Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział osiemnasty; Nawet nie waż się mnie pouczać!

Reszta dnia mimo tego jak do końca lekcji mijała mi wprost wspaniale, po incydencie do jakiego doszło później z Harrym, minęła mi okropnie. Nie mogłem przestać myśleć o tym wszystkim, o jego reakcji na moje słowa, przez to jak wręcz przestraszony i zawstydzony był moim pytaniem, mimo że nie było w tym wszystkim ani krzty jakiejś pretensji! Wiedziałem, że to wszystko staje się coraz bardziej skomplikowane, a Harry widocznie przeszedł więcej niż mi się wydawało i ruszenie wprzód podczas minięcia się ze swoją przeszłością nie jest dla niego tak łatwe. Nie wiedziałem nawet, co robić. Czy w jakiś sposób go pocieszać, czy może zostawić go w spokoju. Na jego wiadomość nie odpisałem. Swoją drogą wstawienie na mój Instagram zdjęcia z imprezy, które zrobiła Rachel również było impulsem, ale nie usunąłem go. Nie myślałem nawet, jak długo będę musiał obserwować jak ucieka kiedy tylko nadepnę na jego jego piętę Achillesa. Czułem się jak w pułapce.

Przeczuwałem, że następnego dnia będzie już wszystko w porządku.

Spotkamy się i będzie wszystko okej.

Tym razem jednak moje nadzieje okazały się złudne.

W ciągu całego dnia nie spotkałem Harry'ego ani razu i wiedziałem, że to dzieje się z jego wyboru. Miałem ochotę przez to płakać jak małe dziecko. To jego z jakiegoś nieznanego powodu ukłuły moje słowa i uważam, że jego ignorowanie mnie było bardzo nie w porządku. Zachowywał się w tym momencie dziecinnie i to nie jest w ogóle fair. Starałem się podążać jego tempem, a on w ogóle tego nie cenił, o czym świadczył sposób, z jaką ignorancją teraz do mnie podchodził. Na dodatek tego złego, Zoe się rozchorowała, więc cały dzień włóczyłem się sam po szkole nie licząc jednej przerwy, w której paliłem z Zaynem papierosa za budą i wyrzucałem z siebie jebane żale.

Ale szczerze, Zayn zupełnie mnie nie rozumiał i to było jeszcze bardziej chujowe kiedy jedyne co powiedział to "skoro on ma cię w dupie, kopnij go w chuja i odpuść sobie".

Okazja do porozmawiania z Harrym, kiedy nie mógł mi uciec, nadarzyła się dopiero, gdy nadeszła pora lunchu. Wtedy wiedziałem, że porozmawiamy, zwłaszcza, że zazwyczaj przy jedzeniu izoluje się od innych.

Wchodząc na stołówkę ujrzałem go w samym kącie pomieszczenia wraz z naszymi przyjaciółmi.

Ruszyłem w ich kierunku z dosyć srogą miną, dopiero z bliska widząc, że Harry ma na sobie słuchawki i praktycznie leży na blacie z przymkniętymi powiekami. I w tym momencie coś sprawiło, że chciałem zrobić mu na złość. Po położeniu torebki na stoliku przysiadłem się obok niego, ignorując parę rozmawiającą ze sobą. Wyjąłem słuchawkę z ucha Harry'ego, ale jedyną reakcją, jaką otrzymałem było jego zmarszczenie brwi.

– Cześć – mruknąłem z fałszywie szerokim uśmiechem. – Fajnie, że w końcu cię znalazłem, kochanie – ostatnie słowo niemal wysyczałem, kątem oka widząc jak Zayn i Liam zgarbili się niezręcznie. – Powiesz mi co się stało, czy masz zamiar nadal przede mną uciekać?

– Nie wiem, co masz na myśli – rozchylił w końcu powieki, zamroczony snem, robiąc to tak, jakby ten gest sprawiał mu wiele trudności. W końcu spojrzał na mnie trochę poczerwieniałymi oczami. Właściwie one przeważnie takie były, ale jakoś niespecjalnie zwracałem na to uwagę.

– Odkąd wczoraj się obraziłeś, do czego miałeś jednak absolutne prawo, ignorujesz mnie, zachowując się jakby moja obecność odbierała ci pieprzoną energię – mówiłem podirytowany. – Zostawiłeś mnie z niczym.

– Napisałem na Instagramie...

– Nie wykazujesz jakiejkolwiek chęci wyjaśnienia całej sytuacji, a podobno ci przecież zależy – zignorowałem jego uwagę.

Harry zamrugał, zerkając na mnie ze zbazowanym wyrazem twarzy.

– Nie sądziłem, że jest tu co wyjaśniać – stwierdził zwyczajnie i, och? Czy to powinno mnie zranić, czy jestem przewrażliwiony? – Po prostu wczoraj rozdrażniłem się i chciałem trochę przestrzeni, głównie dla ciebie. Zresztą przeprosiłem cię, ty mnie też powinieneś.

– Więc nagle jesteś znów idealny i taki niewinny? – zakpiłem, kładąc łokcie na blacie.

– O co ci chodzi? – spytał z większą intonacją.

– Masz rację, przeprosiłeś, ja również cię przepraszam, ale to za mało. Nawet nie raczyłeś mi wytłumaczyć co zrobiłem lub powiedziałem źle – burknąłem. – Po prostu sobie poszedłeś, strzelając focha. Tak nie postępują dojrzali ludzie! Wiesz jak ja się czułem? Jakbym zrobił coś złego, bo wyobraź sobie, że ludzie w normalnych relacjach, rozmawiają. A nie po prostu sobie idą.

Harry znowu oparł policzek na dłoni, patrząc na mnie zamglonym spojrzeniem, jakby chaos kierujący moje słowa nieco go przytłoczył.

– A może zwyczajnie chociaż raz powinieneś przestać myśleć, że wszystko kręci się wokół ciebie? – spytał, co na chwilę zatrzymało ruchy mojej klatki piersiowej. Podniosłem brew w niedowierzaniu. – Powiedziałem przecież, że jest w porządku i nie mam ci się z czego tłumaczyć, więc mógłbyś sobie odpuścić, ale ty oczywiście musisz obwinić cały świat, który zawsze staje przeciwko tobie, czy tak nie jest?

– Nie? – nabrałem dużo większej odwagi niż mógłbym podejrzewać. – To ty zachowujesz się jak dziecko, które jest wielce obrażone przez fakt, że ktoś ma czelność być zmieszany twoim zachowaniem. Męska duma to coś niesamowitego, serio.

– Chłopaki... – Liam starał się jak zwykle załagodzić sytuację, ale Harry się wtrącił.

– Nie czuję się najlepiej, więc mógłbyś proszę odpuścić sobie ten jazgot i dać mi spokój? – spytał, władając słuchawkę do ucha. – Dziękuję – mruknął.

– Proszę – rzuciłem tylko, posyłając przyjaciołom skruszone spojrzenie, którego nie potrafiłem ukryć. Może niepotrzebnie naskoczyłem na Harry'ego, ale zniewaga, jaką do mnie darzył dosłownie uderzyła w moje serce trzęsąc nim. Podniosłem się na drżących nogach, ruszając do wyjścia.

– Zaczekaj, Louis! – słyszałem za sobą wołanie, niestety nie Harry'ego, a Liama. Przez to jeszcze bardziej przyspieszyłem kroku, mocno zaciskając powieki, pod którymi już gromadziły się żałosne łzy bezsilności.

Wszedłem pośpiesznie do pustej łazienki, opierając się o drzwi jednej z kabin. Skrzyżowałem swoje nogi, kładąc jedno ramię na piersi, łokieć drugiej ręki podbierając na nadgarstku i schowałem twarz w dłoni opierając ją o czoło. Włosy skutecznie zasłaniały moje zmartwienie i to, jak upokorzony się poczułem.

– Jeśli będziesz starał się kolejny raz usprawiedliwiać tego kretyna, to tym razem nic ci to nie da – powiedziałem od razu, kroki Liama, który wszedł za mną do toalety, zamykając drzwi. – Już nie mam sił na niego.

– Tylko proszę, nie płacz – było pierwszym co zdołał powiedzieć.

– Jak mam kurwa nie płakać? – zaśmiałem się ironicznie, patrząc na szatyna całkowicie wilgotnymi oczyma, na chwilę ignorując mój makijaż. – Po raz pierwszy naprawdę uwierzyłem w to, że mógłbym być dla kogoś ważny... Po tym wszystkim co mi powiedział, jakie uczucia mi pokazywał, naprawdę sądziłem, że... nie potraktowałby mnie w taki sposób.

– Jesteś ważny dla Harry'ego – uparł się, stając naprzeciw i opierając plecy o białą, paskudną ścianę.

Wypuściłem z siebie tylko zduszone powietrze, pociągając nosem.

– Naprawdę. Nigdy nie widziałem, by na kimś mu tak zależało. On po prostu wszystkim się za bardzo przejmuje.

– Chujowo to w takim razie okazuje skoro traktuje mnie jak gówno – warknąłem, nawet już nie mając wyrzutow sumienia przez mój gorzki ton głosu. Payne westchnął.

– Niepotrzebnie na niego naskoczyłeś – stwierdził, kurcząc swoje oczy. – Bronienie go nie leży w moim interesie, ale to nie było w porządku. Zachowałeś się dziecinnie wszystkim go obarczając, a sam narzuciłeś mu...

– Wiem – przerwałem mu drżąco. – Między innymi dlatego jestem taki sfrustrowany. Wiem, że mogłem zrobić to lepiej, ale kiedy Harry zaczął mnie unikać coś... – westchnąłem – nie mam logicznego usprawiedliwienia – spuściłem wzrok. – To nie ma sensu, Liam. Wracaj do niego, ja na pewno nie odezwę się już pierwszy. Niech pokaże łaskawie, że mu zależy skoro naprawdę tak jest.

– Louis, ja wiem, że to dla ciebie krzywdzące – mówił z opanowaniem. – Ale gdybyś znał go tak jak ja, wiedziałbyś, że robi duże postępy i stara się. Otwiera się przed tobą w swoim tempie. Ale ma również takie dni jak ten i naprawdę nie chcę ci tego tłumaczyć, bo to nie mój biznes.

– Mówiłeś to już – powstrzymywałem drganie wargi. – Ale sądziłem, że z czasem będzie lepiej. Teraz za każdym razem gdy robimy krok w przód, później następują dwa w tył. To jest męczące.

– Z jakiegoś powodu się nie wycofujesz... – zauważył, patrząc na mnie znacząco.

Sapnąłem, ponownie ocierając kącik oka grzbietem wyciągniętej dłoni. – Bo jestem żałosny i się... wiesz.

– Nie, nie wiem. Dokończ.

Pokręciłem głową, nie chcąc mówić tego na głos. Miałem wrażenie, że wtedy znowu zacznę płakać.

– To nie takie trudne, zobaczysz — nalegał.

– No-no bo... – westchnąłem ciężko. – To oczywiste, ż-że... zakochałem się. I dlatego nie mogę odpuścić, bo jestem zakochany i głęboko wierzę, że będzie dobrze, lepiej. Ale... nie potrafię znieść tej drugiej strony Harry'ego, która mnie tak przytłacza.

– Myślę, że musisz mu o tym powiedzieć – postanowił.

– Popierdoliło cię? – wyrwało mi się, gdy to usłyszałem. Podniosłem głos, a on bezczelnie uśmiechał się, co w jakiś sposób uśmierzyło moje skołotanie. – Przecież on nie chce ze mną rozmawiać.

– Masz nie czekać na jego zgodę. Może to przemówi mu do tego zakutego łba.

– M-moż- ale na pewno nie teraz! – pokręciłem dynamicznie głową. – Może jeszcze dzisiaj się ogarnie i sam się odezwie, a jeśli nie, w takim razie spróbuję z nim pomówić jutro.

– On dosłownie oszaleje z radości, gdy pojmie, że naprawdę nie jest aż tak chujowy jak myśli i ktoś faktycznie mógłby go pokochać – mówił z przekonaniem. – Zwłaszcza ktoś, kto jest dla niego ważny.

Przełknąłem ślinę, z nadzieją na twierdzącą odpowiedział. – Czy myślisz, że to coś zmieni? – spytałem z głuchym odgłosem mojego ciężkiego serca. – To znaczy, czy jego zachowanie się zmieni.

– Najbardziej może zmienić się według mnie jego ciągłe strzelanie fochów, a przede wszystkim ta kolosalna wręcz niepewność siebie i panikowanie – powiedział. – Nie chcę się wtrącać w twoje życie erotyczne, ale nie zauważyłeś na swoim przykładzie, że czasem trochę przesadza?

– W jakim sensie? – zawahałem się, przekręcając lekko głowę, by zaobserwować dokładne zmiany w mimice szatyna. Już nawet nie myślałem o tym, jak żałośnie muszę wyglądać, skupiając się jedynie na jego słowach. Przede wszystkim nie sądziłem, że Harry może mieć takie problemy z niską samooceną, czego dowiedziałem się od Payne'a.

– Czy w pewnym momencie bardzo szybko i nagle zmieniał zdanie co do pewnych rzeczy? Wydawał się może bać dotknąć cię w jakiś sposób? – dopytywał. – I nie mam tu na myśli zwykłej zgody na seks, tylko... Och, na pewno rozumiesz!

– Były może dwie takie sytuacje – oparłem ramiona na klatce piersiowej, zawieszając wzrok na twarzy przyjaciela. – Rzeczywiście może czasem powstrzymywał się przed czymś, ale mówił, że to po prostu przez moją delikatność. Nie sądziłem, że to może być istotne, ale powiedz mi o co chodzi.

– Nie mogę powiedzieć ci wszystkiego – pieprzyć go, pomyślałem na tę odpowiedź, bawiąc się niespokojnie palcami. – Pewne sprawy musicie obgadać między sobą, sami, ale... Harry ma problemy. Dużo mniejsze niż niegdyś, ale w dalszym ciągu nie jest stuprocentowo szczęśliwy i spokojny.

– Przykro mi, nawet nie wiesz jak – w tej chwili byłem niemal pewny, że gdybym mógł, zrobiłbym wszystko, aby odebrać Harry'emu cierpienie... – Bardzo chciałbym mu pomóc, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak strasznie, ale kiedy podejmuję jakieś tematy w tym kierunku, zbywa mnie i powtarza, żebym dał mu czas jakby właściwie bał się, że odejdę jeśli nie dowiem się wszystkiego – pierwszy raz pomyślałem o tym w ten sposób. – A z kolei z drugiej strony nie chce mi powiedzieć, bo sądzi, że uznam go za złego jeśli dowiem się o jego problemach. Boże, to jest takie skomplikowane i nie potrafię znaleźć racjonalnego wyjścia z tej sytuacji.

– Ja powiedziałem ci już jakie moim zdaniem jest najlepsze wyjście – Liam wczepił dłoń w swoje przydługie, ułożone w quiffa włosy, jak miał w zwyczaju to robić. – Powiedz mu co do niego naprawdę czujesz i błagam, nie wahaj się. Uwierz, że gdy to zrobisz, będzie lepiej.

Westchnąłem w duchu. Gdyby to było takie proste.

***

Harry dodatkowo wkurzył mnie, gdy tego samego dnia nie pojawił się w pracy. To już było dla mnie grubą przesadą. Jednak, kiedy wróciłem do domu, Evelyn jako pierwsza zauważyła, że coś jest nie tak i poprosiła mnie o rozmowę. Streściłem jej dosłownie wszystkie minione wydarzenia, a ona w zamian powiedziała, że Harry dzwonił do niej w południe zwalniając się z piekarni na nieokreślony czas. Czyli jednak nie był aż takim dupkiem... Ale wciąż. Nigdy w jednej chwili nie miałem tak podniesionego ciśnienia, jednocześnie będąc tak zdezorientowanym.

Postanowiłem, że tego wieczoru zrobię coś tylko dla siebie. Kiedy kończyłem malować swoje paznokcie siedząc w szlafroku już pod ciepłą kołdrą, do mojego pokoju wszedł Zayn i Liam. Mój najlepszy przyjaciel obsypał mnie paczkami moich ulubionych żelek i nigdy nie byłem mu tak wdzięczny.

– Harry się do mnie nie odezwał – odchrząknąłem, w trakcie oglądania Netflix'owego serialu z przyjaciółmi. Zerknąłem na Liama; ten miał nietęgą minę.

– Ode mnie nie odbiera, a dosłownie przed chwilą zadzwoniła do mnie Gemma z wiadomością, że nie wrócił po szkole do domu – oznajmił.

– Co? – czułem jak moje serce, które było przez ten wieczór zrelaksowane jak od dawna nie było, momentalnie zaczęło pompować krew z zawrotną prędkością. – Jak to? Co ty mówisz? I informujesz mnie o tym teraz, gdy tak spokojnie obejrzeliśmy już jeden odcinek tego gówna? Powiedz, że żartujesz.

– No i po co go denerwujesz? – Zayn od razu wychylił się, żeby uderzyć swojego chłopaka w tył głowy.

– Spokojnie – Liam skrzywił się, bez możliwości wykonania uniku, w następnej chwili przewracając oczami. Położył dłoń na ramieniu spiętego mulata. – To u niego właściwie normalne – uświadomił mnie z największym spokojem. – Jeszcze w Londynie zdarzało mu się to naprawdę często i to po prostu czas, który trzeba przeczekać. To tylko oznacza, że potrzebuje więcej przestrzeni.

– Muszę go znaleźć, porozmawiać z nim – uparłem się, poprawiając swoją piżamę i byłem gotowy podnieść się.

Moi przyjaciele posłali sobie zmieszane spojrzenia. – Louis, nie – odezwał się Malik.

– Nawet nie waż się mnie pouczać! – wskazałem na niego palcem. – Postaw się w mojej sytuacji. W sytuacji, gdy to Liam by zniknął, nie miał z tobą ani ze swoimi znajomymi żadnego kontaktu. Pomyśl o tym i nie waż się mnie pouczać – powtórzyłem.

– Odpuść sobie i poczekaj te kilka dni – złapał moją dłoń, przyciągając mnie do siebie. Spojrzał prosto w moje rozbiegane tęczówki. – On poczuje się lepiej i wszystko wróci do normy.

– Ale...

– Harry wróci. Pozwól mu za sobą zatęsknić, a, kiedy tylko zrozumie, że jesteś dla niego naprawdę ważny, wróci. Dobra?

Słowa Zayna z chwili na chwilę były dla mnie coraz bardziej sensowne. Miał rację, powinienem poczekać aż sam wróci. Skoro tak bardzo chciał się od nas wszystkich odizolować powienienem dać mu przestrzeń.

Tylko, że... ja już zdążyłem za nim zatęsknić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro