że nie poczekałem – szepnąłem, wykręcając głowę w kierunku chłopaka, na którego spojrzałem, wydymając dolną wargę.

– Ja tak samo... Będę sobie przez to serio pluł w brodę – westchnął, całując mnie w usta, jednak odskoczył ode mnie jak poparzony nim mogłem odwzajemnić gest.

– Dobry wieczór! Właśnie wstaliśmy i jesteśmy niegrzeczni dla naszych rodziców! – uścisk Harry'ego poluzował się, kiedy do kuchni wparowali rodzice z obojgiem bliźniąt. Dzieci wyglądały na naprawdę markotne i niezadowolone. – O, sprawnie wam poszło – Evelyn uśmiechnęła się, zerkając na mnie władającego sztućce we właściwą szufladę i Lottie, która włączyła właśnie zmywarkę.

– Dzisiaj grają „Szybkich i wściekłych" za dziesięć minut – powiedział ojciec z uśmiechem bujając delikatnie chłopcem, którego trzymał w ramionach.

– Harry może zostać, prawda? – spytałem tylko tak asekuracyjnie, przyciągając znów do siebie ramiona chłopaka.

– Pewnie, że tak skoro jest chętny! – odparła Evelyn, poprawiając sobie Ernesta na rękach, kiedy mój tatulek pokiwał głową na znak, że również się zgadza.

Wtedy też splotłem palce moje oraz Harry'ego, by wiedział, że zawsze ma moje wsparcie w każdej chwili. Usiedliśmy na kanapie w salonie razem z Lottie, a rodzice zajęli ogromny fotel, żeby się przytulać. Dali mi i Lottie dzieciaki, i miałem wrażenie, że ojciec wręczając mi Ernesta zrobił to po to, żeby dziecko było naszą oporą przed tym, abym mógł być bliżej z Harrym. Zauważyłem, że jest trochę zazdrosny, lecz musiał akceptować to, iż jego pierworodny synek dorósł. Harry'emu natomiast w ogóle nie przeszkadzał maluch i nawet łapał z nim dobry kontakt.

Wszyscy komentowaliśmy seans i przeżywaliśmy każdą scenę. W pewnym momencie nawet konwersacja toczyła się głównie między moim tatą a Harrym. Nasłuchiwałem z radością jak łapią wspólny język.

Zaproponowałem Harry'emu odprowadzenie go do auta, kiedy stwierdził, że jest już późno, a on musi skończyć kilka rzeczy do szkoły i z resztą ja sam musiałem zrobić notatki dotyczące lektury.

Pożegnał się grzecznie z moją rodziną i wyszliśmy na dwór, spacerując w ciszy. Wiedzieliśmy, że musimy się pożegnać, ale oboje przedłużaliśmy ten moment. Dopiero stając przy samochodzie, emocje chyba z nas zeszły i nie przestawaliśmy się miękko uśmiechać.

– Może zostaniesz u mnie na weekend? – spytał nagle, opierając jedno ramię na samochodzie, a konkretnie na jego dachu. – Gemma wyjeżdża w piątek w delegację i wraca w poniedziałek, a ja... nie chcę być sam.

– Przyznaj się po prostu, że chcesz bez zbędnych świadków dobrać mi się do gaci – drażniłem się, szarpiąc jego rękaw. Chłopak jedynie przewrócił oczami ze śmiechem, a ja spoważniałem. – Z radością do ciebie przyjadę. Może być jutro po południu? Chciałbym się pouczyć chociaż czegokolwiek.

– Jasne. Ale możesz również wziąć książki do mnie i uczyć się tam – stwierdził, zachęc mnie ruchem swojej dłoni do tego, abym się zbliżył. Zrobiłem to z przyjemnością, otulając ramionami jego pas. – Nie jestem najlepszy w wyrażaniu uczuć przez słowa, Lou, ale... cholernie mi na tobie zależy i staram się to pokazywać. Jestem szaleńczo zakochany.

– Wychodzi ci to, Hazz. Przez to jak mnie traktujesz jesteś najlepszą rzeczą, jaka wydarzyła się w moim nudnym i żałosnym życiu... – mruknąłem, mocno wciskając twarz w jego klatkę piersiową. – No może poza bliźniakami.

– Naprawdę? – spytał lekko finezyjnym i zdziwionym głosem, owijając szczelnie ramiona wokół mojego ciała. – Takie stwierdzenie brzmi mniej surrealistycznie z moich ust, bo ty autentycznie sprawiasz, że moje życie jest po prostu lepsze, ale... Ja nie robię dla ciebie tak dużo.

– Zamknij się już – uderzyłem go lekko w ramię, nawet nie dbająo to, aby cios miał jakąkolwiek moc. Przymknąłem powieki, równocześnie ziewając. Zaczęła doskwierać mi senność, a objęcia Harry'ego wręcz ciągnęły mnie w jej kierunku.

– To po prostu takie dziwne, że osoba wręcz perfekcyjna uważa mnie, zupełnie nieidealnego, za kogoś najważniejszego – wyznał skruszonym głosem. – Dziękuję za wszystko, co dla mnie robisz – zbliżył swoje usta do czubka mojej głowy, zostawiając tam pocałunek. – Napiszę do ciebie jeszcze późnym wieczorem, dobrze?

– Jak nie odpiszę to znaczy, że śpię – odparłem, odsuwając się od niego delikatnie i ponownie ziewając, tym razem też przeciągając się leniwie.

– Zdecydowanie wymęczył cię dzisiejszy dzień – uśmiechnął się.

– Raczej cały ostatni tydzień.

– Wciąż trwa – położył dłoń na boku mojej twarzy. – Będzie dobrze, księżniczko – wręcz szepnął, napierając kciukiem na moją dolną wargę, zmuszając, bym na niego patrzył, kiedy zaczął się nachylać, a moje serce rwało się w jego kierunku bijąc trzy razy szybciej niż zwykle. Złączyliśmy usta w powolnym, ale namiętnym pocałunku, kończąc go na uścisku naszych dłoni. – Uciekaj szybko. Do zobaczenia – rzucił, puszczając mnie. Opatuliłem się szczelnie kurtką zarzuconą na ciele, wędrując do domu, gdy za moimi plecami rozbrzmiał dźwięk silnika.

Uśmiechnąłem się sam do siebie.

Będzie tylko lepiej, dopowiedziałem w myślach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro