rozdział czternasty; Sugerujesz, że zostaniemy w domu całkiem sami?
Minęły dwa dni od imprezy Stylesa; dwa dni odkąd widziałem Harry'ego; dwa dni podczas których post Rachel nabierał popularności. Minęły dwa dni, nim został usunięty. Ludzie byli podzieleni. Na początku byłem zrozpaczony falą hejtu i kolejnym przejawem nienawiści skierowaną w moją stronę, ale później zauważyłem również drugą część, w której odnalazłem poparcie. Może dlatego Rachel usunęła post, albo został usunięty przez liczne zgłoszenia moich przyjaciół i znajomych. Nie chciałem w to więcej wnikać. Chciałem tylko otworzyć ludziom oczy i sprawić, by przestali zachowywać się idiotycznie, ale byli wciąż zbyt naiwni.
Kiedy nadeszła Wigilia właściwie byłem zajęty pomaganiem rodzicom w świątecznych przygotowaniach, więc nie myślałem o tym zbyt wiele. Mieliśmy całkiem dużo roboty, a w tym wszystkim jak zwykle przeszkadzały nam bliźnięta. Starałem się je czymś zająć, jednocześnie pomagając w kuchni i ubierając z nimi i Lottie choinkę.
Święta nigdy nie były aż tak do bani jak w tym roku. Zero śniegu, zero eufori, wszystko było takie... obojętne odkąd odeszła mama. Wraz z jej śmiercią czułem, jakby mój świat stracił większą część słońca. I chociaż ogólnie radziłem sobie całkiem nieźle, takie duże wydarzenia przypominały mi o tym, jak strasznie mi jej brakuje. Myślałem nawet nad tym, czy nie zostać w domu, ale tata uświadomił mnie, że wtedy będzie tylko gorzej.
Nie pokazywałem przy dzieciakach swojej gorszej wersji i teraz tańczyłem z Ernestem w ramionach do świątecznej piosenki. Nie chciałem również przekładać swojego złego humoru przede wszystkim na Lottie i ojca.
Odłożyłem malca na dywan, gdzie jego siotra bawiła się przytulanką, aby zawiesić na czubku drzewa świątecznego gwiazdę. Kiedy czułem, że jestem blisko rozsypania się, usłyszałem dzwonek do drzwi. Wszyscy oczywiście byli zajęci, więc padło na mnie.
– Jak zwykle jestem wykorzystywany w tej rodzinie – skomentowałem ich zachowanie, wymijając ojca i Evelyn, gdy podszedłem do drzwi frontowych. Zajrzałem ze znudzeniem przez wizjer, nagle niemalże podskakując w miejscu, gdy ujrzałem po drugiej stronie twarz wyczekującego na jakąś reakcję Harry'ego. Szybko więc przekręciłem zamek w prawo, następnie otwierając drzwi na oścież i przeklinając los za to, że musiałem mieć na sobie akurat rozciągnięte spodnie dresowe i bluzę z nadrukiem Grincha oraz podpisem "Nienawidzę świąt".
– Cześć... – usłyszałem jego głęboki, wciąż miękki i niezbyt pewny głos, jednak nie wiedziałem jak podczas tego jego wargi wychylają się chyłkiem, zbyt zahipnotyzowany widokiem bukietu składającego się z kilku zgrabnych róż udekorowanych w szary, elegnacki papier. Smukła dłoń uścisnęła bukiet sprawiając, że opakunek zaszeleścił i to nieco sprowadziło mnie na ziemię. Rozejrzałem się po twarzy Harry'ego, mrugając ze spokojem.
– Hej – uśmiechnąłem się nikle. – Czy to dla mnie? – uniosłem brew, bardziej kuląc się, gdy poczułem podmuch chłodnego powietrza.
– Tak... Um... – był wyraźnie zakłopotany – przyszedłem cię przeprosić za swoje zachowanie.
Chciałem coś powiedzieć, ale usłyszałem szmery za sobą i skrzywiłem się, gdy Lottie i Evelyn wyglądały przez korytarz, by tylko nas podsłuchać. Automatycznie zrobiłem krok w tył i zatrzasnąłem za sobą drzwi, krzywiąc się nerwowo. Spojrzałem na altankę, gdzie znajdował się mały stoliczek i dwa fotele bujane.
– Wybacz... może usiądziemy tutaj? – westchnąłem ciężko, bo co do cholery? Przecież nigdy nie przewidywałbym, że Harry nie odzywa się do mnie telefonicznie, ponieważ chciał spotkać się w cztery oczy.
– Jest trochę zimno... – mimo uwagi, w końcu ruszył razem ze mną w stronę siedzeń.
– Uwierz, że wolisz trochę pomarznąć niż mieć do czynienia z moją siostrą i macochą – pokręciłem głową, gdy usiedliśmy, krzywiąc się na mróz.
– Nie wiedziałem, co chciałbyś dostać. Właściwie w ogóle o tym nie rozmawialiśmy i dowiedziałem się o twoich urodzinach zbyt późno, by coś zorganizować – mówił bez pośpiechu, zerkając na mnie i na bukiet. Podkuliłem kolana, łącząc je przy klatce piersiowej. – Najpierw to. Jako przeprosiny za to, że jestem kretynem – wystawił kwiaty w moim kierunku.
– Dziękuję – nie mogłem powstrzymać krwistych rumieńców oraz szerokiego uśmiechu, przyjmując je. – A co do moich urodzin, to naprawdę nie musiałeś się tym przejmować, Harry, bo mówiłem, że ich nie lubię i nie chcę świętować.
– Naprawdę nie chciałem zrobić z siebie palanta – nie przejął się moimi słowami, kontynuujących wywód, w trakcie czego patrzył na mnie intensywnie, poszarzałymi tęczówkami. Dotykałem płatków kwiatu, napawając się zapachem, który unosił się wokół. Spojrzałem na bruneta, słysząc jak poważnie zabrzmiał. – To po prostu kilka rzeczy, które się gównianie układają gdzieś w mojej głowie i zawsze coś się pieprzy z mojej winy. I nie chodzi mi tylko o te jedną sytuację, ale o to jak zachowywałem się w ostatnim czasie. To tylko... – westchnął ciężko. – Wszystko jest dla mnie nowe i dziwne? Sam nie wiem.
– To jest całkowicie okej, Harry – uśmiechnąłem się rozczulony. – Ja też chyba troszeczkę przesadziłem – przyznałem. – Nie dość, że na ciebie nakrzyczałem to jeszcze cię popchnąłem. Nie jestem bez winy w tej całej sytuacji.
– Ale to ja ją spowodowałem. Potrzebowałeś w tamtym momencie wsparcia, a ja to zignorowałem. Przyjmij więc proszę przeprosiny – szemrnął z uśmiechem.
– Oczywiście, że przyjmuję – odwzajemniłem gest, patrząc na niego maślanym spojrzeniem. W oczach kędzierzawego znów pojawił się ten charakterystyczny, wesoły błysk i byłem pewien, że byłem uzależniony do tej wersji chłopaka. Odłożyłem bukiet na stolik, gdy Harry przesunął się na krawędź dużego fotela, tym samym insynuując, abym usiadł obok niego. Kiedy to zrobiłem od razu poczułem dodatkowe ciepło. Czekałem cierpliwie z lekko ściągniętą twarzą, gdy Harry widocznie zamierzał wyjąć coś z kieszeni płaszcza.
– Zaraz ci chyba przypierniczę w dupę – zagroziłem mu, gdy pojąłem, że naprawdę miał dla mnie prezent, skryty w małym pudełeczku na biżuterię. On jedynie wzruszył ramionami, wciskając mi upominek w wolną dłoń. – Dziękuję – uśmiechnąłem się, całując go prędko w kącik ust, nie kryjąc podekscytowania. – Co to? – spytałem.
– Czymkolwiek jest, należy do ciebie – zanucił tajemniczo, otrzymując złowrogie spojrzenie. Położył dłoń na moim udzie, oczekując mojej reakcji kiedy uchyliłem wieczko, zauważając od razu, że jest to skromna, ale bardzo elegancka bransoletka z dwoma zawieszkami. Zawieszki były ludzikami, jeden był chłopcem, a drugi dziewczynką.
– Harry... – było pierwszym co cisnelo mi się na usta, gdy zrozumiałem, do czego był nawiązaniem ten prezent. Zarumieniłem się jeszcze bardziej, tym razem nie z powodu zimna, całując bruneta w usta, należycie mu w ten sposób dziękując. W jednej dłoni trzymałem pudełeczko, drugą zawieszając na jego szyi, kiedy wolna przestrzeń została wypełniona odgłosami przyjemnego pocałunku. Ciągle przymykałem oczy, rozchylając powieki, dopiero gdy Harry zamruczał, a ja przez to uśmiechnąłem się, odchylając głowę. Położył dłonie na moich bokach, opierając nos o mój policzek, jakby w końcu poczuł się zrelaksowany.
– Oczywiście to ma dwa znaczenia oprócz tego, że po prostu od razu skojarzyła mi się z tobą i zwyczajnie musiałem ją wziąć – uśmiechnął się, wyjmując bransoletkę z pudełka. – Pierwsze jak wiesz nawiązuje do nas, ale drugie znaczenie jest takie, abyś zawsze był pogodzony z obiema częściami siebie i być może to będzie ci o tym przypominać. Naprawdę nie pozwól wejść sobie Rachel czy komukolwiek innemu na głowę.
Coś w jego słowach jak i przez sam fakt, że w stu procentach akceptował coś co dla innych osób było nie do przyjęcia, sprawiło, że moje serce niemalże urosło, a oczy zaszklily się ze wzruszenia. Aby nie zdołał zauważyć, że byłem na granicy rozpłakania się, mocno go przytuliłem.
– Nigdy nie jestem taki ckliwy. Z resztą nie przywiązuj się do tego, bo nie chcę cię w przyszłości rozczarować, aleee nie chce nic mówić, ale powinieneś docenić mnie podwójnie – powiedział, a jego głos był zniekształcony przez to, jak wciskał policzek w moją szyję. Zaśmiałem się, a on potarł moje plecy. – Już dobrze...
– Tak, dobrze – odsunąłem się ze śmiechem.
– Pewnie za chwilę Liam do mnie zadzwoni. Za jakieś dziesięć minut powinienem być na granicy miasta tam, gdzie się umówiliśmy, a ja nie jestem nawet w połowie drogi.
Znowu zaśmiałem się, kiedy Harry założył ozdobę na mój nadgarstek.
– Myślałem, że wyjedziesz na święta do Londynu, tak jak Zayn do Bradford – podjąłem delikatnie temat.
– Nie – pokręcił szybko głową. – Znacznie bardziej wolę spędzić ten czas tu, w miejscu, do którego się przeprowadziłem – uśmiechnąłem się lakonicznie, nachylając się ostatni raz do pocałunku ze mną, który zinterpretowałem jako pożegnalny. – Wesołych świąt – parsknął, kładąc palec na nadruk Grincha na mojej bluzie.
– Pieprz się – prychnąłem, kiedy wstał, kierując się powoli do małych schodów. Pieprzyć jego tajemniczość. Nie mógł po prostu powiedzieć mi o co chodzi? I jeszcze uśmiechnął się bezczelnie. – Dziękuję – westchnąłem, wstając na równe nogi i zgarnałem swoje upominki. – Wesołych świąt.
Kiedy wchodziłem do domu z drobnym uśmiechem na twarzy, przegryzłem dolną wargę wiedząc, że konfrontacja z całą rodziną jest nieunikniona, ponieważ musiałem znaleźć wazon na kwiaty, a mogłem zrobić to jedynie w kuchni. Przemierzałem korytarz, spoglądając na rodzinę stojącą przy choince i dyskutującą. Już myślałem, że przemknę niezauważony, ale wtedy wszyscy, jak na złość, odwrócili się w moim kierunku.
– Harry dał mu kwiaty! – zapiszczała Lottie, której zawtórowały bliźniaczki wyciągając rączki do ozdób... oraz o zgrozo Evelyn. Lotts i macocha podbiegły do mnie, oglądając piękny bukiet.
– Mogłeś wpuścić go do środka! – odezwał się tata, obserwując mnie z nieco większej odległości.
– Nie mogłem – mruknąłem w odpowiedzi, patrząc przy tym znacząco na siostry i macochę.
– Czemu mnie nikt nie adoruje? – Lottie jęknęła, przyglądając się bukietowi. – A to co? – spytała, dostrzegając pudełeczko.
– Nie interesuj się. Moje – uśmiechnąłem się, zadowolonym krokiem idąc do kuchni. I chociaż rodzina nie dawała mi spokoju przez najbliższe godziny, nie denerwowało mnie to tak, jak zawsze. Miałem zbyt dobry humor, by coś mogło go zniszczyć.
***
W końcu stety czy niestety nadszedł koniec przerwy świątecznej, a tym samym powrót do obowiązków. Święta nie były wcale takie złe, właściwie były nawet dobre. Najlepiej będę wspominać i tak noc filmową z moją małą siostrzyczką, kiedy porozmawialiśmy poważnie na kilka tematów. Nieważne jak wygłupialiśmy się przez niemalże cały czas, dzieliliśmy również ckliwe momenty. Brakowało mi tego jak cholera.
Spotkałem się również z Zaynem kiedy ten przyszedł do mnie wczorajszego wieczoru. Głównie obgadywaliśmy nasze zauroczenia, a zwłaszcza Zayn mówił o Liamie.
Ale dzisiaj.... nadeszło piątkowe popołudnie, zaledwie dwa dni przed sylwestrem, kiedy poszedłem do pracy w piekarni wręcz jak na skrzydłach ze świadomością tego, iż już zaraz miałem spotkać się w końcu z Harrym. Wszystko inne wydawało się stracić na znaczeniu, gdy po wejściu do pachnącej piekarni otrzymałem od Stylesa SMS o treści "będę za maks pięć minut". Dosłownie przebierałem nogami na samą myśl, że znowu miałem go zobaczyć, dotknąć, poczuć... Ale wciąż musiałem pamiętać, że będziemy pracować. Chociaż, kiedy spojrzałem na zegarek, do otwarcia zostało jeszcze czterdzieści minut, więc może mogliśmy to wykorzystać w inny sposób niż wypakowanie towaru? Boże. Musiałem się ogarnąć. Po naszym pierwszym razie moje myśli nie kończyły się na każdym kolejnym. Powinienem po prostu zaprosić Harry'ego do siebie, albo przyjść do niego, ale byłem zbyt wielkim tchórzem.
Poszedłem na zaplecze, rozglądając się. Przeklnąłem w myślach spódniczkę i buty, które niezbyt nadawały się do pracy, ale ubrałem je żeby spodobać się Harry'emu. Kiedy zaniosłem parę pudełek na blat i wróciłem na zaplecze, położyłem dłoń na biodrze, nagle czując, że moje oczy są schowane dłońmi, które mogły należeć tylko do jednej osoby.
– Ktoś ty? – uśmiechnąłem się, drażniąc z nim.
– Najprzystojniejszy chłopak jakiego znasz – mruknął tuż przy moim uchu, wywołując w ten sposób na praktycznie całym moim ciele gęsią skórkę.
Ja jednak postanowiłem nie kończyć swych żartów, odpowiadając mu: – O mój Boże, Brendon Flynn?! – udawałem podekscytowany pisk.
– Kto? – zaśmiałem się przez dezorientację Harry'ego. Jego dłonie powoli osunęły się na moje ramiona.
– Brendon Flynn! Jesteś nim?! – odwróciłem się prędko w stronę Harry'ego. – Ew, to tylko Styles. A już zdążyłem się napalić.
On zmrużył groźnie oczy, pomimo, że doskonale wiedział, że żartuję, co jasno pokazywałem poprzez mój głupkowaty uśmieszek.
– Kim jest ten przydupas Flynn? – prychnął, kładąc dłonie na mojej talii w dużo bardziej dominujący sposób, który mogłem porównać jedynie do chwili, gdy tańczyliśmy na imprezie.
– Nie znasz najbardziej gorącego gejowskiego aktora? – spojrzałem na niego jak na idiotę, z satysfakcją obserwując jak jego twarz napina się. – Ile straciłeś przez tyle lat! On jest taki dobry...
– Pokaż mi go – uniósł brew, a ja starając się nie wybuchnąć śmiechem, wziąłem do ręki komórkę, szybko wchodząc na Instagram Brendona.
– No popatrz na niego! – zawołałem, podając mu swój telefon.
– Taki suchoklates cię kręci? – skrzywił się, chowając mój telefon do swoich spodni. Zmarszczyłem brwi, uśmiechając się nerwowo widząc jego spiętą, nietęgą minę.
– Hej. Oddaj mi! – zaśmiałem się, sięgając do jego pośladka, ale Harry wyprzedził mój refleks i złapał mój nadgarstek.
– Chciałem być dla ciebie miły, bo nie widzieliśmy się kilka dni. A ty mówisz, że zachwycasz się innym chłopakiem?
– Wybacz, kochanie, ale oglądałem filmy i seriale z nim zanim się pojawiłeś – wiedziałem, że stapąłem po cienkim lodzie, aczkolwiek bardzo mi się to podobało. – No nie mów, że jesteś zazdrosny o aktora. Wiem, że jest gorący, ale nie musisz się tak denerwować...
Marszczył brwi nieprzekonany, kiedy objąłem go w tali, powoli jeżdżąc dłońmi po całych bokach i plecach Harry'ego, czując jak moje serce przyspieszyło kiedy dotarło do mnie, że w mojej bieliźnie zrobiło się ciasno. Cholera, zazdrość Harry'ego tylko bardziej napaliła mnie i to w tak satysfakcjonujący sposób.
– Nie powinieneś tak mówić... – zwrócił twarz w dół, by na mnie spojrzeć.
– Wciąż przecież jestem cały twój – z przegryzioną wargą wkradłem swoje lekko chłodne dłonie pod materiał miękkiej bluzy Harry'ego poznając strukturę atłasowej skóry.
– Nie sądzisz, że powinienem cię ukarać za twój niewyparzony język i drażnienie mnie? – zapytał, hacząc kciukiem o moją dolną wargę, a ja momentalnie poczułem suchość w ustach. – Sam mi to ułatwiasz przez twój ubiór, wystarczy tę spódniczkę tylko delikatnie odchylić... – mruczał przy moim uchu, wsuwając drugą rękę pod kusy materiał.
– M-myślę, że... nie możesz pozwolić, żebym był taki niegrzeczny – patrzyłem na niego dużymi oczami, czując, że są nieco wilgotne z podniecenia. – Powinienem adorować tylko mojego tatusia, a nie innych chłopaków – słowa same wymknęły się z moich ust. Chciałem próbować nowych rzeczy.
Brunet, nie zdejmując dłoni z mojego ciała, rozejrzał się po sklepie następnie patrząc na godzinę jaką wskazywał zegar. Gdy nie odnalazł on żadnych bodźców, które uniemożliwiałyby mu możliwość do zabaw ze mną, gwałtowanie złapał moje oba nadgarstki, ciągnąc w stronę zaplecza.
– H-harry... – jęknąłem potrzebująco, gdy posadził mnie na chłodnej ladzie, lecz nie dane było mi powiedzenie czegokolwiek więcej. W następnej chwili zmiażdżył moje usta w pocałunku, napierając mocno dłońmi na moje plecy. Z impetem wsunął język między moje wargi, pozwalając mi na owinięcie stóp wokół swoich bioder. Przechylił mnie delikatnie na blacie, zachowując się zupełnie jak wygłodniałe zwierzę, ale wiedziałem, że jest po prostu stęskniony i pragnący zupełnie tak, jak ja jego. Bezceremonialnie położył dłonie na moim kroczu, przerywając pocałunek z wręcz drwiącym śmiechem.
– Ja ci kurwa pokażę Brendona, smarkaczu – wybałuszyłem oczy przez to, jak mnie nazwał, w następnej chwili nagle przewracając mnie na brzuch. Wyrwało mi się zaskoczone sapnięcie przez to jak szorstko się ze mną obchodził, chwilę później chwytając za łydki, aby moje pośladki zderzyły się z jego kroczem. – Jak z tobą skończę nawet nie pomyślisz już nigdy o żadnym innym facecie z wyjątkiem mnie – zaraz po tych słowach, podwinął moją spódniczkę.
– Tak bardzo tego nie lubisz? – starałem się brzmieć niewinnie mimo pozycji w jakiej się znajdowałem, klęcząc na czworaka z wypiętymi krągłości.
– Jesteś moją dziewczynką, która powinna oddawać się tylko mnie – podkreślił, przesuwając materiał do góry i od razu chwycił moje jądra po zsunięciu ozdobnych, różowych i bardzo mocno wykrojonych majtek. – Muszę mieć pewność, że nigdy nawet nie pomyślisz o kimś innym.
– Jestem tylko twój – obiecałem, kręcąc zachęcająco tyłkiem, który brunet bez ostrzeżenia nagle uderzył, na co ja krzyknąłem krótko, zwłaszcza gdy ponowił ten ruch, odrobinę mocniej.
– Już za późno – stwierdził, po kolejnym klapsie przejeżdżając palcem po mojej niczym nienawilżonej dziurce.
– U-ch, Harry proszę... – potrzebowałem jego dotyku, który kiedy ograniczał się do jednego palca, nie dawał mi ani trochę satysfakcji.
– Nie możesz się ruszać – zdecydował, gdy chciałem tylko odgarnąć swoje włosy. – Możesz tylko jęczeć i krzyczeć. Musisz pokazać, że należysz do swojego tatusia – uścisnął moje pośladki i nagle poczułem usta, które zaczęły drażnić miejsce ponad moją dziurką.
– Ach! – poruszyłem się, napierając ustami na jego mokry język, zupełnie nie będąc przygotowanym na go co zrobi chłopak. Był to pierwszy raz, gdy ktoś sprawiał mi przyjemność w taki sposób i dlatego dosłownie cały dygotałem, gdy brunet zasysał się na obręczy mięśni, używając także języka. Nachyliłem się nad blatem, opierając ciężar na łokciach i położyłem czoło na dłoni, wydmuchując nierówny oddech w kierunku blatu. Kiedy byłem blisko zwariowania, podczas gdy język wsuwał się i wysuwał z mojego ciała, Harry wstał, wkładając we mnie palec. Robił to bardzo ostrożnie, drugą dłonią chwytając moje włosy i drapiąc skórę głowy w przyjemny sposób.
– Uhm Harry... – kwiliłem, wyciągając dłoń do tej chłopaka, zaciskając palce ja tych bruneta.
– Jest dobrze, skarbeńku – mruczał mi przy uchu, zginając palec wewnątrz mnie. – Nie mamy żadnego nawilżacza, więc nie mogę być niestety zbyt konsekwentny na szczęście dla ciebie.
– Już mnie znowu uwielbiasz? – spytałem chytrze, zwracając uwagę na pieszczotliwe określenie jakim mnie nazwał. Harry momentalnie docisnął palec do mojej prostaty, ocierając opuszek palca o czuły punkt i sprawił tym, że momentalnie wyrzuciłem swoje biodra, szukając tarcia. – Przepraszam, j-już będę dobry, uch-m. Dlaczego mnie nie dotkniesz?
– Bo sobie nie zasłużyłeś – odparł prosto, nachylając się nade mną i dopiero po chwili zrozumiałem, że zrobul to w celu nawilżenia swego drugiego palca śliną, gdy wsunął jego opuszek w moją dziurkę.
– P-proszę... – niemal zapłakałem, poruszając znowu biodrami.
– Kogo prosisz? – spytał drwiąco, rozciągając mnie drugim palcem. – Harry'ego, czy Brandona Flynna?
– Boże, H-Harry... – moja głowa opadła, gdy starałem się ją podnieść.
– Odpowiedz, albo przywiąże cię i zostawię tutaj z gołym tyłkiem i twardym kutasem – pogroził mi, zaczynając brutalnie pieprzyć mnie swoimi palcami.
Skomlałem jak prawdziwa suka, zanim zdołałem wydusić z siebie głośne: – Proszę ciebie, tylko ciebie!
– Boże... – niemal zaśmiał się, napierając na mnie kciukiem drugiej dłoni. Zacisnąłem powieki. – Jesteś dla mnie taki gotowy, prawda? Kiedy krzyczysz tak głośno... jest ci dobrze ze mną? Tylko ze mną, hm?
– T-tak...
– Myślisz, że mogę się już z tobą rozprawić?
– Tak, błagam, pieprz mnie już, proszę... – nie obchodziło mnie na jak zdesperowanego brzmialem.
Harry zabrał swoje palce, samemu również odsuwając się od mojego ciała. – Nie ruszaj się nawet o pieprzony milimetr. Zaraz wrócę.
Przegryzłem dolną wargę, mając ochotę w jednej chwili złapać swojego kutasa i tylko trochę się dotknąć, ale ostatecznie po startej walce z samym sobą nie zrobiłem tego, a później folia, w którą zapakowana była prezerwatywa wylądowała obok mojej dłoni. Minęła chwilę, zanim Harry przekręcił mnie na plecy, przysuwając moje pośladki na krawędź lady. Rozszerzył moje nogi, jedną z nich kładąc na swój bark. Nigdy nie sądziłem, że będę uprawiał seks w ten sposób, to było więcej niż po prostu gorące.
– Jesteś taki piękny, Louis – twarz Harry'ego miała kompletnie inny wyraz niż jeszcze parę minut temu, gdy górował nade mną jedynie ze swoimi spodniami oraz bokserkami opuszczonymi do połowy jego ud. Uśmiechał się półgębkiem, gdy zaczął napierać główką swojego penisa na moją ciasną dziurkę.
Chciałem skomplementować go i powiedzieć coś jeszcze, ale potrafiłem tylko znowu jęknął, kiedy penis powili miażdżył od środka, a moje uda zatrzęsły się. Nie miałem w co wbijać paznokci, więc tylko rysowałem nimi po marmurowym blacie.
– Shh... – szepnął, głaszcząc moje gładkie kolano. – Już prawie, skarbie.
– O mój Boże... – miałem idealną sposobność do obserwowania jego twarzy oraz wspaniałych grymasów jakie robił. Miał przymknięte powieki i rozchylone wargi. – Kurwa, jesteś tak rozkosznie ciasny, kochanie...
– T-tak? – jęknąłem, będąc gotowym prosić go, by nazywał mnie w ten sposób do usranej śmierci. – Ty jesteś za to t-taki duży i- uch, czuję cię wszędzie. To jest takie dobre, kurwa.
– Mogę już? – zapytał, całując oraz głaszcząc moją łydkę, a gdy pokiwalem słabo głową, chcąc już po prostu być pieprzonym przez niego do utraty tchu, pierwszy raz pchnął mocno swymi waskimi biodrami. Sprawił tym jednym ruchem, że moja klatka piersiowa opadła tak szybko jak zdążyłem nabrać wdechu, a moja głowa mimowolnie wychyliła się do tyłu, dzięki czemu prezentowałem swoją grdykę i cała pierś, żałując, że oszczędziliśmy czas przez co pozostałem w ubraniach, ale moja koszulka i tak była skąpa i w większości składała się z cienkiej koronki.
– Czuć cię tak wspaniale, księżniczko – mruczał przez zaciśnięte zęby, wykonując mocne i szybkie pchnięcia, które sprawiały, że raz po raz traciłem oddech, pojękując jedynie, niemal pornograficznie. – Taki głośny i dobry. Tylko mój...
– Nikogo innego, ach – Harry zacisnął palce na mojej dłoni, która leżała luźno koło mojego biodra. Wydawało mi się, że na jego twarzy pojawił się uśmiech powiązany z tym, iż dostrzegł na moim nadgarstku podarunek. Czułem jak mój penis rga przy brzuchu, aż w końcu kilka ruchów później osiagnąłem szczyt pozwalając Harry'emu, by pieprzył mnie jeszcze dłuższą chwilę. Relaksowałem się w cichym momencie, który nadszedł po zatrzymaniu ruchów Stylesa. Harry wysunął się ze mnie, z dłońmi na moich biodrach nachylając się nade mną. Uniósł moje plecy, ciągnąc mnie do siadu.
– Nie mam na nic siły... – sapnąłem, obserwując jak chłopak wyrzucił zużytą prezerwatywę do kosza, po tym gdy naciągnął bieliznę i spodnie na swoje pośladki.
– Wybacz – brunet zachichotał, wracając do mnie.
– Wszędzie jest moja sperma, Harry! – zawołałem, orientując się, że nasienie wylądowało również na spódniczce i na moich odsłoniętych udach.
– Nie widziałem gdzie celujesz!
– Przecież ja nie mam żadnych ubrań na zmianę... – westchnąłem ciężko, gdy chłopak podał mi chusteczki, którymi wytarłem brudną od nasienia skórę.
– Hej... – przytrzymał mój podbródek dwoma palcami, abym spojrzał na niego. – To nie jest teraz ważne, prawda? – potarł palcem moją brodę, wręcz hipnotyzując mnie kojącym spojrzeniem. Od razu uspokoiłem się i każde myśli odpłynęły: znów był tylko Harry.
– Co ty ze mną robisz? – szepnąłem. Nie przeszkadzał mi nawet ciągły brak bielizny.
– Nigdy nie sądziłem, że będę pieprzył się na zapleczu jakiejś piekarni – przyznał ze śmiechem, obejmując moją twarz dłońmi, gdy dodał: – I to w dodatku z tak cudownym chłopakiem
– Moja wersja brzmi: nie sądziłem, że będę się pieprzył. I to w dodatku z tak cudownym chłopakiem.
– Uprawiałeś wcześniej seks, co nie? – zaśmiał się, marszcząc brwi. Przewróciłem oczami, oblizując usta.
– Teraz wiem, co miał na myśli Zayn. To nie był seks – zachichotałem. – Teraz wiem jak to ma wyglądać. Seks to wzajemna przyjemność, prawda?
– Prawda – zgodził się, lecz widziałem w jego oczach, że pomyślał o czymś co zmyło uśmiech z jego twarzy. Wtedy zainterweniowałem, całując go po całej twarzy poprzez małe, krótkie całusy.
– Jeśli oboje nie mieliśmy na tyle szczęścia by trafić na odpowiednie do tego osoby... – przerwałem na chwilę całowanie go, gdy już zachichotał – teraz mamy czas by to nadrobić. Właściwie niekoniecznie teraz jak... teraz? – zmarszczyłem nos.
– Teraz to musimy iść otworzyć piekarnie – Harry poklepał filuternie moje uda. – Dam ci moją bluzę, żebyś zasłonił nią brudną spódniczkę, hmm? – zaproponował.
– Kocham twoje ubrania – wyznałem wesoło, zeskakując z lady i naciągnałem na siebie ubrania, przyjmując bluzę Harry'ego. – Właściwie... jeśli nie masz planów na sylwestra...
– Nie mam – rzucił mi drobny uśmiech.
– Mógłbyś spędzić go u mnie jeśli miałbyś ochotę. Cała moja rodzina wyjeżdża, Zayn wspominał o wspólnym wyjeździe z Liamem, więc?
– Sugerujesz, że zostaniemy w domu całkiem sami? – poruszył zabawnie brwiami na co ja tylko pokiwalem głową, szczerząc zęby. – W takim razie wchodzę w to jeszcze bardziej!
– Nie tylko w to będziesz wchodził... – wymamrotałem, stając w końcu na chwiejących się nogach.
Harry parsknął. – Jesteś okropny, ale to prawda – przyglądał mi się, następnie kładąc dłonie na blacie. – Więc... randka?
– Mmm. Myślę, że tak, to randka – zrobiłem swoją słodką minę, zerkając na niego z dołu.
– Więc to coś nowego – szemrnął pod nosem jakby to, że wcześniej nie randkował, było złe.
– Ja też nigdy nie byłem na prawdziwej randce – wzruszyłem ramionami. – Może to się wydać dziwne przez to, że od jakiegoś czasu już nie jestem prawiczkiem, ale nigdy nie miałem nawet chłopaka – dodałem, uśmiechając się. – Może dlatego jestem taką przylepą.
Harry uśmiechnął się bez wyrazu rozbawienia. – Trochę mnie to przeraża – wyznał, a ja nie wiedziałem o co mu chodzi. – Zasługujesz na naprawdę dużo więcej niż bezzobowiązujący seks, a ja nigdy nie dawałem nikomu nic poza tym.
– To jest normalne, oboje się przynajmniej w tej sytuacji rozumiemy – bardzo dokładnie i uważnie dobierałem słowa podczas tej wyjątkowej rozmowy. – Nie musisz czuć wobec niczego obowiązku, ale też nie bój się próbować nowych rzeczy.
Wiedziałem jak Harry bije się z myślami, ostatecznie przymykając oczy i wydmuchując oddech między wargami. – Daj mi trochę czasu na otworzenie się, dobra? – spytał miękko, uchylając powieki.
– Pewnie – pokiwałem głową, pomimo małego zawiedzenia, czując szczęście przez fakt, że Harry naprawdę rozważał możliwość bycia ze mną w związku. – Mówiłem, nie czuj się do niczego zobowiązany.
– Jeśli pewnego wieczoru oboje upijemu się, może któregoś ranka opowiem ci o swoich uczuciach – powiedział z filuternym uśmiechem, dotykając czubkiem palca grzbietu mojej dłoni. – Teraz zajmiemy się sprzątaniem i pracą – mrugnął jednym okiem.
– To dobry pomysł – stwierdziłem, całując chłopaka w jego odsłonięty przez krótki rękaw biceps, ponieważ tylko tam byłem w stanie dosięgnąć nie stając na palcach.
I wbrew wszelkim złym myślom, jakie pojawiały się w mojej głowy, naprawdę pozostawalem dobrej myśli.
______________________________________
(21:46)
louist91: happy.
❤️1976 💬208
Komentarze:
@harrystyles: Gorących snów...👸
@zoe🌈: SKSJKSSJKSJS
@iammaddie: Czy ty i Harry możecie mieć shipp name? Jestem za Larry ☺️
@louist91: To słodkie i podoba mi się! 😋 @iammaddie
@liamjpayne: Nie pamiętam, kiedy ostatnio dostałem bukiet kwiatów....🙄
@zayn.malik: Jestem tym ładniejszym w naszym związku, więc to ja powinienem być adorowany 😍 @liamjpayne Ale nie martw się, jesteś na drugim miejscu w rankingu najbardziej gorących chłopaków w mieście, kochanie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro